Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Koniec kresu Kresa. Powraca polski twórca, który wyprzedził „Grę o Tron”

Ważna wiadomość dla polskiej literatury: powraca Feliks W. Kres. Autor, który wyprzedził epokę. Który z sukcesem połączył fantasy z myślowym eksperymentem: społecznym i geopolitycznym
Wesprzyj NK

Koniec roku 2011 nie zapowiadał w żaden sposób tego wydarzenia. Rok, dwa wcześniej w księgarniach objawiła się „Tarcza Szerni”, kolejny tom Księgi Całości – najbardziej pomnikowej, monumentalnej sagi fantasy w historii Polski (i, śmiało należy rzec – w owym okresie świata). Warto mieć na uwadze kontekst – w świecie fantastyki trudno było wtedy o większe nazwisko w fantasy. Andrzej Sapkowski po Sadze o Wiedźminie, Trylogii Husyckiej i niezbyt ciepło przyjętej „Żmii” już milczał, nowych nazwisk jeszcze nie było, toteż chętni na ściśle polską fantasy mogli sięgać tylko po Kresa.

A ten pisał literaturę dorosłą, trudną, głęboką, oferującą znacznie wyższy poziom rozważań niż – umówmy się – dość prosty przekaz zawarty w książkach Sapkowskiego. Gdy AS bawił się formą, konwencją i tworzył pastisz, jedynie udając głębię, Kres nie brał jeńców. Prezentował w fantasy treści dorosłe, poważne, napisane w sposób niełatwy, ale dający sporą satysfakcję temu, kto był gotów przez nie przejść.

Gdy więc po „Tarczy Szerni” autor dość niespodziewanie ogłosił zakończenie działalności, było to wielkie zaskoczenie. Także dla mnie. Pamiętam doskonale, gdy w owym okresie, po tej deklaracji autora, snułem rozważania na pograniczu teorii spiskowych, sugerując, że jest to manewr marketingowy, mający wypromować nadchodzący, finałowy tom.

Nadzieja umiera ostatnia. Ostatecznie zapowiedź okazała się arcyprawdziwą, a Kres zamilkł na dekadę.

Szczęśliwie – wrócił.

Kim jest Feliks W. Kres?

To łódzki autor, który wywodzi się, literacko, z tzw. Klubu Tfurcuf, czyli organizacji młodych pisarzy powstałej na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Do Klubu należeli tacy tytani jak Jarosław Grzędowicz, Rafał Ziemkiewicz czy Jacek Piekara, jednak to właśnie Kres wybił się z tego środowiska. Gdy tamci kreowali wizje fantastyki socjologicznej w ujęciu postzajdlowskiej, Kres bez kompleksów kreślił mroczną, poważną fantasy, która już wtedy mogła się równać z osiągnięciami takich zachodnich gigantów jak Karl E. Wagner czy Michael Moorcock.

Światowa fantasy była wtedy w specyficznym miejscu. Minął post-Tolkienowski boom na naiwną epikę, rozpoczął się okres mroczniejszy. Koniec lat 80-tych to okres sukcesów fantasy. Tęskniąca za odległymi przestrzeniami science fiction wchodziła w inną fazę. Kwitnąć zaczął cyberpunk, zrodzony w USA z epoki Reagana, fantasy także stała się cyniczna i mroczna. Zamiast bohaterów rodem z Gondoru mieliśmy cyników i antyherosów. Zamiast ratowania świata – egoistyczne dążenie do osiągnięcia indywidualnego sukcesu. Zamiast światła – mrok, zamiast blasku – cień.

Oto największy dramat Kresa. Nie tyle fakt, że autor ten nie cieszył się należnym mu uznaniem (choć komercyjnie przecież cykl szererski cieszył się sukcesem), ale że wyprzedził swoją epokę, prezentując czytelnikom coś, na co ci nie byli gotowi

Kres odnalazł się w tym doskonale, choć zaprezentował literaturę, które nawet te czasy wyprzedziła.

Pomnikowym dziełem Kresa jest wielotomowa saga o Szererze – krainie powstałej wskutek ingerencji quasi-boskiej mocy, Szerni, nadającej kształt lądom, oceanom, ale przede wszystkim – rozumnego życia. Sama będąc bezrozumną, nadała intelekt takim gatunkom jak ludzie, koty i sępy. Samo to już pokazuje, jak daleko autor uciekł od elfiokrasnoludzkiego kanonu. Ale Kres wciąż nie był zadowolony tylko z jednej innowacji i do swego świata dodał też cynizm, mrok, nieliczne, ale wyraziste porywy szlachetności i honoru, wreszcie – geopolityczne rozgrywki na wysokim poziomie, który światowa literatura miała ujrzeć dopiero wraz ze wzrostem popularności George’a RR Martina (znamienne, że tegoż autora nawet Sapkowski w swym „Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini” nie umiał należycie docenić). Trudno więc, by nasz, własny, rodzimy, aż chce się napisać – prowincjonalny Kres znalazł uznanie.

A jednak okazał się on autorem, który nie tylko zrewolucjonizował gatunek, ale też uczynił to na lata przed tym, jak świat był na takie treści gotowy.

Oto największy dramat Kresa. Nie tyle fakt, że autor ten nie cieszył się należnym mu uznaniem (choć komercyjnie przecież cykl szererski cieszył się sukcesem), ale że wyprzedził swoją epokę, prezentując czytelnikom coś, na co ci nie byli gotowi. Sam cykl szererski przechodził przez różne iteracje, wyrastając wszak z dzieł napisanych w podstawówce (sic!). To właśnie fundament wylany w tamtych opowiadaniach rozrósł się do pomnikowego cyklu. Tylko, że – jeśli uprzemy się przy konstrukcyjnych metaforach – cykl ten był wieżowcem bez dwóch ostatnich pięter. Dziwaczną, fascynującą wieżą, dającą obietnicę, która okazała się niespełniona. Aż do dzisiaj.

Już w tym roku w wydawnictwie Fabryka Słów mają pojawić się dwa ostatnie tomy cyklu.

Wznowienie po latach

Wszystko wskazywało na to, że Kres pozostanie autorem zapomnianym.

Dekada bez nowych powieści, okres kompletnego milczenia, spekulacje, plotki, szepty w ciemnościach dotyczące tego co stało się z Mistrzem. Rzeczywistość była prozaiczna – Kres miał dość.

Państwa opisane przez Kresa – praktyczny do bólu Armekt, rycerski Dartan, żeglarska Garra czy anarchokapitalistyczny Grombelard (o mniejszych nie wspominając) to eksperymenty myślowe

Każdy, kto tworzył literaturę, wie, jak bardzo wymagające intelektualnie jest to działanie. Jednocześnie w świecie, w którym wskaźniki czytelnictwa są na skrajnie niskim poziomie, pisanie wydaje się działalnością jałową. Kres, jak się wydaje, dostrzegł to i uznał, że dalsze dorzucanie kamyków do tego stosu nie ma sensu. A może jego decyzja wynikała z innych przyczyn? Nie wiem, nie umiem orzec, a gdy miałem okazję go zapytać – nie skorzystałem z niej, szanując wolę prywatności jednego z najważniejszych dla mnie autorów.

W porządku – ale dlaczego powrót Kresa dokonane przez jest tak istotne? Przecież nie rozmawialibyśmy dzisiaj o pierwszym lepszym wznowieniu jakiegoś starego cyklu fantasy. Przecież inne cykle przechodzą albo bez echa, albo poprzestajemy na krótkiej notce w branżowych mediach. Czemu Kres ma budzić większe emocje?

Martin przed Martinem

Przede wszystkim istotne wydaje się to, iż ostatnie lata to okres wielkiej popularności superprodukcji HBO – opartej na dziełach George’a RR Martina „Gry o Tron”. GOT prezentowała wizję cyniczną, chłodną, pełną niejednoznacznych postaci. Oferowała spojrzenie za kulisy polityki, choć przecież ukazanej w schemacie fantasy, a więc na wskroś średniowieczną, bliską „Królom przeklętym” Druona (z którego to cyklu Martin czerpał inspirację), a jednak tylko pozornie aktualną i intelektualną.

Tymczasem Kres, dzięki rozwiązaniu, jakim jest owa tajemnicza Szerń, może prezentować świat pozornie pseudośredniowieczny, jeśli chodzi o elementy życia codziennego, a z drugiej strony bardzo współczesny pod względem etyki czy socjologii. Państwa opisane przez Kresa – praktyczny do bólu Armekt, rycerski Dartan, żeglarska Garra czy anarchokapitalistyczny Grombelard (o mniejszych nie wspominając) to eksperymenty myślowe rozpisane na długaśne, fascynujące fabuły. Autor konfrontuje w nich rozmaite systemy polityczno-społeczne, bez wybierania stron. Stają się nie tylko wspaniałymi tworami fantasy, ale też bezpiecznymi polami dla intelektualnych eksperymentów, pozwalających na ocenę silnych i słabych stron danego systemu politycznego. Czy istotnie „postępowy”, liberalny Armekt jest najlepszym rozwiązaniem dla zagwarantowania ludzkiego rozwoju i dobrobytu? Wszak w „Pani Dobrego Znaku” widzimy, że owa powszechna wolność prowadzi do degrengolady, chaosu i słabości względem bezwzględnie feudalnego Dartanu. A ów Dartan? Niby wsteczniacki i feudalny, wykorzystujący smutną dolę chłopów dla własnego rozwoju z jednej strony, z drugiej – gwarantujący popchnięcie świata naprzód, choćby poprzez zaburzenie zastałej stagnacji Armektu. Niechby i nawet poprzez jego zniszczenie. Garra, będąca odpowiednikiem Polski tego świata – naiwna politycznie, porywcza i konserwatywna, pozostaje jednak geopolitycznym zwornikiem dla gospodarek dwóch pozostałych potęg, wspomnianych Armektu i Dartanu. Wreszcie anarchokapitalistyczny Grombelard, który, umiejscowiony na skraju cywilizowanego świata, może funkcjonować, ale tylko przez krótki czas – do chwili, gdy potęgi się o niego upomną.

Garra, będąca odpowiednikiem Polski tego świata – naiwna politycznie, porywcza i konserwatywna, pozostaje jednak geopolitycznym zwornikiem dla gospodarek dwóch pozostałych potęg, wspomnianych Armektu i Dartanu

Jakże bliskie są to przykłady dla naszego własnego świata.

Kres rzuca te państwa sobie do gardeł i pozwala czytelnikom na wyciąganie własnych wniosków.

Zdecydowanie jest to literatura, która wyprzedzała swoją epokę. Gdy Martin dopiero kreślił pierwsze zdania swej pomnikowej sagi, Kres nie tylko większość wątków poruszonych przez Amerykanina miał rozwikłanych, ale i zaprezentowanych z większą głębią. W tym tekście przecież wspomniałem tylko o sprawach polityczno-socjologicznych w tej literaturze, nie zatrzymując się dłużej nad wątkami postreligijnymi, czy dramatami poszczególnych postaci. A przecież mamy tu przekrój bohaterów przez wszystkie klasy, od władców imperiów do drobnych chłopów. I wszystkie te wątki są opisane jako jednoznacznie istotne dla świata i fabuły.

Czy obecne wznowienie powieści Feliksa W. Kresa przywróci tego Mistrza nie tylko bieżącej debacie wokół literatury ale też szerszej publiczności, i sprawi, że zostanie on wreszcie doceniony przez środowiska intelektualne? Trudno orzec. I nie ma to znaczenia.

Kres bowiem nawet i nie kończąc swej sagi dokonał rewolucji w literaturze. Rewolucji cichej, niemal milczącej, ale jednak przewiercającej mózgi kolejnych autorów. Nie było w historii polskiej literatury dzieł tak wielowątkowych i prezentujących tak gigantyczny rozstrzał tematyki i przemyśleń jak „Księga Całości”. A po zakończeniu cyklu przez autora – długo nie będzie.

Co nie zmienia faktu, że literatura ta pozostanie aktualna. Bez względu na historyczne zawirowania.

Wesprzyj NK
dziennikarz "Gazety Bankowej", członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, laureat nagrody im. Władysława Grabskiego w kategorii "Osiągnięcia 100 lat Polskiej Niepodległości" za 2018 rok. Autor opowiadań i powieści fantastycznych.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

Jedna odpowiedź do “Koniec kresu Kresa. Powraca polski twórca, który wyprzedził „Grę o Tron””

  1. WItek pisze:

    Proponuję Szanownemu Autorowi powyższego tekstu – usiąść ponownie i przeczytać ze zrozumieniem „Trylogie Husycką” zanim napisze kolejny raz takie bzdety jak określenie ” A ten pisał literaturę dorosłą, trudną, głęboką, oferującą znacznie wyższy poziom rozważań niż – umówmy się – dość prosty przekaz zawarty w książkach Sapkowskiego”. Widać, że nie zrozumiał, nie pojął i nie ogarnął. Ale zawsze może to jeszcze nadrobić.
    Natomiast, co do pisarstwa F. Kresa, no tak owszem czyta się, ale nie ma w tym polotu i pasji Robert M. Wegner, nie ma ciekawości i ostrości Agnieszki Hałas czy tajemniczości, którą wprowadza do swoich powieści Anna Kańtoch (Przedksiężycowi). To tyle i tylko tyle.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo