Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
@Autor
Mogę tylko powiedzieć, że nie zgadzam się z tezami Autora w całości. Dobre relacje z Izraelem są nam kompletnie niepotrzebne. Nie bardziej niż dobre relacje z Indiami, Chinami czy Hiszpanią. Dla nas obecnie liczą się tylko stosunki z USA i mamy okazję do wykonania „prawdziwego testu”. Jeśli Amerykanie „sprzedadzą” nas Żydom, to musimy skorygować nasze partnerstwo z USA.
Jedyne co wymagamy od administracji amerykańskiej (rządu USA) w tej kwestii to neutralność.
Szkalowanie i agresja względem Polaków. To musi zaboleć – ale szkalujących. Polacy i Polska jako państwo muszą się skonsolidować względem tego ataku. To elementarna racja stanu bez żadnych „ale”. Ten atak musi kosztować wiele agresorów. Czyli – wizy dla obywateli państwa położonego w Palestynie. W razie protestów w USA – dla obywateli USA. Trzeba to robić mądrze – czyli robić kroki na zimno, bez fanfar, za to boleśnie. I co najważniejsze – bez palenia mostów. Czyli odwracalnie – jak się nawrócą i przeproszą. Tak samo lukratywne kontrakty wojskowe – zawiesić rozmowy z Raythyronem i Lockheed-Martinem o Wiśle i Homarze i innych kontraktach. Za to zintensyfikować rozmowy nt zakupu europejskiego SAMP/T – Aster 30 Block 1 NT, radarów i elektroniku Thales, a osobno w drugiej fazie Aster 30 Block 2 BMD. Zawiesić rozmowy nt zakupu Izraelsko-amerykańskiego SkyCeptora – właśnie na rzecz Aster 30 Block 2 BMD – z pełnymi udziałami i pełnym transferem technologii. Rozpocząć rozmowy co do zakupu od Francuzów przeciwpancernych pocisków MMP – zamiast Spike II. I tak dalej. Co do Homara i innych systemów rakietowych, zawiesić rozmowy z USA – zwrócić się Turcji – do Roketsana. Muszą poczuć boleśnie w USA i w kraju palestyńskim, że robią sobie strzał w kolano. I wtedy przybiegną grzecznie z przeprosinami. Prosta zagrywka negocjacyjna, przy okazji kontrakty zostaną na nowo zrewidowane co do udziału transferu technologii i ceny – na korzyść Polski. Najgłupsze co można zrobić – a co suflują wrogie agentury wpływu z Berlina i Moskwy – to spalić mosty i skupić się na emocjonalnych wytryskach. Nie tędy droga – trzeba mówić twardo, bardzo twardo, ale grzecznie – i nie palić mostów. Po prostu pokazywać swoje nieustępliwe stanowisko. Samo tylko anulowanie czasowe polskiego obywatelstwa, przyznanego ok 20-30 tysiącom obywateli państwa palestyńskiego [podkreślam – anulowanie czasowe – celem „wyjaśnienia poprawności nadania obywatelstwa „] – i łatwy biznes owej nacji leży w ramach Unii Europejskiej. Jak skruszeją – można przywrócić za jakieś koncesje polityczne, ekonomiczne, prawne – ale WARUNKOWO – tak, żeby czuli rączkę na pulsie. To jest polityka. W razie, gdyby takie działania jak wyżej nie dały rezultatu, można zrobić następna fazę, ale już taką, po której i w Waszyngtonie i w państwie położonym w Palestynie będą mieli pełne gacie. Czyli grzecznie, ale asertywnie – rozmowy na poziomie państwowym o szeroko rozumianym sojuszu z Chinami, Turcją, Iranem, innymi graczami. Z intensyfikacja Nowego jedwabnego szlaku, przyśpieszeniem CPL/CPK, gazem i ropą z Iranu, szersza współpraca z przemysłem zbrojeniowym Turcji itd. Żeby Waszyngton poczuł, że nie jest zbawcą Polski, że są inni, lepsi i bardziej sensowni. Po to, by zaczęli się zastanawiać, jakie właściwie mają aktywa wewnątrz UE po Brexicie UK? I dlaczego właściwie tracą głównego sojusznika na kontynencie – i na własne życzenie fundują sobie rozpad ICH NATO, w którym są liderem. Bo Polska i bez USA i bez NATO – ale z Chinami i Turcją i Iranem i innymi – poradzi sobie dużo, dużo lepiej – i korzystniej. To nie tak, że nie ma NATO i USA po naszej stronie i „leżymy” wobec atomowych gróźb Moskwy. Wystarczą jedne wielkie ćwiczenia Chin przy granicy z Rosją – w odpowiedzi na groźby Kremla wobec Polski, a na Kremlu będą biegali z pełnymi gatkami w panice – i bardzo, bardzo dobrze zrozumieją te „subtelna aluzję” Chin. Podobnie z Berlinem – przecież dla Berlina to Chiny są problemem nr 1 jako konkurent w wyścigu technologicznym, który o zgrozo wykupuje najlepsze niemieckie firmy technologiczne, czego przykładem Kuka. Trzeba na nowo spozycjonować polską politykę zagraniczną, by lepiej obsługiwała nasze interesy – zwłaszcza perspektywicznie, długofalowo. Robić twardo swoje, spokojnie, konsekwentnie, bez bicia emocjonalnej piany, co najważniejsze – bez robienia nieodwracalnych kroków i bez palenia mostów, za to nawet wracając do stolika ze starymi graczami – już w nowej, lepszej pozycji – i bynajmniej nie porzucając nowych układów. Kluczem jest to, że i dla Chin i dla USA silna Polska, suwerenna wobec Moskwy i Berlina – wystarczająco silna względem ich planów zbudowania konkurencyjnego imperium euroazjatyckiego od Lizbony do Władywostoku – taka Polska jest zwyczajnie OBU SUPERMOCARSTWOM – i to naraz – żywotnie i strategicznie potrzebna. I trzeba z tego odcinać kupony do końca. Bez pychy, bez unoszenia się, bez wody sodowej – ale asertywnie, spokojnie i bez strachu. Bo alternatywą dla OBU supermocarstw jest „game over” w ich grze o hegemonię globalną. A te grę chcą rozegrać wyłącznie we dwójkę – trzeci, i to silniejszy konkurent euroazjatycki im obu absolutnie niepotrzebny. To musimy wykorzystać do końca. Nie „na hurra!” i nie emocjonalnie – raczej na zimno, po analizie i po kalkulacji SWOT i koszt-efekt i wg chińskiej strategii „przechodzić na drugi brzeg rzeki czując kamienie pod stopami”.
W strategii negocjacyjnego przyciśnięcia USA i państwa położonego w Palestynie – dla zajęcia nowej zbalansowanej pozycji – istotne jest też zabezpieczenie operacji finansowych. Gdy parę lat temu USA zamknęły dostęp Iranowi do SWIFT – było to bardzo bolesne uderzenie. Obecnie od 2015 sytuacja zmieniła się diametralnie – Chiny wprowadziły alternatywny system rozliczeń międzynarodowych CISPA. Dlatego właśnie znacznie większe przeorientowanie się na Chiny i zbalansowanie USA i państwa w Palestynie jest REALNE od strony ekonomicznej. Nie mówiąc o tym, że dla Chin otwarcie rynku dla Polski może być sprawą jednej decyzji Xi w ciągu jednego dnia, a to by bardzo mocno zbalansowało tak przy okazji presję Berlina [w rękawiczkach Brukseli] względem Polski – w ramach pozornie bezalternatywnego rynku UE. I na koniec taka zasadnicza refleksja – wystarczy popatrzeć na listę typu TOP10 największych spółek publicznych pod względem kapitalizacji -[w sensie: podmiotów giełdowych] – dawniej królował City Bank, Bank of America itd. – dzisiaj na topie są mocarne banki chińskie. Świat się zmienił – więc tak czy inaczej musimy się orientować na nowe źródło siły i prosperity – w Azji. Przystępowanie do AIIB sojusznikow USA – i to także „żelaznego sojusznika” jak UK [ba – nawet państwa położonego w Palestynie, które chce się załapać na prosperitę] najlepiej o tym świadczy. Więc bez sentymentów – myślmy o sobie i nie dajmy się żadnym presjom – nasze karty w tej grze negocjacyjnej – konkretnie wobec USA i kraju położonego w Palestynie – są zwyczajnie DUŻO SILNIEJSZE. To dedykuję z góry różnym agentom wpływu, którzy na 100% będą próbowali obracać kota ogonem, robić emocjonalne wrzutki, wyśmiewać, robić szantaże emocjonalne typu „o jejku, co to będzie, za chwilę będzie koniec i katastrofa Polski” itd. Przy spokojnych, przemyślanych, ale zdecydowanych ruchach – na pewno zyskamy nowe korzystniejsze zbalansowanie globalne i lepszą pozycję polityczną, ekonomiczną i militarną – i wobec starych – i wobec nowych graczy. I tu – i tu. Czas po prostu zaktualizować naszą pozycję – na lepszą – inaczej potem, po czasie, będziemy sobie tylko przysłowiowo „pluli w brodę” za niewykorzystanie szans na lepszą zmianę. Bo patrząc całościowo i po zsumowaniu „za i przeciw” i wg SWOT i kalkulacji koszt-efekt – to teraz jest najlepszy moment i najlepsza szansa na zmianę. Schowanie głowy w piasek, czy skulenie się w kącie z nadzieją na „przeczekanie” i na „litość” albo „zrozumienie” albo na „jakoś to będzie” – to błędy największe – dawania wolnego pola innym graczom, którzy wykorzystają naszą bierność.
Najistotniejsze długoterminowo jest uświadomienie sobie stawki gry. Jest nią przetrwanie. Potencjał środków zniszczenia jest tak olbrzymi, że nawet mimo kroków rozbrojeniowych, pozwala wielokrotnie unicestwić Ziemię i ludzi. Zakładając, że wielcy gracze będą świadomie dążyli – w swoim interesie – do minimalizacji zniszczeń – i tak liczbę ofiar przyszłej konfrontacji militarnej [umownie: III wojny światowej] można będzie liczyć na miliardy. Co wynika i z siły środków rażenia, jak i z globalnej projekcji tych środków. Nim pułapka Tukidydesa doprowadzi do konfrontacji obu głównych pretendentów, pułapka Kindlerbergera doprowadzi do chaosu i szeregu wojen lokalnych w ramach osłabnięcia obecnego hegemona, rozpadu globalnego systemu bezpieczeństwa – i dążeń do wykorzystania okazji dla wzmocnienia w powstałej pustce – nowe lokalne „potęgi” będą walczyły o własne wzmocnienie i ekspansję, czy prewencyjne pognębienie konkurentów. Fazę chaosu pułapki Kindlerbergera Polska musi przetrwać dzięki własnej sile -ale i posiłkując się obu supermocarstwami. Faza konfrontacji obu supermocarstw jest krytyczna dla Polski. Nie wchodząc w długie wywody, można wynikowo ocenić, że główna konfrontacja militarna supermocarstw nastąpi za ok. 2 dekady. Co wynika głównie z tempa rozwoju Chin, tempa doganiania poziomu technologicznego względem USA, ale i kontrakcji USA, bo na pewno pogoń i wzrost Chin wymuszą mobilizację wielostronnych działań USA, w tym działań dla wzrostu technologicznego. Dla Polski jest istotne, aby do tego momentu – tj. momentu pełnoskalowej konfrontacji supermocarstw, być w pełni przygotowanym. Czyli stanąć na własnych nogach. Jest to możliwe pod jednym zasadniczym warunkiem – przy koncentracji środków i działań na obronie, bez rozpraszania sił na ubogie, lustrzane i symetryczne [a raczej – asymetryczne – bo słabsze] naśladownictwo sił zbrojnych wielkich państw, które nastawiają się na zewnętrzną projekcję siły i zajmowanie zewnętrznego terytorium. Polska winna nastawić się na budowanie systemów maksymalnie asymetrycznych, niekorzystnych dla agresora, odstraszających w kalkulacji koszt-efekt. Podstawa to jeden krajowy system A2/AD dla terytorium całej Polski plus saturacja sieciocentrycznie C4SRI efektorów przeciwrakietowych i zarazem przeciwlotniczych – bo „nasze niebo”, nad którym panujemy, oznacza w praktyce operacyjnej, że agresor nie zdecyduje się na inwazję lądową. Bo sama saturacja kierowanych pocisków ppanc i innych środków [np. amunicji krążącej, artylerii z amunicją precyzyjna itd], jest zbyt asymetryczna kosztowo dla agresji lądowej przeciwnika bez szeroko rozumianej przewagi w powietrzu. Kluczem jest saturacja ilościowa i jakościowa na „obronie nieba” – skupienie się na najważniejszym systemie – obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej. [plus WRE]. Z uwagi na szykanowanie Polski przez USA i państwo w Palestynie, najkorzystniejszym ruchem byłoby postawienie pomostowo na europejskie Aster 30 Block 1 NT, a docelowo na Aster 30 Block 2 BMD [ten będzie operacyjny od 2020]. Zasięg tego drugiego efektora pozwoliłby ustanowić strefę buforową, dającą głębię strategicznego bezpieczeństwa [i czasu reakcji] na 500-1000km od granic Polski. Efektor antyrakietowy z natury charakteryzuje największa manewrowością i „inteligencją”, stąd nietrudno przystosować go do roli efektora ataków na cele powierzchniowe o znaczeniu strategicznym: radary, wyrzutnie rakiet [np. Iskander, ale także Kalibr], w tym wyrzutnie w ruchu, samoloty na lotniskach, centra łączności, sztaby itd. Najistotniejsza jest precyzja uderzenia – w zasadzie wystarczy w tych przypadkach uderzenie kinetyczne [hipersoniczne]. Stąd program Homar będzie można anulować. Także anulować kosztowny program Orka, nie wnoszący istotnego wzmocnienia czy obrony, czy ataku. Także program Harpia nie ma sensu, skoro pod szczelnym parasolem wewnątrz bańki antydostępowej, będą mogły operować F-16, przenoszące JASSM-ER, których F-35 nie przeniesie. JASSM-ER, odpalony o powiedzmy 500-700 km od granic Polski [zakładam, że będziemy mieli Aster 30 Block 2 BMD jako efektor tej strefy antydostepowej], pozwoli na uderzenia na 1500-1700 km od granic Polski. Zasięg samych Aster 30 Block 2 BMD można oszacowac na o. 1000 km – i to jest zasięg precyzyjnych uderzeń punktowych, w zasadzie kinetycznych, jakie oferuje ten efektor dla celów ofensywnych. Oparcie się o efektory Aster 30 Block 1 i Block 2 jest w obecnej sytuacji najlepszym sposobem na pozyskanie suwerenności w kluczowym elemencie uzbrojenia – PEŁNEJ suwerenności technologicznej i produkcyjnej. Na to nie powinny być szczędzone pieniądze – to system strategiczny i „gardłowy”. Pozyskanie PAC-3MSE w małej ilości, ze słabym transferem technologii, jest niecelowe, zresztą zbyt kosztowne do parametrów bojowych. A SkyCeptor byłby zbyt drogi i pewnie obarczony „czarnymi skrzynkami”, z racji obstrukcji ze strony USA i kraju położonego w Palestynie. Natomiast wejście jako pełnoprawny współwłaściciel do produkcji i rozwoju Aster 30 Block 1 i Block 2, przy odpowiednio wysokiej kwocie, pozwoli jednocześnie Polsce twardo kupić poparcie Paryża jako lewara wobec Berlina. Co zresztą Paryż podchwyci nader skwapliwie, nie chcąc być junior-partnerem Berlina. Sumując: wszystkie środki przeznaczyć na saturacyjny system obrony przeciwrakietowej i zarazem [przy okazji] przeciwlotniczej. Liczony na ok. 1000 efektorów minimum, natomiast pożądane to 3-4 tys efektorów, zarówno dla saturacji obrony, jak i do wykorzystania dla powierzchniowych ataków precyzyjnych na stałe i mobilne cele strategiczne na lądzie i na morzu. Z góry zaznaczam, że powoływanie się na to, że „inni tego nie mają i nie planują” – nie ma sensu. Musimy zbudować nasze zdolności militarnie dokładnie do realizacji naszego celu strategicznego – czyli przetrwania w saturacyjnej obronie – reszta jest tylko konsekwentną realizacją bez oglądania się na innych. Kończąc: saturacja rzędu 4-5 tys efektorów głównych bańki A2/AD, pozwoli na saturacyjne uderzenie prewencyjne w strefie o promieniu 1000 km, co wyeliminuje już na ziemi większość środków rażenia jądrowego przeciwnika w Obwodzie Kaliningradzkim i w strefie Białorusi, natomiast takie uderzenie prewencyjne nie nadszarpnie zdolności obrony, pozostawiając min. 3 tys efektorów do obrony w razie reakcji przeciwnika. Tu oczywistym kluczem do uzyskania saturacji efektorów jest uzyskanie własnych wielkoskalowych zdolności produkcyjnych w oparciu o pełną, suwerennie dysponowana i rozwijaną technologię. Jest to „operacyjny” długofalowy cel nr 1 dla rządu RP i MON.
Stawia Pan bardzo trafne diagnozy, ale sytuacja nie jest – moim zdaniem – tragiczna, pozostaje groteskowa. Rząd „dobrej zmiany” ma od dawna kiepskie notowania w świecie, bowiem ów świat zdążył przez lata poznać polityczną logikę, którą kierują się działacze szeroko rozumianego obozu Jarosława Kaczyńskiego. Sejmowe „buble”, włączając kontrowersyjną nowelizację, to nic innego, jak tylko świadectwo intelektualnych ograniczeń partyjnych działaczy i decydentów. Hiperpoprawny patriotyzm i socjalistyczne upaństwowienie egzystencji obywateli, wraz ze stymulowaniem w medialnych emulgatorach „słusznego wzburzenia” wśród „ludu”, to jedynie prymitywne narzędzie wykorzystane w celu przesłonięcia – wspomnianych wyżej – intelektualnych ograniczeń. Nie ma i nie będzie zatem „dyplomatycznego sprytu”, umiejętnego rozgrywania delikatnych kwestii czy po prostu politycznego realizmu. Obóz „dobrej zmiany” stosuje bowiem środki, które kompromitują cele. Polska – by ująć rzecz kolokwialnie – dostaje po łbie, nie dlatego, że rządzący krajem postulują to, co postulują, ale dlatego, że w większości są niedouczeni, nie mają nawet najprostszych językowych kompetencji albo pozostają jedynie politycznymi rentierami. Świat doskonale wie, jak sobie radzić z takim partnerem. Mądry zawsze wygra z głupim. A głupiemu zostaje tylko – wspomniany przez Pana – „damage control”.
W samej grze negocjacyjnej najistotniejsze jest to, aby decydenci i stratedzy po drugiej stronie stołu zaczęli patrzeć na siebie, na swoje aktywa – wg wyceny z naszej strony. I wg alternatyw, które Polska realnie posiada. Dobitne uświadomienie do końca po drugiej stronie stołu, że hegemon słabnie i NIE STAĆ GO na utratę Polski W ŻADNYM WYPADKU. I że Izrael to balast i obciążenie polityczne i ekonomiczno-finansowe, a Polska – niedoinwestowany gracz, cenny dla USA. Idąc do końca – w razie wyboru „Polska czy Izrael” – racja stanu USA każe bezwzględnie wybrać Polskę. I to trzeba twardo komunikować – rzecz jasna najpierw kanałami poufnymi, ale w razie potrzeby – także oficjalnie, by zwiększyć pozycje Polski. W polityce nie unikniemy konfrontacji – to nie jest towarzystwo miłych sąsiadów, lecz odwrotnie – wilcze stado i gra o sumie zerowej – czyli moja korzyść kosztem twojej. Dlatego właśnie trzeba skończyć z sentymentalizmem i uprawiać twarda real-politik oparta o wspólnotę interesów. A we wspólnocie i wadze interesów strategicznych, żywotnych zasadniczo dla USA, wypadamy zdecydowanie lepiej dla USA, niż Izrael – który jest w istocie dużym problemem i obciążeniem dla Waszyngtonu. Uświadamianie tego decydentom w Waszyngtonie jest naszą podstawą operacyjną dla polityki względem USA.
Nieprawdopodobne jaką Żydzi mają bezczelność i parcie na okradanie każdego – z ofiarami włącznie. Pomijając wszelkie moralne aspekty, od których włos się na głowie jeży – pojawia się pytanie czysto prawne: JAKIM PRAWEM ŻYDZI DOMAGAJĄ SIĘ JAKICHKOLWIEK ODSZKODOWAŃ? Jeśli od sprawcy – TOŻ JUŻ DOSTALI MILIARDY MAREK OD NIEMIEC! Jeśli od państwa Polskiego – to JAKIM PRAWEM ONI MOGĄ SIĘ DOMAGAĆ, A POLACY, CYGANIE (ROMOWIE) CZESI, CZY LITWINI – NIE..? Rasizm, jaki epatuje z działań tego narodu jest PORAŻAJĄCY…
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Zachodnia gospodarka nie potrzebuje topornego protekcjonizmu, a raczej przemyślanej strategii rozwojowej oraz takich narzędzi interwencyjnych (pośrednich i bezpośrednich), które stymulować będą jej największe atuty i przewagi konkurencyjne
Zielony Ład jest w obecnym kształcie nie do utrzymania i musi zostać głęboko zrewidowany
Może zamiast pomstować na firmy azjatyckie i demonizować ich rządy, wraz z przypisywaniem im nieczystych intencji, warto by było po prostu je naśladować
Wierzymy w świętość prywatnej własności. Przez to penetracja naszej gospodarki przez obcy kapitał sięgnęła poziomu, z jakim mieliśmy do czynienia przed II wojną światową. Czas zmienić myślenie
Rosyjskie twierdzenia, że Moskwa może wojnę prowadzić wiele lat, mają tyle wspólnego z rzeczywistością, co sowiecka propaganda sukcesu
Globalna cena baryłki ropy na poziomie 50 dolarów byłaby jednym z największych ciosów dla Rosji od początku wojny. Taka cena przybliżyłaby również zwycięstwo Ukrainy
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie