Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Rusza flagowy program Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego – konkurs „Doktorat wdrożeniowy”. Sam pomysł jest ciekawy, ale może nie wypełnić pokładanych w nim oczekiwań.
W maju ogłoszona została I edycja konkursu „Doktorat wdrożeniowy”, jednego z flagowych programów Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Bez wątpienia sam pomysł należy uznać za arcyciekawy, do tego będzie on stanowić ważny element wspierający realizację celów wyznaczonych przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. W założeniu przedsiębiorca ma uzyskać atrakcyjne, innowacyjne rozwiązanie interesującego go problemu technologicznego dzięki nawiązaniu współpracy z uczelnią wyższą. Konkursy będą ogłaszane przez cztery lata, co roku pozwalając na objęcie programem do 500 doktorantów (w sumie do 2000 osób). Każdy objęty programem ma otrzymywać przez maksymalnie 4 lata stypendium w wysokości prawie 2,5 tysiąca złotych brutto miesięcznie (minimalne wynagrodzenie asystenta na uczelni). Co więcej wydział, na którym odbędzie się proces doktoryzowania będzie mógł zwrócić się do ministerstwa o dofinansowanie infrastruktury wykorzystywanej w trakcie prac nad doktoratem. Celem programu jest zbudowanie trwałych więzi pomiędzy światem akademickim a biznesem.
W obecnym kształcie rozwiązanie to ma niewątpliwe walory dla przedstawicieli nauk farmakologicznych, technicznych oraz informatycznych. Jednak nie są to korzyści uniwersalne. Zaproponowane rozwiązanie może nie wypełnić pokładanych w nim oczekiwań przez wszystkich partnerów projektu – jakość i ilość zaproponowanych tematów badawczo-wdrożeniowych może okazać się niesatysfakcjonująca, a zapożyczone z Danii rozwiązania mogą nie przyjąć się tak dobrze na rodzimym gruncie. Może się tak niestety stać m.in. z czterech powodów.
Program ma dotyczyć wyłącznie trybu stacjonarnego studiów III stopnia co oznacza, że jego uczestnicy przez 4 lata będą musieli łączyć obowiązki pracownika firmy (w domyśle 8 godzinnym dzień pracy) z obowiązkami doktoranta (uczestnictwo w cotygodniowych zajęciach, publikowanie, praca organizacyjna oraz przygotowanie się i prowadzenie zajęć dydaktycznych). Z jednej strony, przy braku przychylności i elastyczności ze stron władz wydziału/uczelni dla osób objętych programem może to oznaczać pracę na dwóch pełnych etatach lub zwolnienie pracownika z obowiązku wykonywania pracy przez pracodawcę przy równoczesnym utrzymaniu jego prawa do wynagrodzenia w celu realizacji studiów doktoranckich oraz oddelegowaniu pracownika – promotora pomocniczego do wspierania badań.
Zamiast premiować uczelnie w algorytmach dotacyjnych za ilość opatentowanych rozwiązań lepiej pozostawić tą kwestię wolnemu rynkowi i pozwolić naukowcom samodzielnie decydować, co będą robić z wynikami swoich badań
Doktorant ma w istocie maksymalnie 4 lata na rozwiązanie problemu pracodawcy, przy czym na ostatnim roku studiów ma przedstawić rozprawę doktorską. Problemem może być pogodzenie zasady jawności pracy naukowej i otwartego charakteru obrony doktorskiej z interesami firmy. W sytuacji, w której problem rozwiązywany przez doktoranta miałby zostać objęty patentem, ujawnianie go w dysertacji, zanim zostanie opatentowane może być sprzeczne z interesem firmy, podobnie jak publikowanie nawet wyników cząstkowych badań może godzić w cele biznesowe przedsiębiorstwa.
Właścicielem wypracowanego rozwiązania ma być przedsiębiorstwo, taka sytuacja powoduje, że promotor doktoratu ze strony uczelni może znaleźć się w sytuacji, w której nie uwzględnia się w sposób wymierny jego wkładu pracy, wiedzy i pomocy okazanych doktorantowi w rozwiązaniu biznesowego problemu.
Program w istocie jest adresowany do osób zatrudnianych i już zatrudnionych w przedsiębiorstwach. Przyszły doktorant ma posiadać promotora – samodzielnego pracownika nauki, zatrudnionego na uczelni oraz promotora pomocniczego posiadającego tytuł doktora lub co najmniej pięcioletnie doświadczenie w prowadzeniu działalności badawczo-rozwojowej, zatrudnionego na podstawie umowy o pracę w przedsiębiorstwie. W istocie może to oznaczać zawężenie programu do wspierania dużych przedsiębiorstw z licznym zasobem odpowiedniej kadry, z których tylko nieliczne będą posiadać polski kapitał.
Realizacja pierwszej edycji programu już niebawem pozwoli odpowiedzieć na pytanie, na ile sformułowane powyżej spostrzeżenia okażą się słuszne. Tym niemniej najbardziej paląca kwestią w procesie komercjalizacji wiedzy naukowej oraz we współpracy pomiędzy światem biznesu a uczelniami wyższymi jest zmiana paradygmatu myślenia na temat własności intelektualnej i praw do tego co zostało wytworzone podczas prac badawczych na uczelni. Zamiast premiować uczelnie w algorytmach dotacyjnych za ilość opatentowanych rozwiązań lepiej pozostawić tą kwestię wolnemu rynkowi i pozwolić naukowcom samodzielnie decydować, co będą robić z wynikami swoich badań.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Szukamy osoby, która wesprze nas w codziennych zadaniach, włączy się w proces wydawniczy i sprzedażowy, będzie współpracować z redaktorami, grafikami i autorami, a także prowadzić działania promocyjne wokół książek.
Dołącz do zespołu Nowej Konfederacji! Poszukujemy osoby na stanowisko dyrektora ds. organizacyjno-finansowych w niepełnym wymiarze (w formie zdalnej). Oczekujemy dobrego zarządzania zespołem, wyznaczania zasad obowiązujących w fundacji i egzekucji ich przestrzegania.
Polityka kadrowa bywała podporządkowana interesom politycznym. Na kluczowe stanowiska trafiały nieraz osoby nieposiadające odpowiednich kompetencji. Czy da się odwrócić skutki błędnych decyzji?
Sprawdzamy, co zawierała recenzja "Nowego porządku globalnego" opublikowana przez Teologię Polityczną. Dołącz do nas i podziel się swoimi refleksjami
Cykl "Patrząc z Polski" dobiegł końca. Czas na podsumowanie i wnioski, jakie z niego wynieśliśmy
To już dzisiaj! Oficjalny start przedsprzedaży książki generała Leona Komornickiego i redaktora Eugeniusza Romera
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie