Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Wszyscy wiedzą, że nikt się jeszcze nie nauczył porządnie języka obcego w publicznej szkole, od tego są prywatne szkoły językowe i tutorzy. Od kiedy sprofilowano już nawet gimnazja w ramach walki z „niepotrzebną wiedzą” i kultu „elastyczności”, szkoła nie przekazuje też żadnej ogólnej wiedzy na temat świata. Jej produktem są nieudolnie oszlifowane trybiki, które mają pasować do mechanizmów produkcyjnych w korporacjach. Wydaje się, że wszystkim taka sytuacja odpowiada: rodzice mogą spokojnie pracować, rządzący chwalą się wynikami testów PISA, a młodzież tradycyjnie ma na szkołę wywalone, bo wie, że niczego tam się nie nauczy, trzeba tylko zgromadzić odpowiednią liczbę punktów na testach. I dlatego pozostaniemy postkolonialną gospodarką zależną.
Moim zdaniem szkoła jest dla nauczycieli, bo tak skonstruowano ten system, jak w polskiej szkole wymienić nauczyciela, który uczy w sposób zły? Bez urynkowienia (przez bon edukacyjny) nic się nie zmieni.
Dlaczego tego artykułu nie napisał nauczyciel? Ludzie, którzy nie mają styczności z edukacją, nie mogą wiedzieć, że jest ona w Polsce bardzo zróżnicowana. Są wdrażane bardzo innowacyjne pomysły, choć nie jest to nagłaśniane. Nikt mi nie broni na lekcji stosowania oceny kształtującej, czy pracy metodą projektu. Nawet w treściach mogę kazać dzieciom i młodzieży robić wystąpienia o geostrategii. Moi uczniowie w dobie zdalnego nauczania nagrywają filmy ze swoimi przemówieniami, komentują je nawzajem, uczą się kultury pisania listów, korzystania z rozmaitych aplikacji edukacyjnych, niektórzy nagrywają swoje piosenki i miksują je. Dzisiejszy czas jest rewelacyjną okazją do ogromnego skoku rozwojowego dla szkoły, dla wszystkich. Wykorzystajmy to!
To, że szkoła nie jest idealna – i nigdy nie będzie – to fakt, z którym nie ma co dyskutować. Natomiast robienie z niej całkowitej katastrofy, to też przesada. Nie tak dawno odkryto, że fiński model nauczania, stanowiący do tej pory wzór europejskiej edukacji, okazał się w efekcie gorszy od tak krytykowanej szkoły w Polsce. A miał być taki nowoczesny, i taki bezstresowy dla ucznia. I miałbym też prośbę do wszystkich, którzy piszą o niedofinansowaniu poszczególnych sfer życia, aby od razu wskazywali komu zabrać, żeby dać.
Tak wiele problemów i długoletnich zaniedbań, ale za to jakie proste możliwe rozwiązanie, gdyby pojawiła się wola polityczna. Większość problemów rozwiąże urynkowienie systemu, najlepiej nie przez bon edukacyjny, a przez prywatyzację i najlepiej zniesienie przymusu edukacji.
Co do bonu edukacyjnego to przecież i teraz szkoła dostaje tym więcej pieniędzy, im więcej ma uczniów, więc przepisanie dziecka z jednej szkoły do drugiej to już dzisiaj przeniesienie pieniędzy. Brakuje dzisiaj jednak świadomości ze strony rodziców, że daje im to prawo wymagać, a ze strony szkoły, że mają w stosunku do rodziców obowiązek dostarczania porządnej usługi. Wprowadzenie bonu naprawiłoby ten problem.
Zostają jednak inne. Jeden to taki, że nawet przy bonie edukacyjnym program nauczania każdego dziecka będzie taki sam, ustalany przez ministerstwo i niedostosowany do różnych zdolności i predyspozycji czy poziomu rozwoju dzieci i młodzieży. Mniej zdolnych doprowadza się do frustracji wymagając niemożliwego, a bardziej zdolnych rozleniwia i podcina im skrzydła.
Niech w jednej szkole uczą dzieci dwóch języków nowożytnych plus łaciny, matematyki z całkami włącznie i zadają do przeczytania całe 500-stronicowe książki, a w drugiej niech nauczą korzystać z kalkulatora i naprawiać samochody.
Jeśli ktoś na to zamierza odpowiedzieć, że nie możemy zaakceptować, żeby część młodzieży wychodziła ze szkoły nie znając podstaw polskiej i światowej kultury, bo szkoła ma narodową misję, niech przyjrzy się stanowi obecnemu. W Polsce, Europie, USA, wszystko jedno.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Zybertowicz miał rację, przedstawiając obraz wejścia na górski szczyt, z którego miał być lepszy widok na naszą przyszłość – a widać tylko przykrywające wszystko dookoła morze chmur. Ale to nie ja sam na nim jestem, jak sugerował profesor – ale my wszyscy
Szkoła pruska od czasów Fryderyka Wilhelma I jedynie się rozrasta. Jeśli prace domowe zostałyby zniesione lub znacząco ograniczone, oznaczałoby to, że dożyliśmy historycznego momentu, w którym państwowa szkoła po raz pierwszy dokonała samoograniczenia.
Czy jest możliwa centralnie przeprowadzona reforma edukacji w kraju tak spolaryzowanym przez polityczne emocje, rozkręcające się – z niewielkimi pauzami – od upadku systemu komunistycznego?
Usprawnienie dyplomacji, poprawa sytuacji demograficznej, rozwój gospodarczy – ale przede wszystkim wzmocnienie armii i poprawa sprawności władzy wykonawczej. To powinny być priorytety nowego rządu
PO, PiS, Lewica i Trzecia Droga mają w zakresie edukacji wiele wspólnych punktów programowych – na przykład darmowe posiłki w szkołach. Jednak propozycji zmian gruntownych jest bardzo niewiele. Pozostaje głównie „gaszenie pożarów”
Przede wszystkim brakuje nauczycieli. Dramatyczna sytuacja panuje w szkołach branżowych i techników. Za matematykę, fizykę czy chemię biorą się nauczyciele nauczania wczesnoszkolnego, którym brakuje godzin
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie