Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Czego możemy oczekiwać po nowym rządzie Niemiec?

Nowy rząd musi odpowiedzieć sobie na pytanie co jest ważniejsze: fabryki Volkswagena w Chinach czy przyjaźń amerykańskiego sekretarza stanu
Wesprzyj NK

>>>PRZECZYTAJ TEKST W ORYGINALE<<<

SPD, Zieloni i FDP ogłosili 24 listopada umowę koalicyjną. Nowy rząd może zatem ukonstytuować się już w grudniu. W umowie resort spraw zagranicznych przypadł Zielonym, co oznacza, że ministerialny fotel otrzyma Annalena Baerbock. Umowa koalicyjna liczy aż 177 stron i podobnie jak kampania wyborcza koncentruje się na sprawach społecznych i wewnętrznych, aczkolwiek pojawiły się też interesujące sygnały odnośnie polityki zagranicznej i obronnej. Co to oznacza dla Polski, Europy i świata?

Odejście od koncyliacyjnej polityki?

Odnośnie Polski, potwierdzone zostały wcześniejsze zapowiedzi. Berlin udzieli Warszawie pełnego poparcia w zabezpieczanie granicy z Białorusią, jednak nie ma zamiaru odpuścić w sprawie praworządności. Może oznaczać to odejście od koncyliacyjnej polityki kanclerz Angeli Merkel. Z drugiej strony koalicja, nazwana od barw partyjnych światłami drogowymi (Ampel), chce wciągnąć Polskę do szerszej współpracy, poprzez ożywienie chociażby trójstronnej współpracy z Francją w ramach Trójkąta Weimarskiego. Natomiast niewątpliwie dobrze zostanie w Warszawie przyjęte de facto moratorium na uruchomienie Nord Stream 2.

Niewątpliwie dobrze zostanie w Warszawie przyjęte de facto moratorium na uruchomienie Nord Stream 2

Powierzenie ministerstwa spraw zagranicznych Zielonym oznacza położenie przez Niemcy większego nacisku na idee i wartości, takie jak demokracja i prawa człowieka. Baerbock, podobnie jak reszta partii, od dłuższego czasu wzywa do podjęcia bardziej ostrego kursu względem Chin. Pytanie, czy uda się jej niczym Trumpowi w USA przestawić wajchę? Wydaje się to wątpliwe, mimo że w umowie znalazły się zapisy dotyczące bardziej stanowczej polityki względem Pekinu i poparcia dla Tajwanu.. W Waszyngtonie ukształtował się ponadpartyjny konsensus, by uznać ChRL za wyzwanie i zagrożenie dla liberalnego ładu i globalnej pozycji Ameryki. Przekonanie to bardzo powoli rozprzestrzenia się także w środowisku biznesowym.

W Niemczech sytuacja jest odmienna. SPD i FDP, powiązane z wielkimi korporacjami, przeciwstawiają się ostrzejszemu kursowi względem Chin i chcą „żeby było tak, jak było”. Zieloni mogą natomiast liczyć na poparcie przynajmniej liczącej się części małego i średniego biznesu. Już na początku 2019 roku Związek Niemieckiego Przemysłu (BDI) opublikował raport z zaleceniami dla rządu odnośnie polityki chińskiej. BDI wypowiedziało się jasno: Chiny są jednocześnie atrakcyjnym partnerem, konkurentem i zagrożeniem dla wielu niemieckich przedsiębiorstw.

Relacje z Pekinem przekładają się dzisiaj na stosunki z Waszyngtonem, a to oznacza, że nowy rząd Niemiec musi odpowiedzieć sobie na pytanie co jest ważniejsze: fabryki Volkswagena w Chinach, czy przyjaźń amerykańskiego sekretarza stanu. To poważne wyzwanie dla niemieckich elit, zwłaszcza lewicowych, które uważały Trumpa za aberrację i liczyły na nowe otwarcie z Bidenem. Spotkała je jednak przykra niespodzianka: nowa administracja ma praktycznie te same cele co jej poprzednicy, jedynie realizuje je w bardziej dyplomatyczny i mniej kontrowersyjny sposób.

Umowa koalicyjna sprawia wrażenie pogodzenia się z tym faktem. Niemcy chcą zwiększyć wydatki na obronę do 2% PKB, na co od lat naciskają USA i inni sojusznicy. Jednocześnie deklaracja ta nie pada wprost, to temat zbyt kontrowersyjny dla niemieckiej opinii publicznej, a jest ukryta w deklaracji przeznaczania większych środków na dyplomację, politykę rozwojową i wypełnianie zobowiązań w ramach NATO. Padają też zapowiedzi wzmocnienia europejskiego filaru Paktu i zacieśnieniu jego współpracy z UE. Kolejną próbą poprawy relacji z Waszyngtonem jest decyzja o pozostaniu w NATO Nuclear Sharing oraz zakupie samolotów zdolnych do przenoszenia broni jądrowej. Praktycznie pewnym wyborem jest tutaj amerykański F/A-18E/F. Sprawa jest kontrowersyjna chociażby z tego względu, że USA zmusiły Berlin do kupna samolotów już lata temu blokując integrację Eurofighterów z bombami atomowymi B61.

SPD i FDP, powiązane z wielkimi korporacjami, przeciwstawiają się ostrzejszemu kursowi względem Chin i chcą „żeby było tak, jak było”.

Miejsce dla strategicznej autonomii Europy

Jednocześnie Niemcy chcą uzyskać status obserwatora spotkań sygnatariuszy Traktatu o zakazie broni jądrowej (TPNW) i promować rozbrojenie atomowe. W umowie koalicyjnej znalazło się także miejsce dla autonomii strategicznej Europy lansowanej szczególnie przez prezydenta Macrona. Niemieckie podejście jest jednak zgoła odmienne od francuskiego. Nie ma w nim elementów hard-power i ambicji odgrywania większej roli na arenie międzynarodowej, jest natomiast nacisk na szeroko pojmowane bezpieczeństwo, obejmujące kluczowe technologie, zdrowie, dostawy surowców i energii. To ostatnie oznacza również większy nacisk na dekarbonizację i rozwój odnawialnych źródeł energii. Ciekawostką jest podejście do cyberbezpieczeństwa, zakładające rezygnację z odwetowych ataków hackerskich.

Czyżby zatem nowy rząd miał spełnić oczekiwania sojuszników i stać się odpowiedzialnym, aktywnym partnerem w ramach NATO, a także względem Rosji i Chin? Mało prawdopodobne. Wymagałoby to bardzo poważnych przewartościowań nie tylko wśród niemieckich elit politycznych, ale całego społeczeństwa. Tłumaczenia ekspertów do spraw polityki międzynarodowej i bezpieczeństwa o trwającej przebudowie ładu światowego nadal napotykają silny opór. Generalnie, jak zapowiedział Nils Schmid z SPD, nie należy spodziewać się radykalnych zmian w niemieckiej polityce zagranicznej. To bardzo ważny komunikat. Wprawdzie Zieloni otrzymają ministerstwo spraw zagranicznych, ale w rękach SPD znajdą się urząd kanclerski i resort obrony, co zapewni socjaldemokratom decydujący głos.

 

Tekst ukazał się w ramach projektu dofinansowanego z dotacji Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej w ramach linii projektowej „30 lat Traktatu – 30 lat FWPN”.

Wesprzyj NK
Stały współpracownik „Nowej Konfederacji”, doktorant na wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu Wiedeńskiego, publicysta, tłumacz, redaktor portalu Konflikty.pl. Związany z Instytutem Boyma, gdzie zajmuje się sprawami bezpieczeństwa, konfliktami oraz zbrojeniami.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

2 odpowiedzi na “Czego możemy oczekiwać po nowym rządzie Niemiec?”

  1. Wojciech-Tomaszewski pisze:

    W artykule Pawła jest jeden passus z którym jak sądzę wiele osób się nie zgodzi.
    „Niemieckie podejście jest jednak zgoła odmienne od francuskiego. Nie ma w nim elementów hard-power i ambicji odgrywania większej roli na arenie międzynarodowej”
    To stwierdzenie jest bardzo dalekie od rzeczywistości. Niemcy nie tylko, mają ambicję odgrywania większej roli na arenie międzynarodowe. ale wręcz dążą do dominacji w Europie.
    Kandydat na kanclerza Niemiec Olaf Scholz powiedział, że Europa Federalna jest kluczem do niemieckiej polityki zagranicznej. W tym kierunku będzie prowadzona polityka nowego rządu niemieckiego polegająca na coraz większej centralizacji UE i przekazywanie coraz większej władzy instytucjom unijnym. Celem będzie doprowadzenie do zmarginalizowania państw narodowych m.in. przez anulowanie zasady jednomyślności. Dzięki swojemu potencjałowi gospodarczemu Niemcy, Francja i Włochy zdominują przyszłą federację. Czołową rolę będą grały w niej Niemcy, które przekształcą Unię w bardzo użyteczne narzędzie swojej dominacji.
    To są powszechne opinie. świetle tego twierdzenie, że Niemcy nie mają ambicji… może budzić zdziwienie.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo