Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Każde poważne ugrupowanie polityczne, zdolne na prawdę do życia, musi posiadać w swym programie pewną zasadniczą myśl przewodnią, pod której impulsem się rodzi i która stanowi jego rację bytu i platformę działania. Brak lub zanik takiej idei twórczej pociąga za sobą w nieuchronnym następstwie rozkład i upadek każdego stronnictwa, któremu w takim wypadku ani silna organizacja techniczna, ani wpływy polityczne, ani środki materialne, ani nawet popularność nie są w stanie dopomóc.
Ale idea twórcza tego rodzaju, powołująca do życia nowe prądy opinii publicznej i nowe silne ugrupowania polityczne, nie da się stworzyć sztucznie. Musi wyłonić się sama przez się, żywiołowo, z biegu wypadków i koniunktur politycznych, jakim podlega w danym okresie społeczeństwo. Stronnictwo, które powstaje pod jej impulsem, ujmuje ją tylko i doskonali w szczegółach, buduje na niej swój program i doktrynę — ale jej nie stwarza. Idee bowiem, stworzone sztucznie przez ambitne jednostki lub żądne władzy kliki polityczne, nie mają siły twórczej i nie są niczym innym, jak polityczną lub socjalną spekulacją. Nie pomogą im też nawet znaczne chwilowe sukcesy.
Stronnictwo Prawicy Narodowej stoi w tej chwili na przełomie swej historii. Wyszedłszy z murów Krakowa i rozszerzając swą akcję na całe państwo, niesie wszędzie swój bardzo cenny dorobek tradycji, dyscypliny organizacyjnej i taktyki, która obiektywizmem swym i umiarem góruje bezsprzecznie nad innymi, bardziej uczuciem lub porywem dyktowanymi kierunkami polskiej myśli politycznej. Ale działa w tym momencie tym właśnie tylko dorobkiem, ustosunkowując się na tej, raczej tylko technicznej platformie działania do wypadków dnia. Nie może bowiem przenieść w obecne warunki swej naczelnej idei, która niegdyś, po upadku powstania styczniowego, stalą się motorem jego genezy i działania. Była to idea realnej pracy nad odrodzeniem pognębionego politycznie narodu, opartej na lojalizmie wobec monarchii austrowęgierskiej, a specjalnie wobec dynastii Habsburskiej. Ta idea, to podstawowe założenie, najzupełniej usprawiedliwione ówczesną sytuacją i realnością widoków powodzenia, które je konserwatystom krakowskim wprost narzuciły jako jedyny środek ratowania i wzmocnienia życia narodowego pod obcym zaborem, straciło oczywiście aktualność z chwilą wskrzeszenia państwa polskiego. To też energia i prężność Stronnictwa oraz cały jego sześćdziesięcioletni zasób doświadczenia oprzeć się muszą w niepodległej ojczyźnie o nową platformę działania, nową myśl przewodnią, równie realną i aktualną j równie owocną dla kraju, jaką była dawna w okresie zaborów.
A idei takiej i tym razem szukać nie trzeba, bo narzucają ją znowu historyczne warunki. Wyłania się istotnie żywiołowo, jako naturalny odruch, dyktowany wszystkim zdrowo myślącym sferom społeczeństwa polskiego przez pewien państwowy instynkt samozachowawczy. Unosi się i akcentuje coraz wyraźniej, coraz intensywnie w obecnej atmosferze szybkiej ewolucji wewnętrznych stosunków państwa. Ma zaś dwa fronty: jeden walki z doktryną wywrotu, drugi twórczy na polu przede wszystkim gospodarczym, a za nim i na innych.
Aby tę myśl przewodnią tym lepiej uchwycić, sięgnąć trzeba nieco w przeszłość.
Do upadku dawnej Rzeczypospolitej Polskiej przyczynił się w wysokim stopniu nadmierny przerost indywidualizmu w rządzącej wówczas państwem warstwie szlacheckiej, który jej doraźną, krótkowzroczną korzyść postawił na piedestale polskiej racji stanu, z niemal zupełnym pominięciem interesu ogólno-państwowego. To też, w zrozumieniu tej wielce szkodliwej anomalii, wszystkie hasła i usiłowania naprawy Rzeczypospolitej, podejmowane przed i po rozbiorach, miały właśnie na celu przede wszystkim przywrócenie równowagi między interesem publicznym a prywatnym, okrojenie zbytnich wybujałości indywidualizmu prywatnego na rzecz niezbędnych potrzeb państwa.
Dzisiaj, po wskrzeszeniu niepodległości, jesteśmy świadkami wprost przeciwnego zjawiska. Mimo demokratycznych haseł wyzwolenia społecznego i wolności osobistej, rzuconych rozgłośnie przez wszystkie ugrupowania postępowe, mimo niemniej rozgłośnego potępienia przez całe społeczeństwo polskie, zwłaszcza w stolicy, dawnego biurokratyzmu rządów zaborczych, ogarnął Polskę prawdziwy zalew etatyzmu i biurokracji, hamujący od początku dotkliwie normalny rozwój państwa, nakładający na społeczeństwo i jego pracę publiczną nieznośne pęta i przewyższający naprawdę najprzykrzejsze doświadczenia w tym względzie okresu zaborów.
Jesteśmy świadkami wcielanego w czyn paradoksu, że w miarę rozpowszechniania się haseł i idei demokratycznych, coraz radykalniejszych, obiecujących szerokim warstwom społeczeństwa raj wolności, w miarę niemal nieograniczonego rozszerzania praw obywatelskich, państwo-moloch zagarnia coraz dalsze dziedziny prywatnego życia i pracy, ingerując wszędzie, hamując coraz dotkliwiej swobodę osobistą, regulując drobnostkowo każdy niemal ruch i krok obywatela, wydzierając jednostce i inicjatywie prywatnej coraz większe obszary z ich dotychczasowego zakresu działania i wprowadzając wszędzie swój ciężki, zbyt czysto nieudolny, a zawsze wielce kosztowny aparat biurokratycznej administracji. Formalistyka etatystyczna święci też z dnia na dzień swe triumfy i to takie, o jakich w czasach przedwojennych nikomu się nawet nie śniło.
Wszystko, co się w kraju tworzy lub ma tworzyć w jakiejkolwiek dziedzinie, robi i ma zrobić państwo. Rząd lub wyłonione przez niego instytucje oficjalne, albo już co najmniej samorządy, występują w coraz szerszym zakresie nie tylko jako kierownicy gospodarki narodowej, ale wprost jako przedsiębiorcy, eliminując z dnia na dzień coraz więcej przedsiębiorców prywatnych, utrudniając im różnymi ciężarami i więzami inicjatywę i chęć do pracy.
Państwo obejmuje siecią monopolów lub co najmniej ścisłej kontroli najważniejsze gałęzie produkcji krajowej, utrzymuje własne banki, odgrywające dominującą rolę finansową w życiu gospodarczym, zakłada fabryki, uczestniczy w największych przedsiębiorstwach. Jakkolwiek pomyślne są same w sobie wszystkie te fakty powstawania wielce użytecznych instytucji gospodarczych oraz doniosłych inwestycji, to jednak słuszne w innych warunkach uczucie zadowolenia hamuje tu przygnębiająca świadomość, że są zarazem rezultatem wzmagającego się etatyzmu.
Co więcej, ustrój państwowy podrywa i niszczyć zaczyna zasadnicze podstawy najproduktywiejszych prywatnych warsztatów pracy, stanu posiadania i prawa własności w ogóle. Przymusowe wywłaszczenia, dokonywane pod różnymi postaciami, znaczne ograniczenie praw właścicieli realności miejskich, nieracjonalny ustrój podatkowy, skierowany wyraźnie ku pognębieniu doskonalszych warsztatów pracy, przeróżne reglamentacje finansowe i formalne oraz niezliczona moc wszelakich nakazów i zakazów w każdej dziedzinie, w których współzawodniczą na wyścigi wszystkie nasze dykasterie urzędowe — oto wymowne symptomy tego postępowego etatystycznego paraliżu, na który choruje od lat ośmiu polska myśl państwowa.
Zaraża się nim i inicjatywa prywatna, o ile mimo wszystko gdzieniegdzie jeszcze wegetuje, bo — consuetudo altera natura. Stopniowo przyzwyczajają się wszyscy w swych zamierzeniach myśleć tylko przez państwo i to tak dalece, że dzisiaj już prawie żaden projekt nie rodzi się w niczyjej głowie bez równoczesnej kalkulacji na pomoc państwa,
Zważyć zaś przy tym i to jeszcze należy, że panuje w kraju nastrój wybitnie antykapitalistyczny, mimo wszelkich pozorów walki ze socjalizmem i komunizmem. Rozwichrzony, bezmyślny radykalizm, podsycany ustawicznie przez demagogów, a nie zwalczany dostatecznie przez rząd oraz warstwy posiadające, przerobił psychikę oficjalną i opinię szerokich mas w kierunku jeżeli już nie wprost nienawiści, to co najmniej niechęci do wszelkiego większego stanu posiadania, wyższej kultury i doskonalszej produkcji, uprawianej przy pomocy większych środków. Idea proletaryzacji społecznej, konsekwentny rezultat współdziałania przerostu etatyzmu oraz różnych idei radykalnych i wywrotowych, zatacza coraz szersze kręgi, wżerając się w krew i kość społeczeństwa, wytwarzając ferment, nieprzyjazny wzrostowi kultury i prywatnego dobrobytu. Faktem jest, że ludzie, którzy coś mają i coś umieją, są zmuszeni tego się wstydzić.
Nie należy się tu łudzić i stanu rzeczy osłaniać. Stoimy pod znakiem powolnej i spokojnej, ale niemniej postępującej naprzód socjalizacji, która z roku na rok, to wyraźnie, to nieuchwytnie, prawem i lewem, bez względu na zmiany rządów i przemiany w naszych ugrupowaniach politycznych, ogarnia nie tylko cały ustrój państwowy, nie tylko stan posiadania i pracę prywatną, ale równocześnie i psychikę społeczeństwa. Walcząc z komunizmem i socjalizmem, zwalczamy tylko formę, anie nie zwalczamy wcale ich treści — etatyzmu. Wśród zawieruchy zmagań partyjnych, klasowych, narodowościowych i wyznaniowych, wśród całej walki naszej wewnętrznej, niestety zbyt dorywczej, o ustrój, i mocarstwowy rozwój państwa, która absorbuje całkowicie nasze myśli i wysiłki, nie dostrzegamy, nie czujemy nawet tego żelaznego walca etatyzmu i socjalizacji, który toczy się naprzód nieubłaganie, niehamowany na serio przez nikogo, niwelując coraz bardziej usiłowania i swobodę jednostki na rzecz machiny państwowej, w myśl założeń socjalistycznych.
Na ten stan rzeczy złożył się szereg przyczyn, których działanie kumuluje się od samego początku wskrzeszonej niepodległości, a mianowicie:
l) Wszechświatowy ruch socjalistyczny, który po wielkiej wojnie rozwinął się ze spotęgowaną intensywnością w większości państw i zaakcentował się niemniej w całej rozbudowie podstaw ustrojowych młodego państwa polskiego, podporządkowując swej komendzie wszelkie inne tendencje radykalne, rozpowszechnione wśród szerokich warstw ludowych. U nas ruch ten socjalizujący, zwłaszcza od czasu swego dość znacznego narodowego zabarwienia, powołać się może na pewne niezaprzeczone zasługi. Z łona bowiem socjalizmu polskiego wyszła pierwsza inicjatywa walki o niepodległość, która skrystalizowała się potem w Legionach, a w pewnej naturalnej konsekwencji i w pierwszych rządach oswobodzonego państwa. Nie należy przy tym przeoczyć ważnej okoliczności, że jakkolwiek fatalne były te pierwsze rządy pod względem ustawodawczym, administracyjnym i gospodarczym, to jednak charakterem swym zdecydowanie narodowym przeciwstawiły się skutecznie silniejszemu wtargnięciu do Polski bolszewizmu. A działo się to w okresie, kiedy, poza narodową demokracją—zawsze skrajnie jednostronną, demagogiczną, a pod względem twórczym nieudolną — wszystkie najwięcej wartościowe czynniki w społeczeństwie polskim skapitulowały nagle wobec olśniewającego faktu niepodległej, demokratycznej Ojczyzny i pozornie nasrożonego, chociaż w istocie niezbyt groźnego widma swojskiego radykalizmu. Nie trzeba nadto zapominać, że wśród członków obu naszych kolejnych ciał ustawodawczych socjaliści mieli bodajże najtęższych, politycznie i parlamentarnie najbardziej wyrobionych przedstawicieli.
Nic więc dziwnego, że w takich warunkach musiała w nowopowstającej strukturze państwa zapanować w bardzo znacznej mierze, jeżeli nie wprost doktryna, to przynajmniej ogólna tendencja socjalistyczna, wyrażając się wybitnie w naszym ustawodawstwie i praktyce administracyjnej, poczynając od idei wszechwładzy państwa, reformy rolnej i innych „zdobyczy ludowych”, aż po zwalczanie szkoły polskiej na kresach, zgodne z pewnymi narodowościowymi założeniami światopoglądu socjalizującego.
2) Gospodarka wojenna, która ze względów militarnych i aprowizacyjnych spowodowała chwycenie w rękę przez rządy państw wojujących najważniejszych gałęzi gospodarstwa krajowego oraz niebywałe przedtem skrępowanie swobód obywatelskich. Rządy młodej Polski, pod wpływem nieszczęsnego hasła gospodarki przejściowej, nie potrafiły uczynić z początku nic innego, jak przejąć się tym systemem, zużytkowując aż nazbyt gorliwie stworzony przez władze zaborcze i okupacyjne stan rzeczy i aparat administracyjny.
3) Niewyrobienie ogółu urzędników państwowych, którzy objęli w pierwszych latach funkcje i odpowiedzialność, przerastające znacznie ich wiedzę fachową i doświadczenie. Wszystkich, zwłaszcza zdolniejszych i zasłużonych urzędników z czasów przedwojennych, którzy z natury rzeczy byli predestynowani do stworzenia zdrowej podstawy przyszłej administracji polskiej, ogłoszono za sprzedawczyków i biurokratów, a w ich miejscu stworzono na prędce nowy aparat, oczywiście zupełnie niefachowy, który właśnie swym brakiem zawodowego wykształcenia i doświadczenia zapoczątkował od razu system etatyzmu i całkiem swoistej biurokracji, w skutkach wielekroć gorszej i przykrzejszej od dawnej rutyny urzędowej państw, administracyjnie wyrobionych.
4) Jedną z najważniejszych przyczyn postępu etatyzmu był i jest jeszcze po dziś dzień niedostatek kapitału prywatnego. Pomijając krótki okres inflacji i szału spekulacyjnego, który dodał pewnego chwilowego bodźca inicjatywie prywatnej, co prawda w skutkach częstokroć nieszczęśliwie, jest państwo u nas dotąd jedynym naprawdę poważnym szafarzem kapitału i kredytu. Ta anormalna preponderancja finansowa państwa nad zredukowanym do minimum kapitałem prywatnym musiała pociągnąć za sobą tym większy rozrost etatyzmu. Zubożały obywatel oraz prywatne instytucje finansowe poczuły się tak dalece bezsilne i od państwa zależne, że nie śmią nawet występować z inicjatywą gospodarczą, która przechodzi żywiołowo w ręce państwa, samorządów i różnych oficjalnych instytucji ekonomicznych.
5) Ostatnią wreszcie, może najciekawszą ze wszystkich przyczyną rozrostu etatyzmu jest obecne bankructwo indywidualizmu polskiego, wykazane przez wszystkie stronnictwa sejmowe pod względem zdolności rządzenia państwem i gospodarstwem i narodowym. Wszak zamach majowy nie był w gruncie rzeczy niczym innym, jak reakcją wobec nadmiaru lekkomyślności, niesumienności i nieudolności tego hiperindywidualizmu narodowego, wcielonego w politykę partyjną — smutną regenerację tych samych mniej więcej tendencji, które sprowadziły niegdyś katastrofę rozbiorów, a które rok temu jeszcze gnały nawę państwową w odmęt ruiny gospodarczej i politycznej. Zamach stanu był reakcją żywiołową, gdyż znalazł nie tylko odpowiednią siłę, ale również głośną lub co najmniej cichą aprobatę całego umiarkowanego, partyjnie niezaślepionego społeczeństwa. Nie była to jedynie uległość wobec chwilowej przemocy militarnej, ale równocześnie i przekonanie, wynikłe z uświadomienia sobie zgubnych skutków poprzedniego reżimu i nieodzownej konieczności gruntownej sanacji stosunków.
Ale tenże sam przewrót majowy, zakończony w pierwszej swej ostrej fazie znaną groźbą bata, rzuconą pod adresem poprzedniej gospodarki i korupcji partyjnej, był zarazem ostatecznym stłumieniem tego wybujałego indywidualizmu, który — raz jeden tylko w ciągu naszych dziejów nowożytnych chwilowo i niestety bezskutecznie zwyciężony, a raczej zaskoczony przez twórców konstytucji 3-go maja — zwalczał uparcie wszelką zdrową myśl państwowo-twórczą w Polsce i uniemożliwiał wszelkie racjonalne reformy. Przewrót majowy był jak gdyby reakcją idei silnej władzy państwowej przeciw swawoli indywidualnej, personifikowanej dawniej przez szlachcica – warchoła i bezmyślny egoizm warstwowy, dzisiaj przez partyjnego demagoga i niemniej bezmyślną walkę klasową. W rezultacie utrwalił więc jeszcze silniej panowanie etatyzmu, całkiem nawet niewspółmiernego z łagodną i paktującą z resztkami dawnego parlamentaryzmu dyktaturą, pod którą żyjemy. Bo dyktatura ta wcale nas nie przymusza do oglądania się we wszystkim na dyrektywę i współdziałanie państwa; przeciwnie, składa dowody, że chciałaby wydobyć na wierzch ze społeczeństwa jakaś samodzielną energię twórczą i organizacyjną i do niej w znacznym stopniu dalsze swe rządy dostosować. Ale społeczeństwo, jak dotąd, nie wiele okazuje w tym kierunku tężyzny i inicjatywy. Nawet poważne jego ugrupowania, politycznie jeszcze nie wytarte i rozporządzające wielkimi walorami moralnymi i materialnymi, stoją jeszcze dość niezdecydowane, obawiając się każdej śmielszej akcji, każdego bardziej zdecydowanego publicznego występu wyczekując zbyt biernie dalszego biegu wypadków, a nade wszystko wykazując zbyt mało zdolności czy chęci organizacyjnych. Stąd też rząd obecny musi z konieczności brać na siebie w dalszym ciągu cały odziedziczony ciężar gospodarki statystycznej, a nawet ją rozszerzać, bo rozwój Państwa, a zwłaszcza jego rozwój gospodarczy, nie może stać na miejscu. Zgnieciono chorobliwy, warcholski indywidualizm, a ponieważ ten zdrowy, twórczy, tkwiący w lepszych elementach naszego społeczeństwa, nie miał dotąd odwagi i mocy się ujawnić, więc w naturalnej konsekwencji etatyzacja czyni tymczasem, dalsze postępy.
Rzućmy okiem obiektywnie na prawdziwy stan gospodarstwa krajowego. Ministerstwo Skarbu, Ministerstwo Przemysłu i Handlu, Bank Polski, Bank Rolny i Bank Gospodarstwa Krajowego, po za tym zaś tu i ówdzie zamożniejsze samorządy — oto niemal jedyne obecnie czynniki inicjatywy gospodarczej i akcji twórczej. Poza tym jeden wielki zastój inicjatywy, jeśli pominąć nader nieliczne wypadki zainteresowania się kapitału zagranicznego jakimś przedsiębiorstwem krajowym, wyjątkowo dobrze sytuowanym. Mowy niema o skuteczności wystąpienia z jakąkolwiek twórczą inicjatywą prywatną, nie tyle dlatego, żeby brak było środków na jej realizację — bo na przedsięwzięcia w umiarkowanych rozmiarach znajdą się jednak w kraju fundusze — ile przede wszystkim dlatego, że przedsiębiorcy, banki i ogół społeczeństwa odwykły od wszelkiej inicjatywy, straciły do niej chęć, wiarę i rzeczowe zrozumienie. Jesteśmy jak niemowlę, które bez państwa — piastunki boi się kroku postawić. Wymownym wyrazem tej psychiki jest treść wszelkich — zresztą dzisiaj niezmiernie rzadkich — prywatnych projektów gospodarczych, w których zakłada się z góry co najmniej pewien procentowy udział Rządu, jako rzecz, która się sama przez się rozumie.
Na głosy, które się przeciw tej psychice i temu stanowi rzeczy podnoszą, słychać odpowiedź, że inaczej być nie może, skoro radykalne tendencje czynników miarodajnych w państwie, podcinając prawo własności i wprowadzając ustrój istotnie antykapitalistyczny, uniemożliwiają wszelką twórczą działalność. Ale odpowiedź taka jest tylko wymówką. Jeżeli radykalizm szerzy się i panoszy, to głównie dlatego, że nikt mu się na serio nie przeciwstawia. Duch społeczeństwa polskiego ma w gruncie rzeczy bez porównania mniej wrodzonego radykalizmu, niżby to można sądzić po pewnych zewnętrznych, dorywczych pozorach. Natomiast autorytet warstw państwowo – twórczych, reprezentujących największe walory intelektualne i materialne, jest zawsze jeszcze tak wielki, że przy odpowiedniej ich konsolidacji i śmiałej, zdecydowanej inicjatywie mogłyby wywrzeć wpływ ogromny na reformę stosunków w duchu umiarkowanym. Ale nie widać jeszcze z ich strony dość zdecydowanej woli organizacyjnej, odwagi i inicjatywy — i dlatego żyjemy wciąż jeszcze pod wszechwładnym panowaniem, etatyzmu i zabójczych skutków ideologii demagogicznej.
Zresztą, o ile chodzi o moment obecny, mylnym byłoby twierdzenie, że i rząd dzisiejszy dąży programowo do przedłużenia tego demagogicznego status quo. Rząd nasz bowiem, wstrzymując się ogółem od jakiejkolwiek bardziej stanowczej interwencji w kształtowaniu się opinii społeczeństwa i pozostawiając ten proces mniej więcej samoistnemu przefermentowaniu, składa jednak od dłuższego czasu niedwuznaczne dowody, że pragnie wytworzenia się w kraju silniejszego frontu czynników rozumu politycznego i umiarkowania i trzymając na wodzy, a nawet gdzieniegdzie energicznie hamując rozwój elementów zbyt radykalnych na lewicy i prawicy, ułatwia tym samem rozwój żywiołów umiarkowanych i państwowo-twórczych w ogóle. Ale rząd nie chce rzucić przedwcześnie wszystkiego na jedną szalę i to jest powodem jego polityki „wachlarzowej”, czyli tendencji do grupowania w jeden wspólny front, wszystkich odłamów politycznych, które uważa za państwowo-twórcze — od konserwatystów do daleko posuniętych lewicowców. Zatrzyma się w tej grze i oprze się niewątpliwie na tych, którzy w międzyczasie wykażą największą siłę, żywotność i talent organizacyjny. Nie ulega też wątpliwości, że przyszłe reformy ustrojowe pójdą, przynajmniej w ogólnym zarysie, po myśli tego kierunku, który w tej grze wachlarzowej zwycięży.
To samo mniej więcej dotyczy kwestii inicjatywy prywatnej, czy też dalszej etatyzacji naszego życia publicznego. Rząd obecny nie popiera programowo etatyzmu, ale powitałby niewątpliwie bardzo chętnie silną inicjatywę prywatną. Tymczasem, skoro jej brak, rozwój stosunków idzie dalej w kierunku etatyzmu, przybierając częstokroć nawet zabarwienie niemal socjalistyczne. Ustałoby to z pewnością wobec silnego naporu zdrowego i dobrze zorganizowanego indywidualizmu gospodarczego. Wszak i tu rząd obecny dał niedwuznacznie do poznania, że nie zamierza spieszyć się z realizacją uchwalonych w poprzednim okresie ustaw, podcinających prawo własności. Ale pójdzie z czasem niewątpliwie w kierunku opinii tych warstw społeczeństwa, które wykaże największą żywotność i tężyznę
Co prawda, taka polityka czynników miarodajnych, usuwająca się od wszelkiej zdecydowanej dyrektywy i oddająca przyszłą strukturę państwa zanadto na los nieobliczalnych fluktuacji, nie może być zbytnią zachętą dla pobudzenia do aktywności żywiołów umiarkowanych w kierunku politycznym, a inicjatywy indywidualnej w kierunku gospodarczym. Robi ona nawet wiele szkody, bo społeczeństwo nasze, politycznie i gospodarczo nie dość wyszkolone, nie jest na razie w stanie zgrupować się i ruszyć karnie i twórczo w pożądanym kierunku, a tymczasem źle się w kraju dzieje, co zamierzenia sanacyjne ogromnie utrudnia i wypacza, a co przy pewnej wyraźniejszej dyrektywie rządu z pewnością dałoby się uniknąć i ułatwiłoby usiłowania wszystkich rozumnych żywiołów w społeczeństwie. Niemniej jednak jest faktem, że w tej chwili zarówno zwycięstwo ideologii umiarkowanej, jak i inicjatywy prywatnej w państwie zależy w pierwszym rzędzie od tężyzny i zmysłu organizacyjnego żywiołów zachowawczych. Rząd nie odnosi się do nich nieżyczliwie, a często nawet wprost z wyraźną chęcią wciągnięcia ich do pracy państwowej na większą skalę. Szerokie zaś warstwy społeczeństwa, zniechęcone jałową gospodarką demagogiczną, a politycznie po zamachu majowym wielce zdezorientowane, pójdą chętnie za każdym, który im jakąś wyraźną drogę w sposób zdecydowany wskaże. Wielkie więc atuty leżą w ręku sfer, reprezentujących zasady umiarkowania, rozumu politycznego, własności prywatnej i swobody indywidualnej, atuty tak wielkie, jakich sfery te od niepamiętnych czasów w ręku nie miały. Chodzi więc tylko o to, czy je potrafią należycie wykorzystać.
Ustrój i rozwój gospodarczy państwa idzie więc na razie w kierunku stopniowej socjalizacji, jaki mu pośpiesznie a sprytnie narzucili demagodzy, którzy w pierwszych rządach po wskrzeszeniu niepodległości dorwali się do steru. Jest to jedyny ze wszystkich silny a zdecydowany prąd, który nurtuje wytrwale a konsekwentnie pod zmienną powierzchnią wszelakich fluktuacji politycznych, społecznych i gospodarczych od ośmiu lat w Polsce. Dużo się u nas politykuje na różne tony i szerzą się rozmaite hasła i porywy, dziś głośne, i silne, jutro słabnące. Ale pod tą wiotką powłoką powierzchownych zmagań politycznych tworzy się zwolna gmach ustroju, w którym państwo i jego administracja będą wszystkim, jednostka niczym i w którym z konieczności zwyciężyć będą musiały pojęcia, paraliżujące wrodzoną zdolność i prężność społeczeństwa polskiego i obracające w niwecz cały nasz narodowy dorobek tradycji, ideałów i kultury.
W ten gmach uderzyć trzeba z całą energią i świadomością położenia i zburzyć go zanim się wzmocni. Żywioły państwowo – twórcze, a w pierwszym rzędzie zachowawcze, muszą się skonsolidować i zorganizować od podstaw i pójść śmiało a bezwzględnie pod sztandarem walki z etatyzmem, obrony własności prywatnej i wzmożenia inicjatywy obywatelskiej. Stanąć musi pod tym sztandarem wszystko, co przedstawia poważny stan posiadania i produktywny warsztat pracy, a więc rolnictwo, przemysł, handel, rzemiosło, własność nieruchoma i banki. Powstać musi silny, jednolity front gospodarczy, wyzwolić się z pod opieki prądów i ugrupowań demagogicznych, które bezkarnie dotąd dokonywały na nim dotkliwych eksperymentów i wiwisekcji i zaważyć potężnie, z całą świadomością swych walorów i celów, na szali losów własnych i państwa. Życie gospodarcze, które jest główną realną podstawą bytu państwa oraz jego polityki wewnętrznej i zewnętrznej, musi bezpośrednio na niej rękę położyć, nie wyręczając się w tym bezkrytycznie różnymi niepowołanymi pośrednikami, jak to się działo dotąd z wielką szkodą dla niego samego i dla całego państwa.
A w tym skonsolidowanym w ten sposób froncie gospodarczym odrodzić się musi inicjatywa prywatna i wyrwać z rąk etatyzmu ster wytwórczości narodowej. Musi żądać od czynników miarodajnych w państwie swobody działania, pełnego uznania, poparcia i odpowiedniego swym walorom stanowiska, którego by zmniejszać ani niszczyć nie mogły zachłanne ambicje partyjne ani bezmyślna ideologia wywrotowa. Nietrudno to będzie osiągnąć, bo nurty naszego swojskiego radykalizmu są wprawdzie hałaśliwe ale płytkie, a etatyzm nasz zbyt młody jest i chwiejny i zbyt przeciwny polskiej naturze, aby energicznemu, zrzeszonemu naporowi sfer gospodarczych mogły na serio stawić czoło. Ale warunkiem jest, aby zrzeszony front powstał i inicjatywa silnie się ujawniła.
Objąć ona musi wszystkie działy pracy gospodarczej, wyzwolić się samorzutnie z pod przesadnej kurateli oficjalnej i zaznaczyć się śmiało przede wszystkim w zaprojektowaniu i stopniowym realizowaniu nowych twórczych zamierzeń, odpowiadających ważnym postulatom ekonomicznym niepodległego państwa w obecnych jego granicach oraz konieczności należytego wyzyskania jego bogactw naturalnych. Zapewne, nie można się porywać zaraz z początku na wielkie rzeczy. Brak na to na razie odpowiedniego kapitału. Ale musi się najpierw pojawić wola. Bez zdecydowanej woli do reorganizacji naszego życia gospodarczego w kierunku twórczym, nie tylko jak dotąd zachowawczym, nie pomoże nawet obecność kapitału, któryby, w tym wypadku niechybnie się zmarnował. Gdy natomiast w naszych prywatnych instytucjach finansowych i gospodarczych, a za niemi i w szerokiej opinii publicznej, znajdzie się szczera wola do rewizji dotychczasowej ideologii zachowawczego kwietyzmu i ujawni się przedsiębiorczość i inicjatywa choćby tylko w zaczątku, to zareagują na nią giełdy i ściągną ze wszech stron kapitały. A moment obecny, moment walki o polityczne przeobrażenie społeczeństwa polskiego i reformę ustroju państwa, moment ustabilizowania waluty i znacznego wzrostu zaufania zagranicy, jest szczególnie korzystnym dla podjęcia tej podwójnej akcji: stworzenia wewnętrznego gospodarczego frontu i odrodzenia inicjatywy prywatnej.
Na czele tej akcji stanąć powinna przede wszystkim Prawica Narodowa, jako stronnictwo i zarazem szkoła polityczna o ideologii na wskroś realnej, dostosowywanej zawsze do trzeźwej, obiektywnej oceny rzeczywistości. Chwycić winna w rękę tę inicjatywę, która się jej niejako sama narzuca, także i dlatego, że dawne jej podstawowe założenia, które jej dały początek, moc i pełen zasług rozwój pod obcym zaborem, straciły obecnie rację bytu, a natomiast na tej właśnie drodze zyskać może w niepodległej ojczyźnie nową, potężną podstawę do wszechstronnej, bardzo owocnej działalności. Wszak walka o prywatny stan posiadania, o swobodę pracy i inicjatywy obywatelskiej, o byt i rozwój warsztatów przemysłowych i rolnych i o konsolidację wszystkich twórczych żywiołów społeczeństwa w jeden wielbi narodowy front gospodarczy — to zarazem walka o byt i pomyślność państwa, o nasze ideały narodowe i moralne, o całą naszą cywilizację i kulturę, zagrożone dziś więcej niż kiedykolwiek zalewem doktryn socjalizujących i proletaryzujących, których postęp, wzmagający się z dniem każdym, niesie zagładę nie tylko życiu gospodarczemu, ale i polskości w ogóle. To zarazem walka o zdrową realną myśl polityczną w społeczeństwie, wytoczona jałowemu, bezmyślnemu politykowaniu, oszukańczym hasłom radykalnym oraz niesumiennemu żerowaniu na ciemnych instynktach mas. To z innej strony również dostosowanie się do pulsu nowoczesnego postępu w świecie cywilizowanym, gdzie moment ekonomiczny odgrywa dzisiaj kapitalną rolę, górując istotnie nad wszelkimi innymi impulsami międzynarodowej polityki. A pierwszym, najbliższym zadaniem w tej walce jest odrodzenie prywatnej inicjatywy gospodarczej i zniszczenie wybujałości etatyzmu, idącego zawsze w przedniej straży doktryn socjalistycznych i urabiającego im wygodne podłoże.
Podniesienie tego sztandaru, tej idei przewodniej, ze wszystkimi jej konsekwencjami, stworzy zarazem Stronnictwu Prawicy Narodowej i wszystkim tym, którzy staną z nią we wspólnym froncie, bardzo mocną i pewną platformę do traktowania wszelkich innych zagadnień z zakresu polityki wewnętrznej i zewnętrznej oraz ułatwi racjonalne, programowe ustosunkowywanie się do wypadków dnia, eliminując z góry chwiejny a zawsze niebezpieczny oportunizm, który każdą pracę polityczną, pozbawioną własnych podstaw, silnego rdzenia pacierzowego i konkretnego celu, musi prędzej czy później zepchnąć na mieliznę.
Dla uniknięcia ewentualnych nieporozumień wyjaśnić zaraz należy, że pod wyrażeniem „front gospodarczy” nie rozumiemy bynajmniej zrzeszenia najzamożniejszych tylko sfer gospodarczych celem obrony przede wszystkim ich własnych interesów i opanowania wzorem trustów lub karteli życia ekonomicznego i finansów krajowych. Takie postawienie sprawy sprzeciwiłoby się wprost poglądom wyżej wyłożonym. Chodzi nam o front „racjonalnego gospodarstwa” w państwie, któryby przeciwstawił się kategorycznie dotychczasowemu politycznemu żerowaniu na materialnych i moralnych walorach państwa, jak również i na kieszeniach wszystkich sfer prywatnych, wprowadzając na jego miejsce rozumne, trzeźwe zasady myślenia i działania. Racjonalne pojęcia i zasady ekonomiczne dostarczą nam najlepszej podstawy do zreformowania naszego życia publicznego, a w konsekwencji i ustroju państwa, w duchu realnych korzyści wszystkich warstw społeczeństwa i wszystkich narodowości, kraj nasz zamieszkujących i ustalą zarazem platformę i wytyczne dla realnej polityki w każdym kierunku. A w tak pojętym froncie gospodarczym jest miejsce nie tylko dla sfer materialnie zamożniejszych, ale właśnie i dla szerszych warstw ludowych, reprezentujących pewne walory gospodarcze, a w szczególności dla włościan, rzemieślników i robotników, gdyż front „racjonalnej gospodarki” ma dać im, w miarę rozwoju sił gospodarczych kraju, polepszenie bytu materialnego i warunków pracy, czego nie dały im i nie dadzą nigdy hałaśliwe a zawodne obietnice doktryn demagogicznych. Ustalenie platformy gospodarczej, to wprowadzenie do całego życia narodowego trzeźwej zasady ekonomicznej kalkulacji i przywrócenie do waloru we wszelkich zamierzeniach i pociągnięciach politycznych oczywistego aksjomatu, że dwa a dwa to cztery — ani mniej, ani więcej.
Ustalenie tej zasady wytycznej i zastosowanie jej z całą konsekwencją we wszystkich kierunkach działania, będzie dla Prawicy Narodowej równoznaczne z gruntowną rewizją jej programu, do której niezwłocznie powinna przystąpić, jeżeli chce w dalszym ciągu pełnić swą doniosłą, historyczną rolę w społeczeństwie. Oczywiście, samo Stronnictwo nasze, jako takie, nawet przy największym możliwym rozwoju, nie będzie w stanie zapełnić tego frontu gospodarczego, o którym mowa. Może mu dać impuls i programowe podstawy, kształtując je i rozwijając w teorii i praktyce. Ale sam front gospodarczy wypełnić mogą tylko rzesze i instytucje, reprezentujące bezpośrednio poszczególne działy życia gospodarczego. Uświadamianie i organizowanie ich w tym kierunku, oswobadzanie ich z dotychczasowej zależności od ugrupowań i doktryn politycznych czy socjalnych, najżywotniejszym ich interesom, a zarazem i realnie pojętym interesom państwa w gruncie rzeczy przeciwnych, a natomiast kierowanie ich do bezpośredniego zainteresowania się sprawami ogólno państwowymi i zaważenia na nich całym swym autorytetem i walorem — oto zadanie i system działania, prowadzący do wskazanego wyżej celu.
Zadanie to niezmiernie wdzięczne dla naszego Stronnictwa i dla wszystkich tych, którzy zechcą pójść za jego apelem, gdyż program racjonalnej platformy gospodarczej przemawia z jednej strony do najrealniejszych, najbliższych każdemu interesów materialnych, z drugiej zaś daje możność do rozwinięcia najwznioślejszych sztandarów obrony państwa, polskości i wszelkich naszych walorów moralnych i kulturalnych przed zalewem doktryn i żywiołów wywrotowych. A jest to sprawa obecnie jedna z najważniejszych i racjonalne jej rozstrzygnięcie zadecyduje w bardzo znacznym stopniu o przyszłym rozwoju, ustroju i losach państwa.
Tekst został wcześniej opublikowany na portalu www.polskietradycje.pl
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Chińscy przywódcy obecnie dobrze wiedzą, że poprzedni chiński sposób myślenia, czyli budowanie murów przeciwko światu, ostatecznie doprowadził Chiny do upadku. Tym razem już tak nie zrobią. Fragment książki Kishore Mahbubaniego, „Czy Chiny już wygrały?”
Skrócenie kadencji poprzedniej KRS było bezprawne. Ponadto sam proces powoływania członków Rady budził poważne wątpliwości. Fragment książki "Upadła praworządność. Jak ją podnieść?" S. Sękowskiego i T. Pułróla.
Jeżdżę po dworach od lat. Landem nie, bo kto dziś ma lando? Najwyżej Andrzej Nowak Zempliński, który zbiera w Tułowicach wszystko co stare i na kołach. Samochodem jeżdżę, jak mnie ktoś zabierze. Albo wieczorami po sieci.
We współczesnym świecie ścisły związek liberalizmu z demokracją jest po prostu faktem. Państwo liberalno-demokratyczne czy też - jak je również nazywamy - demokratyczne państwo prawa, stało się modelowym rozwiązaniem nie tylko w krajach należących do kręgu cywilizacji zachodniej. Nic więc dziwnego, że w potocznym języku oba pojęcia zlewają się i często stosowane są wymiennie - liberał to ktoś, kto bezwarunkowo akceptuje ideę demokracji, demokrata zaś to wyznawca poglądów liberalnych.
Czy wolność może rządzić państwem? Czy władza może być władzą w służbie wolności? Tak postawiony temat musi budzić wątpliwości, ponieważ w potocznym mniemaniu każda władza, a zwłaszcza władza polityczna obdarzona środkami przymusu, wydaje się raczej tym, co dla ludzkiej wolności stanowi największe zagrożenie. Czy najwłaściwszym ujęciem wzajemnej relacji obu fenomenów nie byłoby raczej ostre przeciwstawienie: władza kontra wolność?
Tylko połączone siły Kościoła i Państwa mogły wygnać ducha pogaństwa, którym od niepamiętnych czasów przeniknięte było starożytne społeczeństwo; przykładu dostarczało despotyczne Cesarstwo Wschodnie
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie