Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Eurodryfowanie

Eurowybory pokazały, że Stary Kontynent nie jest ani totalitarnym eurokołchozem, w którym wszyscy myślą tak samo, ani Republiką Weimarską na chwilę przed dojściem do władzy „barbarzyńców”. Europa jest różnorodna i podzielona
Wesprzyj NK
IX kadencja Europarlamentu nie zapowiada się na przełomową ani rewolucyjną. Tym bardziej – nie wygląda wcale na to, że będziemy mieli do czynienia z ostatnią kadencją unijnego parlamentu, o czym tak bardzo pragną nas przekonać spece od propagandy, i to bynajmniej nie tylko z jednej strony barykady politycznej. Pakiet kontrolny w PE wciąż pozostaje w rękach mainstreamowych sił, opowiadających się za utrzymaniem UE – w tym dwóch największych frakcji: Europejskiej Partii Ludowej (EPP) oraz Socjaldemokratów (S&D), które jednocześnie odnotowały też duży spadek, a liczba posłów populistycznych i eurosceptycznych wzrosła, jednakże nie w sposób gigantyczny. W dobie powszechnego w wielu krajach odwrotu wyborców od ugrupowań liberalnych zaskakiwać może wzrost stanu posiadania Postępowego Sojuszu Liberałów i Demokratów na Rzecz Europy (ALDE). Ostrzeżenia...

Chcesz uzyskać darmowy dostęp do całości materiału?

Zaloguj się do swojego konta lub utwórz nowe konto i zapisz się do newslettera

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

2 odpowiedzi na “Eurodryfowanie”

  1. Georealista pisze:

    Czyli w podsumowaniu – swoisty kompromis z ciągotkami do „dobrej starej unii”. A faktycznie – przejaw zbiorowego myślenia życzeniowego, zaklinania rzeczywistości, by kontynuować linię polityczna i ekonomiczną i społeczną, która w obliczu złamania globalnego ładu konstruktywistycznego, wyścigu technologicznego USA-Chiny – i twardego układania ładu na nowo przez silnych kosztem słabych – nie ma żadnych szans DŁUGOFALOWO na przetrwanie. Europa chce żyć sobie spokojnie jak u Pana Boga za piecem. Tyle, że reszta graczy [USA, Chiny, Rosja] jej na to nie pozwoli. Nie mówiąc o tym, że sam potop demograficzny z Afryki – sprzęgnięty z utratą terenów rolnych skutkiem zmian klimatycznych – zaleje długofalowo nieuchronnie Europę. Zapewne pod sztandarem islamu – wraz z naporem z Azji. Ci ludzie nie będą mieli nic do stracenia – a wszystko do zyskania w bogatej i pozbawionej siły wiosce zwanej Europą. Morze Śródziemne to nie przegroda – to krótka linia komunikacyjna – łatwa do przejścia nawet większym pontonem z silnikiem lub zwykłym kutrem rybackim. A co dopiero na stykach z Hiszpanią, Włochami, Bałkanami.. Na razie TYMCZASOWO wszystkie demony przycichły [przynajmniej w mediach] – by uderzyć z dziesięciokrotną i stukrotną siłą w przyszłości…im później – tym silniej. Czyli jak zwykle „nagle” i „niespodziewanie’… Gdyby Niemcy naprawdę chciały silnej zjednoczonej Europy, to pierwsze, co by zrobiły, to by udostępniły [choćby tytułem odszkodowania za II w.św.] technologię państwom UE. W ten sposób [inne państwa tez by dały do „wspólnego worka”] by powstał samonamnażający się „reaktor rozwojowy” – impuls, który by przywrócił wzrost rozwoju technologicznego i konkurencyjność UE względem innych graczy. Ale celem Niemiec jest IV Rzesza Paneuropejska – dominacyjny projekt Mitteleuropa rozciągnięty już na wszystkie państwa UE. Tu potrzeba realnych działań i zasobów i realnego rozwoju i wzrostu – zamiast tego jest tylko propaganda, obietnice i…kreatywna inżynieria finansowa luzowania ilościowego i wykupu obligacji zadłużonych państw… Oczywiście jakiś czas ta metoda barona Munchausena wyciągania się z bagna ciągnąc za własne włosy daje pewne rezultaty – aż do Wielkiej Korekty, która wyrówna wszystko do REALNEGO „bilansu otwarcia” [a raczej zamknięcia…], która spowoduje bardzo twarde lądowanie we wszystkich aspektach, nie tylko finansowych czy ekonomicznych.

  2. będzie jak było tylko gorzej pisze:

    To historia jak z Macronem, podobnymi projektami, znanymi też z Polski. Ludzie obrzydzeni establishmentem wybiorą coś nowego, bo na „populistów” jeszcze nie mogą zagłosować. A później przekonują się, że to jest to samo – tylko w innym opakowaniu i znowu dali się oszukać.

    Miażdżącym przykładem jest tu Wielka Brytania – Farage stworzył partię, która w 6 tygodni została pierwszą siłą polityczną. To jest praktycznie sytuacja rewolucyjna.

    We Francji Le Pen wygrywa z Macronem, we Włoszech Salvini, a w Polsce i na Węgrzech miażdżące zwycięstwa odnoszą „populiści”.

    Wybrzmiewające z artykułu pocieszanie się, że „populiści” w ogólnym rozrachunku nie wygrali wyborów w całej UE jest jakieś dziwaczne.

    Teraz do głosu dojdą radykałowie – w nowomowie nazywani „liberałami”, samobójcze pomysły, w USA to rozsadza od środka partię demokratyczną, która staje się partią socjalistyczną. Jeszcze więcej propagandy, socjotechniki, walki o realizację swoich obłąkańczych pomysłów.

    Dla zwykłych ludzi oznacza to katastrofę, dalsze obsuwanie się w biedę, marazm gospodarczy, bez nadziei na lepszą przyszłość – ale za to rozszalałym ideologicznym lewackim obłędem.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo