Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Nieczęsto polityczna symbolika tak ściśle współgra z konkretem układów interesów, jak w tym przypadku. Wybierając się z końcem sierpnia do Pragi, kanclerz niemiecki Olaf Scholz miał jasny cel: pokazać, że po ciężkim nadszarpnięciu reputacji swojego państwa podczas wojny rosyjsko-ukraińskiej, Berlin nie rezygnuje z roli przywódczej w Unii Europejskiej. Że wyciąga wnioski, tworzy nowe wizje, dostosowuje się do zmieniających się realiów. Wygłoszenie nowej niemieckiej wizji UE akurat w Czechach miało być znakiem dowartościowania rosnącej roli wschodniej części Unii, jak również próby przekonania jej do propozycji Berlina.
Wyszło jednak zupełnie inaczej. W swojej praskiej mowie Scholz w zasadzie nie wyszedł poza rytualny już kanon euroentuzjastycznych postulatów (by nie powiedzieć: frazesów), dotyczących potrzeby mocarstwowej i nowoczesnej Unii w dynamicznie zmieniającym się świecie. Jedynym istotnym novum były ukłony w stronę Europy Środkowo-Wschodniej. Ta ostatnia, reprezentowana w danej chwili przez Czechy, odpowiedziała jednak chłodno. Tamtejszy premier Petr Fiala „z przyczyn technicznych” nie zdołał wysłuchać mowy Scholza, zdołał jednak chwilę później zakwestionować jej główne elementy, w szczególności propozycję odchodzenia od jednogłośności w decyzjach. Trudno było też dostrzec oznaki entuzjazmu ze strony praskiej publiczności, pozbawionej zresztą w końcu zapowiadanej możliwości dyskusji po wystąpieniu. Nie inaczej – przechodząc już z poziomu symboli do politycznego „realu” – wyglądała recepcja wizji Scholza w kolejnych dniach w innych krajach regionu. Podobnie zresztą jak w innych częściach UE, w tym w samych Niemczech.
W swojej praskiej mowie Scholz w zasadzie nie wyszedł poza rytualny już kanon euroentuzjastycznych postulatów (by nie powiedzieć: frazesów)
Trudno się temu dziwić. Dlaczego wzmocniona wojną nad Dnieprem wschodnia część UE miałaby teraz właśnie, w dobie bezprecedensowego w ostatnich dekadach osłabienia pozycji Berlina, zapałać entuzjazmem wobec niemieckich wizji UE, zwłaszcza że nie zawierają one niczego istotnie nowego? Jeśli kanclerz Scholz liczył, że wystarczy tu kilka symbolicznych gestów, to dostał od Czechów jasną odpowiedź. Skądinąd zauważmy, że Praga była tu pod każdym względem mniejszym wyzwaniem niż – geopolitycznie bardziej adekwatna z punktu widzenia niemieckich celów – Warszawa.
Porażka Scholza w Czechach odzwierciedla dużo większy problem. Omawialiśmy tu jakiś czas temu kwestię narastającej próżni władzy w Europie. W wielkim skrócie: po klęsce zarówno projektów federalistycznej ucieczki do przodu (à la Macron), jak i swoistego kontynentalnego dojutrkizmu (typu Merkel), w akompaniamencie różnic interesów i deficytów potencjałów głównych graczy – brakuje zarówno jasnej wizji przyszłości UE, jak i mówców mogących ją wygłosić. Scholz w Pradze tylko (perfekcyjnie zresztą) to potwierdził. Jednak ważniejszy jest przecież dalszy ciąg historii: próżnia wszak ze swej natury domaga się wypełnienia. Osłabienie Niemiec i Francji z jednoczesnym wzrostem znaczenia wschodniej i północnej flanki NATO stwarza oczywistą szansę na wzrost znaczenia Europy Środkowo-Wschodniej i krajów skandynawskich. Jednak brak im nie tylko potencjału i zdolności koalicyjnych, ale też – co wyraźnie potwierdza ostatnie pozycjonowanie się w roli recenzentów, a nie konkurentów – „woli mocy”. Jeśli tak będzie dalej, należy oczekiwać dalszej ekspansji kompetencyjnej cichych aktorów europejskiej sceny: sędziowskiej międzynarodówki czy brukselskiego establishmentu.
Osłabienie Niemiec i Francji z jednoczesnym wzrostem znaczenia wschodniej i północnej flanki NATO stwarza oczywistą szansę na wzrost znaczenia Europy Środkowo-Wschodniej i krajów skandynawskich
Powyżej własnego potencjału, jak i wzajemnych sprzeczności interesów – trudno wyskoczyć. Niemcy i Francja (jeśli w ogóle są w stanie), wyraźnie potrzebują czasu na wypracowanie nowych pomysłów przywódczych. Pozbawione szerokiej legitymacji grupy interesów – konsekwentnie – zobaczą w tym szansę na dalszą ekspansję. Razem wzięte, czynniki te stwarzają sytuację „okna możliwości” dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej i Północnej, o ile zdołałyby one szybko powściągnąć swoje słabości i wykazać zdolność do efektywnego konfliktu z rozpasanymi instytucjami unijnymi oraz jednocześnie skłonność do ugody z osłabionymi potęgami zachodniej Europy.
Że kroki w tym kierunku zostaną w najbliższym czasie podjęte – wydaje się w świetle powyższej analizy sprawą jasną. Czy będą wystarczająco dalekie – to jedna z największych zagadek nieodległej przyszłości.
Ps. Europa dzięki niemieckiej UE dla Niemców i pod Niemce sama jest sobie winna, sama zapracowała na to wydatnie i od lat… A islam, muslim, salafityzm, koran i ich nietolerancja /!/ religijna plus wszędobylska, komunistyczna „polityczna poprawność„ /PC/ szaleją oraz w to im graj. I tylko strach wychodzić po 19…, bo możemy odczuć demokratyczny gniew i władzę ludu ulicznego, wybranego, i wyzwolonego oraz przywiezionego – małe gangsterskie porachunki, rasistowskie, z powodu zbyt białej skóry: pobicie, napaść, znieważenie, okradzenie, gwałt, zabójstwo… ale co tam, byle do przodu i zgodnie z duchem ponowoczesnej znowu epoki! Por. Adama Gwiazda, twitter /Francja, Paryż/.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Artykuł z miesięcznika:
Światło dzienne ujrzał raport komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich. Poniższy tekst to opinia o jego fragmencie dotyczącym dezinformacji w temacie kryzysu na granicy polsko-białoruskiej w 2021 roku. Jako dziennikarz, który wówczas bardzo dużo o tym pisał – także na łamach Nowej Konfederacji – pozwalam sobie na kilka słów komentarza
Zachodnia gospodarka nie potrzebuje topornego protekcjonizmu, a raczej przemyślanej strategii rozwojowej oraz takich narzędzi interwencyjnych (pośrednich i bezpośrednich), które stymulować będą jej największe atuty i przewagi konkurencyjne
Indie i Chiny od lat rywalizują o dominację w Azji. Ich zderzenie interesów, różnice ideologiczne i historyczne napięcia zdają się wskazywać, że konflikt, choć nie zawsze otwarty, jest nieunikniony. Oto kolejny fragment książki „Indie i geopolityka Azji. Historia i teraźniejszość”
Logika, źródła informacji, o których nie będziemy rozmawiać, bo objęte są klauzulą bezpieczeństwa, wszystko wskazywało, że wojna może wybuchnąć. Publikujemy kolejny fragment rozmowy Michała Kolanko z Łukaszem Jasiną
Od szybkiego wzrostu gospodarek Azji Wschodniej po wyzwania niestabilności na Zachodzie – Indie balansują między dwoma odmiennymi światami. Oto kolejny fragment książki „Indie i geopolityka Azji. Historia i teraźniejszość”
Niech małe narody nie popadają w rozpacz, jakby nie było dla nich żadnej nadziei, lecz niech równocześnie z rozwagą zastanowią się, na czym opiera się ich bezpieczeństwo!
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie