Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Wojna zmienia sytuację Mińska. Czas na ponowne podjęcie kwestii białoruskiej

Wiele sygnałów wskazuje, że reżim Łukaszenki zaczyna „trzeszczeć”, a co najmniej pozycjonować się w nowych, już powojennych realiach. To otwiera Zachodowi możliwość rozpoczęcia rozgrywki
Wesprzyj NK

We wrześniu 2020 roku, pisząc artykuł, który znalazł się w mojej książce wydanej nakładem Wydawnictwa Nowej Konfederacji („Iluzja wolnej Białorusi. Jak walcząc o demokrację można utracić ojczyznę”) sformułowałem hipotezę (str. 293 – 306), że integracja wojskowa z Rosją, utrata resztek autonomii w kwestiach militarnych przez Mińsk będzie miała fundamentalne, negatywne konsekwencje dla sytuacji bezpieczeństwa, zarówno Polski, wschodniej flanki NATO, jak i Ukrainy. Wydarzenia ostatniego roku potwierdziły tę diagnozę, zarówno z naszej perspektywy (kryzys migracyjny) jak i przede wszystkim z punktu widzenia Kijowa. Białoruś, i warto to powtarzać, jest państwem o fundamentalnym znaczeniu dla bezpieczeństwa w naszym regionie i postawa władz w Mińsku, stopień niezależności tamtejszego reżimu od Moskwy jest czynnikiem, na który musimy wywierać wpływ.

Polityka białoruska na nowo

Warto przy okazji przestrzec nasze elity przed polityką maksymalistyczną, którą z marnym skutkiem próbowaliśmy uprawiać po sfałszowanych wyborach w 2020 roku. Działania w stylu „wszystko albo nic” zazwyczaj kończą się niepowodzeniem sprzyjając konsolidacji zwolenników reżimu, który, zwłaszcza w związku z wojną rosyjsko-ukraińską, staje dziś przed trudnymi wyborami. Roztropna polityka Polski nie powinna sprowadzać się do stawiania maksymalistycznych żądań (choć Łukaszenka musi odejść). Powinniśmy raczej myśleć nad tym, w jaki sposób, nie ryzykując destabilizacji sytuacji w sąsiednim państwie, zaprojektować jego tranzyt z dyktatury do demokracji i z obozu rosyjskiego do statusu państwa przyjaznego, a docelowo należącego do rodziny narodów Zachodu.

Oficjalna propaganda akcentuje przesłanie, w świetle którego Łukaszenka uchronił swój kraj od wciągnięcia w niepożądany i niepopularny konflikt

Piszę o tym, bo uważam, że właśnie teraz nadszedł czas, kiedy linia polityczna Warszawy – a w konsekwencji, mam nadzieję, również Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej – winna być kształtowana „na kierunku białoruskim”. Jeśli wojna rosyjsko-ukraińska skończy się polityczną porażką Moskwy, a coraz więcej na to wskazuje, to trzeba ponownie na porządku dnia postawić kwestię białoruską. Jest to tym bardziej naglące, że wiele napływających informacji świadczy o tym, że reżim zaczyna „trzeszczeć”, a co najmniej pozycjonować się w nowych, już powojennych realiach, a to otwiera Zachodowi możliwość rozpoczęcia rozgrywki.

Franak Wiaczorka, doradca Swiatłany Cichanouskiej, powiedział dziennikowi „Israel Hayom” o niepokojach w białoruskich siłach zbrojnych, związanych z wojną na Ukrainie i perspektywą zaangażowania się Mińska w konflikt. W jego opinii pierwotne plany Rosji, które zakładały zaangażowanie się w wojnę już w jej wczesnej fazie, zostały zarzucone, w obliczu sprzeciwu oficerów białoruskich sił zbrojnych, z których wielu miało odejść ze służby, a niektórzy zdecydowali się na emigrację. Kolejna fala spekulacji na temat ewentualnego wejścia Białorusi do wojny związana była z niedawną (11 marca) wizytą Łukaszenki w Moskwie i jego spotkaniem z Putinem. Rosja, w obliczu strat na froncie i ewidentnego wyczerpywania się impetu jej sił zbrojnych, miała nalegać na Mińsk aby ten czynnie się zaangażował. Rozmowy białoruskiego dyktatora z rosyjskim prezydentem trwały 5 godzin. Na poziomie retorycznym Łukaszenka oskarżył Ukrainę o przygotowywanie ataku na Białoruś i Rosję, co miałoby usprawiedliwiać rozpoczęcie przez Moskwę wojny. Jednak w kluczowej sprawie, czyli przyłączenia się Mińska do konfliktu, rozmowy te nie przyniosły, jak się wydaje, efektu pożądanego z rosyjskiego punktu widzenia. Przynajmniej na razie. W opinii Pentagonu nie zaobserwowano do tej pory żadnych realnych przygotowań białoruskiej armii do wzięcia udziału w wojnie na Ukrainie po stronie Rosji, co w sytuacji, w której od moskiewskich rozmów upłynęło kilka dni, jest istotnym sygnałem świadczącym o zmianie nastawienia Mińska. Tym bardziej, że o determinacji Moskwy chcącej zmusić Łukaszenkę do czynnego zaangażowania w konflikt świadczyć może i to, że w dniu, kiedy zaplanowano rozmowy w Moskwie rosyjskie lotnictwo zaatakowało wieś położoną na terenie Białorusi nadlatując od strony Ukrainy, co zdaniem Kijowa miało uprawdopodobniać twierdzenie o tym, że odpowiedzialne za atak jest lotnictwo ukraińskie, a jego przeprowadzenie stanowić może casus belli.

Nie można zatem wykluczyć, że jeśli wojna będzie się przedłużać, to aktywne działania zbrojne mogą zostać przeniesione na teren Białorusi – i z taką ewentualnością poważnie musi liczyć się reżim

Wydaje się jednak, że Mińsk nie ma najmniejszej ochoty na czynne zaangażowanie wojskowe po stronie Rosji i udostępnienie swego obszaru, a także infrastruktury komunikacyjnej, medycznej i wojskowej jej siłom zbrojnym uważa za maksymalny stopień wsparcia rosyjskiej „specjalnej operacji” na Ukrainie – jak w oficjalnym żargonie określa się wojnę. O takim nastawieniu świadczy też analiza oficjalnej linii propagandy białoruskiej i wystąpień Łukaszenki. Podkreśla ona zarówno to, że Białoruś nie jest stroną w wojnie i opowiada się za uregulowaniem sporów w trybie rozmów, a nie działań zbrojnych, a także silnie akcentuje przesłanie, w świetle którego Łukaszenka uchronił swój kraj od wciągnięcia w niepożądany i niepopularny konflikt.

Dlaczego Białoruś nie angażuje się w wojnę

Motywy Mińska są dość oczywiste. Zaangażowanie się, zwłaszcza w obecnej fazie konfliktu, kiedy nadzieje na blitzkrieg zawiodły, nie może przynieść obozowi władzy żadnych korzyści. W sytuacji utrzymującego się napięcia politycznego i nadal wysokich wskaźników poparcia dla opozycji, wysłanie na Ukrainę własnych sił zbrojnych, których niemała część to poborowi, gwarantuje wzrost napięcia wewnętrznego.

Dotychczas Łukaszenka kontrolował sytuację w kraju, stawiając na resorty siłowe, w tym armię, ale i w tym obszarze zaangażowanie w wojnę może przynieść jedynie straty. Pogłębiający się ferment w wojsku i narastanie sprzeciwu społecznego, jeśli białoruscy żołnierze wzięliby udział w walce, z pewnością nie wzmocni obozu władzy. Na Białorusi już odnotowano kilka aktów dywersji, do których przyznali się bojownicy BYPOL, organizacji założonej przez byłych pracowników a dziś opozycjonistów, wywodzących się z białoruskich resortów siłowych.  Z oficjalnych informacji białoruskiego MSW wynika też, że tylko w czasie między 28 lutego a 1 marca, przynajmniej 3 razy uszkodzono infrastrukturę kolejową w obwodach mińskim, mohylewskim i homelskim, po to aby utrudnić ruch pociągów z zaopatrzeniem dla rosyjskich sił działających na Ukrainie. W kolejnych dniach zatrzymano co najmniej dwie osoby, które niszczyły systemy kierowania ruchem, w tym pracownika białoruskich kolei.

Eksperci think tanku BEROC, którzy w większości musieli emigrować na Ukrainę, są zdania, że w tym roku raczej należy spodziewać się 40% inflacji

W mediach pojawiły się też doniesienia o sformowaniu oddziałów ukraińskiej obrony terytorialnej walczących przeciw Rosji, złożonych z białoruskich emigrantów, a przedstawiciele działającego w Warszawie Centrum Pomocy dla Białorusinów chcących stanąć po stronie Ukrainy informowali publicznie o dużej liczbie ochotników. Nie można zatem wykluczyć, że jeśli wojna będzie się przedłużać, to aktywne działania zbrojne mogą zostać przeniesione na teren Białorusi – i z taką ewentualnością poważnie musi liczyć się reżim.

Z kolei scenariusz szybszego zakończenia konfliktu, w związku z operacyjnym impasem, w jakim znalazły się rosyjskie wojska, raczej też nie wróży z perspektywy Mińska korzystnych rozwiązań. Ustępstwa Rosji, o ile takie będą miały miejsce, mogą oznaczać, że polityczną cenę zmuszony też będzie płacić Łukaszenka i obóz władzy. Gospodarcze skutki sankcji, które już zostały ogłoszone, mogą w przypadku Białorusi mającej mniejszą i słabszą gospodarkę niż Rosja zakończyć się poważniejszym kryzysem. Mińsk nie dysponuje też takim rezerwami jak Moskwa. W lutym, w świetle oficjalnych danych, inflacja na Białorusi wyniosła 1,6% w porównaniu z poprzednim miesiącem. W styczniu było to 1,5%, co zdaniem specjalistów oznacza, że w skali roku można spodziewać się wskaźnika wzrostu cen na poziomie przekraczającym 20%. Ale to nie jest najczarniejszy scenariusz – eksperci think tanku BEROC, którzy w większości musieli emigrować na Ukrainę, są zdania, że w tym roku raczej należy spodziewać się 40% inflacji. Jeśli zaś chodzi o żywność i inne artykuły konsumpcyjne, to sytuacja może być jeszcze gorsza, i to przy założeniu scenariusza pozytywnego dla Mińska, bez kolejnych sankcji i związanych z wojną na Ukrainie szoków makroekonomicznych. Nawet jeśli nie należy spodziewać się oficjalnego bankructwa państwa (taki scenariusz, choć możliwy, jest mniej prawdopodobny w związku z faktem, że Białoruś zadłużona jest przede wszystkim w Rosji), to perspektywa głębokiego kryzysu i wzrostu niezadowolenia społecznego jest realna.

Uniknięcie zaangażowania w wojnę na Ukrainie i rozpoczęcie odbudowywania po cichu kontaktów z Zachodem, na wypadek gdyby Putin nie wygrał politycznie tej wojny – to pierwsze posunięcia, na które może zdecydować się Łukaszenka

Łukaszenka musi zatem brać pod uwagę to, że pokonana Rosja nie będzie w stanie, albo nie będzie chciała, przyjść mu z pomocą jeśli zaostrzeniu ulegnie sytuacja wewnętrzna. Rosja, która wygrywa wojnę z Ukrainą i w efekcie wzmacnia swoją pozycję może nie być zainteresowana wspieraniem krnąbrnego i trudnego we współpracy białoruskiego satrapy. Wygrana Rosji oznacza też utrzymanie drakońskich sankcji Zachodu co odbije się na sytuacji Białorusi. Jedyną szansą, aby wyjść z obecnej sytuacji bez większego szwanku, wydaje się z perspektywy Mińska powrót do tradycyjnej, choć z ograniczonym polem manewru, polityki balansowania. Uniknięcie zaangażowania w wojnę na Ukrainie i rozpoczęcie odbudowywania po cichu kontaktów z Zachodem, na wypadek gdyby Putin nie wygrał politycznie tej wojny – to pierwsze posunięcia, na które może zdecydować się Łukaszenka. Czy pozwoli mu to utrzymać władzę? Zobaczymy. Tym niemniej już najwyższy czas, aby Warszawa zaczęła myśleć „co dalej” w kwestii przyszłości Białorusi.

Wesprzyj NK
Współpracownik „Nowej Konfederacji”, historyk i manager. Obecnie pracuje w prywatnym biznesie. Wcześniej dziennikarz. Publikował na łamach m.in. „Życia”, „Nowego Państwa”, „Wprost”, „Życia Gospodarczego”, „Rzeczypospolitej”. Członek kolegium redakcyjnego „Polityki Polskiej” oraz „Kwartalnika Konserwatywnego” (1997-2000). W latach 1997-2001 doradca ministra Szefa Kancelarii URM oraz ministra finansów.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

2 odpowiedzi na “Wojna zmienia sytuację Mińska. Czas na ponowne podjęcie kwestii białoruskiej”

  1. Krzysztof pisze:

    Myślenie życzeniowe. Batalion Viacorki wygląda tak: https://twitter.com/i/status/1504537269902131201 – garstka. Rosjanie prawie osiągnęli plan minimum (korytarz), więc opinia publiczna będzie względnie zadowolona. Biden potwornie boi się zaangażować (lotniskowce, jako cel nie mający odpowiednika, poniżej broni strategicznej?). Przynajmniej oficjalna pomoc jest żenująca – oprócz tego co wcześniej 100 dronów krążących. Ile tych S300 są w stanie załatwić? Mydlenie oczu wyborcom i sojusznikom. Indie i Arabia nie przyłączają się do sankcji, a Europa je tylko pozoruje – nie ma woli politycznej do realnego sfinansowania tej wojny. Jak już Ukraina będzie przymuszana przez naszych sojuszników do ogłoszenia swojej neutralności, to może powinniśmy dorzucić naszą w pakiecie i kupić popkorn. W końcu czy może się to skończyć gorzej niż granicą Europy na Wiśle?

  2. jswiec pisze:

    Tak, owszem, może: granicą Europy najpierw na Odrze, a potem na Łabie.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo