Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Niniejszy tekst jest próbą analizy niemieckiej polityki wobec Rosji w 2014 roku[1]. Jest to moment szczególny, ze względu na całą serię wielkich wydarzeń, które mają miejsce. Odmowa Wiktora Janukowycza podpisania umowy stowarzyszeniowej między Ukrainą i UE na szczycie w Wilnie 28-29 listopada 2013 doprowadziła do wielkich protestów w Kijowie, które stały się początkiem końca reżimu. Polityczne zmiany w Ukrainie wywołane przez EuroMajdan spotkały się z agresywną odpowiedzią Moskwy. W marcu dochodzi do aneksji Krymu, a następnie do konsekwentnych prób destabilizacji wschodnich regionów Ukrainy poprzez promowanie i wspieranie separatyzmu w celu ustanowienia autonomicznych republik Donieckiej oraz Ługańskiej. Skutkiem tego jest regularna wojna we wschodniej Ukrainie, która do końca 2014 roku pochłania ponad 4 tysiące ofiar. Wydarzenia te stawiają Berlin przed całkowicie nową, niespodziewaną sytuacją. Czy prowadzi to do zasadniczej zmiany niemieckiej polityki wobec Rosji?
Trzecia faza Ostpolitik
Od momentu zjednoczenia Niemiec w polityce wobec Rosji Berlin kierował się kilkoma stałymi, niepodlegającymi rewizji zasadami. Przede wszystkim celem strategicznym polityki wschodniej powinno być budowanie wielu form współpracy i dialogu z Moskwą, tak aby Rosja znalazła na trwałe swoje miejsce w relacjach ze strukturami Zachodu. Dlatego w zachodniej polityce wobec Rosji należy unikać wszystkiego, co oddalałoby perspektywę zrealizowania tego strategicznego celu. Sukces takiej polityki oznaczałby korzyści o fundamentalnym znaczeniu dla Europy oraz samych Niemiec. Po pierwsze otwierałby pole pozytywnego wpływu ze strony Zachodu na wewnętrzne zmiany w Rosji w celu jej demokratyzacji oraz ugruntowania się liberalnych zasad wolnorynkowych (koncepcja Partnerschaft für Moderniesierung oraz Wandel durch Handel). Po drugie stabilizowałby sytuację bezpieczeństwa w Europie, być może nawet pozwalał na zbudowanie nowej architektury bezpieczeństwa europejskiego poprzez trwałe związanie Rosji w ramach zinstytucjonalizowanej współpracy (tzw. wspólny europejski dom). W ten sposób współpraca z Rosją oznaczałaby przynajmniej podwójne wzmocnienie Europy – na arenie międzynarodowej między innymi w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi oraz gospodarczo. Rosja ze swym surowcowym potencjałem miała odegrać kluczową rolę stabilizującą dla europejskiej gospodarki, przede wszystkim dla gospodarki Niemiec.
Wszystkie te polityczne zasady wynikały z tego, jak niemiecka elita polityczna zdefiniowała rację stanu Niemiec po zjednoczeniu. Były więc one bezpośrednio związane z reunifikacją Niemiec oraz rolą, jaką odegrała w niej Moskwa. W perspektywie Berlina związek między tymi dwoma politycznymi procesami – zjednoczeniem Niemiec i dalszą ewolucją Rosji, miał stanowić niewzruszony fundament dla pozimnowojennej architektury politycznej i bezpieczeństwa w Europie.[2]
Przez ponad dwie dekady wszystkie te założenia składały się na niemieckie wyobrażenie, jaka powinna być europejska polityka wschodnia wobec Rosji. Niemcy widziały się także w roli głównego architekta, wykonawcy oraz strażnika takiej polityki. Dopiero przez ten pryzmat można zrozumieć działania Berlina takie, jak poszukiwanie pozytywnej odpowiedzi dla tzw. planu Miedwiediewa nowej architektury bezpieczeństwa dla Europy (2008), wspólna niemiecko-rosyjska inicjatywa rozwiązania statusu Naddniestrza (2011), oparcie własnej strategii energetycznej o współpracę gazową z Rosją czy choćby stosunek do inicjatyw innych państw europejskich w polityce wschodniej, np. Partnerstwa Wschodniego. We wszystkich tych przykładach do głosu dochodzi ogólne przekonanie obecne w niemieckiej polityce, że Rosja jest absolutnie niezbędnym elementem europejskiego systemu bezpieczeństwa, a sama jej obecność w tym systemie jest wartością pierwszorzędną i ponadczasową.
Po dwudziestu pięciu latach – od momentu zjednoczenia – konsekwentnego inwestowania przez Berlin w relacje z Moskwą wydarzenia 2014 roku stanowią być może decydującą cezurę w niemieckiej polityce wschodniej. Aneksja Krymu, pogwałcenie prawa międzynarodowego, podważenie jednej z najważniejszych zasad zachodniego powojennego porządku w Europie – tj. wyrzeczenie się w polityce międzynarodowej terytorialnych zdobyczy – w końcu permanentne oszukiwanie opinii międzynarodowej w sprawie rosyjskiego udziału w konflikcie we wschodniej Ukrainie oraz zestrzelenia malezyjskiego samolotu pasażerskiego sprawiają, że w Niemczech narasta świadomość fiaska dotychczasowych założeń niemieckiej polityki wschodniej oraz konieczności jej zasadniczej rewizji. Trudno bowiem kontynuować politykę zbliżenia i współpracy z Putinem, który ostentacyjnie nie jest zainteresowany współpracą i dąży na wielu polach do konfrontacji. Dla Niemiec jest to nowa, trudna sytuacja, która jest odbierana jako dylemat – w jaki sposób kierować się zasadą synergii w relacjach między Rosją i Europą, skoro mamy w nich do czynienia z nieprzezwyciężalnymi różnicami?
Polityka Putina wobec Ukrainy po ucieczce Janukowycza z Kijowa w sposób całkowicie otwarty wyraziła wszystkie te tendencje obecne w działaniach Moskwy wobec innych państw, których niemiecki polityczny establishment jak również niemiecka opinia publiczna konsekwentnie nie chciały dostrzegać na przestrzeni dwóch ostatnich dekad. Ku całkowitej konsternacji Berlina za sprawą aneksji Krymu Putin okazał się rewizjonistą, stawiając pod znakiem zapytania przestrzeganie istniejącego porządku granic oraz zasady terytorialnej integralności państw. W przypadku Ukrainy chodziło dodatkowo o integralność terytorialną, którą Rosja zobowiązywała się respektować na mocy budapesztańskiego memorandum z 1994 roku. Po drugie Putin okazał się agresywnym nacjonalistą, który kieruje się w polityce międzynarodowej wyłącznie nacjonalistyczno-państwowymi interesami i do ich realizacji gotowy jest użyć działań wojennych lub dyplomatycznego bądź ekonomicznego szantażu. W końcu okazało się, że swoją polityczną propagandę Putin buduje wokół wyjątkowo jednoznacznych, antyzachodnich resentymentów oraz idei. Tak jaskrawe ujawnienie się wszystkich trzech tendencji w polityce Putina, w sposób nie dający najmniejszej przestrzeni do ewentualnego usprawiedliwienia, było dla Niemców szokiem. Przede wszystkim jednak czyni niemożliwym kontynuowanie relacji z Moskwą w formie takiej, jaka funkcjonowała do marca 2014 roku. Jak można współpracować z rosyjskim przywódcą, który oparł swoje działania na rewizjonizmie, nacjonalizmie i antyzachodniej ideologii?
Nowa doktryna czy chwilowa korekta?
Jak stwierdza jeden z niemieckich ekspertów: aneksja Krymu zmieniła niemieckie spojrzenie na świat i stosunki z Rosją są w tej chwili w zupełnie innej fazie[3]. Taka zmiana postrzegania własnej polityki rodzi wiele pytań. Po pierwsze, na ile jest ona głęboka i trwała? W jaki sposób zmieniło się niemieckie patrzenie na świat pod wpływem polityki Putina? I wreszcie, jak opisać ową inną fazę, w jakiej znalazły się obecnie stosunki niemiecko-rosyjskie?
Trudne do łatwego podważenia poczucie, że dotychczasowe założenia rosyjskiej polityki Niemiec wyczerpały się w obliczu działań Putina, zwykle prowadzi jednak do postawienia dwóch charakterystycznych pytań w niemieckiej debacie. Po pierwsze: czy popełniliśmy jakiś błąd wobec Rosji? Po drugie: czy nie sprowokowaliśmy sami rosyjskiej reakcji wobec Ukrainy?[4] W odpowiedzi niemieccy politycy zazwyczaj niechętnie przyznają, że dotychczasowa polityka niemiecka była błędna. Co do zasady oraz obiektywnie była to, uważa się, polityka słuszna i innej nie można było i nie należało też prowadzić. Jej niepowodzenie wynika oczywiście z nieodpowiedzialnego i zaskakującego zachowania Putina. Z drugiej jednak strony zachowanie to spowodowane jest także określoną polityką Zachodu, który w niedostatecznym stopniu pozytywnie odpowiadał na rosyjskie propozycje współpracy w obszarze polityki międzynarodowej[5]. Zatem, rosnącemu poczuciu, że dawne założenia polityki wobec Rosji wyczerpują swoje możliwości towarzyszy przekonanie, że co do zasady dotychczasowa polityka niemiecka na wschodzie była słuszna. Obecny kryzys jest natomiast wywołany zmianą polityki Putina, która mając zapewne także wewnętrzne uwarunkowania, częściowo została przez Zachód sprowokowana zbyt mało ostrożną polityką. Zachód po prostu przegapił szansę, by w odpowiednim czasie wciągnąć Rosję na trwale we współpracę w dziedzinie bezpieczeństwa, czego skutki dzisiaj widzimy[6].
W jakim więc stopniu faktycznie niemiecki obraz świata zmienił się pod wpływem wydarzeń we wschodniej Ukrainie? Czy rzeczywiście możemy mówić o przełomie, jaki dokonał się w niemieckim podejściu do Rosji i o początku nowej strategii w niemieckiej polityce wschodniej? W niektórych interpretacjach, jakie można dzisiaj spotkać w niemieckiej debacie, przeważa pogląd, że zmiana nastawienia Berlina do Rosji jest fundamentalna. Jeden z analityków, Andreas Rinke[7], opisując krok po kroku wydarzenia na wschodzie, począwszy od ukonstytuowania się EuroMajdanu w Kijowie, oraz niemieckie reakcje na nie, definiuje początek marca jako moment nieodwracalnej zmiany w polityce Merkel wobec Putina. W rozmowie telefonicznej 2 marca Putin po raz pierwszy przyznaje Merkel, że działania tzw. zielonych ludzików na Krymie są bezpośrednio powiązane z decyzjami podejmowanymi na Kremlu. To po tej rozmowie Merkel miała powiedzieć Obamie, że Putin „stracił kontakt z rzeczywistością”. Od tego momentu kanclerz musi uznać, że ma do czynienia z rosyjską interwencją na Krymie. Jej ocena rosyjskiej polityki staje się bardziej zdecydowana: uznaje działania Putina za nie do zaakceptowania, ponieważ oznaczają one pogwałcenie zasad prawa międzynarodowego. 6 marca przywódcy państw UE podejmują decyzję o trzyetapowym procesie wprowadzania sankcji wobec Rosji, co jednak w żadnym stopniu nie wpływa na działania Putina. 16 marca przeprowadzone zostaje na Krymie tzw. referendum, które staje się dla Moskwy podstawą do włączenia półwyspu do Rosji.
Wydarzenia te bez wątpienia musiały uprzytomnić Merkel, że polityka Putina nie jest chwilowym „wyskokiem”, z którego będzie się chciał szybko wycofać. Zmuszają także Berlin do zaostrzenia kursu. Jednak nie prowadzą one do zasadniczej zmiany postrzegania własnej roli i odpowiedzialności w polityce międzynarodowej przez Niemcy. Wręcz przeciwnie – świat oraz otoczenie Europy weszły w fazę głębszego kryzysu, a podstawy ładu światowego zostały zakwestionowane. Świat międzynarodowy jest więc wystawiony na coraz większe niebezpieczeństwa, które nie mogą pozostać bez odpowiedzi. W przypadku Rosji mamy do czynienia coraz wyraźniej z problemem europejskim, skoro dla Stanów Zjednoczonych Moskwa jako partner w kwestiach globalnych staje się bardziej obojętna. To wszystko sprawia, że rola Niemiec jako stabilizatora w niepewnych czasach, także wobec kryzysu na wschodzie Europy, powinna rosnąć.
Perspektywa Rosji w Niemczech faktycznie uległa zmianie, co nie musi jednak prowadzić do wniosków podobnych do tych, które warunkują np. polską politykę. Za sprawą Putina Rosja jest w końcu definiowana w Niemczech jako zagrożenie dla bezpieczeństwa europejskiego[8]. Wybór polityki realizującej mocarstwowe, nacjonalistyczne cele, którego dokonał Putin, oraz odrzucenie współpracy z Europą są ewidentne[9]. Rosja jako problem bezpieczeństwa nie musi jednak wcale z niemieckiej perspektywy oznaczać jednocześnie militarnego wyzwania. W perspektywie Berlina Rosja może wywołać najwyżej ograniczony konflikt w regionie, co oczywiście zmusza do zmiany reguł postępowania z nią w dłuższej perspektywie: sankcje, zmniejszenie uzależnienia energetycznego, porzucenie strategii partnerstwa, podporządkowanie dalszej współpracy ekonomicznej pewnym rygorom polityki. Jednak w przeciwieństwie do państw Europy Północnej czy Środkowej Niemcy nie widzą w Rosji podstawowego zagrożenia ani dla Europy, ani dla porządku światowego. Z perspektywy Berlina polityka Putina jest tylko jednym z wielu i to nie najważniejszym problemem w polityce międzynarodowej. Europa, a szerzej Zachód są dzisiaj konfrontowane z wieloma kryzysami, jak problem epidemii Eboli, ISIS, Chiny, Iran, czy konflikt Izraelsko-Palestyński. Wyzwaniem dla Zachodu, w tym Niemiec jako europejskiego filaru bezpieczeństwa, nie jest więc koncentrowanie się tylko na jednym zagrożeniu o regionalnym znaczeniu, lecz współpraca na rzecz globalnego zarządzenia wieloma kryzysami na świecie, których skutki dla Zachodu mogą być daleko groźniejsze[10].
Paradoksalnie więc, porażka prowadzonej dotychczas przez Berlin wschodniej polityki, jako fakt obiektywny[11], prowadzi do przekonania o jeszcze większej odpowiedzialności Niemiec za stabilność w Europie Wschodniej oraz przyszłość relacji Rosji i UE. Politycznym wyrazem tej mobilizacji jest faktyczne przejęcie polityki wobec Rosji przez Merkel i stopniowe marginalizowanie roli koalicyjnego partnera, SPD, oraz ministerstwa spraw zagranicznych. Jednak wiele wskazuje też na to, że Merkel nie kieruje się w sprawach wschodnich żadną własną, przemyślaną strategią bezpieczeństwa. Raczej postępuje podobnie, jak robi to w przypadku kryzysu finansowego, idąc krok po kroku, bez głębszej strategii czy przekonań, kierując się doraźną taktyką. Taka sytuacja nie pozwala przesądzić, na jakim dokładnie etapie znajdują się dzisiaj relacje między Berlinem i Moskwą.
Między zaostrzaniem kursu a tęsknotą za Ostpolitik
Dla niemieckiego establishmentu polityka Putina oraz sytuacja na Ukrainie jest dzisiaj przede wszystkim problemem prawnym oraz ekonomicznym, a dopiero później kwestią polityczną[12], Z tej perspektywy największą zbrodnią Putina jest naruszenie zasad prawa międzynarodowego przez aneksję Krymu. Putin, w niemieckiej perspektywie, mógł czuć się źle traktowany przez Zachód, czy nawet zdradzony (teza o nieuprawnionym rozszerzaniu NATO, czy o szkodliwości Partnerstwa Wschodniego), natomiast nie miał prawa zareagować na to w taki sposób, jak to uczynił[13]. Dlatego teza z przemówienia Merkel z Sydney, o egzystencjalnym zagrożeniu, jakie obecna polityka Putina stanowi dla Europy, spotkała się w Niemczech z falą krytyki. Już wcześniej, we wrześniu, wicekanclerz Sigmar Gabriel wyrażał nadzieję, że w przyszłości znów będzie można Putinowi zaufać; że sąsiedztwo z Rosją ma dla Niemiec „centralne znaczenie” i Europa potrzebuje Rosji, także dla wspólnego rozwiązywanie konfliktów w północnym Iraku czy Syrii[14]. W tle tych uwag należy widzieć przede wszystkim niepokój o interesy niemieckiego przemysłu oraz sektora bankowego, powiązane ściśle ze współpracą z Rosją. W związku też z tym Matthias Platzeck, przewodniczący Forum Niemiecko-Rosyjskiego, może wzywać do tego, by jak najszybciej uregulować prawnie kwestię krymską, usankcjonować także oddzielny status wschodnich regionów Ukrainy i… wrócić do normalnej współpracy z Moskwą[15].
Wraz z ewolucją polityki Merkel w stronę bardziej stanowczej postawy wobec Putina rośnie także nostalgia za dawną niemiecką Ostpolitik. Dzisiaj niemiecka polityka oscyluje więc między utrzymywaniem dotychczasowych sankcji i wywieraniem na Moskwę presji, a przekonaniem o koniecznym powrocie do dawnych, „sprawdzonych” form współpracy między Niemcami i Rosją. W wystąpieniu przed Bundestagiem z 26 listopada 2014 roku[16], poświęconym podsumowaniu szczytu G20 w Brisbane, Merkel przywołała własne oświadczenie złożone w 2013 roku przed szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, w którym stwierdza, że między współpracą UE z państwami Partnerstwa, a współpracą i dialogiem z Rosją nie może być wyboru albo-albo. Dlatego tak ważne było utrzymanie rozmów z Moskwą. Jednak to, co zaszło później nie da się zdaniem Merkel uzasadnić. Rosja naruszyła integralność Ukrainy, chociaż sama zobowiązała się w 1994 roku stać na jej straży. „Działania Rosji stawiają pod znakiem zapytania pokojowy porządek Europy i łamią zasady prawa międzynarodowego” – stwierdza Merkel. Opowiadając się za utrzymaniem negocjacji z Rosją, za cel stawia także obronę suwerenności oraz integralności terytorialnej Ukrainy, która ma prawo samodzielnie decydować o swojej przyszłości. Celem jest także przywrócenie w relacjach międzynarodowych siły prawa nad prawem siły. Dlatego wobec polityki Putina, który nie chce złagodzić swej presji na Ukrainę, dalsze utrzymywanie sankcji przeciwko Rosji jest zdaniem Merkel nieodzowne.
Ta dość konsekwentna w drugiej połowie 2014 roku polityka Merkel nie jest jednak wolna od krytyki, przede wszystkim ze strony tych, którzy chcieliby jak najszybciej powrócić do Ostpolitik w wydaniu lat 90-tych XX wieku. Za dobry przykład takiej krytyki może służyć apel niemieckich polityków oraz intelektualistów, opublikowany w tygodniku „Die Zeit”, pod znamiennym, dramatycznym tytułem: „Znów wojna w Europie? Nie w naszym imieniu!”[17]. Sygnatariusze dokumentu to przede wszystkim politycy reprezentujący poprzednie pokolenie w niemieckiej polityce, tacy jak Horst Teltschik czy Roman Herzog. W ich perspektywie strategiczna współpraca z Rosją, która powstała na bazie zjednoczenia Niemiec oraz polityczno-gospodarczego zbliżenia z Rosją zainicjowanego przez Helmuta Kohla, pozostaje fundamentem bezpieczeństwa w Europie. Sam Kohl, jak i środowisko związanych z nim wcześniej polityków chadecji, niejednokrotnie już, czasami w bardzo ostrej formie, krytykowali europejską oraz wschodnią politykę Merkel. Zaostrzający się w ostatnich miesiącach kurs Berlina wobec Moskwy jest więc dla nich potwierdzeniem tej negatywnej oceny skutków polityki obecnej kanclerz. Sygnatariuszami apelu są także ci przedstawiciele niemieckiego establishmentu, którzy osobiście uwikłani są w rosyjskie interesy, tak jak kanclerz Gerhard Schroeder czy Stefan Duerr, niemiecki potentat w branży mlecznej na rynku rosyjskim, wcześniej także zagraniczny ekspert w rosyjskiej Dumie w sprawie reformy użytkowania nieruchomości rolnych. W ostatnich miesiącach Duerr wsławił się przede wszystkim swoimi bliskimi kontaktami z Putinem oraz wypowiedziami w niemieckiej prasie, w których wyznał, że osobiście namawiał Putina do wprowadzenia kontrsankcji dla krajów UE[18].
Sam tekst apelu jest wyrazem votum nieufności wobec polityki Merkel. Wyraża zapewne także pokoleniowe różnice w niemieckim politycznym establishmencie, które ujawniają się między innymi na tle stosunku do Rosji. Przede wszystkim dokument jest wyrazem tęsknoty za dawną Ostpolitik oraz zbiorem charakterystycznych dla Niemiec przekonań na temat europejskiego porządku bezpieczeństwa.
Zajęcie Krymu przez Putina, jego późniejsza polityka wobec Ukrainy, sprawa zestrzelenia malezyjskiego samolotu pasażerskiego, także pewne aspekty jego wewnętrznej polityki były dla Niemców zaskoczeniem i wstrząsem. Przede wszystkim wywołały ogromny niepokój, a nawet lęk. Wszystko to jednak nie doprowadziło do gruntownej zmiany niemieckiej polityki wobec Rosji. Podstawowe założenia polityki wschodniej Niemiec nie są przedmiotem głębokiej krytycznej debaty, która mogłaby prowadzić do powstania nowej lub przynajmniej zasadniczo zmodyfikowanej strategii – np. takiej, w której dokonano by istotnej korekty dotychczasowych priorytetów na rzecz wsparcia niezależnej politycznie, związanej z Europą, silnej gospodarczo Ukrainy. Albo takiej, która uwzględniałaby pierwszeństwo bezpieczeństwa państw Europy Środkowej czy regionu Morza Bałtyckiego przed przestrzeganiem coraz bardziej iluzorycznych gwarancji z przeszłości, takich jak Akt ustanawiający relacje Rosja-NATO z 1997 roku. Nie da się więc powiedzieć o jakieś głębszej rewizji dotychczasowego punktu widzenia na relacje Rosja-UE czy stosunki niemiecko-rosyjskie. Taka rewizja oznaczałaby bowiem odejście od założeń polityki wschodniej ostatniego ćwierćwiecza, krytyczną rewizję dotychczasowych przekonań o warunkach polityki bezpieczeństwa w Europie Wschodniej oraz uznanie decydujących przemian, jakie nastąpiły w 2014 roku w tej części kontynentu. W praktyce musiałoby to oznaczać działanie na rzecz osłabienia Rosji, przynajmniej potencjału jej agresji oraz wzmocnienia Ukrainy jako nowego, niezbędnego elementu architektury bezpieczeństwa. Obiektywnie rzecz biorąc taka nowa polityka odpowiadałaby interesom bezpieczeństwa zarówno państw regionu takich jak Polska, jak i samych Niemiec. Dla Europy Środkowej silna i niezależna Ukraina jest naturalną geostrategiczną głębią. Dla Niemiec silna i niezależna Ukraina jest w obecnych warunkach jedynym skutecznym sposobem pozytywnego wpływania na dalszy pozytywny kierunek wydarzeń w Rosji. Taki punkt widzenia nie jest jednak dzisiaj obecny w niemieckiej polityce, która wciąż oscyluje pomiędzy rosnącym sceptycyzmem wobec Rosji i wynikającym stąd zaostrzaniem politycznego kursu wobec Putina a powracającą nostalgią za dawną Ostpolitik, zmieszaną z lękiem przed dalszą destabilizacją.
Ta ogólna strategiczna niepewność polityki niemieckiej prowadzi natomiast do jeszcze mocniejszego poczucia odpowiedzialności Niemiec za sytuację oraz za dalszy rozwój polityki europejskiej na wschodzie Europy. W praktyce przejawia się to większą skłonnością do podejmowania przez Berlin działań jednostronnych (tzw. format normandzki) oraz do jeszcze silniejszego uwzględnienia możliwych negatywnych konsekwencji wynikających z zaostrzania się sytuacji na Wschodzie. Zbyt silne reakcje są nadal identyfikowane w niemieckiej polityce jako potencjalnie przeciw skuteczne, ponieważ cofają porządek europejski do czasów zimnej wojny i stawiają pod znakiem zapytania efektywność relacji między Wschodem i Zachodem. Dodatkowo są także negatywnie wartościowane, jako nieadekwatne dla europejskiej soft power, którą w polityce zagranicznej powinny posługiwać się europejskie, demokratyczne państwa prawa[19].
Z tej perspektywy widać, jak niewiele zmian w niemieckiej polityce wschodniej mogą praktycznie oczekiwać państwa naszego regionu, w tym Polska. Nadmierny sceptycyzm nie musi być jednak dobrym doradcą. Obecne poczucie niepewności oraz głębokiego wyobcowania, jakie charakteryzują niemiecki stosunek do działań Putina, stanowią dobry moment dla polskiej polityki, by w kilku konkretnych sprawach (takich jak choćby niemieckie inwestycje w rosyjskim sektorze wojskowym lub w polityce energetycznej) wypracować między Polską i Niemcami lepsze niż wcześniej zasady wzajemnej współpracy.
[1] Niniejszy tekst jest rozszerzoną wersją artykułu opublikowanego w „Nowej Europie Wschodniej”.
[2] Jan C. Behrends, Mythos Ostpolitik?, ipg-journal.de, 08.12.2014
[3] Hanns Maull, Kurz gesagt: Uber Kluge Machtpolitik, http://www.swp-berlin.org/publikationen/kurz-gesagt/ueber-kluge-machtpolitik.html
[4] Janusz Reiter, Im Fall Moskau hilft keine Psychotherapie. Internationale Politik und Gesellschaft, 10.10.2014, http://www.ipg-journal.de/schwerpunkt-des-monats/bilanz-der-osterweiterung/artikel/detail/im-fall-moskau-hilft-keine-psychotherapie-616/
[5] Über den Tag hinaus denken. Optionen für den Umgang mit einem zunehmend unberechenbaren Nachbar, Friedrich Ebert Stiftung, Oktober 2014.
[6] Gabriele Krone-Schmalz, Warum wir Russland Unrecht tun, Cicero, Magazin fur Politische Kultur, 9.02.2012, http://www.cicero.de/weltbuehne/warum-wir-russland-unrecht-tun/48249
[7] Andreas Rinke, How Putin Lost Berlin, https://op-journal.dgap.org/en/article/25953
[8] Wystąpienie Angeli Merkel w Lowy Institute for International Policy, Sydney 17.11.2014, http://www.lowyinstitute.org/publications/2014-Lowy-Lecture
[9] Andreas Rinke, Wie Putin Berlin verlor, „Internationale Politik”, Mai/Juni 2014.
[10] Na podstawie rozmów autora w niemieckim MSZ oraz Urzędzie Prezydenckim, 8-10.10.2014.
[11] Olaf Osica, Neuer Osten und das Dilemma Europas, „WeltTrends”, Januar/Februar 2015.
[12] Claus Kreß, Christian Tams, Wider die normative Kraft des Faktischen, „Internationale Politik” 3, Mai/Juni 2014.
[13] Wolfgang Ischinger, Baumängel am „gemeinsamen Haus, „Internationale Politik” 3, Mai/Juni 2014.
[14] http://www.mmnews.de/index.php/net-news/20290-gabriel-hofft-auf-vers%C3%B6hnung-mit-putin
[15] http://www.zeit.de/politik/ausland/2014-11/platzeck-russland-ukraine/komplettansicht?print=true
[16] http://www.bundeskanzlerin.de/Content/DE/Rede/2014/11/2014-11-26-merkel-bt-haushalt.html
[17] http://www.zeit.de/politik/2014-12/aufruf-russland-dialog
[18] http://www.zeit.de/2014/34/russland-sanktionen-stefan-duerr
[19] Hanns Maull, Kurz gesagt, op. cit.
Artykuł opublikowany pierwotnie po polsku na stronie Ośrodka Myśli Politycznej
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Chińscy przywódcy obecnie dobrze wiedzą, że poprzedni chiński sposób myślenia, czyli budowanie murów przeciwko światu, ostatecznie doprowadził Chiny do upadku. Tym razem już tak nie zrobią. Fragment książki Kishore Mahbubaniego, „Czy Chiny już wygrały?”
Skrócenie kadencji poprzedniej KRS było bezprawne. Ponadto sam proces powoływania członków Rady budził poważne wątpliwości. Fragment książki "Upadła praworządność. Jak ją podnieść?" S. Sękowskiego i T. Pułróla.
Jeżdżę po dworach od lat. Landem nie, bo kto dziś ma lando? Najwyżej Andrzej Nowak Zempliński, który zbiera w Tułowicach wszystko co stare i na kołach. Samochodem jeżdżę, jak mnie ktoś zabierze. Albo wieczorami po sieci.
We współczesnym świecie ścisły związek liberalizmu z demokracją jest po prostu faktem. Państwo liberalno-demokratyczne czy też - jak je również nazywamy - demokratyczne państwo prawa, stało się modelowym rozwiązaniem nie tylko w krajach należących do kręgu cywilizacji zachodniej. Nic więc dziwnego, że w potocznym języku oba pojęcia zlewają się i często stosowane są wymiennie - liberał to ktoś, kto bezwarunkowo akceptuje ideę demokracji, demokrata zaś to wyznawca poglądów liberalnych.
Czy wolność może rządzić państwem? Czy władza może być władzą w służbie wolności? Tak postawiony temat musi budzić wątpliwości, ponieważ w potocznym mniemaniu każda władza, a zwłaszcza władza polityczna obdarzona środkami przymusu, wydaje się raczej tym, co dla ludzkiej wolności stanowi największe zagrożenie. Czy najwłaściwszym ujęciem wzajemnej relacji obu fenomenów nie byłoby raczej ostre przeciwstawienie: władza kontra wolność?
Tylko połączone siły Kościoła i Państwa mogły wygnać ducha pogaństwa, którym od niepamiętnych czasów przeniknięte było starożytne społeczeństwo; przykładu dostarczało despotyczne Cesarstwo Wschodnie
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie