Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Peerelowski porządek łowiecki do zmiany

Przez lata nie szanowano prawa własności, myśliwi mylili człowieka z dzikiem i nie uwzględniano najnowszych wyników badań naukowych. Stoimy przed historyczną szansą uporządkowania łowiectwa w Polsce.
Wesprzyj NK
  Ten artykuł powstał dzięki hojności Darczyńców NK. Zostań jednym z nich!   Łowiectwo nie spełnia już dziś tych funkcji, które pełniło na etapie funkcjonowania społeczności łowiecko-zbierackich. Jest dziś formą hobby i pasji – tak o łowiectwie mówią sami myśliwi, którzy stanowią 0,38 procent społeczeństwa. Ta „pasja” odpowiada za niekontrolowany wzrost liczebności takich gatunków jak dzik, i za spadek liczebności jeszcze dawniej pospolitych gatunków, zająca  szaraka i kuropatwy. Myśliwy, który nie uwzględnia najnowszej wiedzy z zakresu nauk przyrodniczych i posługuje się niedokładnymi danymi dotyczącymi liczebności zwierząt, nie jest strażnikiem polskiej przyrody i rolnictwa. Niestety polskie łowiectwo jest raczej oporne na naukowe argumenty. Dlaczego myśliwi wciąż polują na gołębie grzywacze, które nie powodują żadnych szkód? Jeszcze lepszym przykładem jest sprawa wilka....

Chcesz uzyskać darmowy dostęp do całości materiału?

Zaloguj się do swojego konta lub utwórz nowe konto i zapisz się do newslettera

Stały współpracownik „Nowej Konfederacji”, doktor nauk humanistycznych, z wykształcenia historyk, politolog i dziennikarz. Miłośnik przyrody i Wileńszczyzny. Obecnie wspiera działania Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze i prowadzi Magazyn Poświęcony Przyrodzie natropie.tv [1]. Zajmuje się również tematyką afrykańską i interesuje bliskowschodnią, w kontekście niemuzułmańskich społeczności Bliskiego Wschodu.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
12 095 / 29 500 zł (cel miesięczny)

41.00 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

8 odpowiedzi na “Peerelowski porządek łowiecki do zmiany”

  1. Zbyszek Smilgin pisze:

    W pełni popieram zmiany i sposób podejścia do zwierząt.

  2. Jakub Majewski pisze:

    „Ta „pasja” odpowiada za niekontrolowany wzrost liczebności takich gatunków jak dzik, i za spadek liczebności jeszcze dawniej pospolitych gatunków, zająca szaraka i kuropatwy.”

    Takimi słowami zaczyna się powyższy artykuł. I od razu rodzi się pytanie: czy da się brać na poważnie resztę tekstu, po tak kompromitującym starcie? Może autor by wytłumaczył, dlaczego to myśliwi odpowiadają za wzrost liczebności dzików, gdy robią co mogą aby właśnie temu wzrostowi przeciwdziałać, albo dlaczego to myśliwi odpowiadają za spadek liczebności zajęcy i kuropatw, gdy polowanie na te zwierzęta jest od lat już surowo ograniczone właśnie dlatego że ich liczebność spada pomimo braku polowań?

    Dziki mnożą się tam gdzie są wielkie połacie upraw – zwłaszcza w kukurydzy doskonale się czują, bo pełno tam pokarmu, a trudno je tam wypatrzyć i upolować (dziwnym trafem, dzików jest więcej w lepiej rozwiniętej rolniczo Polsce zachodniej, niż na słabiej rozwiniętym wschodzie). Zające i kuropatwy tymczasem znikają wszędzie tam, gdzie znikają miedze w których te polne zwierzęta zwykle się chowały – czyli znowu, wszędzie tam gdzie są wielkie połacie upraw. To są sprawy na które myśliwi nie mają żadnego wpływu, i ktoś kto zaczyna taki tekst od takich zarzutów wykazuje się albo maksymalnie złą wolą wobec myśliwych, albo absolutną ignorancją.

  3. sławomir zieliński pisze:

    pisze Pan np. (…) dlaczego to myśliwi odpowiadają za spadek liczebności zajęcy (….)
    proszę wbić sobie w wyszukiwarkę np. „pokot zajęcy”, wcisnąć grafikę, przeanalizować daty choćby kilku zdjęć, a tam gdzie nie ma przyjrzeć się np. markom samochodów (i odnieść do lat) i dać sobie spokój z konstatowaniem w stylu
    (…) polowanie na te zwierzęta jest od lat już surowo ograniczone (…)
    bo demagogię to może Pan uprawiać może w gronie myśliwych, ale nie zwykłych i normalnych ludzi

  4. sławomir zieliński pisze:

    powyższy komentarz do Pana Jakuba Majewskiego

  5. Tk pisze:

    A ja mam w dupie wasze wywody mi pola jeść nie będą. A swój czas który poświęcam na pilnowanie pół przed dzikami wykorzystam w inny sposób. Mam nadzieję że za dwa lata „Ekolodzy” będą płacili szkody rolnikom.

  6. qazik pisze:

    Jeśli autor pisze że za stan populacji kuropatw i zajęcy odpowiadają myśliwi to zdecydowanie powinien zmienić swoją pasję…Albo przynajmniej przestać kłamać.

  7. Gucio1977 pisze:

    Panie Tk popieram, ekooszołomy są jak psełdokibice interesuje ich tylko zadyma ponoszą bardzo dużą winę i powinni płacić za szkody. Wiem, że rozsądny myśliwy zawsze dogada się z rolnikiem.

  8. Jakub Majewski pisze:

    Aha, czyli to że są polowania na zające, według Pana oznacza że takie polowania nie są w żaden sposób ograniczone? Obawiam się że nie ma w tym ani krzty logiki. Tak, są co roku pewne kwoty zajęcy i kuropatw. Te kwoty są bardzo niskie, i nie oznaczają że to myśliwi wybijają te zwierzęta. Skoro ich naturalne środowisko jest bezustannie ograniczane przez postępującą industrializację rolnictwa, odstrzał jest wręcz konieczny, gdyż istniejąca populacja tych zwierząt nie może się rozprzestrzeniać wraz z rozmnażaniem.

    Nie ma w tym nic dziwnego, trzeba tylko rozumieć trochę ekologię (z czym niestety większość „ekologów” ma straszne problemy). Nieraz nawet zwierzęta na krawędzi wyginięcia muszą być odstrzeliwane. Na przykład, w Australii co rusz trzeba robić odstrzał koali, które w wielu miejscach są ograniczone do bardzo małych przestrzeni parków narodowych, i jeśli nie będzie odstrzału, zacznie brakować im pokarmu. Głupotą jest udawanie że można drastycznie zmienić środowisko tak jak to robią ludzie od dziesiątek tysięcy lat, a potem nagle powiedzieć, „dobra, a teraz nie ruszamy”. Albo chcemy mieć zające, i do nich strzelamy, albo zostawiamy je w spokoju, i żegnamy się z nimi.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo