Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Stwierdzenie, że cyfrowa rewolucja zmieniła nasze życie, jest banałem. Każdy potrafi podać przykłady – te pozytywne, te budzące nadzieję na lepiej i więcej, ale i wiele negatywnych, lub chociażby budzących daleko idące obawy. Wszyscy jednakże biorą udział w wyścigu po korzyści z wciąż nowych, powstających na naszych oczach możliwości wykorzystania wielowymiarowej sieci cyfrowych połączeń, której częścią jesteśmy, jako węzły sieci przyczynowej świata.
Ludzie, łącząc się dla rozwiązywania problemów w grupy, tworząc kultury i cywilizacje, kreują systemy zadziwiające swoją złożonością i konsekwencjami swojego działania. Ale złożoność ma nie tylko znaczenie obrazujące skomplikowanie, wieloaspektowość tego, co staramy się opisać modelując świat, aby przewidzieć to, co może się wydarzyć i spróbować odnieść z tych przewidywań korzyści. Złożoność jest pewnym stanem, który osiągnęła przyroda ożywiona, a który my, ludzie wznieśliśmy na niespotykany dotychczas w przyrodzie poziom, wykorzystując nowe sposoby gromadzenia i przetwarzania informacji.
Szybkość przekazywania informacji krążącej wewnątrz pętli decyzyjnej na froncie wojny rosyjsko-ukraińskiej decyduje o czyimś życiu lub śmierci, o wygranej lub przegranej broniącego się lub agresora
Wzmocnienie złożoności
Wszyscy jesteśmy elementami systemu złożonego, czyli wielowymiarowej plątaniny sieci składających się z niezależnych elementów, będących ze sobą w nieustającej łączności, wymieniających się informacjami oraz adaptujących swoje umysły i zachowania do postrzeganych indywidualnie konsekwencji docierającej do nas wszystkimi dostępnymi kanałami informacji.
Przyroda działa poprzez ewolucję odciskającą na różne sposoby na wszystkich organizmach – od wirusów do wielorybów – swoje piętno, wykorzystując informację zawartą w sieciach genowych i ich wzajemnych interakcjach modyfikujących kolejne pokolenia. Silnikiem napędzającym ewolucję antropogenicznych systemów złożonych jest informacja, którą sobie nawzajem w różny sposób przekazujemy. Dzięki tej informacji możemy adaptować się do swojego otoczenia i do siebie nawzajem, starając się – jako jednostki czerpiące z potencjału zbiorowości – świadomie i nieświadomie odnieść jak największe korzyści zbiorowo oraz indywidualnie.
Nowe dla naszej wielowiekowej cywilizacji i kultury sposoby gromadzenia i przekazywania informacji zmieniają unikalną ludzką zdolność do tworzenia i rozwoju antropogenicznych systemów złożonych. Kluczowe dla ludzkiej infosfery wynalazki – komputer, internet, systemy komunikowania się, smartfony, media społecznościowe, aplikacje informacyjne od Tindera do Ubera – wynalezione i wdrożone w tak krótkim czasie, za życia jednego, wciąż w pełni aktywnego pokolenia powojennego wyżu demograficznego, nie stanowią tylko dodatku do informacyjnego silnika napędzającego społeczne i cywilizacyjne konsekwencje złożoności. To jest wzmacniacz, który potęguje jego działanie, co ma swoje daleko idące konsekwencje.
Ilość, szybkość, emocje, alokalność
Pierwszą widoczną konsekwencją powszechnego używania komputerów, tabletów i smartfonów spiętych we wszechogarniającą sieć WWW jest potęgowo rosnąca ilość informacji. Tych prawdziwych i tych częściowo prawdziwych, czy wręcz fałszywych. Tych istotnych, kluczowych dla funkcjonowania systemu i tych błahych, czy wręcz śmieciowych, które pomimo swojej prawdziwości nie mają znaczenia dla realizowanych przez nas indywidualnie i zbiorowo procesów osiągania celu.
Drugą widoczną konsekwencją cyfrowej rewolucji jest szybkość rozprzestrzeniania się informacji. W wielu sytuacjach szybkość ma kluczowe znaczenie. Szybkość przekazywania informacji krążącej wewnątrz pętli decyzyjnej na froncie wojny rosyjsko-ukraińskiej decyduje o czyimś życiu lub śmierci, o wygranej lub przegranej broniącego się lub agresora. Szybkość z jaką informacja dociera do graczy giełdowych decyduje o rosnących fortunach lub ich utracie. W giełdowym handlu wysokiej częstotliwości liczyły się ułamki milisekundy. Szybkość wymiany informacji mobilizuje jednostki do skutecznych zbiorowych protestów, władze do wykrywania i rozbijania działań będących nie po jej pomyśli, zanim przerodzą się realną siłę społeczną – jak dzieje się to na naszych oczach w Chinach, czy w Rosji. A informacja dzisiaj rozprzestrzenia się tak szybko, że o śmierci rosyjskich generałów walczących w Ukrainie czy o śmierci ludzi znanych i społecznie rozpoznawalnych dowiadujemy się często jeszcze zanim ich ciała zdążą na dobre ostygnąć.
Zanikająca w nas lokalność czyni nas emocjonalnymi i duchowymi emigrantami. Gdy jedziemy tramwajem, metrem, idziemy chodnikiem, pracujemy czy zamykamy się w naszych pokojach – wciąż jest nas mniej tu i teraz
Trzecią konsekwencją cyfrowej rewolucji są towarzyszące jej rozwojowi dodatkowe emocje. Działanie infosfery, szczególnie w domenie mediów społecznościowych zdominowanych przez amerykańskie i chińskie Big Techy, nieustannie je indukuje. Nie ma w tym nic dziwnego. Otrzymując informacje, wiele informacji, często ważnych dla nas i dla naszych planów lub też niezgodnych z naszym dotychczasowym postrzeganiem rzeczywistości, doświadczamy emocji. Są one naturalnym sygnałem dla naszej świadomości, że jakąś sprawą, tematem warto się zająć. Poświęcić im naszą, ograniczoną pojemnością naszych umysłów, uwagę. Pod warunkiem wszakże, że ich ilość pozwoli nam się skoncentrować, dokonać wyboru spraw naprawdę ważnych. Nadmierna liczba kolejnych bodźców wyzwalających emocje dekoncentruje, utrudnia wybory, wprowadza w stan, kiedy przestają one być sygnałem, a stają się nieustającą, popychającą nas do nieracjonalnych decyzji udręką.
Czwartą konsekwencją dynamicznego rozwoju infosfery jest alokalność. Nieograniczona prawie żadnymi barierami informacja dostępna dzięki postępującej wciąż cyfrowej rewolucji zmienia geografię ważności naszego otoczenia i naszych punktów odniesienia. Już nie żyjemy przede wszystkim lokalnie, jesteśmy wszędzie, czyli nigdzie. Zanikająca w nas lokalność czyni nas emocjonalnymi i duchowymi emigrantami. Gdy jedziemy tramwajem, metrem, idąc chodnikiem, pracujemyczy zamykamy się w naszych pokojach – wciąż jest nas mniej tu i teraz.
Wszystkie te cztery konsekwencje rewolucyjnych zmian w naszym sposobie komunikowania się i wymiany informacji przeciążają nasze zdolności do korzystania z jej dobrodziejstw. Silnik dający nam więcej niż jesteśmy w stanie wykorzystać przesterowuje system. Przesterowani, przebodźcowani informacjami zamiast korzystać z dobrodziejstwa korzystnych adaptacji działamy coraz bardziej chaotycznie, nieprzewidywalnie, beztrendowo. Dzięki temu cyfrowa rewolucja, która miała służyć lepszym adaptacjom, staje się wzmacniaczem chaosu.
Ale to nie wszystkie konsekwencje cyfrowej rewolucji. Informacja ma, dla nas, jako jednostek, również inne, bardziej podstawowe znaczenie. Służy nam do autokonstrukcji naszych umysłów. Nie rodzimy się zdeterminowani, ani nie rodzimy się jako tabula rasa (Steven Pinker „Tabula rasa. Spory o naturę ludzką”). Rodzimy się wyposażeni w bogactwo naszych genów i w bogactwo innych umysłów, które nas otaczają. To wymiana informacji z otoczeniem powoduje, że wykorzystujemy swoje okna rozwojowe – zaczynamy widzieć, słyszeć, poruszać się, mówić, nawiązywać relacje, socjalizować się, zdobywać swój status społeczny budując, w oparciu o indywidualne strategie behawioralne, swój umysł wraz z jego unikalnym odczuwaniem i rozumieniem świata. Nawet jeżeli jesteśmy jednojajowymi bliźniętami syjamskimi (szerzej o tym jak konstruujemy nasze umysły w książce Judith Rich Harris „Każdy inny”).
Kiedyś autokonstrukcji dokonywaliśmy lokalnie, na konkretne potrzeby, wśród rówieśników, rodziny, sąsiadów, ludzi żyjących obok, w zasięgu szkoły, uczelni, lokalnej organizacji. Dzisiaj, korzystając z naszych komputerów i smartfonów, dokonujemy jej podążając coraz bardziej za chwilowymi emocjami nieprzywiązanymi do miejsca, a do chwili, w odpowiedzi na potrzeby, które nie są zakorzenione, ani lokalnie ani globalnie, w realnych procesach osiągania konkretnych celów służących podtrzymywaniu działania całego systemu, w którym jesteśmy zagnieżdżeni. Zmiana ta, jakże daleko idąca, dotyka osoby już ukształtowane, dorosłe, ale znacznie bardziej, w sposób, którego rezultatów nie jesteśmy sobie nawet w stanie wyobrazić, dotyka tych, których umysły najintensywniej się kształtują – dzieci.
Cały czas powstają firmy, oparte o nowe pomysły na wykorzystywanie informacji – jak choćby słynny Pegasus wyprodukowany przez izraelską firmę NSO Group
To one najłatwiej podlegają uzależnianiu i wykorzystywaniu. To one w pogoni za informacją potrzebną dla rozwoju ich umysłów upośledzają swoją sensomotorykę siedząc zbyt długo przed komputerem lub smartfonem. To one, nie mając doświadczenia chroniącego nas – dorosłych – przed byciem wykorzystywanym, są wykorzystywane jako źródło nieustannych dochodów przez producentów mediów społecznościowych, gier, niezliczonych aplikacji wysysających informacje pod rygorem utraty funkcjonalności i deformujących przy okazji ich widzenie rzeczywistego świata.
Surferzy apokalipsy
Nie chodzi mi w tym miejscu o mnożenie apokaliptycznych wizji tego co przyniesie przyszłość – tym niech zajmują się autorzy SF – ale o to, by do elit i do obywateli docierało, jakie konsekwencje i jak bardzo rozległe dotykają cały świat, jaki znamy, czyniąc go w sposób dla nas niezauważalny i niezrozumiały bardziej chaotycznym, mniej ludzkim. I będą go dotykać coraz mocniej, wzmacniane potęgą cyfrowej rewolucji. Zalewająca nas fala informacji ma przecież, jak wskazałem powyżej, swoich surferów.
Potęgowo rosnącą ilość informacji daje się wykorzystywać nie tylko, kiedy używamy wyszukiwarek internetowych. Do tego służą przede wszystkim algorytmy Big Data czerpiące informacje z dokonywanych wpisów do cyfrowego uniwersum i z destylowanych z niego wzorców naszych aktywności przekształcanych w nadwyżkę behawioralną i sprzedawanych dla osiągania celów, z których nie zdajemy sobie sprawy.
Szybkość, z jaką dostępna jest informacja przetworzona przez cyfrowe algorytmy i z jaką dostarczana jest do właściwych punktów przeznaczenia, zmienia sposób zarządzania. Rozdysponowywanie zadań, przebiegające przez widoczną drabinkę hierarchicznych zależności, zastępuje rozdysponowywanie wiedzy, do którego kluczem jest odpowiedź na trzy pytania: „Kto wie?”; „Kto decyduje o tym, kto wie?”; „Kto decyduje o tym, kto decyduje?”. Odpowiedź na te kluczowe pytania zakryta jest natomiast przez algorytm – nieprzejrzysty, posiadający swojego właściciela. Najczęściej z klanu GAFA (Google, Apple, Facebook, Amazon i inni) lub ich chińskich odpowiedników. Ale nie tylko. Cały czas powstają firmy, oparte o nowe pomysły na wykorzystywanie informacji – jak choćby słynny Pegasus wyprodukowany przez izraelską firmę NSO Group. Firmy te padają później łupem największych graczy skupujących te z nich, które okazują się wydajnymi źródłami zarabiania pieniędzy. A czasami, jak w Rosji, łapę kładą na nich politycy, którzy – udzielając swojego monopolistycznego błogosławieństwa – zapewniają sobie pierwszeństwo do kluczowych informacji, czy wręcz inwigilują swoich obywateli w celu późniejszego represjonowania.
Emocje, których nadmiar samorzutnie stymuluje w naszych umysłach infosfera, są również wywoływane sztucznie przez surfujących po oceanach informacji specjalistów od behawioralnych tricków zasilających świat informacyjnego biznesu i polityki. Ekran smartfona spryskany celowo uzależniającą behawioralną kokainą, odpowiednio dobrane słowa na Twitterze, farmy trolli czy wręcz sieci zalgorytmizowanych botów, wsparte mikrotargetowaniem i kupowanymi, a nieujawnianymi publicznie sondażami potrafią przyszywać nas do deski surfera niewidzialną dla nas linką.
Zmienność dzisiejszego świata, jego kompensacyjna struktura przyczynowa daje się dobrze ogarniać tylko zarządzaniem zdecentralizowanym, rozproszonym
Alokalność znieczula nas na dążenia do centralizacji władzy. Zmienność dzisiejszego świata, jego kompensacyjna struktura przyczynowa daje się dobrze ogarniać tylko zarządzaniem zdecentralizowanym, rozproszonym. Hierarchiczne rozdysponowywanie zadań zastępuje rozdysponowywanie wiedzy jak najbliżej miejsca, w którym można podejmować decyzje. Na tym polega przewaga armii ukraińskiej nad rosyjską, dzięki czemu pomimo dysproporcji sił Ukraina wciąż walczy i ma szansę się obronić. Ale znieczuleni rozluźnianiem się naszych więzi z lokalnymi punktami odniesienia tracimy z oczu konieczność patrzenia władzy na ręce. Nie widzimy też konieczności patrzenia na ręce managerom i właścicielom Big Techów, nie zdając sobie sprawy z tego jak wielką władzę w swoich rękach koncentrują.
Osłabiamy proces autokonstrukcji naszych umysłów, rozpraszając się na płytkie relacje, powierzchowne kontakty, trzeciorzędne informacje. Cały czas szacujemy działanie świata tak, jakby cyfrowa rewolucja zmieniła antropogeniczny system złożony tylko trochę. A świat nie zmienił się liniowo, ale potęgowo. Popełniamy błąd, uśredniając zmiany, których się spodziewamy, oczekując nieustannego postępu i stałego polepszania się naszej sytuacji. Nie dostrzegamy rosnącej poza naszym postrzeganiem koncentracji mocy.
Od rozkładu 80:20 do 90:10
Vilfredo Pareto, zajmując się sto lat temu badaniem dystrybucji bogactwa zauważył, że nie jest ona liniowa. Amerykański teoretyk zarządzania Joseph Juran opisał to zjawisko w 1951 roku jako zasadę Pareta. Jest ona jednym z przejawów działania antropogenicznego systemu złożonego wtedy, kiedy nasze działania nie prowadzą do stopniowych, liniowych zmian, ale – jak w przypadku rezultatów działania cyfrowej rewolucji – je potęgują.
Dzięki temu, że umyka nam potęgowy potencjał wzbierających przed naszymi umysłami fal wszechogarniającego oceanu informacji płynącego ze sposobu, jakim jesteśmy ze sobą cyfrowo połączeni, nie budzi naszego uzasadnionego niepokoju, że najlepsi stają się nienaturalnie szybko jeszcze lepsi, najbogatsi – jeszcze bogatsi, wpływowi jeszcze bardziej wpływowi, władza jeszcze potężniejsza i wszechwiedząca. Dotykające nas nierówności nie podlegają już rozkładowi Pareta 80:20. Dzisiejszy świat, dzięki dostępowi niektórych do owoców cyfrowej rewolucji, potęguje spotęgowane do poziomu przekraczającego 90:10 i nie zamierza się w tym miejscu zatrzymać.
Oczywiście ci, którzy wiedzą, a jeszcze bardziej ci, którzy decydują o tym, kto wie, a najbardziej ci, którzy decydują o tym, kto decyduje, znajdują się w miejscach dla reszty nieosiągalnych, niedostępnych. Będą się przy tym zasłaniać regułami wolnego rynku, tajemnicami handlowymi, prawami własności, naruszeniami prywatności. A przecież wszystkich tych uzasadnień nie obejmuje strefa stawania się naszych umysłów i ich bezpiecznego rozwoju, realizującego pełen posiadany osobisty potencjał. Nie na to umawialiśmy się. Nie ma i nie będzie zgody na taki rozkład świadomej tego większości. Jest to nie do pogodzenia z dwoma kluczowymi imperatywami behawioralnymi naszego umysłu – niechęcią przed stratą i poczuciem sprawiedliwości.
Hierarchiczne rozdysponowywanie zadań zastępuje rozdysponowywanie wiedzy jak najbliżej miejsca, w którym można podejmować decyzje. Na tym polega przewaga armii ukraińskiej nad rosyjską, dzięki czemu pomimo dysproporcji sił Ukraina wciąż walczy i ma szansę się obronić
Możliwości władzy nad naszymi umysłami, nie tylko politycznej, potęgują się. Ale nie chodzi tu tylko o możliwą cyfrową despocję, ale o chaos narastający wraz z cyfrowym nadymaniem informacyjnego balona. Rośnie ilość konfliktów, zarówno tych, które dotyczą aspirowania o te same zasoby dla różnych celów, jak i przede wszystkim tych, które są próbą osiągania tego samego celu sposobami, które wydają się być wzajemnie sprzeczne. Konflikty celów można rozstrzygać przy pomocy wypracowywania kompromisu (zamiast używania do tego przemocy), konflikty sposobów osiągania wspólnego celu można rozstrzygać zamieniając je w rozwiązywalne dylematy. I w jednym i w drugim przypadku jest to absorbująca intelektualnie i emocjonalnie praca, która wymaga czasu i nasilenia dobrej woli, której potrzeby zaczynają przekraczać nasze zdolności do jej mobilizowania.
Używając narzędzi cyfrowej rewolucji, próbujemy się więc przy konfliktach przechytrzyć, przegadać, przerobić kogoś na swoją modłę, czy po prostu odnieść nad kimś zwycięstwo. Wszystko na nic. Nie sposób porzucić, wyzbyć się swoich wrażliwości, swojego sposobu postrzegania świata. Zderzenie odmiennych wrażliwości, odmiennych wizji generuje emocje, jako sygnał dla naszych umysłów, że różnicami warto się zainteresować. Przechytrzając się, próbując przerabiać innych na swoją modłę korzystając z potęgi cyfrowego wzmacniacza informacji nieustannie nakręcamy spiralę wypełniających nas emocji.
Społeczeństwo pełne emocji staje się beczką prochu. Wybuchającą w nieprzewidywalny sposób. Czasem z pozornie błahej przyczyny. Ale bez korzeni, bez struktur, bez odwołania się do ram instytucjonalnych państwa, jego politycznego systemu przywracania równowagi między władzą a społeczeństwem, wybuch okazuje się tylko ślepą siłą. Jak w arabskiej wiośnie, czy jak ostatnio w Chinach kiedy elity upierały się przy przedłużaniu na swoją nieskuteczną modłę polityki „zero Covid”, czyniąc piekłem życie zwyczajnych ludzi.
Rozcieńczanie ram instytucjonalnych
Utrwalona prawem i ramami instytucjonalnymi równowaga między władzą a społeczeństwem tworzy miejsce do rozwiązywania konfliktów, sprzyja powstawaniu reguł, dzięki którym lepiej radzimy sobie z wciąż nowymi problemami, ciągle generowanymi przez tworzoną przez nas złożoność. Chaos, jako konsekwencja tego, że nie dostrzegamy i nie rozumiemy, jak wielką zmianę przynosi nam cyfrowa rewolucja, rozluźnia ramy instytucjonalne. Politycy przy tej okazji jeszcze je rozcieńczają, aby nie przeszkadzały im w zarządzaniu emocjami, aby ich mniej krępowały w przechytrzaniu się, przegadywaniu się nawzajem. Robią to w Polsce, robią to w USA, w Rosji i w innych krajach, gdzie sytuacje różnią się tylko tym, jak mocno były one osadzone w osiągniętym wcześniej porządku społecznym.
Rozcieńczanie ram instytucjonalnych, ta swoista homeopatia polityczna, dotykająca nawet stabilnych do tej pory społeczeństw „wąskiego korytarza wolności” (patrz książki „Wąski korytarz” i „Wieka degeneracja”) najlepiej zapewniających wolność i materialne bezpieczeństwo swoim obywatelom powinna budzić niepokój zarówno elit, jak i obywateli. Ale wciąż jako najbardziej istotne konsekwencje cyfrowej rewolucji uważane są zagrożenia stwarzane przez sztuczną inteligencję – AI. Przede wszystkim dla zatrudnienia.
Dotykające nas nierówności nie podlegają już rozkładowi Pareta 80:20. Dzisiejszy świat, dzięki dostępowi niektórych do owoców cyfrowej rewolucji, potęguje spotęgowane do poziomu przekraczającego 90:10 i nie zamierza się w tym miejscu zatrzymać
Nie boję się AI i jej konsekwencji dla istniejących obecnie miejsc pracy. Ludzie wiele prac i zawodów uczynili tak wydajnymi, że stały się one mało zauważalne jako potencjalne alternatywy zatrudnienia. Kai-Fu Lee w książce „Inteligencja sztuczna, rewolucja prawdziwa” podaje 3 filary aktywności dla ludzi, których AI nie udźwignie: opieka, usługi dla wspólnoty i edukacja. Mamy tutaj, jako ludzie, naprawdę sporo do zrobienia – można powiedzieć, że jesteśmy w tych sprawach dopiero na początku drogi, dedykując im wciąż zbyt skąpe ludzkie zasoby.
Martwię się natomiast bezradnością, z jaką patrzymy na kumulujące się przed naszymi oczami, nierozumiane przez nas, a więc i niedostrzegane inne, opisane przeze mnie konsekwencje cyfrowej rewolucji. Konsekwencje zarówno w sferze polityki, jak i w sferze koncentracji wiedzy i bogactwa w rękach managerów i właścicieli Big-Techowych „jednorożców”. Nikt ich nie ogarnie w pojedynkę – możemy to zrobić tylko razem. Sposób wydaje mi się dość prosty, wynikający z prawa Goodharta. Skoro zdobycze cyfrowej rewolucji dzisiejsi infosurferzy sprytnie obracają na swoją korzyść, to złammy ten monopol.
Kluczem do tego jest wiedza, jak cyfrowa rewolucja działa na umysł człowieka i jak można tą wiedzę wykorzystać, żeby wzmocnić nasze indywidualne zdolności nie tyle panowania nad infosferą – nie wydaje mi się to możliwe – co umiejętnego surfowania po wzburzonych falach informacyjnego oceanu tak, aby nie dać się wykorzystywać. Przeprowadzenie tego nie będzie łatwe. Potrzebne będą innowacyjne pomysły, zaangażowanie społeczeństwa obywatelskiego i współpraca elit.
Kai-Fu Lee w książce „Inteligencja sztuczna, rewolucja prawdziwa” podaje 3 filary aktywności dla ludzi, których AI nie udźwignie: opieka, usługi dla wspólnoty i edukacja
Większość z nas jest dzisiaj na etapie nieuświadamianej niekompetencji, jeśli chodzi o wiedzę, jak owoce cyfrowej rewolucji są wykorzystywane przez tych, którzy to potrafią). Następny etap zdobywania cyfrowej świadomości – uświadamiana niekompetencja – skłoni niektórych z nas do organizowania się, aby ujawniać to, co w tej chwili jest zakryte mgłą algorytmów i dymem praw do naszej nadwyżki behawioralnej. Stąd już niedaleko do świadomej kompetencji, a więc ograniczenia cyfrowym monopolom, nawet tym osłanianym przez polityków, wykorzystywania niedostępnej innym wiedzy i ich sprawiedliwego opodatkowania. W końcu ostatni etap – nieświadoma kompetencja – pozwoli społeczności osiągnąć nowy stan równowagi, w którym zarówno alternatywa chaosu, jak i despocji staną się wystarczająco odległą perspektywą od naszych codziennych, zwykłych spraw.
Czy te kroki dadzą nam wygraną na loterii złożoności? Nie. Ale staną się portalem przenoszącym nas do następnego levelu w cywilizacyjnym labiryncie. Razem z nowym kompletem żyć znowu będziemy mogli popełniać następne, inne niż poprzednio błędy i nie kończyć gry.
Możliwość komentowania została wyłączona.
Artykuł z miesięcznika:
Niech małe narody nie popadają w rozpacz, jakby nie było dla nich żadnej nadziei, lecz niech równocześnie z rozwagą zastanowią się, na czym opiera się ich bezpieczeństwo!
Zwycięstwo Trumpa w USA jest również wielkim sygnałem, że zwykli obywatele chcą „starej dobrej Ameryki”, szans na sukces materialny jak w złotych latach 80. i 90. oraz kontroli przepływu obcokrajowców
Czy narody i państwa są śmiertelne jak ludzie? Wiemy, że mogą umrzeć – ale czy muszą umrzeć? Czy narody mają jakąś określoną siłę życiową i wyznaczoną długość życia, po której upływie zostają wymazane z powierzchni Ziemi, a ich państwa wraz z nimi?
Aby dorosnąć, prawica musi wyjść z bawialni i wejść w jakiejś formie do salonu. Ale stamtąd przecież dopiero co ją ktoś wyrzucił. Czy ktoś może zaprzeczyć, że KO ma nad PiS-em istotną przewagę na salonach europejskich i amerykańskich?
Ład międzynarodowy według Radziejewskiego tworzą: kreatorzy („definiują reguły gry”), moderatorzy (mogą je zmodyfikować) oraz odbiorcy (są obiektami reguł gry). Polska może i powinna być moderatorem, niestety na razie jest odbiorcą
W jaki sposób inteligentny człowiek może zachowywać się tak irracjonalnie? Przypuszczalnie odpowiada za to jego narcystyczno-megalomański odlot, którego pogłębianie obserwuję od lat
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie