Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Kończy się czas samotności Ukrainy. Czy Zachód się przebudzi i odrzuci stare mapy mentalne?

Pierwszy raz układ sił międzynarodowych sprzyja zarówno ukraińskim dążeniom niepodległościowym, jak i polsko-ukraińskiemu trwałemu porozumieniu
Wesprzyj NK

Ukraina w ciągu ostatnich 100 lat była samotna, rozgrywana przez sąsiadów, podzielona, podległa. Polsko-ukraińskie relacje zawsze były skomplikowane, niekiedy tragiczne. Dziś, w końcu roku 2022, niezależnie od wojennej tragedii, zniszczeń i cierpienia otwiera się nowy rozdział w historii Ukrainy. Niczym w bokserskiej walce Ukraińcy przez ostatni wiek leżeli już kilka razy na deskach, bliscy nokautu. Pojedynek dobiega końca. Jest szansa na jego zwycięskie zakończenie. Wojna rosyjsko-ukraińska, wywołana atakiem Rosjan 24.02.2022, a ściślej – ukraińskie zwycięstwo w bitwie kijowskiej wiosną tego roku postawiło bowiem, chyba pierwszy raz realnie i z pełną mocą, pytanie o podmiotowość Ukrainy. Wydaje się, że mamy do czynienia z doniosłym i nieodwracalnym procesem u naszego wschodniego sąsiada. Chciałbym postawić tezę, że jesteśmy świadkami domknięcia cyklu, który rozpoczął się ponad 100 lat temu. Kończy się czas samotności.

W mrokach historii

Do spojrzenia na ukraińską państwowość w ujęciu historycznym skłoniła mnie lektura doskonałej, choć niełatwej do przyswojenia książki M. Klimeckiego i Z. Karpusa „Czas samotności. Ukraina w latach 1914-2022”. Pozwala ona ujrzeć dzisiejsze procesy w szerszym kontekście. Sięgając w głąb relacji polsko-ukraińskich, A. Nowak w wybornej monografii „Polska i Rosja. Sąsiedztwo wolności i despotyzmu X-XXI w.” doszukuje się początku granicznej utarczki między żywiołem polskim a rusińskim w zatargu Włodzimierza I Wielkiego z Mieszkiem o Grody Czerwieńskie w roku 981. Utarczkę tę kontynuował później Bolesław Chrobry z mitycznym Szczerbcem w ręku. Nowak odnotowuje istniejącą już ówcześnie świadomość odrębności Polaków i Rusinów, wzmocniona decyzją Włodzimierza o przyjęciu z rąk bizantyjskich religii monoteistycznej. Można wyobrazić sobie, jak inaczej potoczyłyby się losy Międzymorza, gdyby Kijów wybrał ówcześnie judaizm, islam lub łaciński katolicyzm. Każda z tych możliwości wówczas „leżała na stole”.

W latach dwudziestych XX wieku jedynie Polska i Finlandia konsekwentnie popierały i uznawały ukraińskie prawo do niepodległości

Tym, którzy tkwią w poczuciu wyższości wobec sąsiadów, warto przypomnieć, że w tych czasach Ruś Kijowska miała między 4 a 8 mln mieszkańców, podczas gdy Polska – poniżej 1 mln. Kijów był miastem ludnym, czterdziestotysięcznym, większym niż Paryż czy Londyn. Ukształtowana przez skutki Unii w Krewie, a przede wszystkim Unii Lubelskiej 1569 r. polska kolonizacja ziem ukraińskich do dziś formatuje naszą świadomość. Widoczne dziś poczucie cywilizacyjnej przewagi wobec Ukraińców nie jest produktem ostatnich 30 lat, ale tkwi głęboko w naszej mentalności od kilku stuleci. Jeśli dziś realnie myślimy o tworzeniu wspólnoty na linii Warszawa-Kijów, to wymagać to będzie przyjęcia do wiadomości, że dla ukraińskich chłopów polska magnateria była kolonizatorem podobnym jak dla Afryki czy Azji byli Francuzi lub Anglicy. Nie namawiam do tworzenia intelektualnie naskórkowych ruchów pt.”Ukrainian Lives Matter”, ale głębokiego sięgnięcia do przyczyn, dla których jeszcze dziś ukraińscy uchodźcy przywołują opowieści ich dziadów o „polskich panach”.

Narodziny podmiotowości

Pomimo ponadtysiącletniej historii państwowości Kijowa, „ukraińskość” jest tworem świeżym. Cytując autorów „Czasu samotności”: fala ruchów narodowych w początkach XX wieku dała znać o sobie i nad Dnieprem, ale „najpierw Ukraińcy musieli przekonać swoje bliższe i dalsze otoczenie, że są narodem”. Pisząc o „przejmującej samotności” Ukraińców, obaj historycy odnotowują, że w XX i początkach XXI wieku „zachodni politycy z trudem radzili sobie z koniecznością brania pod uwagę w swoich kalkulacjach stanowisk Polski, Czechosłowacji czy Litwy, a uwzględnienie w nich Ukraińców wydawało się wielu zachodnim przywódcom, partiom czy intelektualistom niepotrzebne, a nawet szkodliwe”.

Ukształtowana przez skutki Unii w Krewie, a przede wszystkim Unii Lubelskiej 1569 r. polska kolonizacja ziem ukraińskich do dziś formatuje naszą świadomość

Przed wybuchem I wojny światowej świadomość przynależności do narodu ukraińskiego była nikła, gdyż olbrzymia większość z 30 mln Ukraińców „żyła na wsi, darzyła szacunkiem na wpół legendarnego monarchę, ale nie państwo”, a pojęcie „my, naród, było im obce”. Dominował lokalny, głęboki patriotyzm i poczucie odmienności od Polaków, Żydów czy Moskali, lecz życie koncentrowało się wokół najbliższej świątyni i cmentarza, a nie na poczuciu przynależności do szerszej wspólnoty. Dość powiedzieć, że pierwsza uniwersytecka katedra historii Ukrainy została stworzona pod zaborem austriackim przez M. Hruszewskiego we Lwowie w początkach XX w., a w pierwszej dekadzie XX w. trwał spór co do nazwy narodu, rozstrzygnięty przez M. Kordubę na rzecz „ukraińskości” w 1907 r., co nie spowodowało natychmiastowego zaprzestania używania pojęć „rusiński” czy „ruthenisch”.

O ile w granicach Austro-Węgier ukraińskość się rodziła, o tyle Moskwa uznawała „Ukraińców za odprysk rosyjskiej ludności wiejskiej, zacofany i pozbawiony świadomości narodowej”, a publicystyka i urzędy konsekwentnie używali pojęcia „Małorosjanin”, krytykując jednocześnie „mazepiństwo”.

Pierwsze próby

Profesorowie Klimecki i Karpus z niezwykłą pieczołowitością rysują pierwszą ukraińską próbę uzyskania podmiotowości na arenie międzynarodowej, jaka miała miejsce w latach 1914-1923. Odsyłając do wspomnianej pozycji w zakresie szczegółów, wypada nakreślić kilka ówczesnych trendów, które, pomimo różnic i sporów co do kształtu przyszłej Ukrainy, jej ustroju i zasad, na jakich powinna być zbudowana, łączyła myśl o potrzebie istnienia podmiotowego tworu z ośrodkiem w Kijowie. Właśnie te początki są o tyle istotne, że pokazują zarówno stopień skomplikowania polityki ukraińskiej, jej wielowektorowość, jak i długą drogę, jaką przeszedł Kijów od rozmytej tożsamości w chwili wybuchu I wojny światowej do pełnego, świadomego poparcia niepodległości dziś.

Jeśli dziś realnie myślimy o tworzeniu wspólnoty na linii Warszawa-Kijów, to wymagać to będzie przyjęcia do wiadomości, że dla ukraińskich chłopów polska magnateria była kolonizatorem podobnym jak dla Afryki czy Azji byli Francuzi lub Anglicy

Większość ówczesnych polityków ukraińskich widziała swój kraj raczej jako sfederalizowany z silniejszym sąsiadem, niż całkowicie niezależny. W ramach ruchów proaustriackich stworzono Główną Ukraińską Radę i Legion Ukraińskich Strzelców Siczowych, jednak obawa przed różnicami między katolickim Wiedniem a prawosławną, zrusyfikowaną i przyzwyczajoną do samodzierżawia ludnością stepów oraz polskie lobby nad Dunajem nie pozwalały uzyskać wiele na dworze Habsburgów.

Plany frakcji prorosyjskiej były początkowo pacyfikowane przez carat, a następnie stały się wypadkową ścierania się w samej Rosji „Białych” z „Czerwonymi”. Tym niemniej udało się powołać w marcu 1917 roku w Kijowie Ukraińską Centralną Radę z udziałem znanego w Polsce Symona Petlury, a ci, którzy mieli wątpliwą przyjemność uczyć się historii w PRL, pamiętają może o powołaniu w listopadzie 1917 Ukraińskiej Republiki Ludowej z hasłami reformy rolnej, 8-godzinnego dnia pracy czy likwidacji kary śmierci. Pomimo porażek z wojskami bolszewickimi, które nie akceptowały separatystycznych dążeń Kijowa, doprowadzono do dyplomatycznego sukcesu w postaci uznania niepodległości Ukrainy przez Niemcy i Austrię, a także Turcję i Bułgarię w traktacie pokojowym w Brześciu. Dalsze próby utrzymania państwowości przez P. Skoropadskiego zakończyły się wraz z upadkiem jego protektorów z Berlina, a ostateczny los Kijowa przypieczętowany został powstaniem w 1919 roku Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.

Pierwszy nokdaun i kolejne rundy

Nie opisując znanych prób wykorzystania przez J. Piłsudskiego ukraińskich dążeń niepodległościowych w wojnie z Rosją i odsyłając do komentowanego „Czasu samotności” w zakresie relacji ukraińsko-rumuńskich po I wojnie światowej, wypada wspomnieć, że w latach dwudziestych XX wieku jedynie Polska i Finlandia konsekwentnie popierały i uznawały ukraińskie prawo do niepodległości. „Zachód” „uważał kraj nad Dnieprem za część rosyjskiego terytorium państwowego”. Odwołując się ponownie do komunistycznej propagandy, należałoby dziś zanucić: „Co ci przypomina, co ci przypomina widok znajomy ten”. Podsumowując ukraińskie dążenia do niepodległości, wypada ostatni raz zacytować „Czas samotności” z symbolicznymi dla Kijowa losami Petlury, który po 1923 roku z Polski „wyjechał do Budapesztu, przebywał w Wiedniu i Genewie, aby w końcu osiąść z rodziną w Paryżu, gdzie w maju 1926 został zamordowany przez radzieckiego agenta”.

Pozostając w estetyce bokserskiej, odnotować trzeba drugi nokdaun Kijowa, jaki miał miejsce w latach 1939-47 i długie liczenie przez sędziego aż do roku 1991, po którym mieliśmy nerwową przerwę. Obecnie mamy do czynienia z końcem trzeciej i ostatniej zapewne rundy, rozpoczętej w roku 2014. Agresywny przeciwnik, po celnym podbródkowym osiem lat temu w Donbasie i na Krymie, ufny w moc swej pięści, wypełniony pychą poprzednich sukcesów, a także przeświadczony, że kontroluje dopływ tlenu do stolika sędziowskiego, uderzył z furią, by zadać szybki cios decydujący. Zapomniał jedynie, że po drugiej stronie stoi W. Kliczko i jemu podobni. Ukraiński sukces na bitewnych polach, tym razem szczęśliwie zbieżny z celami światowego hegemona (vide M. Budzisz) pozwala wciąż Ukrainie liczyć na zwycięstwo na punkty. Jednocześnie Putin domyka w sposób niezamierzony tworzenie się ukraińskiej tożsamości. Postawy niepodległościowe oraz poparcie dla armii i walki w imię niepodległości wzrosło bowiem na Ukrainie w 2022 roku kilkukrotnie.

Ku końcowi, który jest początkiem

Wydaje się, że niezależnie od wyniku wojny jest to ostateczny i nieodwracalny koniec rosyjskich marzeń o rusyfikacji kraju nad Dnieprem. Jednocześnie powinien to być wreszcie czas przebudzenia w Paryżu i Berlinie, gdzie wciąż dominują mentalne mapy sprzed 100 lat, na których Kijów jest domeną Moskali lub „Zachodu”, na co wskazuje choćby ostatnia wypowiedź kanclerza Scholza.  Pokazuje to jak bardzo powolne są procesy historyczne, a jak niebezpieczna tyrania status quo, powodująca, że Niemcy robią wszystko, by Ukrainy wprost nie wspierać, skoro poprzedni system promował interesy zachodniej Europy.

Przed wybuchem I wojny światowej świadomość przynależności do narodu ukraińskiego była nikła, gdyż olbrzymia większość z 30 mln Ukraińców „żyła na wsi, darzyła szacunkiem na wpół legendarnego monarchę, ale nie państwo”, a pojęcie „my, naród, było im obce”

Pamiętajmy wszakże, że próżno nadal szukać przedstawiciela Warszawy przy sędziowskim stoliku. Owszem, rzucamy przez liny energetyczne batony, podajemy wodę, ocieramy pot z czoła, dzięki czemu bokser walczy. Chcemy, by wygrał, bo w innym wypadku sami musimy wyjść na ring. Wynik starcia ocenią niebawem sędziowie. Niezależnie od ich werdyktu walczący bokser wymówił ostatecznie i gromko swe imię i nazwę swej drużyny. My, Polacy jesteśmy w tym samym zespole. Skończył się czas samotności.

Powstaje pytanie o trwałość tego związku, jego cele, zdolność do obustronnych kompromisów, przebaczenia win, sprawność wewnętrznej organizacji i zaproszenia kolejnych zawodników. Czy będzie efemerydą emocji, czy budujemy fundament pod wielowiekową współpracę? Niezależnie od tragizmu wojny, pierwszy raz układ sił międzynarodowych sprzyja zarówno ukraińskim dążeniom niepodległościowym, jak i polsko-ukraińskiemu trwałemu porozumieniu. Nie przesądza to o wyniku, ale otwiera okno możliwości.

Rozpoczyna się czas wspólnoty. Pierwsza karta tej książki jest czysta.

Wesprzyj NK
radca prawny, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego, doktor nauk prawnych (Uniwersytet Śląski w Katowicach), zarządzający funduszami nieruchomości, CCIM (Certified Commercial Investment Member), przedsiębiorca. Onegdaj reprezentant Polski U-16 w piłce nożnej. Dziś uprawia triathlon i biegi górskie.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
12 095 / 29 500 zł (cel miesięczny)

41.00 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo