Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Europa powinna stanąć po stronie USA w rywalizacji z Chinami

Europa nadal nie postrzega Chin jako problemu dla bezpieczeństwa narodowego. W Stanach Zjednoczonych postrzegamy teraz Chiny zarówno jako problem militarny, jak i gospodarczy
Wesprzyj NK

Część I wywiadu

English version

Stany Zjednoczone wzywają Europę, aby stanęła po ich stronie w rywalizacji z Chinami. Dlaczego Europa miałaby tak zdecydować?

Jeśli weźmiemy pod uwagę łącznie gospodarkę państw europejskich, Stanów Zjednoczonych i azjatyckich państw demokratycznych – Chiny nie mają szans w konkurencji z nimi. Osiągnięcie konsensusu w sprawie naszej polityki względem Pekinu pozwoli nam na konfrontację z Chinami, zanim te stworzą własne podstawy do kreowania innowacji. Jeśli nam się uda – nie sądzę, by Chińczycy mogli nadążyć. Ale to wymaga podjęcia bardzo trudnych decyzji w sprawie dostępu do rynków, własności intelektualnej, i utrzymania swobody żeglugi na bazie międzynarodowych przepisów. Oznacza to, że zjednoczony Zachód nie powinien pozwolić Chińczykom na to, co robią na Morzu Południowochińskim.

Problem polega na tym, że Europa nadal nie postrzega Chin jako problemu dla bezpieczeństwa narodowego, co najwyżej jako problem gospodarczy, a w dużej mierze upatruje w Chinach szansy dla swojej gospodarki. W Stanach Zjednoczonych postrzegamy teraz Chiny zarówno jako problem militarny, jak i gospodarczy. Musimy szybko osiągnąć odpowiednie porozumienie w sprawie Chin z naszymi europejskimi sojusznikami.

A jednak interesy strategiczne USA i Europy wydają się zupełnie inne. Wzrost gospodarczy Chin jest podstawowym zagrożeniem dla supermocarstwowego statusu USA, ale nie dla Europy, która przecież nie jest supermocarstwem. Stany Zjednoczone w Europie są często postrzegane jako przeszkoda w swobodnym prowadzeniu działalności gospodarczej we współpracy z Chinami (np. w przyjęciu chińskiej technologii 5G). Dlaczego Europa miałaby spowalniać swój rozwój gospodarczy w imię interesów amerykańskich?

Poprzez takie inicjatywy jak Pas i Szlak, czy 17+1, Chińczycy starają się doprowadzić do tego, co nazwałem w „The American Interest” wielkim odwróceniem relacji między sferą lądową i morską. W ciągu 5 tys. lat swojej historii Chiny funkcjonowały jako centrum świata, zupełnie nie obawiając się zagrożenia ze strony rosnących w potęgę sił morskich

Pytanie brzmi: kim chcecie się stać? Stany Zjednoczone od 1945 roku są państwem najsilniej wspierającym otwartą, międzynarodową, demokratyczną wspólnotę narodów i społeczeństw. Są największym promotorem rozwoju demokracji. Komuś, kto rozmawia ze mną z Warszawy, nie muszę przecież tłumaczyć, czym jest egzystencja w niedemokratycznym państwie. Reżimy totalitarne nie tylko łamią prawa człowieka i wolność, ale są także antytezą innowacyjności, rozwoju gospodarczego, przedsiębiorczości, czyli tego wszystkiego, co uważamy za część wielkiej zachodniej tradycji.

W jaki sposób Chiny mogą osłabić gospodarkę europejską?

Poprzez takie inicjatywy jak Pas i Szlak, czy 17+1, Chińczycy starają się doprowadzić do tego, co nazwałem w „The American Interest” wielkim odwróceniem relacji między sferą lądową i morską. W ciągu 5 tys. lat swojej historii Chiny funkcjonowały jako centrum świata, zupełnie nie obawiając się zagrożenia ze strony rosnących w potęgę sił morskich. Obecnie większość handlu międzynarodowego odbywa się drogą morską. Marynarka wojenna Stanów Zjednoczonych gwarantuje te przepływy. Chińczycy starają się zbudować alternatywny łańcuch dostaw na terenie całej Eurazji – i to jest właśnie Pas i Szlak. Tak naprawdę nikt nie wie, jaki będzie prawdziwy koszt tej inwestycji. Analitycy szacują, że jest to od 1 do 8 bilionów dolarów: równie dobrze możemy dokonać tego szacunku, rzucając monetą. Te wielkie przybliżenia niewiele znaczą. Ważne jest jednak to, że Chińczycy budują specjalne strefy ekonomiczne wzdłuż Pasa i Szlaku. I będą nalegać na kraje europejskie, by rozliczały się w chińskiej walucie. Jeśli spojrzeć na trajektorię Pasa i Szlaku, to widać, że ma on połączyć Europę i Afrykę z chińską siecią dostaw, a kolejne połączenie będzie wiodło przez daleką Północ.

Co to oznacza dla Europy?

Moim zdaniem Europa – która jest obecnie punktem wejścia do Eurazji dla społeczności atlantyckiej, i czerpie z tego ogromne korzyści – stałaby się w takiej sytuacji końcową częścią chińskiego łańcucha dostaw. A mamy tu do czynienia z niedemokratycznym, w rzeczywistości totalitarnym, silnym państwem, które nie uznaje ważnych dla nas wartości. To oznacza zasadniczą zmianę. Gdyby Europa znalazła się w sferze wpływów chińskiego państwa imperialnego, konsekwencje dla całej cywilizacji zachodniej byłyby ogromne. Kiedy rozmawiam z moimi europejskimi przyjaciółmi, mówię im: „Tak, rozumiem, że chcecie zarobić. Każdy chce. Ale bezpieczeństwo narodowe musi być priorytetem”. Gdy wykładałem w US Naval War College, zawsze mówiłem studentom: „Zapewnienie bezpieczeństwa narodowego to nieredukowalna funkcja, którą musi spełniać każdy rząd. Kto nie może zapewnić bezpieczeństwa swojemu narodowi, nie będzie też miał nic do powiedzenia na temat kształtu systemu politycznego, gospodarczego, respektowania swobód obywatelskich itd.”.

Jeśli pozwolimy Chinom na dalsze gromadzenie technologii i zasobów w Europie, to skutki będą groźne. Chińczycy już przejęli częściową kontrolę nad wieloma portami w Europie. Podejmują w Europie takie kroki, jakie widzieliśmy w Afryce – przykładem jest choćby chińska baza marynarki wojennej w Dżibuti. Moim zdaniem Europa musi podjąć decyzję: jakim kontynentem chce być, do jakiej społeczności chce należeć i czy istnieje większy zbiór wartości, które chce chronić. A jeśli nie, jeśli jest zainteresowana głównie dostępem do tanich chińskich towarów i chińskich inwestycji – to w takim razie mamy zupełnie inną rozmowę.

Wciąż jednak nie do końca rozumiem związek między prowadzeniem interesów z Chinami a ryzykiem, że Europa stanie się totalitarna. Dlaczego bycie częścią chińskiego łańcucha dostaw miałoby zagrażać naszym demokracjom? Każde państwo demokratyczne – również Stany Zjednoczone – robi interesy także z krajami niedemokratycznymi.

Nie mam żadnego problemu z handlem – jeżeli jesteście w stanie zabezpieczyć wasze technologie czy tajne dane. Moim przyjaciołom z firm takich jak Airbus czy Boeing mówię, że i Europa, i Stany Zjednoczone powinny sprzedawać swoje samoloty Chińczykom. Natomiast pod żadnym pozorem nie powinny produkować samolotów w Chinach. Congressional Research Service przeprowadziło badanie, które wykazało, że co piąta amerykańska firma, prowadząca działalność gospodarczą w Chinach – nie tylko sprzedająca do Chin, ale produkująca w Chinach – została poddana wymuszeniom w zakresie własności intelektualnej.

Niemcy – gdzie teraz pracuję – obudziły się około półtora roku temu, aby uświadomić sobie, że KUKA Robotics, jedna z najbardziej zaawansowanych firm produkujących cybernetykę, została kupiona przez Chińczyków, a niemieccy inżynierowie w rzeczywistości pracują teraz dla Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Nie powinno się działać w taki sposób. Jeśli pozwolicie na przejęcie waszej bazy przemysłowej przez wrogie państwo, to powinniście wiedzieć, że przełoży się to na wpływy polityczne i na lobbing. Ludzie pracujący w tych firmach będą zupełnie inaczej patrzeć na chińskie żądania i preferencje. Niektóre z umów, które podpisywaliśmy w Stanach Zjednoczonych, na przykład umowy pracowników naukowych na prowadzenie badań dla Chińczyków, zawierały klauzule, wskazujące, że a) wszystkie wyniki muszą zostać przekazane chińskim partnerom, i b) naukowcy nie mogli krytykować chińskiej polityki. Jest to pełzający totalitaryzm, ograniczający wolność, którą my na Zachodzie uważamy za oczywistość.

Jak powinniśmy się przed tym chronić?

Po pierwsze: wzajemność. Obecnie nie ma wzajemności w handlu z Chinami. Mamy podejście jednostronne: z jednej strony jest merkantylna siła, z drugiej – otwarta gospodarka rynkowa. Chinom nigdy nie należało pozwolić na przystąpienie do Światowej Organizacji Handlu jako krajowi rozwijającemu się. Uważam, że był to zasadniczy błąd. Pozwoliło to Chińczykom na dalszą ochronę swoich rynków poprzez subsydiowanie przemysłu przy jednoczesnym korzystaniu z dostępu do rynków Zachodu. To był punkt zwrotny, który doprowadził nas do obecnej sytuacji.

Po drugie: ochrona własności intelektualnej. Należy wprowadzić zabezpieczenia. Państwa demokratyczne mogą bez problemu dokonywać wzajemnych inwestycji i dzielić się technologiami, bo trzymają się zasad praworządności.

Przez ostatnie sześć lat, podczas negocjacji umowy inwestycyjnej między UE a Chinami, Chińczycy nie ustąpili nawet na centymetr. Jest to nadal jednostronna i coraz bardziej agresywna gra. Chińczycy wierzą, że mogą wewnętrznie podzielić Zachód – oferując zachęty niektórym krajom, a ostatecznie rozgrywając swoją grę tak, jak chcą. Dlatego wciąż powtarzam, że potrzebujemy konsensusu w sprawie strategii wobec Chin.

Czy uważa pan Chiny za najpoważniejsze zagrożenie dla Zachodu? Jakie jest pańskie zdanie na temat rosyjskiego zagrożenia?

Jesteśmy teraz w trudnej sytuacji – prawdopodobnie dużo trudniejszej niż w czasach zimnej wojny. Wówczas Chiny były stosunkowo wielką potęgą regionalną, ale nie globalną. Nie miały możliwości projekcji siły. Tylko Związek Sowiecki był niemal równorzędnym konkurentem, i to jedynie w sferze wojskowej – gospodarka rosyjska nie mogła konkurować, ponieważ baza badawczo-rozwojowa i produkcyjna Sowietów była zbyt słaba, a rubel nigdy nie zostałby zaakceptowany w transakcjach międzynarodowych. Gospodarka światowa jest nadal zdolaryzowana w około 60-62%. Stany Zjednoczone, posiadające walutę rezerwową, zachowują więc ogromną przewagę.

Jesteśmy teraz w trudnej sytuacji – prawdopodobnie dużo trudniejszej niż w czasach zimnej wojny. Wówczas Chiny były stosunkowo wielką potęgą regionalną, ale nie globalną. Nie miały możliwości projekcji siły

Dzisiaj mamy dwóch konkurentów na podobnym poziomie. Gospodarka rosyjska jest stosunkowo mała w porównaniu z wielkością państwa. Ale Rosjanie zainwestowali w modernizację wojska, podczas gdy w ciągu ostatnich 20 lat Europa skutecznie rozbroiła się. Tylko część rosyjskich systemów jest dziś naprawdę nowoczesna, ale jeśli z jednej strony mamy modernizację wojskową, a z drugiej strony rozbrojenie – to regionalny układ sił prawie na pewno się zmieni.

Jaka powinna być europejska odpowiedź na tę zmianę?

Europa powinna przede wszystkim na nowo uzbroić i odbudować swoją armię. Ale nadal odmawia zrobienia tego kroku. Nie powinno być tak, że po trzech szczytach NATO tylko siedem czy osiem państw osiąga wydatki w wysokości 2% PKB na cele wojskowe.  Istnieje rosnące zagrożenie ze strony Rosji na obrzeżach Sojuszu oraz ze strony Chin – w rejonie Indo-Pacyfiku. Gdyby doszło do konfrontacji w tym obszarze, byłbym absolutnie pewien, że Rosjanie spróbują wykorzystać tę szansę, gdy Amerykanie przekierują swoją uwagę na Pacyfik i będą musieli przenieść tam część swoich zasobów. W takim scenariuszu, jeżeli Europa nie będzie gotowa do działań odstraszających i – w razie potrzeby – do obrony, będzie szantażowana, poddawana wymuszeniom, albo jeszcze gorszym działaniom. Nie chodzi więc o to, czy podoba się wam administracja Trumpa, czy zgadzacie się z jej polityką. W grę wchodzi ważny interes narodowy Europy. Czy chcecie zachować swoją suwerenność? Czy wierzycie w decydującą wagę utrzymania spójności państw narodowych w Europie?

No dobrze: mówimy o zjednoczeniu Zachodu, ale czym dokładnie jest dziś Zachód? Gdzie jest Zachód, gdy Trump grozi Europie sankcjami handlowymi? Gdy wynajmuje się Steve’a Bannona, by podminować Unię Europejską? Gdzie jest Zachód, gdy Trump popiera odejście od liberalnego globalizmu – a ten przez lata stanowił centralny punkt konsensusu transatlantyckiego?

Jest to kluczowe pytanie, ponieważ najważniejszą słabością, z którą mamy teraz do czynienia, nie jest brak równowagi sił zewnętrznych. Są nią wewnętrzne pęknięcia polityki w Europie i w Stanach Zjednoczonych. I jest to szerszy temat, który dotyczy także istoty naszych systemów edukacyjnych, dotyczy wpływu masowej migracji przy jednoczesnym niewłączaniu migrantów w główny nurt życia państwa i w obieg wartości narodowych. Ideologia wielokulturowości zdominowała większość dyskursu liberalnego i stanowi próbę dezawuowania znaczenia państwa narodowego jako spójnego organizmu, w którym istnieje poczucie wzajemności zobowiązań, co – moim zdaniem – jest absolutnie fundamentalne dla zachowania demokracji i jej trwałego sukcesu.

Nadal uważam, że istnieją szersze ramy cywilizacyjne, które podtrzymują wspólnotę europejskiego i amerykańskiego dziedzictwa kulturowego. Jednak Zachód jest teraz podzielony, rozdrobniony i osłabiony

Co ma pan na myśli mówiąc o „wzajemności zobowiązań”?

Ludzie muszą mieć poczucie, że są sobie coś nawzajem winni – że w demokracji nie chodzi tylko o indywidualne prawa, ale także o indywidualne obowiązki; że prawo do przewodzenia opiera się na obowiązku służenia. Ta idea – podstawowa dla Zachodu w XVIII wieku i później – jest ostatnio podważana, co stanowi bardzo poważny problem wewnętrzny. Powinniśmy zadać sobie pytanie: czy rzeczywiście zgadzamy się co do podstaw? Jaka jest istota wolności? Czy widzimy wartość w naszym dziedzictwie?

I jak pan uważa: zgadzamy się?

Nadal uważam, że istnieją szersze ramy cywilizacyjne, które podtrzymują wspólnotę europejskiego i amerykańskiego dziedzictwa kulturowego. Jednak Zachód jest teraz podzielony, rozdrobniony i osłabiony.

Czy osiągnęliśmy punkt krytyczny?

Nie wiem. Przeszliśmy serię kryzysów w Stanach Zjednoczonych i na Zachodzie. Pytanie brzmi, czy możemy się po nich podnieść? Kreatywność zachodnich społeczeństw jest niezrównana. Ale musimy zadać sobie wspomniane fundamentalne pytania o to, jak wyobrażamy sobie świat, w którym chcemy żyć. Nie chodzi tu tylko o transakcje gospodarcze i handel. Przez ostatnie 30 lat z niektórych liberalnych koncepcji uczyniliśmy do tego stopnia fetysz, że stały się one niemalże samopodtrzymującym się, zamkniętym układem aksjomatów. Natomiast niewiele dyskutuje się na temat roli państwa i stosunków międzynarodowych – poza frazesami, które obecne są na naszych uniwersytetach od 30 lat.

Co należy zrobić, aby ponownie zjednoczyć społeczność transatlantycką?

Musimy powrócić do wspólnego rozumienia naszej szerszej strategii. W Stanach Zjednoczonych pracuje nad tym wiele osób, zarówno w rządzie, jak i poza nim. Powinniśmy również zadać sobie pytanie, co nas łączy, a nie – co dzieli.

Część I wywiadu

 

***

Andrew A. Michta jest dziekanem College of International and Security Studies w George C. Marshall European Center for Security Studies w Garmisch-Partenkirchen w Niemczech. Przedstawione poglądy są jego własnymi poglądami i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy George C. Marshall European Center for Security Studies, Department of Defense, czy też rządu Stanów Zjednoczonych.

Wesprzyj NK
dziekan College of International and Security Studies w George C. Marshall European Center for Security Studies w Garmisch-Partenkirchen w Niemczech. Przedstawione poglądy są jego własnymi poglądami i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy George C. Marshall European Center for Security Studies, Department of Defense, czy też rządu Stanów Zjednoczonych.
główny ekspert do spraw społecznych Nowej Konfederacji, socjolog, publicysta (m.in. "Więź", "Rzeczpospolita", "Dziennik Gazeta Prawna"), współwłaściciel Centrum Rozwoju Społeczno-Gospodarczego, współpracownik Centrum Wyzwań Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego i Ośrodka Ewaluacji. Główne obszary jego zainteresowań to rozwój lokalny i regionalny, kultura, społeczeństwo obywatelskie i rynek pracy. Autor zbioru esejów "Od foliowych czapeczek do seksualnej recesji" (Wydawnictwo Nowej Konfederacji 2020) oraz dwóch wywiadów rzek; z Ludwikiem Dornem oraz prof. Wojciechem Maksymowiczem. Wydał też powieść biograficzną "G.K.Chesterton"(eSPe 2013).

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

2 odpowiedzi na “Europa powinna stanąć po stronie USA w rywalizacji z Chinami”

  1. Vorenus81 pisze:

    Chyba nie ma czegoś takiego jak „interes narodowy Europy”

  2. Czytelnik pisze:

    Niestety to co mówi Andrew Michta sprawia wrażenie bełkotu.
    „KUKA Robotics, jedna z najbardziej zaawansowanych firm produkujących cybernetykę” – to poza słabym poziomem tłumaczenia, także brak wiedzy, w jakim obszarze działa KUKA (robotyka przemysłowa, automatyzacja linii produkcyjnych).
    „niemieccy inżynierowie w rzeczywistości pracują teraz dla Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej” – taki wniosek to chyba wynik psychozy podobnej do tej, jaką miał np. twórca teorii gier John Hash w czasach „zimnej wojny”, co do zamiarów przeciwnika.
    W efekcie nabycia firmy Kuka przez Midea Group, Chińczycy będą bardziej konkurencyjni na rynku pralek, zmywarek, lodówek i innych AGD.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo