Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Tekst jest częścią cyklu „Klinika NK” Stanisława Maksymowicza. O zdrowiu, geopolityce i nauce co tydzień we wtorek w otwartym dostępie.
Skóra jest porowata. Niezliczona liczba otworów to niezliczone narażenie na wnikanie przez nią choroby. Ciepło i woda sprzyjają temu, otwierają szczeliny, przez które przechodzi największe zagrożenie – dżuma. Takie średniowieczne pojmowanie ciała miało wielki wpływ na higienę, a raczej jej brak, w mrocznych dla Europy czasach. W czasach naznaczonych czarną śmiercią, kąpiele były postrzegane jako niebezpieczne. Powodowały bowiem osłabianie organizmu, otwierały ciało na powietrze, które niosło zarazę. Wystawiało narządy wewnętrzne na śmiertelne niebezpieczeństwo. Postrzeganiem tym rządziła zasada „ziania” – ciało poddane straszliwej czynności, jaką była kąpiel, szczególnie gorąca, stawało się przepuszczalne.
Zalecano więc wstrzemięźliwość w kąpielach. Szczególnie w czasie zarazy.
„Należy zakazać łaźni i kąpielisk, albowiem gdy się z nich wyjdzie, ciało ma postać rozmiękłą i pory otwarte, a zadżumione opary mogą rychło wniknąć do organizmu i wywołać nagłą śmierć, co widzieliśmy już wiele razy” – głoszą średniowieczne epistoły (wszystkie cytaty za książką „Historia czystości i brudu” Georgesa Vigarello).
To proste wyjaśnienie było wynikiem rozumowania, opartego na obserwacji. Ciało podobne było do domu, który musi mieć zamknięte drzwi i okna, żeby nie pozwolić na wniknięcie do wnętrza dżumy. Te proste metafory były podstawą średniowiecznego myślenia o zdrowiu, pozbawione systematycznej wiedzy, która dzisiaj kształtuje medycynę.
Przerażająca kąpiel
„Kąpiel, jeśli nie jest środkiem medycznym wskazanym w razie palącej konieczności, jest nie tylko zbyteczna, ale bardzo szkodliwa dla ludzi […]. Kąpiel niszczy ciało i – napełniając je, czyni je podatnym na parcie złych aspektów powietrza […] ciała bardziej rozluźnione są bardziej chorowite i krótkowieczne niż zwarte. Kąpiel wypełnia głowę waporami. Jest wrogiem nerwów i wiązadeł, które rozluźnia w takim stopniu, że ten, kto nigdy nie cierpiał na lumbago, poznaje po kąpieli. Zabija płód w łonie matki, nawet jeśli była to kąpiel gorąca […]” – głosi pewien cyrulik.
Ciało było więc nieustannie narażone, szczególnie gdy było wilgotne i rozgrzane. XVI wiek, czas walki z dżumą, nie bez powodu był więc wiekiem brudu i wszechobecnego smrodu.
I choć na specjalne zalecenia lekarza kąpiele, na przykład w gorących źródłach solankowych, mogły leczyć wyschnięte ciało, wychudłe, przebarwione i przekrwione, wpływając na płyny humoralne, to były to wyjątki. Codzienna kąpiel była niszcząca dla organizmu. Niosła śmierć i choroby. Mokra skóra otwierała się na choroby, ale także na zimne i niezdrowe powietrze. Osłabiała ciało. Przekonanie to istnieje zresztą do dziś – przeziębienie bierze się przecież z przegrzanego organizmu, wystawionego na zimne powietrze. Tak często sądzimy.
Kąpiel staje się coraz bardziej skomplikowaną czynnością, wymagającą wielu działań poprzedzających, by zapobiec „wnikaniu waporów” – szkodliwych wyziewów i oparów, i różnorakich jadów
Kąpiel mogła być też powodem ciąży: „Kobieta może począć, zażywając kąpieli, w której uprzednio przebywali przez jakiś czas mężczyźni”. Powodem było rozmiękczenie narządów rodnych kobiety, otwierających się przez to na zabłąkane w wodzie nasienie. Mogła też zabić płód w łonie matki.
Kąpiel powodowała też głupotę, niszcząc „potęgę siły i cnoty”.
Dlatego do kąpieli, gdy już będzie konieczna, należy się specjalnie przygotować. Przede wszystkim trzeba być wypoczętym, odpowiednio ubranym. Historię o tym, jak skomplikowany był to zabieg, przywołuje w swojej książce Vigarello:
„Kiedy pewnego majowego poranka 1610 roku wysłannik Luwru znajduje Sully’ego w kąpieli – w jego osobistej rezydencji w Arsenale – wszystko jest skomplikowane: cały ciąg przeszkód nie pozwala kąpiącemu się iść do króla, który do wzywa. Otoczenie ministra i sam wysłannik błagają go, aby nie wychodził na powietrze. ‘Znajdując pana w kąpieli i widząc, że pragnie pan wyjść, aby odpowiedzieć na wezwanie króla, powiedział panu (albowiem byliśmy przy panu: <<Panie, nie opuszczaj kąpieli>>, gdyż mniemam, że król tak troszczy się o twe zdrowie i tak jest mu ono potrzebne, iż gdyby był widział pana w stanie, przybyłby osobiście’. Wysłannik Henryka IV proponuje, że wróci do Luwru, złoży sprawozdanie królowi i przybędzie ponownie z rozkazami. Nikt z obecnych nie dziwi się, że taka sytuacja zakłóca kontakty między królem a jego ministrem. Przeciwnie, każdy z nich nalega na to, by Sully nie wychodził na zewnątrz. Odpowiedź Henryka IV potwierdziła zresztą słuszność tych środków ostrożności: ‘Panie, król nakazuje, abyś dokończy kąpieli i zabrania dziś wychodzić, gdyż pan Du Laurens zapewniał go, że mogłoby to szkodzić pańskiemu zdrowiu’. Odbyła się więc narada. Domagano się rad i udzielano ich. Miarą zatroskania jest zasięgnięcie opinii Du Laurensa, lekarza królewskiego. Cały ten epizod nabiera charakteru ‘afery’ angażującej wiele osób. Ma także kontynuację, ponieważ ‘ryzyko’ trwa jeszcze kilka dni: ‘Rozkazuję panu oczekiwać go jutro w nocnym odzieniu, sznurowanych bucikach czy domowych pantoflach, szlafmycy, aby nie inkomodować pana po ostatniej kąpieli’”.
Przyczyną całego opisanego zamieszania była więc kąpiel, woda, sama w sobie śmiertelnie niebezpieczna dla ciała. Te silne przekonania rozpalały wyobraźnię ludzi przez wiele lat. Kąpiel była ostatecznością lub niebezpiecznym lekiem, zapisywanym przez lekarza.
Śmierdzący jak Ludwik
Pokazuje to słynna kąpiel Ludwika XIV, do której przygotowywano się, jak dziś do trudnej operacji chirurgicznej. Przyczyną zalecenia królowi tak skrajnej terapii, jak kąpiel, były liczne problemy zdrowotne króla, w tym drgawki, napady wściekłości i konwulsyjne ruchy. Zaleconą kąpiel, której towarzyszyła lewatywa, kilkukrotne upuszczanie krwi i wcześniejsze obmycie ciała, konieczne by powtrzymać opuchnięcie. Niestety zabieg musiał zostać rychło przerwany, bowiem król zaczął odczuwać niebezpieczne skutki uboczne kuracji. Oto jak opisuje całą procedurę lekarz królewski:
„Kazałem przygotować kąpiel, król wszedł do wody o godzinie dziesiątej, i cały dzień odczuwał ociężałość na skutek tępego bólu głowy, co nie zdarzało mu się nigdy, a ciało jego było w wyraźnie innym stanie niż w poprzednie dni. Nie chciałem upierać się przy kąpieli, gdyż zauważyłem na tyle niesprzyjające objawy, że król musiał jej zaniechać”. I mimo kolejnych prób, ostatecznie zrezygnowano z kąpieli, jako szkodliwych dla zdrowia monarchy.
Higienista Jean Du Chesne w XVII wieku radzi, co zrobić po wstaniu z łóżka: „Po wypróżnieniu trzeba w pierwszym rzędzie uczesać się i natrzeć sobie głowę, a to zawsze od przodu ku tyłowi, czyścić szyję stosownymi szmatkami czy gąbkami, i to tak długo, aż cała głowa będzie oczyszczona z wszelkiego brudu”
Z tych powodów, kąpiel staje się coraz bardziej skomplikowaną czynnością, wymagającą wielu działań poprzedzających, by zapobiec „wnikaniu waporów” – szkodliwych wyziewów i oparów, i różnorakich jadów. W XVII wieku zalecano więc, by przed kąpielą poddać się gorącej kąpieli suchej, celem czego było wypuszczenie humorów. Wszystkie te wyobrażenia miały związek z epidemią dżumy, która obnażyła ciało jako podatne na zewnętrzne śmiertelne wpływy. Ciało trzeba było więc chronić, nie pozwalając na jego przenikanie.
Szczególnie na te problemy narażone były osoby osłabione, niedożywione czy dzieci. Dopuszczone były kąpiele noworodka w celu zmycia pozostałości po porodzie, ale musiało temu towarzyszyć masowanie ciała, kształtujące poprawną budowę ciała. Ciepła kąpiel rozmiękczała kości dziecka, pozwalając na lepsze formowanie. Po kąpieli i przez cały okres niemowlęctwa trzeba było jednak skórę zabezpieczyć, pokrywając ją popiołem z małż, wolich rogów lub z ołowiu. Cenne były też sól, oliwa i wosk, nadające ciału dziecka zdrowy błyszczący kolor. Także pieluszki namaczano różnymi specyfikami, które miały zamknąć pory. Jednak ciało nie mogło być zbyt wilgotne, powinno jak glina wysychać powoli. Z tego powodu jak pisze Vigarello, nogi delfina, późniejszego Ludwika XIII nie były w ogóle myte do czasu ukończenia szóstego roku życia.
Skoro średniowieczni ludzie jak ognia unikali kąpieli, to jak myli swoje ciała? Podstawą była kąpiel na sucho, usuwająca nieprzyjemne zapachy. Wykonywano to skraplając lub nacierając ciało perfumami, ziołami i korzeniami. Czystość ciała nie była więc tożsama z jego myciem – to nakierowane było tylko na te fragmenty, które są widoczne, jak twarz i ręce. Lecz i z tym nie należało przesadzać, bo skóra twarzy jest bardzo delikatna. Ciało się więc raczej skrapla i wyciera, nie myje, co mogłoby być szkodliwe.
Higienista Jean Du Chesne w XVII wieku radzi, co zrobić po wstaniu z łóżka: „Po wypróżnieniu trzeba w pierwszym rzędzie uczesać się i natrzeć sobie głowę, a to zawsze od przodu ku tyłowi, czyścić szyję stosownymi szmatkami czy gąbkami, i to tak długo, aż cała głowa będzie oczyszczona z wszelkiego brudu”. Wodę często mieszano z winem lub octem, żeby ją zakwasić – ale taką wodą płukano usta, nie przemywano nią twarzy, którą jak już wspomniano, raczej wycierano szmatką.
Woda w średniowieczu była więc źródłem niebezpieczeństw i w jej stosowaniu nastąpił istotny regres w stosunku do czasów poprzedzających. Zrezygnowano z łaźni publicznych i kąpieli domowych, szczególnie w czasach zarazy. W zamian zostawiając pobieżną higienę, perfumowaną niezliczonymi specyfikami. Obraz ten nabrał szczególnie karykaturalnych kształtów w okresie baroku, gdy możni aby ukryć brud i wypryski na twarzy, pudrowali swoje ciało. Na ogolone głowy nakładali natomiast peruki, co ograniczało rozwój wszechobecnego w tym czasie robactwa, lubującego się w gęstych włosach biedoty.
Nie bez powodu czasy te nazywamy mrocznymi. Gruba warstwa brudu i ciężki zapach, zmieszane z wizją masowego pomoru – tak wyglądały ulice miast, domy biedoty i sale pałacowe, zanim zrozumieliśmy, że to właśnie brak higieny stał się główną przyczyną problemów.
E tam, bez przesady, to o naszych dziadach i pradziadach?! Czy to może jest czarna legenda /rodem z prześmiewczego i wyuzdanego libertyńskiego Oświecenia i XIX w., „belle epoche„/ wieków średnich, czasu katedr, 1000 lat chrześcijaństwa, muzyki, filozofii, sztuki, wojen, literatury, męstwa, honoru, walki, budowania, rodzenia dzieci, tworzenia się nowoczesności – naszej zachodniej cywilizacji. Dzisiaj mamy bloki i prysznice, i co z tego?!
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Czy narody i państwa są śmiertelne jak ludzie? Wiemy, że mogą umrzeć – ale czy muszą umrzeć? Czy narody mają jakąś określoną siłę życiową i wyznaczoną długość życia, po której upływie zostają wymazane z powierzchni Ziemi, a ich państwa wraz z nimi?
Walka o to, kto ma być na wystawie głównej i w jakim charakterze jest sporem o symbole. Odgórny nakaz nie rozwiąże problemu. Jeżeli dojdzie do kompromisu, to żadna ze stron nie będzie w pełni usatysfakcjonowana, czekając okazji do przeciągnięcia sznura
Monarchia jest gąsienicą, prymitywną formą pełzającą po ziemi, konstytucjonalizm jest poczwarką, ale dopiero republika to ostateczne narodziny i zakończenie rozwoju, jakby motyl woli ludu dojrzał do ucieczki na własnych skrzydłach!
Zdominowana przez Niemców Unia Europejska skazana jest na kolizję ze Stanami Zjednoczonymi, lub na powolną śmierć pod rządami słabnącego amerykańskiego hegemona
Europa jako jednostka geograficzna jest anachronizmem, a jako jednostka polityczna – przewidywaniem, które nie jest tylko blefem
Parareligijna krucjata Zachodu, do dziś szczególnie silna zwłaszcza u Amerykanów, ma nieść ludom peryferyjnym humanitaryzm, demokrację i prawa człowieka jako substytut wartości religijnych
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie