Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Gospodarka po wyborach – trzy lata, trzy trendy, trzy ryzyka

Po wyborach prezydenckich czekają nas trzy ryzyka: budowa kapitalizmu państwowego, gwałtowny wzrost zadłużenia i nasilenie inflacji
Wesprzyj NK

Pierwsze emocje po wyborach prezydenckich już opadają. „Nowa Konfederacja” pisała już o żenującej kampanii i możliwych scenariuszach politycznych. Czas na refleksje o gospodarce, na rysowanie perspektyw na kolejne przynajmniej 3 lata, czyli do czasu następnych wyborów parlamentarnych. Dzisiaj, w warunkach eskalującego kryzysu, gospodarka ma krytyczne znaczenie. A w tym obszarze czekają nas trzy poważne ryzyka związane z reelekcją prezydenta i z monopolem władzy.

Co czeka gospodarkę po wyborach prezydenckich?

Po pierwsze, musimy się spodziewać wzmocnienia kapitalizmu politycznego, a nawet budowy kapitalizmu państwowego. Musimy się spodziewać nasilenia centralistycznej polityki gospodarczej i wiary w potęgę firm państwowych. Przed nami więc nacjonalizacje, etatyzacja, repolonizacje i rozrost znaczenia państwa w gospodarce. Będziemy świadkami kolejnych pomysłów na biznes narodowy (czytaj, kontrolowany przez państwo). Już nie tylko Centralny Port Komunikacyjny, ale również koncepcja narodowego holdingu spożywczego (sieci sklepów spożywczych) i inne równie udane i cenne inicjatywy będą powstawać na bazie kapitału państwowego. Według wizji partii rządzącej bowiem, kapitalizm państwowy ma nam zagwarantować totalną kontrolę nad gospodarką. To zamysł kontrolowania większości sektorów, które PiS uzna za strategiczne dla rozwoju kraju. Ministerstwo Aktywów Państwowych i jego kierownictwo nie zawaha się użyć różnych instrumentów powiększania stref wpływu w takich branżach jak: energetyka, telekomunikacja, media, bankowość, transport, infrastruktura drogowa itd. To niepokojące zapędy. Rząd w zasadzie nie ukrywa intencji odgrywania – jak to określał Engels – roli kapitalisty zbiorowego. I chociaż na świecie, w wielu gospodarkach wraca do gry model państwa – kapitalisty, to w żadnym z tych przypadków ten eksperyment nie wydaje się być sensowny. Rzecz w tym, że państwo jako inwestor wydatkuje publiczne fundusze dla samego faktu ich wydatkowania i dla uzyskania efektu wzrostu inwestycji. Postulat efektywności ekonomicznej – krytyczny w inwestycjach prywatnych – nie ma tutaj żadnego znaczenia. Spektakularnym przypadkiem jest przekop Mierzei Wiślanej – inwestycji, która ma się zwrócić po około 400 latach, inwestycji, która została podjęta na podstawie przeróżnych kryteriów decyzyjnych – poza ekonomicznymi.

Można się więc spodziewać, że przekopiemy jeszcze niejedną mierzeję, zbudujemy niejeden most, wyprodukujemy niejeden milion aut elektrycznych i w żadnym z tych przypadków nie zastanowimy się nad zasadnością i efektywnością ekonomiczną takich inwestycji

Po drugie, musimy się przygotować na gwałtowny wzrost zadłużenia. Dzisiaj rządzący z pewnością wykorzystają alibi, jakim jest konieczność walki z kryzysem, i zwiększą udział długu publicznego w finansowaniu swojej polityki. Dzisiaj istnieje olbrzymia przestrzeń do pogłębiania deficytu budżetowego i co więcej do jego finansowania przez bank centralny (teoretycznie operacje nielegalne, w praktyce znaleziono obejście). Rygory ustawowe dotyczące limitów długu i deficytu zostaną poluzowane, więc rządzący uzyskają olbrzymią swobodę wydawania publicznych pieniędzy, o której w normalnych warunkach bez kryzysu mogliby tylko pomarzyć. Koalicja rządząca właśnie zapowiada serię inwestycji w megaskali, inicjowanych i finansowanych z publicznych pieniędzy. Można się więc spodziewać, że przekopiemy jeszcze niejedną mierzeję, zbudujemy niejeden most, wyprodukujemy niejeden milion aut elektrycznych i w żadnym z tych przypadków nie zastanowimy się nad zasadnością i efektywnością ekonomiczną takich inwestycji. Trzeba zwrócić uwagę, że rządzącym towarzyszy dzisiaj fałszywe i szkodliwe przekonanie, że teraz trzeba wydać jak najwięcej! Jedyna zmiana to ważny zwrot strategiczny – już nie transfery społeczne mają być siłą napędową gospodarki, teraz to inwestycje mają dać efekt wzrostu. Zdaje się, że po 5 latach błędnej redystrybucji PKB do władz dotarło, że w dłuższej perspektywie polityka socjalna przestaje działać. W istocie, już w 2019 roku tempo wzrostu popytu konsumpcyjnego wyhamowało, a w 2020 – na skutek kryzysu pandemicznego – jest ujemne i szybko nie powróci do rekordowych stanów. Poważne perturbacje dla konsumpcji przynosi nie tylko sytuacja na rynku pracy, ale także rosnące ceny (inflacja w grupie dóbr żywnościowych jest znacznie wyższa od bazowej). Nie ma zatem mowy o kontynuowaniu polityki wzrostu gospodarczego napędzanego konsumpcją.

Dzisiaj nie ma już złudzeń. Minister finansów Tadeusz Kościński mówił, że deficyt budżetowy w 2020 r.  wynieść ok. 100 mld zł. Analityk Noble Funds TFI, Mikołaj Raczyński, pisze natomiast: „Resort finansów zakłada deficyt budżetowy w 2020 roku na poziomie 100 mld zł. Plus PFR (niecałe 100 mld zł) oraz BGK (niecałe 100 mld zł) – dobijemy pod 300 mld zł (13 proc. PKB)”. Wg obliczeń Sławomira Dudka, dług publiczny – szacowany zgodnie z metodologią UE – ma przekroczyć 60 proc. PKB.  Poszukiwanie nowych źródeł dochodów do budżetu stanie się koniecznością. W dłuższej perspektywie więc musimy być gotowi na zaostrzenie polityki fiskalnej, bo przecież polityka monetarna dość długo pozostanie poluzowana. Nie można wykluczyć scenariusza rychłego wzrostu fiskalizmu w Polsce.

Zdaje się, że po 5 latach błędnej redystrybucji PKB do władz dotarło, że w dłuższej perspektywie polityka socjalna przestaje działać. W istocie, już w 2019 roku tempo wzrostu popytu konsumpcyjnego wyhamowało, a w 2020 – na skutek kryzysu pandemicznego – jest ujemne i szybko nie powróci do rekordowych stanów

Po trzecie w końcu, uwzględniwszy efekty kapitalizmu państwowego i rosnącego długu publicznego, musimy się przygotować na trudno kontrolowalny wzrost inflacji. Wzrosty cen nie są dzisiaj już żadną tajemnicą i co więcej – coraz rzadziej nas zaskakują. Zdaje się, że z wielką pokorą przyjmujemy je jako niechciany, ale konieczny efekt wzrostu podaży pieniądza. Niestety, aktualny wymiar inflacji to jedynie faza początkowa długoterminowego trendu jej wzrostu. Spadek naszych dochodów realnych jest pewny.

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w takim oto klimacie gospodarczym upływać będzie druga kadencja prezydencka. Pozostaje tkwić w naiwnym przekonaniu, że skoro to ostatnia kadencja aktualnego prezydenta, to zdobędzie się on na odwagę i w kluczowych kwestiach, np. w przypadku prób manipulowania w ustawie o finansach publicznych stanie na straży interesu państwa.

 

Wesprzyj NK
ekonomista, wykładowca akademicki i trener kadr menedżerskich; profesor i rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu. Jest autorem ponad 230 publikacji naukowych, głównie z zakresu ekonomii, badań koniunkturalnych, zarzadzania w kryzysie i zarządzania strategicznego. Od lat prowadzi szeroką działalność propagatorską i publicystyczną

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

Jedna odpowiedź do “Gospodarka po wyborach – trzy lata, trzy trendy, trzy ryzyka”

  1. Konfederatka pisze:

    Pani Profesor, jakże trafne, jakże smutne to prognozy… Należałoby jeszcze do nich dorzucić obecną politykę skłócania z organami UE w tematach nieistotnych gospodarczo (np. wypowiedzenie konwencji stambulskiej i inne) i przegrywanie innych bardzo ważnych ekonomicznie dla Polski kwestii (praca delegowana, itp.). Uff słabo się robi.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo