Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego autorzy podręcznika do historii i teraźniejszości, wydanego w Wydawnictwie Szkolnym i Pedagogicznym, otrzymali trzecią recenzję swojej książki, która nakazuje im nanieść poprawki językowe. W efekcie mamy koniec sierpnia, a nauczyciele tego przedmiotu mają do dyspozycji tylko podręcznik autorstwa Wojciecha Roszkowskiego, wydany przez Biały Kruk. Nadal bowiem książka ta jest jedyną uznaną przez Ministerstwo Edukacji i Nauki.
Nad samą pozycją nie zamierzam się pastwić, wylano na jej temat już morze atramentu. Zresztą, jej treść nie jest największym problemem. Gdyby bowiem była jedną z wielu, spośród których nauczyciele mogliby wybierać, można by dyskutować, czy jest najlepsza (choć także – czy w ogóle powinna zostać dopuszczona do szkół), ale można by spokojnie korzystać z innego podręcznika. Tymczasem nauczyciele prowadzący HiT mają wybór jak w sowieckiej stołówce: mogą uczyć z książki Roszkowskiego albo z żadnej.
Wygląda to na celowe działanie, które ma doprowadzić do tego, że w szkołach nauczana będzie jedyna słuszna wersja dziejów Polski po 1945 roku i jej relacji ze współczesnością. Ostatecznie wielu pedagogów machnie ręką na tanią publicystykę autorstwa Roszkowskiego po to, by mieć jakąkolwiek podstawę do rozmowy z młodzieżą. Umówmy się: nie każdy z nich to fascynat krytycznie myślący o rzeczywistości. A z czegoś uczyć trzeba.
Podejście do podręcznika – jak i całego przedmiotu historia i teraźniejszość – pokazuje podejście obozu Prawa i Sprawiedliwości do nauczania historii i dyskusji na jej temat. Wizja dziejów, jakiej się uczy, jest jedynie słuszna i zgodna z interesem politycznym partii rządzącej. Obrazuje to nie tylko sam podręcznik Roszkowskiego, subtelnie eksponujących nazwiska i zdjęcia polityków PiS w podręczniku dotyczącym okresu do 1979 roku (sic!), ale także podstawa programowa. Część punktów – choć, trzeba powiedzieć otwarcie, nie wszystkie – jest elementem subtelnej indoktrynacji. Również jestem krytyczny wobec postkomunistycznych elementów polityki wczesnej III RP, jednak przedstawianie postkomunizmu jako obiektywnej „bariery rozwojowej” jest nadużyciem. W podstawie programowej roi się, zwłaszcza w zagadnieniach dotyczących okresu po 1989 roku, od pojęć niejasnych, miękkich, o publicystycznym rodowodzie. Za fakty objawione przyjmuje się takie opinie, jak „wzrost pozycji Niemiec” w UE czy istnienie skodyfikowanej „ideologii politycznej poprawności”.
Wygląda to, jakby szykowano grunt pod pisanie w podręcznikach (a wszystkie muszą odpowiadać podstawie programowej), że wtedy wszystko było be, ale jednocześnie żeby choćby cień „współwiny” nie padł na Lecha Kaczyńskiego
W osobie zajmującej się naukami społecznymi rodzą się pytania: Co to jest „nowa definicja praw człowieka”? Jak ona brzmi? Czyjego jest autorstwa, czy to po prostu publicystyczna teza, że jest taka definicja? Jak to się ma do przyjętej w nauce periodyzacji generacji praw człowieka, obecnej zresztą dotychczas w podręcznikach WOS? Albo dlaczego uczeń na koniec roku szkolnego „charakteryzuje zmiany polityczne i gospodarcze w Polsce w latach 2010-2015” (VII 10)? Dlaczego 2010-2015, a nie 2007-2015?
Wygląda to, jakby szykowano grunt pod pisanie w podręcznikach (a wszystkie muszą odpowiadać podstawie programowej), że wtedy wszystko było be, ale jednocześnie żeby choćby cień „współwiny” nie padł na Lecha Kaczyńskiego. Nie owijając w bawełnę: uczeń ma nasiąknąć wizją Polski, która po wyjściu z komunizmu borykała się z postkomuną aż do 2005 roku, kiedy to do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość. W międzyczasie wstąpiła do NATO i Unii, która dziś niestety pozostawia już wiele do życzenia. Okres, kiedy koalicja PO-PSL miała pełnię władzy, przyniósł negatywne skutki polityczne i gospodarcze. Aż nastała „dobra zmiana”, której efektów – na razie – na przedmiocie nie omawiamy.
Oczywiście zaraz ktoś powie, że przecież nie wszystko to jest w programie. Zaczekajmy jednak, aż Wojciech Roszkowski napisze drugą część swojego podręcznika. Przewiduję niezłą jazdę przy opisie polskiej polityki po 1989 roku. Zwłaszcza jeśli będzie to znów jedyna podstawa do nauki tego przedmiotu. Nadziei na to, że będzie lepiej, nie mam, ponieważ obóz Prawa i Sprawiedliwości przez siedem ostatnich lat pokazał, że tylko prawda ciekawa jest może dla zarządu, ale dla pana Areczka, oglądającego TVP, czytającego propisowską prasę czy wysyłającego swoje dzieci do szkoły, jest prawda etapu.
Być może sam HiT jest zresztą potrzebny. Dobrze poprowadzone lekcje mogą ciekawie pokazywać młodym ludziom, jak nasza obywatelska rzeczywistość sięga korzeniami w przeszłość. Tego jednak obecny rząd nie realizuje. Szkoda, że ludzie, którzy przez lata budowali swój wizerunek odkłamywaczy historii i częściowo mają w tym spore zasługi (jak sam Wojciech Roszkowski, który w okresie PRL pisał alternatywne podręczniki do dziejów Polski) dziś zajmują się mniej lub bardziej subtelną propagandą ideologiczno-partyjną.
W Polsce nadal jest tzw. komuna, socyalizm i PRL – bis… i tu jest pies pogrzebany. Tylko dekomunizacja starych dziadów, ich dzieci, następców może to jedynie uzdrowić, uporządkować i unormalnić jakoś tę fatalną sytuację i położenie nas nieszczęśników od wielu lat. Vide: czerwona warszawka – np. „zatoka czerwonych świń„; czerwony Wrocław jak i cały Dolny Śląsk, czerwone Pomorze/Trójmiasto, lewacki Poznań etc Komuna żyje i ma się bardzo dobrze, umacnia się, bogaci, pomimo upływu tylu lat i wydarzeń /por. „okrągły stół„/„magdalenka„/. Tak jest tylko w Polsce i nigdzie indziej, no może poza niemiecką UE dla Niemiec i pod Niemców /von der Liar; Merkel, agentka Stasi z DDR etc./. Zgroza. A W. Roszkowski i jego stare oraz nowe podręczniki to jest przy tym tylko detal, epizod, kolejny pretekst do wprowadzania cenzury, manipulacji, propagowania i wcielania w życie jak najbardziej na czasie tzw. „politycznej poprawności„ /PC/. Niestety PIS ulega temu wszystkiemu bojąc się, tak jak niemiecka UE względem radzieckiej Rosji i bolszewikom tow. Putina z kgb.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Artykuł z miesięcznika:
Zybertowicz miał rację, przedstawiając obraz wejścia na górski szczyt, z którego miał być lepszy widok na naszą przyszłość – a widać tylko przykrywające wszystko dookoła morze chmur. Ale to nie ja sam na nim jestem, jak sugerował profesor – ale my wszyscy
Szkoła pruska od czasów Fryderyka Wilhelma I jedynie się rozrasta. Jeśli prace domowe zostałyby zniesione lub znacząco ograniczone, oznaczałoby to, że dożyliśmy historycznego momentu, w którym państwowa szkoła po raz pierwszy dokonała samoograniczenia.
Czy jest możliwa centralnie przeprowadzona reforma edukacji w kraju tak spolaryzowanym przez polityczne emocje, rozkręcające się – z niewielkimi pauzami – od upadku systemu komunistycznego?
Usprawnienie dyplomacji, poprawa sytuacji demograficznej, rozwój gospodarczy – ale przede wszystkim wzmocnienie armii i poprawa sprawności władzy wykonawczej. To powinny być priorytety nowego rządu
PO, PiS, Lewica i Trzecia Droga mają w zakresie edukacji wiele wspólnych punktów programowych – na przykład darmowe posiłki w szkołach. Jednak propozycji zmian gruntownych jest bardzo niewiele. Pozostaje głównie „gaszenie pożarów”
Przede wszystkim brakuje nauczycieli. Dramatyczna sytuacja panuje w szkołach branżowych i techników. Za matematykę, fizykę czy chemię biorą się nauczyciele nauczania wczesnoszkolnego, którym brakuje godzin
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie