Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Po pierwsze: Drugi Obieg

Zamiast dostarczać ciekawostki Pierwszemu Obiegowi, stwórzmy własny dyskurs. Z własnymi tematami debaty, własnymi sporami, własnymi ścieżkami legitymizacji
Wesprzyj NK

„Przebić się do głównego nurtu!” – brzmi często słyszany slogan bojowy ambitnych polskich intelektualistów, analityków, publicystów, naukowców. W poczuciu, że ich ważne ustalenia grzęzną w zbyt małych niszach, stawiają oni sobie za cel uzyskanie dostępu do mediów masowych. By za ich pośrednictwem pokazać wreszcie światu, co ważnego dzieje się z państwem, polityką, społeczeństwem.

To błąd. Dla jasności dodam, że sam go przez lata popełniałem. Setki wystąpień telewizyjnych i radiowych w ciągu ostatnich 10 lat przekonały mnie, że główny obieg jest strukturalnie niezdolny do przyswojenia tego, z czym do niego przychodzimy. Łechce naszą próżność, ale nasze tezy – lokuje na marginesie z ciekawostkami i anomaliami. Powtórzona pięć czy siedemdziesiąt razy ciekawostka pozostaje ciekawostką, a główny nurt dalej płynie swoim korytem.

W ten sposób status ciekawostki uzyskała na przykład diagnoza o instytucjonalnej gangrenie państwa z głębokich lat 90. Tak samo: konkretyzacja tej diagnozy w przypadku najbardziej spektakularnego i przerażającego z jej niezliczonych potwierdzeń – katastrofy smoleńskiej. Trzeba było „awarii systemu” w postaci afery taśmowej z końca rządów PO, by nieprzeznaczone dla opinii publicznej słowa Bartłomieja Sienkiewicza o „państwie teoretycznym” postawiły tę tezę w świetle reflektorów. Ale tylko na chwilę: w dalszej perspektywie została strywializowana na potrzeby bieżącej walki wyborczej, a spójnego programu naprawczego nie wdrożono. Mimo pewnych korekt, państwo polskie nadal istnieje tylko teoretycznie, choć właściwiej jest powiedzieć: nie istnieje nawet teoretycznie.

W ten sam sposób do rangi ciekawostki zredukował główny nurt niezliczone, wieloletnie przestrogi przed nadchodzącą katastrofą demograficzną. Dziś, gdy zaszły w tym względzie nieodwracalne zmiany, które już wyludniły znaczne połacie kraju, a kolejne wyludnią w następnych latach, powodując radykalny niedobór rąk do pracy i degradację Polski na arenie międzynarodowej, słyszymy polityków naprzemiennie przechwalających się… zmniejszeniem bezrobocia i wzywających do „bicia na alarm”. Szaleństwo? I tak, i nie: to właśnie skutki wieloletniej socjalizacji w patomainstreamie.

Główny nurt jest strukturalnie niezdolny do przyswojenia naszej wiedzy ze względu na uwikłanie w obsługę partyjnego sporu i w wyścig o liczbę odbiorców. Przeszedł w ostatnich kilkunastu latach głęboką zapaść finansową i kadrową, po której ustabilizował się na bardzo obniżonym poziomie

Słabe państwo, słabe wojsko, słaba dyplomacja. Służba zdrowia, system emerytalny, edukacja wszystkich szczebli – w kiepskim i pogarszającym się stanie. Rozpada się ład międzynarodowy, który całą tę jazdę na gapę dominującym polskim elitom umożliwił. A w głównym nurcie trwa sadomasochistyczna orgia emocjonalnych wzmożeń wokół tego, co kto o kim powiedział, kto zyskał punkt procentowy w piątym sondażu w tym miesiącu, jak wyglądał partyjny lider na ostatniej konwencji. Za największych opiniotwórców robią ludzie często bez bladego pojęcia o najważniejszych problemach kraju. Ci z wiedzą, a nawet z propozycjami zmian – za dostarczycieli ciekawostek. Względnie – za zmienników na karuzeli z gadającymi głowami.

Inaczej mówiąc, realna polityka (jako sfera krajowych problemów publicznych i uwikłań międzynarodowych, w których słaba i peryferyjna Polska pogrążona jest po uszy) robi za ciekawostkę, a jej daleki margines – za główny nurt. Ponieważ w tym ostatnim zanurzeni są, głębiej lub płycej, także politycy, ich zdolność do odgrywania swojej podstawowej roli, jaką jest rozwiązywanie już widocznych problemów kraju i przygotowywanie go na przyszłe – jest zasadniczo ograniczona. Gdy najważniejsze diagnozy są redukowane do rangi ciekawostek na marginesach medialnej hiperrzeczywistości, nawet względnie łatwa do przewidzenia przyszłość zawsze będzie zaskakująca.

Tak było, jest i będzie – jeśli tego nie zmienimy. Główny nurt jest strukturalnie niezdolny do przyswojenia naszej wiedzy ze względu na swoje uwikłanie w obsługę partyjnego sporu i w wyścig o liczbę odbiorców. Przeszedł w ostatnich kilkunastu latach głęboką zapaść finansową i kadrową, po której ustabilizował się na bardzo obniżonym poziomie. Druzgocąco przegrał też rywalizację o wpływy z politykami, dając się przekształcić w pas transmisyjny ich spinu, jeśli nie wprost wytycznych z partyjnych central. Nie podjął przy tym przez kilkanaście lat poważniejszej refleksji nad własnym stanem – a na pewno żadnej próby przeciwdziałania – robiąc dobrą minę do złej gry.

Przez to bieżąca bzdura zawsze wygra w nim z systemową diagnozą. I nie powinna nikogo uspokajać nadzieja, że lud wprawdzie potrzebuje igrzysk, ale odpowiedzialna elita po cichu zrobi co trzeba. Przykłady stanu państwa czy polityki demograficznej (i wiele innych – nie miejsce tu, by je wyliczać) jasno dowodzą przecież, że taka elita nie istnieje.

Trzeba ją zatem zbudować. Nie przez wejście do polityki, uprzedzając częstą w takich sytuacjach sugestię. To natychmiast skazuje na tę samą tyranię bieżączki i despotyzm status quo, które paraliżują dzisiejszych decydentów.  Potrzebna jest praca organiczna.

Oprócz wychowywania przyszłych elit tekstami i codzienną pracą w organizacjach, proponuję skonsolidować Nowy Drugi Obieg. On już istnieje i mniej lub bardziej regularnie tworzy kontry wobec równoległej rzeczywistości patomainstreamu, zajmując się realnymi problemami. W think tankach pozarządowych i rządowych, redakcjach od „Krytyki Politycznej” po „Politykę Narodową”, w niektórych mediach uchodzących za główny nurt, a de facto niszowych. W przypadkach wielu pojedynczych osób lub grup osób na uczelniach, w mediach głównego nurtu. Także, last but not least, w partiach politycznych. Problemem jest rozproszenie, często niewidzenie się nawzajem, marnotrawstwo zbyt dużej energii na pozorny dialog z patomainstreamem.

Zamiast dostarczać ciekawostki Pierwszemu Obiegowi, stwórzmy własny dyskurs. Z własnymi tematami debaty, własnymi sporami, własnymi ścieżkami legitymizacji. Z maksymalną możliwą otwartością na nowe osoby i środowiska. Warunek wstępny i konieczny: żadnych błahostek, tylko tematy ważne dla przyszłości Polski.

Nie chodzi przy tym o to, by na równoległą rzeczywistość Pierwszego Obiegu się obrażać, całkowicie od niej izolować czy rezygnować z okazjonalnych wycieczek do niej. Tym bardziej nie chodzi o utratę kontaktu z istotnymi aspektami bieżącej polityki. Rzecz w tym, by dzięki zdystansowaniu skonsolidować zasoby i – w wariancie maksimum – za jakiś czas trwale główny nurt zmienić. W wersji minimum: stworzyć obieg, w którym poważna rozmowa o przyszłości Polski może się toczyć, a odpowiedzialne elity – rosnąć.

Jeśli są chętni, zastanówmy się wspólnie, jak to zrobić.

Wesprzyj NK
Bartłomiej Radziejewski – prezes i założyciel Nowej Konfederacji, ekspert ds. międzynarodowych zainteresowany w szczególności strukturą systemu międzynarodowego, rywalizacją mocarstw, sprawami europejskimi. Autor książki "Nowy porządek globalny", a także "Między wielkością a zanikiem", współautor "Wielkiej gry o Ukrainę", opublikował także setki artykułów, esejów i wywiadów. Pomysłodawca i współtwórca dwóch think tanków i dwóch redakcji, prowadził projekty eksperckie m.in. dla szeregu ministerstw, międzynarodowych korporacji, Komisji Europejskiej. Politolog zaangażowany, publicysta i eseista, organizator, dziennikarz. Absolwent UMCS i studiów doktoranckich na UKSW. Pierwsze doświadczenia zawodowe zdobywał w Polskim Radiu i, zwłaszcza, w "Rzeczpospolitej" Pawła Lisickiego, później był wicenaczelnym portalu Fronda.pl i redaktorem kwartalnika "Fronda". Następnie założył i w latach 2010–2013 kierował kwartalnikiem "Rzeczy Wspólne". W okresie 2015-17 współtwórca i szef think tanku Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. W roku 2022 współtwórca i dyrektor programowy Krynica Forum. Publikował w wielu tytułach prasowych, od "Gazety Wyborczej" po "Gazetę Polską".

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

3 odpowiedzi na “Po pierwsze: Drugi Obieg”

  1. Mestwin pisze:

    Można się depresji nabawić, gdy człowiek sobie uświadomi jak bardzo nie sprawdziło się moje pokolenie. Teraz mogę jedynie ogarnąć w końcu te subskrypcje (również s&f, coś regularnie dorzucać też klubowi jagiellońskiemu i teologii politycznej). Jakaś stówa miesięcznie. Swoją drogą żeby nie znalazło się grono prywatnych sponsorów. Jest tylu prawdziwie bogatych. Dla nich byłby to pryszcz żeby was utrzymać … Ech …
    I jeszcze jedno. Pokolenie dzisiejszych nastolatków jest chyba jeszcze głupsze od mojego. Tam by trzeba popracować. Wiem, kolejna „dobra rada” …

  2. MaciekD pisze:

    Pełna zgoda. Niestety wielu „konsumentów” informacji GW, TVP etc. – kibiców tamtejszych sporów ciężko się przekonuje do poważnej rozmowy, bo ta wymaga wysiłku, wiąże się z większym ryzykiem kompromitacji, koniecznością weryfikowania własnych sądów itd. Życzę powodzenia, deklaruję wsparcie i mam nadzieję, że wspólnymi siłami uda nam się „odideologizować” debatę publiczną i nadać jej treść. Pierwszemu obiegowi i jego akolitom (w większości) życzę z całego serca zniknięcia.

  3. cezio pisze:

    Bardzo słuszna uwaga.

    Pierwsza myśl, jaka by się nasuwała, to agregowanie treści internetowych, bo przecież większość owego 'drugiego obiegu’, jeśli nie cały, komunikuje się za pomocą Internetu. Moglibyśmy stworzyć taki lokalny Intellectual Dark Web. Kusząca idea, ale może to nie jest jedyny kierunek.

    Innym rozwiązaniem byłyby debaty z rozsądnymi ludźmi na poważne tematy, ale nie w Warszawie, Krakowie, czy czasem we Wrocławiu, tylko też w mniejszych ośrodkach. To jest oczywiście dużo trudniejsze, bo wchodzi poważniejsza logistyka oraz dużo większe koszty, ale z perspektywy mieszkańca niewielkiego miasta może mieć olbrzymie znaczenie psychologiczne. Bo co innego oglądać sobie na ekranie gadające głowy, a co innego zobaczyć ludzi na żywo i móc wdać się w żywą dyskusję, w dodatku, jeśli z takim rozsądnym człowiekiem można porozmawiać problemach w skali kraju, ale też w skali regionu, powiatu czy gminy. To jest już zupełnie inny kaliber fermentu ideologicznego, jaki można zasiać. Może to stwierdzenie jest trochę na wyrost, ale wydaje mi się, że potrzeba takiej pracy u podstaw.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo