Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Wraz z zaostrzaniem się kampanii przedwyborczej znów narasta w Polsce polaryzacja społeczna. Jarosław Kaczyński wskazał „tego ryżego” jako „największe zagrożenie dla Polski”, Janusz Kowalski krzyczał z wściekłością na Michała Kołodziejczaka z AgroUnii, a Tusk oskarża PiS o „szukanie pomocy wagnerowców”. Wszystkie te zjawiska oczywiście budzą ogromne emocje w mediach społecznościowych, zwłaszcza na X (b. Twitterze). Rosnąca polaryzacja nie ogranicza się jednak do walki PiS-PO – nie tak dawno Jakubowi Wiechowi za głoszenie własnych poglądów na temat energetyki i środowiska grożono pobiciem lub zabójstwem, a publicysta mający ponad 47 tys. followersów na Twitterze, Rafał Otoka-Frąckiewicz, napisał na jego temat (pisownia oryginalna): „k..wy ktore szkodzą innym w imię ideologii powinny być utylizowane”.
Gdy podnosi się kwestie niebezpieczeństw płynących z rosnącej polaryzacji, słychać najczęściej trzy argumenty: że w II RP było dużo gorzej (tak jakby było się do czego porównywać…), że demokracja oznacza ostry spór (tak jakby hejt i groźby karalne były równoważne z „ostrym sporem”), albo wreszcie, że trzeba angażować się po jednej stronie sporu i zapomnieć o niuansowaniu, bo oto toczy się ostra walka polityczna, i każdy, kto się w nią nie zaangażuje, przyczynia się do zwycięstwa przeciwnej strony. Przeciwnej, rzecz jasna, do tej, którą wyznaje krytyk.
Małpy i sprzedawczyki
Oskarżani o symetryzm reagują różnie. Jedni z lubością przyjmują tę łatkę (jak np. Grzegorz Sroczyński i Galopujący Major, tworzący podcast TOK FM „Sabat symetrystów”). Inni (na przykład Tomasz Terlikowski) odżegnują się od niej. Często wskazują przy tym, że nie mają przekonania o symetrii walczących stron, nie mają intencji utrzymywania symetrii między nimi, a tylko z rzetelnej analizy wychodzi im taka, a nie inna ocena polskiej rzeczywistości politycznej.
>>POSŁUCHAJ ARTYKUŁU W SERWISIE SPOTIFY<<<
Tak czy inaczej, symetryzm w mediach mainstreamowych jest tak samo nielubiany, jak w czasach artykułu Kalukina – w bieżącym roku symetrystów krytykował między innymi Roman Giertych, nazywając ich „sprzedawczykami”, Mariusz Janicki w „Polityce” opisywał ich jako kryptopisowców. Witold Jurasz twierdzi, że to łatka wymyślona przez zaangażowanych politycznie dziennikarzy, aby zamknąć usta przeciwnikom politycznym. Z wściekłością odpowiada mu Eliza Michalik – według niej symetryści są „jak małpy udające, że widzą i nie słyszą zła”. A czy da się zdefiniować symetryzm pozytywnie?
Wiara w złoty środek była osią arystotelesowskiej etyki, wskazującej umiarkowanie jako dobre. Omawiając cnoty Arystoteles wskazywał je jako znajdujące się w środku między skrajnościami
Wydaje się, że tak. Próbę taką podjęła krakowska filozofka Anna Patrycja Czepiel, związana przez wiele lat z Forum Obywatelskiego Rozwoju. Ba, poświęciła zagadnieniu symetryzmu całą książkę – „Ontologia symetryzmu. Umiarkowanie polityczne jako nowy romantyzm” (Wydawnictwo Nieoczywiste, Warszawa 2021). Samo pojęcie symetryzmu Czepiel definiuje w wielu miejscach książki. Do jego definicji w rozumieniu autorki należy po pierwsze – przekonanie, że człowiek może sam decydować, jak ocenić polityków zwaśnionych stron (nie musi przyjmować wizji jednej ze stron – stawia się w centrum, otwarty na to, że zaspokoić jego oczekiwania mogą poglądy i akcje płynące z różnych stron politycznej barykady). Po drugie, że dokonując wyborów politycznych można kierować się własnym interesem, także odczuwanym intuicyjnie (mówi tu Czepiel o „romantycznym indywidualizmie”), a nie interesem grupowym, i suma takich wyborów tworzy dobrze działającą demokrację. Nie stoi to jednak w sprzeczności z racjonalnością, gdyż symetrysta – po trzecie – wierzy w Horacjański, a następnie Arystotelesowski „złoty środek”, aurea mediocritas.
Fascynujący jest znajdujący się na początku książki wywód autorki na temat tego, jak szlachetna co do zasady idea złotego środka uległa z czasem degradacji i ośmieszeniu, kojarząc się z „letniością”, ewoluując w angielski i francuski przymiotnik mediocre (mierny, słaby, byle jaki). Wiara w złoty środek była osią arystotelesowskiej etyki, wskazującej umiarkowanie jako dobre: omawiając cnoty Arystoteles wskazywał je jako znajdujące się w środku między skrajnościami. Na przykład w obszarze bojaźliwości i odwagi wadą wynikającą ze skrajności ujemnej, czyli z niedostatku było tchórzostwo (deilia), a tę wynikającą ze skrajności dodatniej, czyli nadmiaru – brawura (thrasos). Pośrodku między tymi dwiema cechami czy dyspozycjami znajduje się cnota właściwa, czyli męstwo (andreia), niebędące ani tchórzostwem, ani brawurą. Wydaje się, że z czasem utraciliśmy tę arystotelesowską intuicję i umiarkowania, przynajmniej w życiu politycznym, nie cenimy. Czepiel twierdzi jednak, że, krytykowane jako „letniość”, umiarkowanie kojarzy jej się raczej z „ustanawianiem – za pomocą intelektu i wykuwającego się w niepewności poczucia racji i słuszności – pewnych «kompromisów», własnych rozwiązań godzących pragnienia własne z wymogami religijnymi, rodzinnymi i społecznymi” (str. 10). Mimo dowartościowania indywidualnej intuicji, symetrysta nie musi więc być irracjonalnym czy antyintelektualnym – unikanie nadmiernych skrajności wręcz sprzyja racjonalnemu myśleniu.
Symetrysta opiera się więc temu, co kolektywne i podejmując polityczne decyzje sięga do tego, co indywidualne. Opiera się temu, co skrajne i szuka tego, co umiarkowane. Opiera się temu, co arbitralne, płynące z góry, otwierając się na wielość poglądów i stanowisk. Uznaje istnienie ambiwalencji, a więc faktu, iż dane zjawisko społeczne najczęściej zawiera w sobie zarówno dobre, jak i złe elementy.
Symetryzm w obronie demokracji
Póki tak rozumiemy symetryzm, to w istocie można go uznać za lekarstwo (jedno z wielu potrzebnych, nie panaceum) na bolączki naszej sceny politycznej. Czepiel w swoim tekście wymienia wiele przykładów tych bolączek, część z nich – bardzo trafnie (w eseju pt. „Trzaskowski powinien przyjechać do Końskich”, wcześniej publikowanym w „Rzeczpospolitej”). Uchylenie się Rafała Trzaskowskiego od konfrontacji z Andrzejem Dudą było przejawem ciężkiej choroby naszej demokracji – jak pisze Czepiel, było „symbolicznym wyśmianiem formuły polegającej na demokratyczno-bezpośrednim zadawaniu pytań przez obywateli”. Zdrowy symetryzm, który opisuje Czepiel w swojej książce, jest obroną demokracji. Póki nie dochodzi do fałszerstwa w wyborach, „antysymetrystyczna” delegitymizacja przeciwnika politycznego, traktowanie go jako zaborcę, zdrajcę czy sprzedawczyka (popularne zresztą po obu stronach sceny politycznej) – jest tak naprawdę kpiną z demokracji. Tu symetryzm okazuje się przydatny.
Demokracja nie może dobrze funkcjonować, jeśli podejmujący decyzje obywatele nie będą mieli choć odrobiny szacunku dla dobra wspólnego
Mapa symetryzmu, nakreślona przez Czepiel, chwilami okazuje się jednak problematyczna. W mało przekonujący sposób autorka uznaje poglądy osób sceptycznych wobec pandemicznego lockdownu za symetrystyczne właśnie, z tendencją do znaczącej aprobaty wobec tego sceptycyzmu. Owszem, sprzeciw wobec lockdownu wyczerpuje jedną z cech istotowych symetryzmu, jaką jest posiadanie poglądu innego niż obie strony politycznego sporu (gdyż zarówno rząd PiS, jak i liberalna opozycja co do zasady lockdown popierały). Jednak ta inność nie wynika z analizy ambiwalencji stanowisk PiS i PO, ani z poszukiwania złotego środka. To przeciwnik lockdownów jest w tym momencie radykałem, stojącym na jednej stronie lockdownowego spektrum, a po drugiej stronie akurat w tym przypadku są dwie najsilniejsze partie. To jednak nie czyni z przeciwnika lockdownów symetrysty.
Indywidualizm kontra dobro wspólne
I tu pojawia się klucz do najbardziej – moim zdaniem – problematycznej cechy istotowej symetryzmu według Czepiel. Jest nią ów „romantyczny indywidualizm”, każący symetryście wierzyć w swoją godność i wystarczającą wartość, by wypowiadać się w sprawach politycznych (jak wierzył w nią Kallikles z platońskiego „Gorgiasza”). Problem nie tkwi jednak w samej wierze, a w przekonaniu, że w związku z tą wiarą można podejmować tego typu decyzje bardzo subiektywnie, stawiając na pierwszym miejscu własne odczucia i interes, nie zadając sobie trudu patrzenia z perspektywy dobra wspólnego. Niebezpieczeństwo postawy antylockdownowej (przy jednoczesnym uznaniu ambiwalencji sposobu wprowadzania lockdownu w Polsce czy w innych państwach – bo zdarzały się przy tej okazji znaczące nadużycia) polega właśnie na prymacie własnych interesów nad dobrem wspólnym. Nie zgadzam się z Czepiel, że demokracja może dobrze funkcjonować, jeśli podejmujący decyzje obywatele nie będą mieli choć odrobiny szacunku dla dobra wspólnego – istnieje zresztą wiele mechanizmów wewnątrz demokracji, które mają takiemu podejściu zapobiegać.
Niezależnie od tego, Czepiel wskazując na dobre, klasyczne wzorce, dowartościowując jednocześnie rozum i intuicję. Choć czasami osuwa się w subiektywizm, to ostatecznie za jej argumentacją stoi szlachetny ideał obiektywizmu i umiarkowania – jakże potrzebny w dobie wojen behawioralnych, medialnego wrzasku i coraz większych pęknięć w społeczeństwie. Wracajmy do Arystotelesa!
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Artykuł z miesięcznika:
Zwycięstwo Trumpa w USA jest również wielkim sygnałem, że zwykli obywatele chcą „starej dobrej Ameryki”, szans na sukces materialny jak w złotych latach 80. i 90. oraz kontroli przepływu obcokrajowców
Czy narody i państwa są śmiertelne jak ludzie? Wiemy, że mogą umrzeć – ale czy muszą umrzeć? Czy narody mają jakąś określoną siłę życiową i wyznaczoną długość życia, po której upływie zostają wymazane z powierzchni Ziemi, a ich państwa wraz z nimi?
Aby dorosnąć, prawica musi wyjść z bawialni i wejść w jakiejś formie do salonu. Ale stamtąd przecież dopiero co ją ktoś wyrzucił. Czy ktoś może zaprzeczyć, że KO ma nad PiS-em istotną przewagę na salonach europejskich i amerykańskich?
Ład międzynarodowy według Radziejewskiego tworzą: kreatorzy („definiują reguły gry”), moderatorzy (mogą je zmodyfikować) oraz odbiorcy (są obiektami reguł gry). Polska może i powinna być moderatorem, niestety na razie jest odbiorcą
W jaki sposób inteligentny człowiek może zachowywać się tak irracjonalnie? Przypuszczalnie odpowiada za to jego narcystyczno-megalomański odlot, którego pogłębianie obserwuję od lat
Prezes Mikosz nie życzy sobie, by znaczki Poczty Polskiej projektowały jakieś korkucie. I nie zawaha się w tym celu sięgnąć po flipnięte w lustrze grafiki stockowe
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie