Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Von der Leyen u Morawieckiego: gra pozorów

Przedstawiając nominację Ursuli von der Leyen jako zwycięstwo Polski i krajów Grupy Wyszehradzkiej, obóz PiS stał się zakładnikiem własnego sukcesu. Potwierdza to przebieg wizyty szefowej KE w Polsce
Wesprzyj NK
Oficjalna wizyta Ursuli von der Leyen w Polsce dobrze wpisała się w rządową narrację o sukcesie, jakim miał być wybór Niemki na stanowisko przewodniczącej Komisji Europejskiej. Przylatując do Warszawy bezpośrednio po wizytach w Berlinie i Paryżu, von der Leyen pokazała, że docenia wsparcie udzielone jej przez rząd PiS w procesie nominacji, a następnie – w głosowaniu nad jej kandydaturą w Parlamencie Europejskim, i jest gotowa na nowe otwarcie w relacjach Brukseli z Warszawą. Zapewnienia eurodeputowanych z PiS-u, że do ostatniej chwili zastanawiali się, czy poprzeć kandydaturę Niemki w głosowaniu plenarnym, można bowiem potraktować z przymrużeniem oka. Niewątpliwie chodziło tu o zrobienie wrażenia, że to (między innymi) ich głosami von der Leyen została ostatecznie zaakceptowana – a więc polityczny dług rośnie....

Chcesz uzyskać darmowy dostęp do całości materiału?

Zaloguj się do swojego konta lub utwórz nowe konto i zapisz się do newslettera

współpracownik „Nowej Konfederacji". Dyrektor Biura Obsługi Pełnomocnika Rządu do spraw polsko-ukraińskiej współpracy rozwojowej. W okresie I 2022–VI 2023 Prezes zarządu Instytutu Nowej Europy. Absolwent studiów doktoranckich nauk o polityce na Uniwersytecie Wrocławskim i badacz integracji europejskiej.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

3 odpowiedzi na “Von der Leyen u Morawieckiego: gra pozorów”

  1. JanOlgierd pisze:

    Bardziej się obawiam nowej szefowej KE niż wszystkich dotychczasowych antypolskich eurokratów razem wziętych. Ona działa po wojskowemu, a deklarując „rozmowy z Rosją z pozycji siły” de facto deklaruje intensyfikację twardej konsolidacji UE z Niemcami jako dowódcą-hegemonem. Na pewno Niemcy będą chciały dogadać się z Chinami co do Europy – czyli realnie przechwycić przywództwo 17+1 w Europie. Czyli rozbić i V4 [zapewne naciskając ostro na Węgry na obrót na Niemcy – by potem bez przeszkód uderzyć w Polskę] i wszelkie projekty Miedzymorza czy Trójmorza. Czyli – najprawdopodobniej 17+1 a raczej już 18+1 z Niemcami na czele stanie się platformą nowej, znacznie większej Mitteleuropy. Drugi etap – gdy Niemcy zdyscyplinują Europę, to przechwycenie atomowego guzika od Francji na rzecz oficjalnie „sił UE”, a faktycznie Berlina. I WTEDY dopiero – Berlin jak równy z równym [po zniwelowaniu rosyjskiej przewagi siły militarnej, zwłaszcza atomowej] usiądzie z Kremlem do stołu negocjacyjnego [oczywiście NIEJAWNIE] i dogada się z Rosją – właśnie z pozycji siły. Czyli supermocarstwo Berlina i Moskwy od Lizbony do Władywostoku – silniejsze i od USA i od Chin. Nadchodzą ciężkie czasy dla Polski – każdy krok Berlina i Moskwy będzie do tego zmierzał, by nas osłabić, by w końcu w pełni opanować kluczowy bufor-styk geostrategiczny Rimlandu i Heartlandu Eurazji, czyli przesmyk bałtycko-karpacki, zwany obecnie Polską. Bo Polska wprost leży na przekór planom do stworzenia jednej wspólnej przestrzeni militarno-gospodarczej supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku. Co oznacza, że na początek Polska powinna WYPRZEDZAJĄCO ZAWCZASU zażądać na twardo NATO Nuclear Sharing [w tym głowic do JASSM-ER na F-16 – TAK – tytułem specjalnego traktowania Polski przez USA], ponadto specjalnego statusu Polski w stosunkach z USA – zarówno ekonomicznych [dla WYRÓWNANIA strat ekonomicznych z tytułu ciosów Berlina] – jak i militarnych – zwłaszcza darmowego transferu militarnego know-how. I druga sprawa – należy grzecznie, acz asertywnie uświadomić i Waszyngton i Pekin o DOCELOWYM planie Berlina i Moskwy stworzenia trzeciego, SILNIEJSZEGO i od USA i od Chin supermocarstwa. Czyli – Polska powinna uzyskać SPECJALNY STATUS „gwaranta bezpieczeństwa strategicznego G2” – czyli być wspierana strategicznie i STALE i JEDNOCZEŚNIE przez Waszyngton i Pekin – podkreślam: i to tylko i wyłącznie ze względów egoistycznego interesu i racji stanu i USA i Chin]. Fort Trump w TYM układzie jest w 100% kompatybilny z Fort Xi na terenie Polski – przeciw wspólnemu wrogowi – czyli przeciw supermocarstwu od Lizbony do Władywostoku. Absurd? – nie! – na tym właśnie polega geopolityka w czystej klasycznej postaci. Proszę – dla laików lekcja geopolityki: kto wspierał Chiny w 1940 przeciw Japonii? Ano USA i Wielka Brytania z jednej strony, a z drugiej hitlerowskie Niemcy [TAK!] i stalinowska Rosja [TAK!] – mimo, że były to bloki delikatnie mówiąc antagonistyczne w 1940. Dlaczego był taki „absurd”? – bo na terenie Chin nie było wzajemnej wojny tych bloków [WIEM – walczyła Brytania, a USA jeszcze oficjalnie nie były w wojnie – OFICJALNIE, bo fabryki pracowały dla UK na całego], za to były żywotne interesy wszystkich tych graczy w utrzymaniu się Chin. I dokładnie tak samo jest z Polską względem USA i Chin – ognisko wojny jest na południowo-wschodnim Pacyfiku, Europa to peryferium konfliktu światowego [zresztą – po raz pierwszy w dziejach nowożytnych od 500 lat] – za to i USA i Chiny mają swój żywotny, egoistyczny i strukturalnie, czyli geopolitycznie nieusuwalny zasadniczy interes w utrzymaniu się silnej Polski – gwaranta strategicznego i UBEZPIECZYCIELA, że Berlin i Moskwa nie stworzą SILNIEJSZEGO od USA i od Chin supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku. Ani Berlin ani Moskwa – jeżeli ich się nie powstrzyma ZASADNICZYM wzmocnieniem Polski – NIE ZREZYGNUJĄ ZA NIC z tego planu wymarzonego supermocarstwa. Przyczyna jest zasadnicza – z teorii gier – czyli maksymalna wygrana [hegemonia globalna G1] przy minimalnym koszcie. Po prostu – KAŻDA inna alternatywa jest dużo gorsza i dla Moskwy i dla Berlina, a większość innych dróg kończy się źle albo nawet tragicznie dla Rosji czy Niemiec. Wracając do Polski – W TYM NADRZĘDNYM UKŁADZIE Fort Trump i Fort Xi są kompatybilne i komplementarne, tak samo Międzymorze czy Trójmorze jest komplementarne – jako KORDON SANITARNY – z 17+1 i Jedwabnym Szlakiem. Wystarczy, że np. Waszyngton zintensyfikuje obroty handlowe z tym regionem [z Polska na czele], włoży więcej inwestycji – i siłą rzeczy, w naturalny sposób zrównoważy to Jedwabny Szlak – niejako wg zasady „wykorzystaj energię przeciwnika” Jedwabny Szlak z punktu widzenia Waszyngtonu – oczywiście pod warunkiem szerszego zaangażowania USA w region [a także UK z City po Brexicie] – będzie odcinał trwale Rosję od Niemiec – i paradoksalnie – w najprostszy sposób oszczędzał pieniądze Waszyngtonowi na podtrzymanie regionu. I tak wszystko rozstrzygnie się na Pacyfiku. Jeżeli wygrają USA – przechwycą gotową infrastrukturę w swoją globalną Pax Americana 2.0. Jeżeli wygrają Chiny – będą rozbudowywały ją w ramach Pax Sinica. Powtarzam – wygląda to wszystko na paradoks i absurd – ale taka jest właśnie REALNA geopolityka w klasycznej postaci uprawianej w praktyce od wieków.

  2. JanOlgierd pisze:

    Zaznaczam – nawet nie musi być „fizycznie” założony Fort Xi. Pekinowi [z uwagi na taktyczny sojusz z Moskwą – bo długofalowo strategicznie to rywale w Azji na 100%] może wystarczyć sama POTENCJA „wolnej drogi” wysłania sygnału strategicznego w postaci wyładowania w ciągu 24 h na polskich lotniskach brygady aeromobilnej z wyposażeniem towarzyszącym. Gdzie dla Waszyngtonu taki sygnał strategiczny Pekinu będzie wykorzystany [przez zgodne współistnienie – ba, nawet wspólne ćwiczenia „stabilizacyjne”z Amerykanami – TU W CENTRALNEJ EUROPIE] jako remedium i sygnał dezawuujący i wartość ćwiczeń Rosja-Chiny czy ostatnio Niemcy-Chiny. I sygnał zupełnie dezorientujący i Berlin i Kreml – wprowadzający niepewność w kalkulacjach i ocenie sytuacji obu tych graczy – na linii Pekin-Kreml i Pekin-Berlin, ale także co do układu Pekin-Waszyngton. W TYM układzie – to bonus i POLE MANEWRU Waszyngtonu. Powtarzam – i tak Europa to peryferium – prawdziwa konfrontacja „albo-albo” [i WYBÓR państw w tym regionie – za USA lub Chinami] toczy się na Pacyfiku. Polska NIE MUSI WYBIERAĆ – może brać za USŁUGĘ STRATEGICZNEGO UBEZPIECZYCIELA G2 sowite wynagrodzenie – wsparcie i od USA i od Chin. Proszę pamiętać – Niemcy są śmiertelnym konkurentem a raczej wrogiem na poziomie strategicznym z Chinami, jeżeli chodzi o handel globalny. Hegemonia Niemiec w UE i przekształcenie jej całej ekonomii w rydwan Berlina i w mocarstwo eksportowe – to bardzo, bardzo zły scenariusz dla Chin. A Rosja – bezpośredni sąsiad Chin, w optyce Pekinu od „wieku hańby” NAJWIĘKSZY okupant 1,6 mln „ziem rdzennie chińskich pod tymczasową administracją rosyjską” [czego uczy się każde chińskie dziecko w szkole] – ewidentnie biały kolonista w stylu XIX w. , pod maseczką maskirowki „euroazjanizmu” bezczelnie rozpychający się w Azji – stoi centralnie ością w gardle chińskim planom ekspansji. Chiny nie będą nigdy hegemonem świata – nim PRZEDTEM nie staną się hegemonem Azji – a to wymaga zdławienia Rosji i przejęcia Syberii – jako trwałej podstawy surowcowej i dla rozwoju demograficznego Chin. No i podstawa dla CHIŃSKIEGO Arktycznego Jedwabnego Szlaku – bez dylematu Cieśniny Beringa. A także geostrategicznie – dla wygrania konfrontacji w Arktyce z US Navy o Strefę Severskyego [no i bogactwa Arktyki przy okazji].

  3. JanOlgierd pisze:

    Errata: nie „…NAJWIĘKSZY okupant 1,6 mln “ziem rdzennie chińskich… ” a „…NAJWIĘKSZY okupant 1,6 mln km2 “ziem rdzennie chińskich…” Te ziemie przejęte przez Rosję po Traktacie Pekińskim 1860 – stanowią bezwarunkowo długofalowy prestiżowy [i ekonomiczno-geostrategiczny] cel działań dla Pekinu. Obecna tymczasowa i przejściowa „przyjaźń” z Kremlem [na warunkach Pekinu] w żadnym razie nie osłabiła w Chinach przekazu wewnętrznego co do „nieuchronnego powrotu tych rdzennie chińskich ziem” – o czym uczy się w Chinach każde dziecko w szkole. Nawet siłą – czego przykładem artykuł w prorządowej chińskiej gazecie „Wenweipo”, która 8 lipca 2013 r. zamieściła publikację zatytułowaną: „6 wojen, w których Chiny powinny uczestniczyć w nadchodzących 50 latach”. Wojna szósta miałaby odbyć się w latach 2055-2060 i sprowadzać się do odebrania Rosji starych chińskich ziem o powierzchni 1,6 mln km kw. Taki materiał nie mógłby ukazać się bez aprobaty najwyższych chińskich czynników. Co więcej – mimo nacisków Kremla – nigdy nie było jakiegokolwiek „sygnału odwoławczego” do tego artykułu [takiego sygnału strategicznego] – ani ze strony czynników rządowo-partyjnych, ani tym bardziej ze strony gazety… Osobiście uważam, że ta „wojna konieczna” nie tylko odbierze 1,6 mln km2, ale będzie pretekstem do zagarnięcia większości Syberii po Ural – rzecz jasna pod sztandarem „Azja dla Azjatów”. Zaś data owej „wojny koniecznej” 2055-60 jest dale ce odsunięta w czasie. W 2035 Chiny chcą przegonić USA w technologiach militarnych. Co oznacza, że od momentu uzyskania tej przewagi – i od wrzucenia „cała naprzód” dla totalnej produkcji sprzętu i systemów nowej generacji RMA, Chiny nie będą się obawiały USA. Czyli – Chiny od momentu zyskania przewagi nad USA będą miały wolne ręce do ustawienia po swojemu porządków na azjatyckim podwórku – ZWŁASZCZA wobec nader ambitnej i agresywnej Rosji – czyli względem RYWALA STRATEGICZNEGO w Azji. A Pekin doskonale rozumie, że nie będzie hegemonem świata, nim PRZEDTEM nie będzie hegemonem Azji. Rosja będzie WTEDY cieniem obecnej siły – a nowa generacja systemów militarnych zdeklasuje miecz i tarczę Rosji – bo Rosji na nowy morderczy wyścig zbrojeń zwyczajnie już nie stać [zresztą nie ma odpowiedniej bazy B+R – to już nie ZSRR]- tylko oba supermocarstwa mu podołają. Tak, że każdy rok pokoju po umownym 2035 [przegonienia militarnie USA] będzie rokiem darowanym dla Rosji. Realnie zagarniecie Syberii i Arktyki przez Chiny można przyjąć przed 2040. Rosja mogłaby JESZCZE wyjść z tego zwarcia supermocarstw „na plus” – gdyby spasowała i zdecydowała się na oddanie tych 1,6 mln km2 spornych ziem, a nawet, za sowitą opłatą w bilionach – gdyby sprzedała [oficjalnie z zachowaniem suwerenności terytoriów autonomicznych] większość Syberii. Pieniądze Rosja mogłaby zainwestować i w rozwój i w infrastrukturę i w społeczeństwo [powstrzymać katastrofę demograficzną]. Ba – TAKA nowa Rosja – bogata i rozwojowa – i rezygnująca z militarnego kija w polityce – byłaby pożądanym graczem i partnerem do współpracy i ekonomiczno-politycznych sojuszy i związków. I naturalnym beneficjentem-portem odbiorczym Arktycznego Jedwabnego Szlaku – także z rozszerzeniem ruchu na Bałtyk przez Kanał Białomorski – do czego Rosja miałaby pieniądze na takie inwestycje. De facto w TEJ sytuacji Ukraina mogłaby sama [dzięki marchewce zamiast kija] obrócić się na Rosję, to samo DŁUGOFALOWO i trwale by w różnym stopniu dotyczyło innych państw wokół Rosji. Ale dla turańskich elit na Kremlu, agresywnie podbijających poprzeczkę „wielkiej gry” – jest to scenariusz nie do przyjęcia – nawet nie do zrozumienia…

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo