Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Tokarczuk i gra w klasy społeczne, czyli kto jest idiotą

Literaturę czyta się nie tylko umysłem, a także sercem i nieświadomością – choć epoka postmodernizmu takiemu odbiorowi, wbrew pozorom, nie sprzyja. Spycha nieraz literaturę do pozycji gry intelektualnej, a co za tym idzie – statusowej
Wesprzyj NK

Czy warto zajmować się pojedynczą wypowiedzią noblistki? Czy przystoi to poważnemu analitykowi, czy też jest raczej domeną wzburzonych i wzmożonych oraz Pomponika? Sądzę, że – zwłaszcza w formie felietonowej – od niemal każdego tematu można się skutecznie odbić, żeby podjąć refleksję nad sprawami ważnymi. A już zwłaszcza jeśli to temat, który uruchomił zbiorowe emocje, a dotyczy rzeczy dużo poważniejszej niż ukazujące się na wietrze majtki aktorki czy pijaństwo znanego autora kryminałów.  Polaków z lewa i prawa poruszyła bowiem dyskusja o literaturze i o strukturze społecznej. Warto się więc zastanowić przede wszystkim nie nad tym, jak podłą czy jak wspaniałą myśl wyraziła Tokarczuk – wszak trudno w dyskusji panelowej przygotowywać dokładnie każdą wypowiedź, z konieczności idzie się trochę na żywioł – a nad tym, czemu te słowa wzbudziły aż tak duży rezonans.

Większość dyskusji dotyczy tego, że Olga Tokarczuk użyła słowa „idiota”. Trzeba jednak przedstawić szerszy kontekst. „Powiedzmy sobie szczerze” – mówiła Tokarczuk – „literatura nie jest dla idiotów. Ja nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów, żeby czytać książki, trzeba mieć jakieś kompetencje, wrażliwość pewną, rozeznanie w kulturze. Książki, które piszemy, są gdzieś zawieszone, zawsze się z czymś wiążą (…) Nie wierzę, że przyjdzie czytelnik, który kompletnie nic nie wie i nagle się zatopi w jakąś literaturę i przeżyje tam katharsis. Więc piszę swoje książki dla ludzi inteligentnych, którzy myślą, którzy czują, którzy mają jakąś wrażliwość. Uważam, że moi czytelnicy są gdzieś do mnie podobni. Piszę do swoich krajanów”.

Wartości, które Olga Tokarczuk ceni – wspomniane kompetencje, wrażliwość i rozeznanie w kulturze – należy wspierać. Ale nie biorą się one znikąd

W Polsce toczy się nieustanna gra statusowa. W innych państwach Zachodu – w dobie narastającego kryzysu gospodarczego, w czasach zaniku klasy średniej – być może też będzie ona z czasem narastać, ale obecnie u nas jest ona bardziej nasilona niż w krajach bardziej stabilnych. W dużej mierze dzieje się tak dlatego, że w Polsce mamy odziedziczoną po PRL-u specyficzną warstwę społeczną, jaką jest inteligencja. Transformacja ustrojowa i jej następstwa kolejnych 30 lat spowodowały rozmontowanie dawnych (nie miejsce tu na dyskusję, czy sensownych) podstaw jej stabilności materialnej. Inteligencja dziś w dużej mierze skazana jest na prekariat lub na jakieś kuriozalne biznesowe stawanie na głowie, żeby utrzymać się na odpowiednio wysokim poziomie. Jest zmuszona do życia w dużej mierze nie z własnych umiejętności, nie z fachu, a z odnalezienia się w grze statusowej. Trzeba przykolegować się do swoich, lepszych lub sprawiedliwych. Niezależność nie jest zbyt mocno ceniona. Do tego dochodzi mnóstwo osób z klasy ludowej, którzy – choć w mniejszym stopniu – też uczestniczą w tej grze w social mediach, bo toną od czasu transformacji ustrojowej i przynajmniej chcą wyrazić swoją – zasadną, jak niedawno pisałem – frustrację. Stąd masa oburzenia na Tokarczuk wśród ludzi, którzy faktycznie jej książek nigdy nie czytali.

W warunkach nasilonej gry statusowej każda wypowiedź przypisująca jakiejkolwiek grupie społecznej „idiotyzm” lub podobną cechę spowoduje potężny oddźwięk i oburzenie. Mało kto się do tego przyzna, ale jeśli słyszymy, że gdzieś są „idioci”, to podświadomie zastanawiamy się, czy to nas tak czasem nie nazwano. Człowiek z klasy ludowej jeszcze może sobie pozwolić na to, że być może nazwą go „idiotą”, może machnąć ręką na gadanie profesorków z Warszawy czy Krakowa, ale średniej pozycji inteligent boi się tego jak diabeł święconej wody, bo od pozycji w grze statusowej nie zależy jego luksus, a przetrwanie.

Mamy bowiem w Polsce zderzenie potwornego nacisku na konsumpcję – który to nacisk jest tworzony przez klasę średnią i średnio-wyższą za pomocą jej wypustek, jakimi są media i biznes – ze słabymi możliwościami ludzi pracujących głową poza dużym wielkomiejskich biznesem (na przykład pracowników edukacji, publicznej ochrony zdrowia, organizacji pozarządowych czy nawet małego i średniego biznesu poza największymi miastami). Nie stać nas masowo na realizację promowanego wzorca życia klasy średniej z jej fetyszami: nie tylko nie jeździmy na Bali, ale coraz częściej nie mamy własnych mieszkań. A jeszcze do tego przychodzi noblistka i nazywa nas… no, w każdym razie kogoś nazywa idiotami, być może właśnie nas. A przecież – przypomina się nam – przy niej i przy jej kręgu zawsze będziemy plebsem. I pojawia się wściekłość.

No tak, ale czy literatura faktycznie „nie jest dla idiotów” (co potwierdza w swoim felietonie Wojciech Stanisławski), czy marzenie o jej trafieniu pod strzechy jest pustą mrzonką? Odpowiedź na to pytanie powiązana jest z procesem, który może przerobić „idiotów” w „nieidiotów” (celowo słowa te ująłem w cudzysłowy – chodzi bowiem o „idiotów” rozumianych przez noblistkę, jak wskazuje kontekst, jako „ludzie bez kompetencji, wrażliwości i rozeznania w kulturze”). Otóż bez takiego czy innego kontaktu z solidnymi treściami kultury żaden „idiota” „idiotą” być nie przestanie. Wartości, które Olga Tokarczuk ceni – wspomniane kompetencje, wrażliwość i rozeznanie w kulturze – należy wspierać. Ale nie biorą się one znikąd. Jeśli ktoś nie wyniósł ich z domu czy szkoły – ma jeszcze jedną szansę, którą jest wstrząs po zetknięciu z dziełem. I kto wie, ilu ludzi dotąd nieczytających niczego nagle kupiło „Empuzjon” (znów: pomijam ocenę samej powieści) na przykład na dworcu czy lotnisku. I ilu dzięki „Empuzjonowi” pierwszy raz w życiu po czterdziestce sięgnęło po „Czarodziejską górę”. Owszem, może niewielu, ale obstawiam, że raczej nie zero.

Inteligencja jest zmuszona do życia w dużej mierze nie z własnych umiejętności, nie z fachu, a z odnalezienia się w grze statusowej. Trzeba przykolegować się do swoich, lepszych lub sprawiedliwych

Ważny jest więc odpowiedni dobór słów. Choć Olga Tokarczuk „nie chce, żeby jej książki szły pod strzechy”, to sądzę jednak, że wolałaby mieszkać w kraju, w którym „idiotów” jest jak najmniej. Jednak paradoksalnie jej wypowiedź może się przyczynić do czegoś odwrotnego. Sprawia bowiem wrażenie słusznie znienawidzonego przez aspirujących inteligentów gatekeepingu – określania, kto ma dostęp do zaklętego kręgu, a kto tego dostępu nie ma. Im więcej takich wypowiedzi, tym więcej reakcji typu „na złość babci odmrożę sobie uszy”. „Tak? To nie będę czytał tej Tokarczuk, i żadnego Manna też nie”. Pojawia się pokusa czyli budowania dumy z bycia człowiekiem nieoczytanym, na której z kolei żerują populiści. Przepada kolejna szansa na to, że ktoś, kto był „idiotą”, przestanie nim być.

Osobiście uważam, że literatura w pewnym sensie może, a nawet powinna być egalitarna. Owszem, do pewnych jej sensów i warstw zawsze będzie miał dostęp jedynie człowiek oczytany – ale nie przeszkadza to w tym, by możliwie szeroko ją rozpowszechniać i udostępniać. Od tego jest między innymi obowiązek szkolny. Dlatego gdy rozmawiam z kolegą, który skończył tylko szkołę podstawową, okazuje się, że pamięta od VII klasy wiersz Białoszewskiego. Intelektualna absorpcja literatury jest bowiem tylko jedną z wielu możliwości. W tym miejscu moim zdaniem Tokarczuk się myli. Katharsis jak najbardziej przeżyć może także ktoś, kto nie rozumie (w ścisłym, intelektualnym znaczeniu tego słowa). Kto – przyznajmy się bez bicia – całkowicie rozumie „Finnegans Wake”? Kto bez wahania odpowie, czym jest „siulpet” u Białoszewskiego? Literatura to też emocje, tajemnica i to, co niedostępne dla rozumu (kto jak kto, ale autorka „Czułego narratora” powinna to szczególnie wyraźnie widzieć). Jej przyswojeniu – posłużę się słowem samej noblistki – służy ognozja, a więc poznanie nienegujące rozumu, ale wykraczające poza niego, wykraczające poza sekwencyjność, hierarchiczność i analizę. Literaturę czyta się nie tylko umysłem, a także sercem i nieświadomością – choć epoka postmodernizmu z jej intertekstualnością takiemu odbiorowi, wbrew pozorom, nie sprzyja. Spycha bowiem nieraz literaturę do pozycji gry intelektualnej, a co za tym idzie – statusowej. Książka, z której nie wszystko rozumiemy, może więcej dobrego w życiu zrobić niż ta, którą rozumiemy w pełni. Intelektualna absorpcja dzieła jest ważna, odczytanie kulturowych tropów jest ważne, ale nie jest warunkiem wystarczającym, a nawet koniecznym tego, by dzieło zrobiło swoją wstępną robotę. Tą robotą jest poruszenie jakiejś czułej struny, a reszta, włącznie ze żmudną pracą intelektualną, może nastąpić także w drugiej kolejności.

Jedyny sposób na to, by zwiększyć szanse na takie katharsis to jednak zmiana mentalności elit – w kierunku braterstwa z wszystkimi innymi, począwszy od „ludu”

Jedyny sposób na to, by zwiększyć szanse na takie katharsis to jednak zmiana mentalności elit – w kierunku braterstwa z wszystkimi innymi, począwszy od „ludu”. Komuś to sformułowanie może przywieść na myśl PRL, mnie kojarzy się raczej z chrześcijańskim egalitaryzmem (tym, którzy nie znoszą obu tych perspektyw, nic już nie pomogę). Nie chodzi broń Boże – chcę to powiedzieć bardzo wyraźnie – o schlebianie tym mniej oczytanym, o robienie dla nich koncertów Zenka i „Sylwestra Marzeń”, ale o uznanie, że nie są gorsi, że w ogóle warto z nimi rozmawiać, i że warto, by mimo pierwotnego braku kapitału kulturowego jednak spróbowali przeczytać coś trudniejszego. Nie chodzi tu też o jakieś marzenie o wielkim oddziaływaniu, ale o danie szans tym pojedynczym osobom, które naprawdę będą chciały i mogły ze sztuki dużego formatu wyciągnąć coś dla siebie. By nie miały wrażenia, że między nimi a tą sztuką jest ogromny mur. Dążenie do tego braterstwa, ba, do służby było silne wśród inteligencji w II RP – niestety, przejęte i skarykaturyzowane przez rozdzielczo-nakazowy PRL straciło w dużej mierze swoją moc, a potem zniknęło w konsumpcyjno-elitarystycznym piekle po transformacji.

Na szczęście jeszcze są ludzie, którzy popularyzują trudną literaturę – choćby Radosław Romaniuk w swojej wspaniałej „Pełni literatury” – podcaście literackim. Romaniuk czyta i opowiada o interpretacji dzieł w sposób zrozumiały dla kogoś, kto w innym przypadku nigdy nie sięgnąłby po Norwida czy Iwaszkiewicza. To może być pierwszy krok. Szkoda jednak, że taka działalność nadal rzadko ma wsparcie instytucjonalne, że znów odpowiedzialność za to spada na pojedynczych ludzi z zapałem, „pozytywnych wariatów”, niekoniecznie wspieranych przez kogokolwiek silniejszego. Ci bowiem wolą pisać i mówić do swoich krajanów.

Zdjęcie: Harald Krichel, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons

Wesprzyj NK
główny ekspert do spraw społecznych Nowej Konfederacji, socjolog, publicysta (m.in. "Więź", "Rzeczpospolita", "Dziennik Gazeta Prawna"), współwłaściciel Centrum Rozwoju Społeczno-Gospodarczego, współpracownik Centrum Wyzwań Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego i Ośrodka Ewaluacji. Główne obszary jego zainteresowań to rozwój lokalny i regionalny, kultura, społeczeństwo obywatelskie i rynek pracy. Autor zbioru esejów "Od foliowych czapeczek do seksualnej recesji" (Wydawnictwo Nowej Konfederacji 2020) oraz dwóch wywiadów rzek; z Ludwikiem Dornem oraz prof. Wojciechem Maksymowiczem. Wydał też powieść biograficzną "G.K.Chesterton"(eSPe 2013).

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

Jedna odpowiedź do “Tokarczuk i gra w klasy społeczne, czyli kto jest idiotą”

  1. PI Grembowicz pisze:

    Odnośnie tytułu – jedno tu jest pewne jak słońce na niebie: ona.
    RIP współczesnej prozie polskiej?! Przynajmniej tej jednej?!

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo