Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Przedkładane przez organizatorów Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa raporty, które mają stanowić punkt wyjścia do dyskusji, opatrywane są chwytliwymi tytułami. W zeszłym roku było to „Na skraj przepaści i z powrotem”; w bieżącym – „Kto zacznie składać wielkiego puzzla”. A jest co składać, bo, jak zaznaczył w wystąpieniu inauguracyjnym Wolfgang Ischinger: „Mamy do czynienia z nową erą walki o władzę między USA, Chinami i Rosją, co idzie w parze z powstaniem swego rodzaju próżni w tym, co uchodzi za liberalny, międzynarodowy porządek świata”. W pytaniu o składających wielkiego puzzla – międzynarodowy porządek świata – kryje się, nie wiem czy zamierzona, dwuznaczność: nie wiadomo, czy chodzi o składanie „starego” puzzla – liberalnego międzynarodowego porządku – który się rozsypał, czy też jakiegoś nowego puzzla, który od starego będzie się istotnie różnił.
Ministrowie spraw zagranicznych Francji i Niemiec w artykule opublikowanym w przeddzień rozpoczęcia konferencji w europejskiej prasie dali wyraz przekonaniu, że chodzi o starego, liberalnego i multilateralistycznego puzzla, a poskłada go Europa, to znaczy Unia Europejska. Artykuł zatytułowano: „Kto, jeśli nie my?”. Problem – co było widoczne i słyszalne także podczas konferencji – polega na tym, że chętnych może nie wystarczyć, skoro wiceprezydent Pence na tym forum przedstawił w sposób bodaj najbardziej z dotychczasowych wystąpień amerykańskich polityków klarowny doktrynę unilateralnego decyzjonizmu. Składanie nowego puzzla ma polegać na tym, że to USA podejmują egzystencjalną decyzję polityczną, kto jest wrogiem – a tym okazał się Iran, a także Chiny i Rosja. Kto zaś nie przyjmuje do akceptującej wiadomości katalogu wrogów zdefiniowanych przez Stany Zjednoczone, ten nie może liczyć na status sojusznika, którego interesy, także w sferze bezpieczeństwa, to supermocarstwo bierze pod uwagę. W odpowiedzi Pence’owi za multilateralizmem opowiedziała się kanclerz Niemiec Merkel, a realną polityczną treścią jej wystąpienia była obrona przed krytyką amerykańską decyzji o budowie gazociągu Nord Stream 2 (w której zainteresowane są Niemcy) oraz zadanie pytania, dlaczego to niemieckie samochody (których eksportem do USA zainteresowane są Niemcy) zagrażają bezpieczeństwu narodowemu Stanów Zjednoczonych. Z tego punktu widzenia konferencja była forum, na którym jeszcze wyraźniej niż dotąd ujawniło się polityczne pęknięcie cywilizacji euroatlantyckiego Zachodu.
W wypowiedziach europejskich krytyk pod adresem Chin prawie wcale nie było, co jest istotną zmianą w porównaniu z konferencją poprzednią, na której ówczesny niemiecki minister spraw zagranicznych oraz przewodniczący Komisji Europejskiej podkreślali, że Zachód jako całość ma z Chinami potężny problem
W tym kontekście ciekawy był głos przedstawiciela Pekinu. Chiny zaprezentowały się w tym roku jako mocarstwo zdecydowanie opowiadające się za multilateralnym, korzystnym dla wszystkich porządkiem międzynarodowym, także w wymiarze handlowym i gospodarczym oraz jako potencjalny stabilizator w przypadku narastania amerykańsko-rosyjskiego konfliktu o rakiety średniego zasięgu. Natomiast w wypowiedziach europejskich krytyk pod adresem Chin prawie wcale nie było, co jest istotną zmianą w porównaniu z konferencją poprzednią, na której ówczesny niemiecki minister spraw zagranicznych oraz przewodniczący Komisji Europejskiej podkreślali, że Zachód jako całość ma z Chinami potężny problem, i potrzebna jest tu wspólna amerykańsko-europejska odpowiedź na chińskie wyzwanie. Ponieważ w tym roku o potrzebie wspólnej euroatlantyckiej strategii wobec Chin nie było ze strony europejskiej mowy, to ustami swego przedstawiciela Chiny określiły się jako gorący zwolennik integracji europejskiej.
Czy z monachijskiej konferencji wynika coś dla Polski? Ta ostatnia, także przez wcześniejszą o dwa dni warszawską konferencje bliskowschodnią, zaprezentowała się Europie i światu jako kraj akceptujący amerykański unilateralny decyzjonizm i egzystencjalną wolność tego supermocarstwa w konstruowaniu katalogu wrogów. Czy przyniesie to jakikolwiek poważniejszy zysk – tego dowiemy się w marcu, po ogłoszeniu studium Departamentu Obrony w sprawie użyteczności i celowości wzmocnienia na terenie naszego kraju militarnej obecności USA. Dotychczasowe sygnały nie są specjalnie optymistyczne, ale jak będzie naprawdę, to zobaczymy niedługo. Natomiast niepokojące na dłuższa metę jest to, że polityczny decyzjonizm jest dla podejmującego decyzje wróg-sojusznik obszarem wolności. Póki w amerykańskim katalogu wrogów jest Rosja, póty interesy bezpieczeństwa RP są dla USA relewantne. Jeżeli zostanie z niego wykreślona, co przecież nie jest wykluczone, to relewantne być przestaną.
Taki mądry tekst, a na końcu znowu konkluzja, że trzeba grzecznie iść pod niemieckie rozkazy. Przypomnę tylko, że na amerykańskiej liście Rosja jest tymczasowym wrogiem, a na niemieckiej liście Rosja jest wiecznym przyjacielem. W obu przypadkach o naszym losie będzie decydował układ interesów. Tylko USA mają armię i z Rosją dogadają się może niebawem, a Niemcy nie mają armii i z Rosją dogadują się już teraz.
To prawda, że dla USA jesteśmy ważni, póki jest to zgodne z ich interesami. Tyle, że dla Niemiec jest dokładnie tak samo. Przy tym Niemcy mają realne możliwości skolonizowania naszego kraju i nie mają żadnej partnerskiej oferty. Wpisuje się to w ich strategię gospodarczą tworzenia gospodarek zależnych od biznesu nienieckiego i niekonkurencyjnych do niego w europie środkowej i wschodniej. Jak przyjdzie co do czego to podzielą się strefami wpływów z Rosją, gdy tylko ich gospodarka zobaczy nowe eldorado. Oczywiście cały czas mówiąc, że wszystko robią z wrodzonej empatii, poczucia odpowiedzialności i dla dobra Europy a więc i naszego. Rzeczywistość nas uwiera coraz mocniej ale teraz jest ta chwila, że coś można ugrać. Pytanie, czy potrafimy.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Raport CSBA wskazuje, że Polska odgrywa kluczową rolę dla zdolności NATO do odstraszania rosyjskiej agresji w regionie państw bałtyckich. Konieczna jest jednak gruntowna modernizacja i przemodelowanie naszych sił zbrojnych
Strajkujący nauczyciele przegrali, gdyż przyjęta przez nich forma protestu musiała doprowadzić do konieczności podjęcia tragicznego wyboru. Nie wygrał też rząd, gdyż najważniejsze problemy pozostają nierozwiązane
Spotkanie Kim Dzong Una z prezydentem Rosji było „prztyczkiem w nos” dla Waszyngtonu i sygnałem, że USA są wyłącznie jednym z wielu aktorów, z którymi Pjongjang będzie prowadził negocjacje w sprawie zniesienia międzynarodowych sankcji
Zamach obnażył słabość typowego postkolonialnego państwa globalnego Południa, jakim jest Sri Lanka. Tłem dla ataku na chrześcijan jest wojna polityczna między lankijskim premierem a prezydentem i drzemiące pod powierzchnią konflikty etniczno-religijne
Likwidacja OFE proponowana przez premiera wiąże się z dużym ryzykiem dla polskiego rynku kapitałowego i nie spowoduje zwiększenia bezpieczeństwa emerytalnego Polaków. Jest to jednak jakiś pozytywny pomysł na rozwiązanie problemu
Chinom zależy na Unii jako mocno zintegrowanym podmiocie, bo nie chcą zostać same ze Stanami Zjednoczonymi – i dały temu realny wyraz podczas szczytu w Brukseli. Obie strony podkreśliły dystans wobec USA
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie