Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Pandemia, która sprowadziła niespotykaną od lat panikę na cały świat dowodzi, że kraje zamożnej Północy przestały być bezpieczną przystanią, a problem nowych chorób i wirusów coraz częściej dotyczy tej części świata, uznawanej za wolną od takich zagrożeń. Nie sprawdziły się również dramatyczne prognozy dotyczące Afryki. A ta wydaje się radzić sobie lepiej, chociaż nie wynika to z jej dobrego przygotowania.
Na dzień 15 grudnia 2020 roku, zgodnie z oficjalnym statystykami zakażenie koronawirusem stwierdzono u ponad 2 355 219 osób na ponad miliard dwieście tysięcy mieszkańców Afryki. Ponad 55 tysięcy osób zmarło, a więcej niż dwa miliony osób wyzdrowiało. Najbardziej dotkniętymi regionami okazują się być w kolejności Południe Afryki, szczególnie RPA oraz kraje Afryki Północnej. Z kolei najmniej przypadków stwierdzono w Afryce Środkowej, Zachodniej i Wschodniej. Tak wygląda obecnie bilans pandemii w Afryce. Można dyskutować, czy w porównaniu z innymi kontynentami to dużo, czy mało. Jedno jest pewne. COVID-19 dotarł już wszędzie, chociaż oficjalne statystyki nie uwzględniają szarej strefy zakażonych, którzy może i nie dowiedzą się o tym, że byli już chorzy.
Pierwsze przypadki COVID na kontynencie afrykańskim pochodziły z importu od obywateli państw europejskich, a potem z USA. Wirus z Wuhan okazał się znakiem czasów turbomobilności mieszkańców zamożniejszych państw
Różna jest dynamika tych zakażeń, tak jak różny jest afrykański kontynent. Wśród liderów w statystykach zakażeń nie bez powodu znalazło się Republika Południowej Afryki. Ten kraj wydaje się najlepiej przygotowany do zarządzania koronawirusowym kryzysem. Uruchomił również specjalną aplikację mobilną ostrzegającą przed kontaktem z osobą zakażoną. Do połowy grudnia stwierdzono w tym kraju ponad 866 tysięcy zakażeń i ponad 23 tysiące zgonów z powodu COVID. Znacznie mniej potwierdzonych przypadków zostało odnotowanych na północnym krańcu kontynentu, w Egipcie – ponad 122 tysiące, a blisko 7 tysięcy zmarło w rezultacie zakażenia. Zupełnie inne dane pochodzą z Nigerii, gdzie mieszka ponad 180 milionów osób, a stwierdzono jak dotąd ponad 73 tysiące osób zakażonych i ponad tysiąc zgonów. Z jednej strony jest to wynik mniejszej liczby testów, ale i dostępności do nich. Wysokie statystyki dotyczące RPA mogą wynikać właśnie z owej masowości sprawdzania osób pod kątem zakażenia, ale i warunków klimatycznych. Kiedy u nas jest lato, na południu Afryki trwała chłodna pora roku. A jednak wciąż te statystyki, nawet jeśli zaniżone, są znacznie niższe niż w Polsce. I niską liczbą testów tego nie zdołamy wyjaśnić.
Afryka w świadomości opinii publicznej jest kojarzona z chorobami, suszą, brakiem wody. Potwierdzały to wyniki badań opinii publicznej, które miałem okazję dwukrotnie koordynować, które wyraźnie wskazywały na stereotypizację wyobrażeń mieszkańców Polski na temat kontynentu afrykańskiego. COVID-19 wydaje się weryfikować dotychczasowe wyobrażenia, chociaż warto rozwinąć, co kryje się za owym wolnym rozwojem pandemii w afrykańskich państwach.
Już na początku pandemii podniósł się alarm, że Afryka nie poradzi sobie z COVID-em. Pamiętam dobrze alarmistyczne nagłówki w mediach, wieszczące katastrofę. A teraz, w środku walki z koronawirusem, o Afryce nic nie słychać. Milczą media, które tak ochoczo podejmowały sprawy AIDS i eboli. To z kolei wynika z tego, że pandemia trapi kraje, które nie spodziewały się tak dużych problemów z jej opanowaniem na własnym podwórku.
Pierwszy potwierdzony przypadek COVID-19 pojawił się w połowie lutego, w Egipcie. Kraj, który jest turystyczną atrakcją, znalazł się w pierwszym rzędzie afrykańskich państw narażonych na pandemię. Jego mieszkańcy zasiedlają duże aglomeracje, co sprzyja transmisji koronawirusa. W Nigerii rolę „lidera” przejęła metropolia, Lagos.
Zaledwie 3% mieszkańców Afryki należy do kategorii wiekowej 65+. A osoby młodsze są mniej narażone na ciężki przebieg zakażenia
Początkowo przypadki COVID na kontynencie afrykańskim pochodziły w dużej mierze z importu od obywateli państw europejskich, a potem z USA. Wirus z Wuhan okazał się znakiem czasów turbomobilności mieszkańców zamożniejszych państw. Przeloty międzykontynentalne, zwiększony ruch turystyczny i późna reakcja świata, polegająca na zamykaniu połączeń lotniczych, sprzyjały szybkiej transmisji. To właśnie kraje północnej Afryki znalazły się w covidowej czołówce, co ma również związek z bardziej ożywionymi kontaktami z Europą. W końcu są położne tuż za środziemnomorską miedzą. Sami Afrykanie, wciąż niezamożni, nie podejmują częstych podróży w celach turystycznych.
Reakcje krajów afrykańskich na pojawienie się koronawirusa były dosyć szybkie. Zamykano granice, ograniczano mobilność i możliwość przywleczenia nowej choroby. W globalnej wiosce świata jest to jednak dość karkołomnym zadaniem. Jednocześnie niewielkie Lesotho już w marcu zamknęło szkoły, decydując się na twardy lockdown. Na początku taka metoda działała, ale poluzowanie obostrzeń sprawiło, że koronawirus zabił 44 obywateli tego kraju, a zakażonych zostało do dziś 2277 osób. Z kolei kraje, które niedawno zmagały się z epidemią eboli, wydawały się być lepiej przygotowane, o czym jeszcze za chwilę.
– Reakcja takich państw jak Senegal była dosyć szybka – mówi mi Mamadou Diouf, Senegalczyk, który od wielu lat mieszka w Polsce. – Zamknięto lotnisko i granice. Jak podkreśla Diouf, takie kraje jak jego ojczyzna są teoretycznie najbardziej narażone. Rolę w przyspieszonej transmisji mógłby odgrywać tutaj tradycyjny model rodziny, co przekłada się na zamieszkiwanie wielu osób w obrębie jednego gospodarstwa. Podobnie rozprzestrzenianiu się COVID-19 może sprzyjać system handlu i wymiany, wciąż opierający swój filar na zatłoczonych targowiskach, gdzie wiele osób zarabia w roli sprzedawców i nabywa szereg produktów, szczególnie w przestrzeni miejskiej. A jednak okazało się, że wciąż nie doszło do pandemicznej eksplozji. Do dziś mówi się o 17 tysiącach zakażonych i 350 zmarłych na COVID-19. Stać może za tym kilka przyczyn.
W Senegalu nie funkcjonują domy starców. Ludzie starsi żyją w ramach wielopokoleniowej rodziny. Nie ma mowy o ogniskach COVID-19, jakie znamy z ośrodków pomocy społecznej
Afrykańskie społeczeństwa są bardzo młode, to najmłodszy kontynent. Szacuje się, że zaledwie 3% mieszkańców Afryki należy do kategorii wiekowej 65+. A osoby młodsze są mniej narażone na ciężki przebieg zakażenia. Jednak nie oznacza to, że na kontynencie afrykańskim nie ma ludzi sędziwych. Co z nimi? – pytam Dioufa.
Mój rozmówca podkreśla kwestię tradycji. W jego rodzinnym Senegalu nie funkcjonują domy starców. Ludzie starsi żyją w ramach wielopokoleniowej rodziny. Nie ma mowy o ogniskach COVID-19, jakie znamy z ośrodków pomocy społecznej w Europie czy w Ameryce Północnej. – Senior żyje wśród krewnych, swoich dzieci i wnuków – uzupełnia Diouf. Nie jest odizolowany od innych, nie jest skazany na wegetację z zaawansowanymi wiekowo rówieśnikami. A to może mieć rzeczywiście pozytywny wpływ na kondycję takich osób. Starzeć się w gronie rodziny jest lepiej niż w odosobnieniu.
A może to klimat ma wpływ na pandemię w Afryce? Tutaj można wykluczyć efekt tropików. Tym bardziej, że położona za oceanem Brazylia stała się jedną z największych ofiar pandemii. W Europie też oczekiwaliśmy na spowolnienie pandemii w związku z nadejściem letniej pory, ale mniejsza liczba potwierdzonych zakażeń w lipcu i sierpniu wynikała raczej z faktu, że więcej czasu spędzaliśmy w plenerze, a nie w czterech ścianach, gdzie chronimy się przed chłodem. A jednak badacze z amerykańskiego University of Maryland ustalili, że tam gdzie spada wilgotność i temperatura COVID-19 ma większe możliwości przetrwania. To z kolei można było obserwować na południu Afryki, gdzie w czasie lata na półkuli północnej trwała zima, a w takich krajach jak Republika Południowej Afryki, liczba potwierdzonych przypadków rosła w szybkim tempie.
Mówi się również o znaczeniu wcześniejszych doświadczeń w radzeniu sobie z epidemiami, w tym z epidemią eboli. W tych krajach, gdzie taki problem się pojawił, i to całkiem niedawno – Afryka Zachodnia czy też Demokratyczna Republika Konga – na miejscu działała już przeszkolona kadra, a świadomość tego, jak zapobiegać ekspozycji na zakażenia mogła być wyższa. Pracownicy systemu opieki zdrowotnej niższego szczebla mieli do odegrania szczególnie ważną rolę w informowaniu o nowym zagrożeniu. A to wszystko w warunkach ograniczonego dostępu do szpitali, które jak pokazuje przykład chociażby Polski wciąż nie wiedzą jak skutecznie leczyć osoby zakażone koronawirusem.
Brak dostępu do odpowiednio przygotowanych placówek medycznych i laboratoriów skutkuje również mniejszą liczbą wykonywanych testów. I trudno polemizować z faktem, że mniej testowania przynosi zaniżone statystyki. Jeszcze większy problem stwarza ustalenie, czy ktoś ma objawy, wobec tego, że dominują ludzie młodzi, a zatem najczęściej skąpoobjawowi lub bezobjawowi. Można więc przyjąć, że osób, które miały styczność z koronawirusem, jest więcej, niż wykazuje się w oficjalnych statystykach. Twierdzi tak Światowa Organizacja Zdrowia, która ukuła pojęcie „cichej pandemii”. A jednak przeżywalność w Afryce może być wyższa z racji wspomnianej młodej metryki.
W wielu krajach Afryki pandemia napotkała na jeszcze jedną przeszkodę. Koronakryzys i zamknięcie krajów sprawiło, że część osób, które dotąd pracowały w miastach, musiała pożegnać się z zatrudnieniem. A to skłoniło je do powrotu na wieś, gdzie łatwiej przetrwać ciężkie czasy. W mniej zaludnionych osiedlach wiejskich pandemii jest trudniej. I transmisja spowalnia. Oczywiście ten stan nie może trwać w nieskończoność i dochodzi do poluzowania restrykcji oraz prób reanimacji gospodarki. Tym bardziej, że w takich państwach, jak wspomniane już RPA, pracę z powodu pandemii mogły stracić ponad dwa miliony osób. Trudno jeszcze dziś oszacować skutki gospodarcze dla całego kontynentu, ale te dotknęły już na pewno sektor turystyczny. Pojawiają się miejsca docelowe podróży takie jak Zanzibar, gdzie COVID-19 wydaje się nieobecny. Próbują one dostosować swoją ofertę do trudnych czasów. Czarterowe połączenia i testy na koszt przyjmującego na egzotyczne wakacje hotelu, sprawiają, że kierunek ten zyskał na popularności.
Koronakryzys i zamknięcie krajów sprawiło, że część osób, które dotąd pracowały w miastach, musiała pożegnać się z zatrudnieniem. A to skłoniło je do powrotu na wieś, gdzie łatwiej przetrwać ciężkie czasy
Jednocześnie obserwuje się zjawisko negowania faktu, że pandemia istnieje. To znamy również z naszego polskiego podwórka. W kenijskiej blogosferze pojawiły się fake newsy, mówiące o tym, że Afrykanie będą „myszami doświadczalnymi” dla firm farmaceutycznych. Pojawiły się po tym, jak świat obiegła informacja o zaprzestaniu testów szczepionki w Wielkiej Brytanii. Zdaniem blogera, który udostępnił tę wiadomość, Kenia nadal będzie szczepionkowym poligonem. W rzeczywistości testy zostały zatrzymane nie tylko na Wyspach Brytyjskich, ale i w tym wschodnioafrykańskim kraju. Jednak dementowanie takich informacji nie jest łatwe i budzi nieufność wobec intencji koncernów farmaceutycznych. Takich przypadków jest coraz więcej, co stanowi z pewnością wyzwanie dla afrykańskiej służby zdrowia i władz, które są zmuszone zarządzać pandemicznym kryzysem. Koronasceptyków nie brakuje również w Afryce.
Afryka musi przygotować się na długą pandemię. Ta, chociaż nie pojawia się na taką skalę, jak w Polsce, będzie bardziej rozciągnięta w czasie. Jednocześnie na szczeblu ponad krajowym, takie organizacje jak Unia Afrykańska podejmują szereg działań edukacyjnych. Pod koniec listopada została przeprowadzona akcja zachęcająca do zakrywania ust i nosa, w ramach „Maseczkowego Tygodnia”. Przypomina się cały czas o potrzebie zachowania higieny i stosowania samoizolacji w przypadku wystąpienia objawów koronawirusa.
Na wnioski wypada jeszcze poczekać. Z pewnością z czasem dowiemy się więcej na temat afrykańskiej odsłony pandemii. Póki co kwestią otwartą pozostaje dziś sprawa szczepień. Tu pojawia się znów kwestia zasobności portfeli mieszkańców Afryki. Być może to Chińczycy, którzy od lat budują swoją sieć wpływów na tym kontynencie, odegrają kluczową rolę ze swoją propozycją szczepionki w ramach podtrzymywania i wzmacniania afrykańskich sojuszy.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Artykuł z miesięcznika:
Zwycięstwo Trumpa w USA jest również wielkim sygnałem, że zwykli obywatele chcą „starej dobrej Ameryki”, szans na sukces materialny jak w złotych latach 80. i 90. oraz kontroli przepływu obcokrajowców
„Zakony, zgromadzenia, wspólnoty religijne są tak samo dotknięte systemowym złem, niekiedy systemową ślepotą czy brakiem współodczuwania, jak instytucje świeckie” – pisze w swojej książce „Koniec Kościoła, jaki znacie” Tomasz Terlikowski.
Czy narody i państwa są śmiertelne jak ludzie? Wiemy, że mogą umrzeć – ale czy muszą umrzeć? Czy narody mają jakąś określoną siłę życiową i wyznaczoną długość życia, po której upływie zostają wymazane z powierzchni Ziemi, a ich państwa wraz z nimi?
Dziś część starych tekstów „Frondy” źle się zestarzała. Jednak szkoda, że żyjemy w czasach, w których takie świeże, intelektualnie prowokujące pismo zdaje się nie do pomyślenia
Owszem, Europa przeżywa kryzys gospodarczy, polityczny i kulturowy, a jej oferta staje się coraz mniej atrakcyjna na arenie globalnej. Ale z receptami Radziejewskiego mam problem
Horubała dokonuje polskiego rachunku sumienia. Wypada on fatalnie. Elity po transformacji ustrojowej nie umiały stworzyć dobrze działającego państwa, ale też upadały przez przyziemne słabości: chciwość, pijaństwo, pożądanie
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie