Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Beksiński czy Beksiak?
Kilka sprostowań. Po pierwsze, “kolonializm” i “eksploatacja” to nie są synonimy. Kolonie brytyjskie, które były zasiedlane przez Europejczyków, można traktować jako przedłużenie kulturowe i instytucjonalne ich “źródła”, a więc jako systemy liberalne. Co ciekawe, przeróżne “kompanie” które formalnie przeprowadzały kolonizację, często próbowały wprowadzić wobec osadników te same zasady, które stosowały w dzikich krajach wobec tubylców – czyli bezwzględną eksploatację (m.in. obciążenia podatkowe, pełne nastawienie na eksport) i gwarantowaną przez prawo oligarchię (dzięki przyznawanym monopolom etc., tak było we wczesnych początkach terenów które stały się później USA, Australii itd.). Oczywiście napotykały opór, bunt, ale przede wszystkim “konstruktywną opozycję”. Np. Australijczycy powstający przeciwko takim oligarchom jak Macarthur domagali się niezależnego sądownictwa (z ławnikami), powszechnego prawa wyborczego, wolnego handlu itp. Jest to argument na to że rozwój to nie kwestia “mentalności” a “kultury” która narzuca instytucje i jest przekazywana niejako genetycznie (pewne nawiązanie do Hayeka). Afrykańczycy, podobnie jak “ruscy” w czasie rewolucji lutowej i październikowej, nie wiedzieli czego chcieli, ponieważ nie mieli żadnych wzorców, a przeciętny człowiek (zwłaszcza bez żadnej edukacji), porusza się w fizycznym i intelektualnym promieniu kilku kilometrów od miejsca zamieszkania. Kończyło się po prostu zmianą władzy i “samoeksploatacją” (czy też autokolonializmem), często w jeszcze większym i prymitywnym stopniu – czego symbolem jest typowy watażka w rodzaju Mugabe.
Mała notka na nasz temat. W polskiej historiografii, jak wiadomo bardzo świadomej ekonomii, bardzo rozpowszechniony jest wręcz dogmatyczny pogląd “eksploatacji przez zaborców”. Pamiętam te głupoty jeszcze ze szkoły. Jest w tym tzw. ziarnko prawdy, a więc jest to szkodliwa półprawda. W zaborze pruskim, dzięki przedłużeniu ich liberalnego i prorozwojowego otoczenia instytucjonalnego (sądownictwo, brak ucisku fiskalnego, edukacja itp.), region osiągnął poziom zachodni (pomijając rasistowskie podejście na stanowiska urzędnicze i kadry zarządzającej w niemieckich firmach) i zachował status najzamożniejszego do dziś. W pozostałych zaborach, na tej samej zasadzie, przedłużone zostało niestety otoczenie raczej średniowieczne (w przypadku rosyjskiego już skrajnie): niewolnictwo zwane pańszczyzną, sankcjonowane monopole, brak praworządności itd. (to ostatnie w Galicji było przynajmniej na jako takim poziomie). Problem w tym, że gdyby powiedzmy jedno z XIX-wiecznych powstań się powiodło, wprowadzilibyśmy właśnie model ruski, nie pruski (“my” czyli głównie szlachta/ziemiaństwo, upośledzona intelektualnie po wiekach przywilejów). Dowodzi tego zarówno to co było przed rozbiorami – wystarczyły 1-2 wieki, aby z np. powszechnego z osadnictwa na prawie niemieckim które było jakimś powiewem liberalizmu, gwarantowało m.in.: wolność osobistą i nie sądzenie przez jaśnie pana we własnej sprawie, wrócić do typowo wschodniej pańszczyzny. To samo mieliśmy w 20-leciu, polecam wszystkim a szczególnie bezmyślnym piłsudczykom książkę Sławomira Suchodolskiego, która wg mnie powinna stać się lekturą obowiązkową w szkole, a niestety nakład się wyczerpał: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/266127/jak-sanacja-budowala-socjalizm
Jeden fragment: “Zamiar państwa całkowitej marginalizacji bankowości prywatnej powiódł się w stu procentach. W roku 1938 banków prywatnych było zaledwie 26 (w 1924 r. – 110)”. Dla porównania: w czasach przed wielkim kryzysem w USA działało 25 tysięcy banków. A jak jest teraz, jakie są bariery wejścia, gdybym chciał założyć, i w ogóle jak jest skonstruowany ten “rynek”? (podpowiedź: NBP – narodowa drukarnia polska pcha pieniądze w rynek poprzez banki i gwarantuje zadłużanie państwa, RPP czyli kilka osób ustala stopy wg własnego widzimisię, następnie wychodzą lewacy protestując przeciwko “kapitalizmowi” – logiczne).
Wracając do meritum. Jak wygląda prawdziwy kolonializm? To co miało miejsce w Afryce i Ameryce Łacińskiej, czyli czysta eksploatacja: niewolnictwo, rasizm, monopole, brak wolności gospodarczej jest kontynuowane, pomimo uzyskania przez te kraje “niepodległości”. Tak naprawdę jest to wyjaskrawiona, prymitywniejsza rzeczywistość sprzed rewolucji przemysłowej. Widzimy więc tu główną istotę tego, co miało miejsce w Anglii, czyli nie postęp techniczny, a polityczny (deregulacja/dekoncentracja władzy gospodarczej), czego kulminacją była tzw. chwalebna rewolucja. Później wszystko już poszło łatwo, była motywacja do “Ludzkiego działania”, w tym i wynalazków. Przedtem król angielski udzielał wyłącznych praw arystokracji i przeróżnym kompaniom na handel i produkcję. Nawet jeśli znalazło się niszę to istniało duże zagrożenie. Ale to oddzielna historia. W każdym razie to, że w danym kraju jest bałagan, instytucje oligarchiczne, brak praworządności, niezależnych sądów, złodziejstwo podatkowe (wszystko to np. w Polsce sanacyjnej) to nie jest w żadnym wypadku wina swobody napływu kapitału i towarów.
Co do transformacji w latach 90. – można mówić że została źle przeprowadzona, ale gdyby nie sprzedawać, to upadłoby jeszcze więcej: na zachodzie produkowano taniej i lepiej, zresztą firmy państwowe nigdy nie utrzymują się na konkurencyjnym rynku – a tylko dzięki regulacjom, jeśli ktoś tego nie rozumie, przytoczę kilka powodów: są “bezgłowe” (wszystko co niczyje nie ma motywacji do istnienia), a w spadku po PRL przerost zatrudnienia, stare technologie, brak kadry i kultury biznesowej (bo nie była potrzebna przy gwarancji zbytu). Słowem były to “zakłady”, czyli miejsce upychania ludzi, ukrywania bezrobocia i byle jakiej produkcji, nie bez powodu to wszystko upadło nawet mając zagwarantowany monopol w czasie komuny.
Chyba najbardziej efektywnym wyjściem byłaby jakaś forma “wykupu menedżerskiego” (kadra kierownicza spłaca państwo przez 20 lat i przejmują na własność), ale mamy te same problemy co powyżej, plus zarzuty o uwłaszczanie się nomenklatury itp. Natomiast jeśli ktoś myśli o spółce pracowniczej, czyli de facto spółdzielni, to polecam zastanowić się czy jest jakakolwiek różnica względem pańśtwowej. Jednym słowem – łatwo krytykować, gorzej gdy posłuchamy alternatywnych pomysłów.
Podsumowując – artykuł szkodliwy, typowy bełkot o “wyprzedaży majątku”, jak zwykle w przypadku “manifestów” musi nawoływać do “walki” z widzialnym wrogiem (z prawa i lewa: czy to niepolski kapitał, czy zła burżuazja). Tutaj mamy przeciwstawić się jakimś “Niemcom” i innym bożkom. Panie Autorze, nie ma Niemców-biznesmenów, jest biznesmen Hans, biznesmen Jurgen który prowadzi firmę A i ma udziały w B itd. Wiem że łatwiej znaleźć „Żyda” i go bić. Poniższe apogeum poziomu intelektualnego artykułu brzmi jakby żywcem wycięte z dzieł typu “Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu”: “Zatem ewentualna polska podmiotowość nie odrodzi się poprzez zwykły akt woli, „porzucenie postkolonialnych kompleksów”. Będzie wymagać trudnej i długiej walki z wielokrotnie liczniejszym, zasobniejszym i lepiej zorganizowanym przeciwnikiem.”
Wracając jeszcze do Kieżuna – reprezentuje on typowe postmarksistowskie, czysto materialne podejście, które właściwie implementuje też UE. Przypomnijmy – po wojnie Niemcy nie mieli prawie NIC, żadnego przemysłu, nawet większości miast. Po 20 latach znowu byli wysoko. To nie w “fabryce”, “maszynie”, “autostradzie” jest “bogactwo narodu” – to jest efekt takiego modelu, który wyciąga z ludzi NIE to co najgorsze (cwaniactwo, kumoterstwo jak w socjalizmie), a motywuje do tworzenia PRYWATNEGO kapitału, czyli bogactwa. Niemcy odtworzyli swój system sprzed narodowego socjalizmu, dzięki temu krótko po tym również swój kapitał (jak widać, w NRD się jakoś nie udało). Jaki alternatywny konkretnie scenariusz w Polsce widziałby pan Kieżun? Zapewne znowu jakieś kolektywne działania, spajane naszym “narodowym duchem”, zachowane “srebra rodowe” (prosperujące dzięki zarządzaniu oczywiście przez rodziny polityków) itd.
To, że do danego miasta przyjdzie “kapitał zachodni” i wybuduje fabrykę, nie przeszkadza żeby powstała też polska. A wręcz pomaga, można bliżej zobaczyć jak to powinno wyglądać, jak jest zorganizowane itd. Widać tu mocny rys merkantylistyczny, dawno już zarzucony (oprócz polityki, gdzie żywe jest wszystko) – jeśli ktoś się bogaci, to ktoś musi tracić. Oczywiście, że inwestycje zagraniczne nie przynoszą prawdziwego rozwoju, ale metodą na stworzenie polskich nie jest protekcjonizm, czy to kapitałowy, czy handlowy. To prawda że MFW i Bank Światowy reprezentują pewne interesy, są tam ludzie powiązani z branżą finansową, polityką itd. Wystarczy wspomnieć, że ze względu na tzw. przewagi komparatywne, organizacje te zalecały Korei Południowej kontynuowanie produkcji peruk, butów i innego prywmitywia. Gen. Park poszedł inną drogą, postawił na technologię i PRYWATNE firmy (dalekie to było od doskonałości, to inna sprawa). Powstał “czebole”: Samsung, Hyundai, Daewoo, masa firm stoczniowych, długo by wymieniać. Bangladesz się z kolei posłuchał “doradców”, nadal szyją tam buty całe rodziny z dziećmi. Polska przedwojenna sabotowała prywatnych przemysłowców, w tym samochodów i samolotów (m.in. Tyszkiewicz, Plage/Laśkiewicz) – wolała produkować fiaty na licencji w państwowej wytwórni. Obecnie jest podobnie, a więc zgoda, brak nam podmiotowości – ale to nie wina złego Zachodu, a tylko “nasza” (osobiście nie identyfikuję się).
Proponuję nie słuchać tych bzdur, nie szukać winnych naokoło, nie nawoływać do walki z wiatrakami, a zredukować państwo do swoich podstawowych rozmiarów, sprawić żeby zaczęło wspierać nasze PRYWATNE firmy (biernie: nigdy nie “dopłacać”, a ułatwiać organizacyjnie, upowszechniać wiedzę, nie przeszkadzać itd.). Zlikwidować też ochronę patentową – piątą kolumnę socjalizmu, która czyni dużo zła, a nazywana jest przez monopolistów “kradzieżą technologii”. Jak wiemy z historii, tylko państwa silne ekonomicznie są trwałe i bezpieczne, a nie jedynie “dbające o własną podmiotowość” – USA nie musiałoby nic robić, to ZSRR musiało rakietami. Tak jak w najlepszych czasach amerykańskich, mobilność społeczna będzie duża. Nawet jeśli ktoś podejrzewa (często całkiem słusznie) obecnie część najbogatszych Polaków o związki z poprzednim reżimem, po 30 latach wszystko się przetasuje, na wolnym rynku wyjdzie na jaw kto jest kompetentny, a kto zawdzięcza wszystko powiązaniom. Wówczas dopiero przestaniemy być “autokolonią”, czy – jak kto woli – tylko trochę lepszym Bangladeszem.
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *
Komentarz *
Nazwa *
E-mail *
Witryna internetowa
Zapisz moje dane, adres e-mail i witrynę w przeglądarce aby wypełnić dane podczas pisania kolejnych komentarzy.
Jeżdżę po dworach od lat. Landem nie, bo kto dziś ma lando? Najwyżej Andrzej Nowak Zempliński, który zbiera w Tułowicach wszystko co stare i na kołach. Samochodem jeżdżę, jak mnie ktoś zabierze. Albo wieczorami po sieci.
We współczesnym świecie ścisły związek liberalizmu z demokracją jest po prostu faktem. Państwo liberalno-demokratyczne czy też - jak je również nazywamy - demokratyczne państwo prawa, stało się modelowym rozwiązaniem nie tylko w krajach należących do kręgu cywilizacji zachodniej. Nic więc dziwnego, że w potocznym języku oba pojęcia zlewają się i często stosowane są wymiennie - liberał to ktoś, kto bezwarunkowo akceptuje ideę demokracji, demokrata zaś to wyznawca poglądów liberalnych.
Czy wolność może rządzić państwem? Czy władza może być władzą w służbie wolności? Tak postawiony temat musi budzić wątpliwości, ponieważ w potocznym mniemaniu każda władza, a zwłaszcza władza polityczna obdarzona środkami przymusu, wydaje się raczej tym, co dla ludzkiej wolności stanowi największe zagrożenie. Czy najwłaściwszym ujęciem wzajemnej relacji obu fenomenów nie byłoby raczej ostre przeciwstawienie: władza kontra wolność?
Tylko połączone siły Kościoła i Państwa mogły wygnać ducha pogaństwa, którym od niepamiętnych czasów przeniknięte było starożytne społeczeństwo; przykładu dostarczało despotyczne Cesarstwo Wschodnie
Wolność, podobnie jak religia, służyła i służy nadal jako motyw szlachetnych czynów, ale i nierzadko jako pretekst do zbrodni
Tytuł mojego wykładu brzmi: "Liberalizm a chrześcijaństwo". Muszę jednak już na wstępie uprzedzić Państwa, że wykład mój nie będzie systematycznym przedstawieniem obiecywanego przez tytuł problemu.
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie