Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Jeden z ostatnich polityków widzących większy obraz. Wspomnienie o Ludwiku Dornie

Zaledwie kilka dni temu rozmawialiśmy, próbując ustalić wspólnie termin kolejnego seminarium eksperckiego „Nowej Konfederacji”. Dziś dowiedzieliśmy się, że Ludwika Dorna, naszego współpracownika, nie będzie na tym, ani na żadnym kolejnym seminarium
Wesprzyj NK

W życiorysie Dorna jak w lustrze odbijają się burze i zawirowania kształtujące współczesną Polskę. Wiele w nim zmian, zakrętów, nieoczekiwanych zwrotów akcji. Pochodzący ze zasymilowanej rodziny żydowskiej, wychowany w agnostycyzmie, po czterdziestce przyjął chrzest w Kościele katolickim. Był wychowankiem kuźni opozycji, słynnej „Czarnej Jedynki” – 1. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Romualda Traugutta (do jej instruktorów należeli m.in. Antoni Macierewicz i Andrzej Celiński). Jako młody człowiek interesował się ruchem hipisowskim, po latach stał się koryfeuszem polskiego, umiarkowanego konserwatyzmu. Bardzo wcześnie zaangażował się w działalność opozycyjną. Ciężkie pobicie przez milicjantów w 1976 r. nie zniechęciło go do polityki. Współpracował z KOR-em i NSZZ „Solidarność”. Po upadku PRL-u był kierownikiem zespołu analiz w kancelarii prezydenta Wałęsy, którą kierował Jarosław Kaczyński. Gdy bracia Kaczyńscy pokłócili się z Lechem Wałęsą, pozostał z nimi w Porozumieniu Centrum, a po latach wraz z nimi stworzył Prawo i Sprawiedliwość. Był ministrem spraw wewnętrznych i administracji, potem marszałkiem Sejmu. Jego afiliacja partyjna przetrwała jedynie 7 lat – konflikt z Jarosławem Kaczyńskim spowodował usunięcie go z PiS. Od paru lat nie działał czynnie w polityce, ale dogłębnie ją analizował i precyzyjnie opisywał układ sił – w „Nowej Konfederacji”, w „Polityce”, w „Gazecie Wyborczej”.

Przedwczesne odejście Ludwika Dorna to strata dla całego polskiego życia publicznego. Możliwe, że to zwiastun odchodzenia pewnej epoki, pokolenia, ale przede wszystkim pewnej kultury umysłowej. Dorn należał bowiem do gatunku ginącego – był politykiem-intelektualistą. Politycy epoki Twittera zazwyczaj działają w inny sposób – ich celem jest przede wszystkim tworzenie, podtrzymywanie i błyskawiczne oczyszczanie własnego wizerunku tak, by utrzymać się na powierzchni. Temu celowi służy zestaw kompetencji właściwy pracownikom działów PR i marketingu, nie wiadomo czemu łączonego na polskich uczelniach z zarządzaniem.

Dorn był realistą z wartościami – zdawał sobie sprawę, że polityka to także sztuka utrzymania się u władzy, i nie udawał, że ten aspekt nie istnieje; głosił jednak, że dobry polityk potrafi godzić tę sztukę z profesjonalnymi i skutecznymi działaniami państwowotwórczymi

Przypominam sobie wiele godzin rozmów, jakie przeprowadziłem z Ludwikiem Dornem przy przygotowywaniu wywiadu-rzeki „Rzeczpospolita Trzecia i Pół”. Wysoki, szczupły introwertyk, przechadzający się podczas wypowiedzi w tę i z powrotem po swoim obszernym gabinecie – posługiwał się znakomitą, erudycyjną polszczyzną, miewał cięty język, ale był jednocześnie człowiekiem życzliwym, odnoszącym się do rozmówcy z szacunkiem. Te rozmowy przekonały mnie, że Dorn przede wszystkim był socjologiem, i to socjologiem wysokiej klasy. Umiał dostrzegać to, co w angielskojęzycznej literaturze nazywa się big picture – obraz rzeczywistości społecznej i politycznej na najwyższym poziomie ogólności, z lotu ptaka. Jego gabinet pełen był książek filozoficznych, historycznych, politologicznych i socjologicznych, od największych klasyków do współczesnych postaci – wartościowych, choć często mniej znanych. Te książki nie były tam na pokaz, wiele razy podczas rozmów Dorn dał do zrozumienia, że przeczytał i Platona, i Hume’a, i de Maistre’a, i Alana Blooma. Bo jego formacja intelektualna – także, niestety, odchodząca do przeszłości – nie opierała się na powierzchownej erudycji i na gonieniu za intelektualną modą, ale na solidnym przerobieniu źródeł.

Był wreszcie Ludwik Dorn, jak pisałem, jednym z niewielu we współczesnej Polsce przedstawicieli zrównoważonego konserwatyzmu czy centroprawicy. Jego poglądy, zakorzenione w tradycji europejskiej myśli politycznej (m.in. chadeckiej) z trudem znajdują dziś miejsce między prawicowym i lewicowym populizmem. Dorn był realistą z wartościami – zdawał sobie sprawę, że polityka to także sztuka utrzymania się u władzy, i nie udawał, że ten aspekt nie istnieje; głosił jednak, że dobry polityk potrafi godzić tę sztukę z profesjonalnymi i skutecznymi działaniami państwowotwórczymi. Wierzył w to, że naprawdę silną pozycję Polska może osiągnąć dopiero wtedy, kiedy będzie miała własną doktrynę państwową, w najważniejszej części podzielaną przez władzę i opozycję. Między innymi dlatego jego odejście pozostawi ogromną lukę – i jest wezwaniem do następców, by podjęli jego pracę.

Wesprzyj NK
główny ekspert do spraw społecznych Nowej Konfederacji, socjolog, publicysta (m.in. "Więź", "Rzeczpospolita", "Dziennik Gazeta Prawna"), współwłaściciel Centrum Rozwoju Społeczno-Gospodarczego, współpracownik Centrum Wyzwań Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego i Ośrodka Ewaluacji. Główne obszary jego zainteresowań to rozwój lokalny i regionalny, kultura, społeczeństwo obywatelskie i rynek pracy. Autor zbioru esejów "Od foliowych czapeczek do seksualnej recesji" (Wydawnictwo Nowej Konfederacji 2020) oraz dwóch wywiadów rzek; z Ludwikiem Dornem oraz prof. Wojciechem Maksymowiczem. Wydał też powieść biograficzną "G.K.Chesterton"(eSPe 2013).

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

2 odpowiedzi na “Jeden z ostatnich polityków widzących większy obraz. Wspomnienie o Ludwiku Dornie”

  1. Konfederatka pisze:

    Podzielam pogląd Autora, przeczytałam „Rzeczpospolitą trzecią i pół”, byłam pod ogromnym wrażeniem umiejętności analizy i syntezy zjawisk w życiu politycznym. To pan Dorn błyskotliwie zauważył, że przyzwolenie na nowy populizm w Polsce pojawił się wraz z Andrzejem Lepperem u władzy i akceptacją jego rozbójnickiego „stylu”.
    Ogromna, ogromna luka intelektualna i ta, dotycząca pamięci historycznej powstanie wraz z jego odejściem.

  2. RPKL pisze:

    Pan Ludwik Dorn był przede wszystkim „jakiś”. Nie był elementem bezkształtnej, bezideowej masy, naciskającej bezmyślnie guziki i nastawionej na łatwe pieniądze. To zawsze, a zwłaszcza w dzisiejszych czasach, to już samo w sobie duży plus. Poza tym był merytoryczny. Proszę spróbować dziś wskazać polityka takiego formatu.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo