Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Wraz z rosnącymi ambicjami i zaangażowaniem na arenie międzynarodowej Chiny w coraz większym stopniu starają się kształtować globalne wyobrażenia na swój temat. Wizerunek najstarszej istniejącej i przez wieki najbardziej zaawansowanej cywilizacji świata ma uzasadnić prawo do zastąpienia USA jako numeru 1, a jednocześnie wzmocnić legitymizację KPCh do sprawowania władzy w Chinach. Jednak w ciągu ostatnich 30 lat wielkie inwestycje budowlane i infrastrukturalne tak w Chinach, jak i w Europie, zaowocowały olbrzymią liczbą odkryć archeologicznych, wymusiły przewartościowanie utartych stereotypów, a wiele wyobrażeń wręcz postawiły na głowie. Podobne rezultaty dało nowe podejście do interpretacji źródeł.
Mit Żółtego Cesarza
Nawet taki apologeta Chin jak Kishore Mahbubani przyznaje, że mówienie o pięciu tysiącleciach chińskiej historii to przesada i wskazuje na „tylko” cztery tysiąclecia. Sprawa jest jednak znacznie bardziej złożona i zależy od tego, czy chodzi o kulturę, cywilizację, czy państwo, a raczej imperium chińskie. Mityczne dzieje Chin sięgają końca trzeciego tysiąclecia p.n.e. i jako pierwszego władcę wskazują Żółtego Cesarza, który odbudował świat po potopie. Z problemem dziejów mitycznych zmagali się już starożytni uczeni, tak w Chinach jak i świecie grecko-rzymskim. Istniała jednak między nimi jedna zasadnicza różnica. Symbolika mitów sięgających swoimi korzeniami epoki brązu, a nawet pierwszych ludów rolniczych była niezrozumiała już dla uczonych okresu klasycznego. Greccy i rzymscy mitografowie spisywali wszystkie podania z jakimi się spotkali, a następnie zapoznawali czytelników z możliwymi interpretacjami. W Chinach konfucjańscy uczeni spisywali natomiast jedynie interpretacje, które uznali za najbardziej sensowne.
Nie wiemy dzisiaj, czy bohaterowie chińskich mitów zaczynali swoje kariery jako bogowie, herosi, czy realne osoby ubóstwione po śmierci
W efekcie nie wiemy dzisiaj, czy bohaterowie chińskich mitów zaczynali swoje kariery jako bogowie, herosi, czy realne osoby ubóstwione po śmierci. Ostatnie odkrycia archeologiczne potwierdziły wielką powódź w dolinie Rzeki Żółtej pokrywającą się z tradycyjnym panowaniem Żółtego Cesarza (XXIII w. p.n.e.). Chińscy archeolodzy zalecają jednak ostrożność i najczęściej wskazują, że legendarny władca mógł być personifikacją plemienia, które najlepiej poradziło sobie z katastrofą i tym sposobem wybiło się na czoło okolicznych społeczności.
Cztery tysiące lat temu na terenie Chin właściwych rozwijało się kilka kultur. Najbardziej zaawansowaną z nich stał się żyjący w dolinie Rzeki Żółtej lud dynastii Shang, która wyłania się z pomroki dziejów około roku 1600 p.n.e. Są więc współcześni Mykeńczykom, pierwszej bezspornie greckiej kultury i mają tyle wspólnego z dzisiejszymi Chińczykami, co Mykeńczycy z Grekami. Shangowie wynaleźli pismo, praktykowali kult przodków i prawdopodobnie na tym kończą się ich cechy wspólne z późniejszymi mieszkańcami Chin. Nie byli nawet dynastią w późniejszym znaczeniu tego słowa. Wszystko wskazuje, że tytuł najwyższego władcy (jeszcze nie cesarza) przechodził między przedstawicielami kilku-kilkunastu rodów.
Prócz tego Shangowie budowali miasta skupione wokół pałaców władców, mistrzowsko opanowali odlewanie brązu i regularnie wyprawiali się na okoliczne ludy i plemiona w celu zdobycia łupów i jeńców. Ci ostatni w lepszym przypadku kończyli jako niewolnicy, a w gorszym byli składani w ofierze.
Nie dziwi więc, że sąsiedzi nie darzyli Shangów sympatią. W połowie XI w. p.n.e. powstała koalicja, na której czele stanął lud rządzony przez dynastię Zhou. Teksty Shangów określają ich jako barbarzyńców, jednak ostatnie odkrycia archeologiczne wykazały, że Zhou posiadali własną, oryginalną i zaawansowaną kulturę. Po zwycięstwie w bitwie pod górą Mu stanęli na czele rzeszy ludów i plemion, które dla uproszczenia nazywamy chińskimi, ale które jednoczyło jedynie przejęte od Shangów pismo. Zhou stworzyli nową jakość łącząc elementy różnych kultur, a w celu lepszego zjednoczenia licznych rodów panujących opracowali system rytuałów, które z czasem stały się punktem odniesienia dla Konfucjusza, a następnie pomogły zdefiniować klasyczną cywilizację chińską.
Było jednak do niej, podobnie jak do państwa chińskiego, jeszcze daleko. Konfederacja kierowana przez Zhou obejmowała jedynie obszar doliny Rzeki Żółtej i północną część Niziny Chińskiej. Dopiero z czasem drogą podbojów i układów objęła też dolinę Jangcy. Równie daleko było też do cyklu dynastycznego. W myśl tradycyjnej historiografii pokonana dynastia powinna zniknąć z powierzchni ziemi. Tak się jednak nie stało. Ostatni Shangowie nie byli skorumpowanymi nieudacznikami, którzy przez swoją nieudolność utracili władzę. Walki trwały przez kilka następnych pokoleń. W końcu Shangowie ustanowili nowe państwo nad rzeką Huai w dzisiejszej prowincji Anhui, przyjęli nazwę Sung i uznali zwierzchnictwo Zhou. Gdy w VIII w. p.n.e. władza nowej dynastii się załamała, Sungowie podjęli nieudaną próbę odzyskania hegemonii w rozrastającym się chińskim świecie.
Chińskie rozbicie dzielnicowe
To co w przyszłości miało stać się Chinami było plejadą zaciekle zwalczających się państewek. Ich początkowa liczba wynosiła ok. 180, ale z czasem spadała. Właśnie wówczas, w okresie „Walczących Królestw” (V-III w. p.n.e.), pojawiła się koncepcja zjednoczenia „wszystkiego co pod niebem”, zebrania wszystkich ziem chińskiego kręgu kulturowego pod panowaniem jednego władcy. Udało się tego dokonać Zhengowi, królowi państwa Qin, który w roku 221 p.n.e. pokonał ostatnich wrogów i przyjął tytuł Shi Huangdi – Pierwszego Cesarza. Chiny wreszcie powstały.
Była to kolejna nowa jakość. Zheng i jego doradcy wprowadzili jeden system prawny obejmujący cały kraj, ujednolicili pismo, system miar i wag, pieniądz. Rozpoczęli budowę imponującej sieci dróg i kanałów. Wszystko to wspierało rozwój handlu i rolnictwa przynoszących dochody z podatków, a jednocześnie służyło integracji młodego państwa.
Jednak nowa jakość była też wielkim resetem. W celu umocnienia swojej władzy pierwszy cesarz zaczął wymazywać przeszłość. Stare kroniki i traktaty filozoficzne sprzeczne z obowiązującą szkołą legizmu (rządy poprzez prawo) i oficjalną wersją historii były palone, a za ich przechowywanie i rozpowszechnianie groziła śmierć. Liczba ludzi, głownie uczonych, którzy stracili życie za przeciwstawianie się władzy jest niemożliwa do ustalenia. Nawet zwykła ludność była poddawana permanentnej inwigilacji, zachęcana do donosicielstwa i poddawana drakońskim karom w przypadku łamania prawa.
Song Jiang był pod tak wielkim wrażeniem egipskich tablic chronologicznych sięgających czwartego tysiąclecia p.n.e., że po powrocie doprowadził do zainicjowania badań nad najstarszymi dziejami Chin
Konsekwencje tych wydarzeń były doniosłe. Odtwarzanie obrazu świata chińskiego sprzed powstania cesarstwa przypomina układanie skomplikowanych puzzli, gdy brakuje co najmniej połowy elementów. Jednocześnie mimo szybkiego upadku dynastii Qin po śmierci Zhenga jedno państwo okazało się przynosić tyle korzyści tak rządzącym jak i rządzonym, że wszelkie podziały okazywały się tymczasowe, nawet jeśli trwały kilka wieków. Z drugiej strony przetrwał również niezwykle sprawny legistyczny system administracyjny, aczkolwiek z czasem przyjął dzięki konfucjanizmowi łagodniejszą formę. Oznaczało to jednak zakorzenienie się koncepcji „rządów poprzez prawo” pomimo podejmowanych przez konfucjanistów prób wdrożenia idei „rządów prawa”. Wreszcie, w ciągu następnych przeszło dwóch tys. lat aż zbyt wielu władców Chin chciało zostać „drugim pierwszym cesarzem” ze wszystkimi tego fatalnymi następstwami.
Nie jedna, a wiele cywilizacji
Na koniec pozostaje jedno ważne pytanie. Jak opowieść o pięciu tysiącach lat historii urosła do rangi oficjalnej narracji? Wszystko zaczęło się w roku 1994, gdy ówczesny radca stanu ds. nauki Song Jiang odwiedził Egipt. Był pod tak wielkim wrażeniem egipskich tablic chronologicznych sięgających czwartego tysiąclecia p.n.e., że po powrocie doprowadził do zainicjowania badań nad najstarszymi dziejami Chin. Dążenie do wykazania własnej starożytności, a tym samym wyższości, poszło swoją drogą, natomiast efekty prac pozwoliły względnie uporządkować chronologię i kolejność panowania władców z dynastii Zhou (1046-256 p.n.e.) i częściowo Shang (ok. 1600-1046 p.n.e.). Nie udało się natomiast potwierdzić istnienia legendarnej dynastii Xia, tradycyjnie datowanej na lata 2100-1600 p.n.e., a często utożsamianej w Chinach z kulturą Erlitou, której czas istnienia i zajmowany teren częściowo pokrywają się z dynastią Xia. Poza Chinami koncepcja ta jest krytykowana – stanowiska Erlitou nie odpowiadają wzmiankowanym w kronikach ośrodkom Xia.
Jak widać, mówienie o pięciu, a nawet czterech tysiącleciach historii jest dużym nadużyciem. Nawet ciągłość kulturowa z trudem wytrzymuje konfrontację z dowodami archeologicznymi i źródłowymi. Wielki historiograf Arnold J. Toynbee posunął się nawet do stwierdzenia, że nie ma jednej cywilizacji chińskiej, są natomiast następujące po sobie kolejne cywilizacje chińskie, korzystające z dorobku poprzedników, tak jak świat zachodu wykorzystuje dziedzictwo starożytnych Grecji i Rzymu. Jak bowiem w przypadku Chin porównywać zdominowaną przez buddyzm cywilizację okresu dynastii Tang (618-907 n.e.) z neokonfucjańską, a więc z założenia areligijną dynastią Ming (1368-1644)? Dzisiaj z kolei obserwujemy narodziny kolejnej chińskiej cywilizacji, która tworzy nową jakość.
***
PRZECZYTAJ WSZYSTKIE TEKSTY PAWŁA BEHRENDTA POŚWIĘCONE MITOM NAROSŁYM WOKÓŁ CHIN:
Super tekst 🙂 niecierpliwie czekam na kolejny 🙂
1. „Po zwycięstwie w bitwie pod górą Mu” Czy Możesz podać chińskie źródło, mówiące, że bitwa miała miejsce pod górą Mu. Księga pieśni podaje, że Mu było terenem pustynnym. W Księdze dokumentów jest podane, że Mu było otwartym terenem, co może oznaczać równinę. 2. „W myśl tradycyjnej historiografii pokonana dynastia powinna zniknąć z powierzchni ziemi”. To bardzo dyskusyjne twierdzenie. Nie zawsze tak było. Pokonana dynastia Xia (zakładając, że istniała) miała otrzymać od Shanów lenno Yu. W XIII wieku pokonana dynastia Liao otrzymała od dynastii Jin lenno w Mandżurii, a ich książęta nawet służyli na cesarskim dworze Jin jako doradcy. Mongołowie po podbiciu Chin, nie dokonali eksterminacji Sungów. Wielki chan Kubilaj, będący już chińskim cesarzem chętnie zapraszał na swój dwór ocalałych sungowskich książąt i proponował im pracę na swoim cesarskim dworze. Podobnych przykładów można znaleźć więcej. 3. „Ostatni Shangowie nie byli skorumpowanymi nieudacznikami, którzy przez swoją nieudolność utracili władzę”. Niestety, ale właśnie było odwrotnie. Państwo było totalnie skorumpowane. Jiang Ziya (znany pod różnymi imionami) dworzanin króla Shang, który uciekł do Zhou, tak opisywał stan państwa Shang „Tak wygląda królestwo Shang, gdzie ludzie gmatwają się i bałamucą się jedni z drugimi. Gmatwanina i ekstrawagancja, ich miłość do przyjemności i seksu jest nieograniczona. To jest znak państwa skazanego na zagładę. Obserwowałem ich pola – kępy i trawa pokrywają uprawy. Obserwowałem ich ludzi – oszuści dominują nad prawymi i uczciwymi. Obserwowałem ich urzędników – oni są gwałtowni, przewrotni, nieludzcy i źli. Obalają prawa, wprowadzają chaos i kary. Ani wyższego, ani niższego szczebla władz nie otrzeźwił ten stan rzeczy. Nadszedł czas, aby ich państwo zginęło”. On nie był jedynym uciekinierem. Uciekali nawet członkowie królewskiej rodziny. 4. „Walki trwały przez kilka następnych pokoleń. W końcu Shangowie ustanowili nowe państwo nad rzeką Huai w dzisiejszej prowincji Anhui, przyjęli nazwę Sung i uznali zwierzchnictwo Zhou”. To kolejna nieścisłość. Walki nie trwały przez kilka pokoleń. Shangowie, którym zostawiono ich stolicę oraz tereny wokół niej, kilka lat po upadku ich państwa zbuntowali się, korzystając z poparcia kilku książąt z dynastii Zhou. Wybuchła 3-letnia wojna zwana rebelią trzech strażników. Dowodzący armią Zhou, regent książę Dan zwany księciem Zhou pokonał przeciwników. Część Shangów uciekła na północ i południe do barbarzyńców, niektórzy zostali i rozpoczęli partyzantkę, którą zlikwidowano po kilku latach. Shangowie nie ustanowili nowego państwa Sung, ale zostali tam karnie przesiedleni. Władzę nad nimi powierzono tym książętom Shangów, którzy podczas rebelii poparli księcia Zhou. Cała rozprawa z Shangmi trwała co najwyżej jedno pokolenie. 5. „Gdy w VIII w. p.n.e. władza nowej dynastii się załamała, Sungowie podjęli nieudaną próbę odzyskania hegemonii w rozrastającym się chińskim świecie”. Nic takiego nie było. W końcu VIII w. przed Chr. udaną próbę dominacji, na krótki okres, osiągnęły dwa współdziałające państwa Zheng i Qi. Sima Qian autor Zapisków historyka w rozdziale 38, poświęconym państwu Sung, nic o takiej próbie nie wspomina. 6. Rodzi się pytanie, z jakich źródeł korzystano przy pisaniu tego artykułu. Odnoszę wrażenie, że nie były to źródła pierwotne, ale jakieś opracowania. Sprawa konfliktu Shangów z Zhou jest opisana w kilku starożytnych chińskich dziełach: Księga dokumentów, Zapiski historyka Sima Qiana, 6 przemyślnych sposobów (jeden z 7 klasycznych chińskich tekstów militarnych) oraz wzmiankowane w Księdze pieśni i w Bambusowych rocznikach.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Czy narody i państwa są śmiertelne jak ludzie? Wiemy, że mogą umrzeć – ale czy muszą umrzeć? Czy narody mają jakąś określoną siłę życiową i wyznaczoną długość życia, po której upływie zostają wymazane z powierzchni Ziemi, a ich państwa wraz z nimi?
Walka o to, kto ma być na wystawie głównej i w jakim charakterze jest sporem o symbole. Odgórny nakaz nie rozwiąże problemu. Jeżeli dojdzie do kompromisu, to żadna ze stron nie będzie w pełni usatysfakcjonowana, czekając okazji do przeciągnięcia sznura
Monarchia jest gąsienicą, prymitywną formą pełzającą po ziemi, konstytucjonalizm jest poczwarką, ale dopiero republika to ostateczne narodziny i zakończenie rozwoju, jakby motyl woli ludu dojrzał do ucieczki na własnych skrzydłach!
Zdominowana przez Niemców Unia Europejska skazana jest na kolizję ze Stanami Zjednoczonymi, lub na powolną śmierć pod rządami słabnącego amerykańskiego hegemona
Europa jako jednostka geograficzna jest anachronizmem, a jako jednostka polityczna – przewidywaniem, które nie jest tylko blefem
Parareligijna krucjata Zachodu, do dziś szczególnie silna zwłaszcza u Amerykanów, ma nieść ludom peryferyjnym humanitaryzm, demokrację i prawa człowieka jako substytut wartości religijnych
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie