Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Czy cenzus czasowy 50 lat, o którym od pewnego czasu można w mediach usłyszeć to rzeczywisty okres, w którym może dojść do nieodwracalnych zmian w naszym klimacie, jeśli nie zaczniemy się im przeciwdziałać?
Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że nieodwracalne zmiany na Ziemi już prawdopodobnie zaszły, więc z pewnością nie będzie nam łatwo wrócić do stanu sprzed kilkudziesięciu lat czy, tym bardziej, sprzed epoki przedprzemysłowej.
Uważa się, że w 2070 roku, czyli właśnie za 50 lat, średnia temperatura na Ziemi będzie wyższa o 2 stopnie Celsjusza względem epoki przedprzemysłowej, jeśli zmiany zachodziłyby z taką prędkością, jak zachodzą obecnie. Ale spodziewamy się, że stanie się to znacznie szybciej, może nawet jeszcze w pierwszej połowie wieku.
Zgaduję więc, że 2070 ma bardziej stanowić pewnego rodzaju symbol upadku naszej planety niż realną datę, od której będzie za późno na działanie?
Tak, ten próg jest „okrągły” głównie dlatego, żeby było go łatwo zapamiętać. W rzeczywistości wygląda to nieco inaczej. Na Ziemi występuje mnóstwo zjawisk posiadających swoje tzw. punkty krytyczne, po przekroczeniu których nie da się cofnąć pewnych zmian. Ocenia się, że jeżeli średnia temperatura Ziemi podwyższy się o te 2 stopnie, to prawdopodobieństwo, że te punkty krytyczne będą przekraczane jest bardzo wysokie. Może wręcz nastąpić kaskada tych zmian – napędzających się wzajemnie kolejnych niepożądanych zjawisk.
Łatwym do zrozumienia przykładem tłumaczącym, czym są te „punkty krytyczne”, jest topnienie lodu arktycznego, który charakteryzuje się tym, że odbija dużo światła słonecznego. Gdy lód się topi, zastępowany jest przez dużo lepiej pochłaniającą promienie słoneczne wodę. Nagrzewana w ten sposób woda jeszcze szybciej roztapia lód, z którym ma styczność. Mówiąc w skrócie, im jest cieplej tym jest mniej lodu, a im jest mniej lodu tym robi się cieplej. I jeżeli lodu stopnieje wystarczająco dużo, to okaże się że ten efekt jest na tyle silny, że pozostały lód też stopnieje, nawet jest zatrzymamy nagle wszystkie maszyny i zaprzestaniemy emisji. Jak wspomniałam, takich zjawisk jest więcej. Każde z nich, np. zaburzenia prądów morskich, zanik lasów deszczowych i raf koralowych, mają swoje własne punkty krytyczne. Możemy w pewnym momencie dojść do etapu, na którym nie tylko nie da się zmian cofnąć, ale też zatrzymać ich postępowania.
Gdy lód się topi, zastępowany jest przez dużo lepiej pochłaniającą promienie słoneczne wodę. Nagrzewana w ten sposób woda jeszcze szybciej roztapia lód, z którym ma styczność. Mówiąc w skrócie, im jest cieplej tym jest mniej lodu, a im jest mniej lodu tym robi się cieplej. I jeżeli lodu stopnieje wystarczająco dużo, to okaże się że ten efekt jest na tyle silny, że pozostały lód też stopnieje, nawet jest zatrzymamy nagle wszystkie maszyny i zaprzestaniemy emisji.
Eksperci twierdzą zgodnie, że ociepleniem klimatu dużo bardziej zagrożone są miejsca leżące na północy. O jakich dokładnie regionach świata mówimy? Co im grozi?
Każdy region charakteryzuje się odmiennymi zagrożeniami. Np. na dalekiej północy, czy ogólnie na północnej części globu, mamy zdecydowanie mocniejsze ocieplanie się klimatu – temperatura rośnie tam dwukrotnie szybciej niż globalna średnia. Oznacza to m.in. zanik lodu, a tym samym zagrożenie dla niedźwiedzi polarnych stanowiących zresztą umowny symbol globalnego ocieplenia. Ocieplenie na północy oznacza również katastrofy budowlane, gdyż im jest cieplej tym bardziej topnieje wieloletnia zmarzlina, na której zbudowano na północy całe miejscowości. Podłoże, które przez wieki było twarde, zaczyna zmieniać się w błoto, co powoduje zapadliska i niszczenie budynków czy infrastruktury. Z tego powodu ewakuowano już jedną z wiosek na Alasce.
Miejscem, w którym zmiany zaszły już prawdopodobnie za daleko jest Antarktyda Zachodnia. Wydaje się, że cofające się lodowce już przekroczyły punkty krytyczne i nie da się przywrócić ich poprzedniego zasięgu. Cofają się one coraz dalej w głąb lądu i im bardziej ten proces postępuje, tym większa tworzy się powierzchnia styku pomiędzy lodem a coraz cieplejszą wodą, a w związku z tym lodowce topnieją szybciej i szybciej.
A inne regiony świata?
W tropikach temperatura rośnie wolniej, jednak z drugiej strony mamy dużo gorszy punkt wyjścia, ponieważ temperatury już na starcie są tam bardzo wysokie, nawet zagrażające zdrowiu. I wzrost średniej temperatury rocznej, nawet niewielki, oznacza zwiększenie liczby dni o bardzo wysokiej temperaturze w roku.
Powszechnie znanym zagrożeniem jest również podnoszenie się poziomu morza. Szczególnie zagrożone są niewielkie wyspy położone na Oceanie Spokojnym, który jest regionem szybkiego przyrostu poziomu oceanu. Podchwytliwą kwestią w tym przypadku jest to, że poziom morza w różnych miejscach wzrasta w różnym tempie. Także wiele znanych miast jest zagrożonych podwyższeniem się poziomu oceanu, m.in. Miami, Osaka, Rio de Janeiro, czy Szanghaj. Do tego delty wielkich rzek, chociażby w Chinach, Indiach, czy Bangladeszu – słona woda morska może wpływać deltami i nizinami w głąb lądu zagrażając życiu, zdrowiu oraz dorobkowi setek milionów ludzi.
A jakie zmiany klimatyczne czekają Europę?
To zależy o jakiej części Europy mówimy. Na przykład w basenie Morza Śródziemnego od bardzo dawna pogarsza się sytuacja, jeśli chodzi o występowanie wysokich temperatur oraz susze. Niestety, najprawdopodobniej te zjawiska będą coraz bardziej dotkliwe.
W centralnej części Europy również zaczyna pojawiać się problem z suszami, jednakże on ma nieco inne podłoże. Co ciekawe, w naszej części kontynentu opadów przybywa, jednakże równocześnie występuje silniejsze parowanie z powierzchni ziemi, a opady występują rzadziej i są bardziej gwałtowne. Tworzy się przez to cykl, w którym przez pewien okres roślinom brakuje wody, potem przychodzą gwałtowne opady i wtedy jest jej wręcz za dużo, następnie woda paruje i znowu nastaje okres suchy, kiedy rośliny mają wody zbyt mało.
W Polsce w latach 1951 – 1980 mieliśmy trzy lub cztery dni z temperaturą powyżej 30 stopni w ciągu roku. Teraz jest ich już 11 i spodziewamy się, że w następnych dekadach ich liczba będzie rosła aż dojdzie do 30, a nawet 50 dni w ciągu roku.
Kolejnym problemem są większe maksymalne prędkości wiatru, przez co nawiedzające nasz region wichury powodują coraz większe straty. Na szczęście, jest to stosunkowo prosty problem do rozwiązania.
Dość powszechnie mówi się już o wizji uchodźców klimatycznych, ale jakie mogą nastąpić jeszcze skutki zmian klimatycznych w innych częściach świata dla Europy?
Zacznę od tego o czym Pan wspomniał. Europa jako bogaty region z pewnością będzie stanowiła cel uchodźców klimatycznych. I myślę, że będzie to problem najpoważniejszy. Uchodźcy będą pochodzić z regionów, w których warunki pogodowe staną się na tyle uciążliwe, że będą utrudniały pracę czy zdobywanie podstawowych środków do życia, takich jak woda i pożywienie. Co więcej, bardzo wysokie temperatury mogą ogólnie utrudniać prowadzenie wydajnej gospodarki i w związku z tym ludzie będą wypychani w stronę biegunów. A Europa Północna czy Środkowa z pewnością nie będą aż tak bardzo dotknięte klęską wysokich temperatur, dzięki czemu będzie się tu dało stosunkowo normalnie żyć i pracować. Niewątpliwie, nasza i podobne klimatycznie szerokości geograficzne będą stanowiły cel emigrantów.
Zmiana klimatu może wpłynąć również na europejską gospodarkę. Z pewnością wzrosną ceny towarów importowanych z innych części świata. Produkty takie jak kawa czy kakao wymagają bardzo specyficznych warunków meteorologicznych. Obszary, na których można je będzie hodować, będą się kurczyć, a więc same produkty staną się droższe. Na pewno też na większą skalę potrzebować będziemy systemów chłodzenia budynków i infrastruktury, nawadniania pól i tym podobne.
Przejdźmy na nasze podwórko. Jakie zmiany pogodowe lub klimatyczne możemy zaobserwować w Polsce już obecnie?
Są to przede wszystkim fale upałów. W Polsce w latach 1951 – 1980 mieliśmy trzy lub cztery dni z temperaturą powyżej 30 stopni w ciągu roku. Teraz jest ich już 11 i spodziewamy się, że w następnych dekadach ich liczba będzie rosła aż dojdzie do 30, a nawet 50 dni w ciągu roku. Za kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat całe nasze lato najprawdopodobniej będzie wyglądało jak jedna wielka fala wysokich temperatur.
Jak już również wspomniałam, coraz częściej mamy do czynienia z intensywnymi opadami deszczu. Przynosi to coraz więcej tzw. powodzi błyskawicznych. W wyniku silnych i nagłych opadów woda w pojawia się w dużej ilości w niewielkich strumieniach, które szybko wylewają. Woda gromadzi się również na ulicach czy na chodnikach i w przejściach podziemnych, gdzie mamy nieprzepuszczalne powierzchnie takie jak beton. Są to zjawiska, z którymi mamy do czynienia coraz częściej i w coraz większej liczbie miejsc.
W kraju mamy również duży problem z suszami. Między 1951 a 1980 rokiem susze występowały średnio raz na 5 lat, później średnio od 3 do 5 lat, a od 2013 roku właściwie co roku mamy do czynienia z suszą rolniczą. Niestety, jak wiele wyżej opisanych zjawisk, również to powoli przestaje być anomalią ze względu na coraz częstsze jego występowanie.
W naszym regionie, w tym w Polsce, nastąpiła zmiana kierunków napływu powietrza. Wydawać by się mogło, że może to nie mieć żadnego znaczenia, jednak właśnie to zjawisko odpowiada w dużym stopniu za pogodę i warunki, w jakich żyjemy. Domyślnie występują u nas wiatry zachodnie, z którymi wędrują kolejne niże znad Atlantyku przynoszące zmianę pogody, deszcz co kilka dni i świeże powietrze znad morza. Natomiast, w związku ze zmianą klimatu ta sytuacja wygląda inaczej: te niże nie nadchodzą. Zamiast nich utrzymują się nad regionem kontynentalne wyże, skutkujące brakiem wymiany powietrza i jednolitą pogodą przez wiele tygodni. Latem oznacza to utrzymujący się upał, zimą mróz, a w obu porach roku może to oznaczać smog, tak bardzo dotkliwy w ostatnich latach.
W Polsce oraz w regionie zmiana klimatu jest przede wszystkim odczuwana przez rolników, a chodzi głównie o dostęp do wody oraz wysokie temperatury. Musimy gospodarować tak, aby tej wody nam wystarczyło. Być może trzeba będzie zmienić uprawiane rośliny, np. zmienić ziemniaki na kukurydzę, która jest mniej wrażliwa na suszę
A czy możemy spodziewać się jakichś szczególnych anomalii pogodowych w kolejnych dziesięcioleciach?
Te zjawiska, o których wspominałam będą prawdopodobnie coraz częstsze, coraz dłużej utrzymujące się i coraz silniejsze. Czyli mówimy o jeszcze mocniejszych ulewach, silniejszych porywach wiatru oraz jeszcze gorętszych falach gorąca.
Również podnoszenie się poziomu Morza Bałtyckiego może być dla Polski zagrożeniem. Można się spodziewać, że do około połowy wieku przynajmniej raz do roku będą zalewane bardzo duże obszary w regionie Zalewu Szczecińskiego – od Koszalina, po Darłowo i Jarosławiec. Narażone na to będą również znaczna część Gdańska i niemal całe Żuławy Wiślane aż do Elbląga. Można temu przeciwdziałać dzięki budowaniu umocnień, a mieszkańcy tych regionów powinni być szczególnie na tę kwestię uczuleni.
Przed jakimi problemami stanie teraz Polska i kraje regionu? Czy w związku ze zmianami klimatycznymi, np. z pogłębiającą się suszą, będzie nam brakować żywności lub wody?
W Polsce oraz w regionie zmiana klimatu jest przede wszystkim odczuwana przez rolników, a chodzi głównie o dostęp do wody oraz wysokie temperatury. Musimy gospodarować tak, aby tej wody nam wystarczyło. Być może trzeba będzie zmienić uprawiane rośliny, np. zmienić ziemniaki na kukurydzę, która jest mniej wrażliwa na suszę. Być może potrzebne będzie nawadnianie pól, gdyż już teraz brakuje wody w warstwach wierzchnich gleby. Nie możemy jednak sobie pozwolić, aby nawadniać pola wodą pobieraną z głębszych warstw wodonośnych, gdyż są one bardzo trudno odnawialne. A właśnie stamtąd zazwyczaj bierzemy wodę pitną oraz tę płynącą w wodociągach.
A jak jeszcze może się zmienić nasz tradycyjny jadłospis?
Oprócz wymienionych przeze mnie ziemniaków z pewnością trudniejsza będzie uprawa żyta. Prawdopodobny jest scenariusz, gdy nasi rolnicy będą się przerzucać na bardziej „ciepłolubne” owoce i warzywa. Jednak nie możemy przejść obok pewnego znaczącego szczegółu obojętnie – rośliny te nie tylko potrzebują wyższej temperatury ale również innych warunków glebowych czy oświetleniowych, których w Polsce nie znajdą. To ogranicza rolnikom pole do manewru i utrudnia zastąpienie jednych uprawianych roślin innymi.
Chciałabym też odwrócić pytanie – jak nasz jadłospis wpływa na środowisko i zmianę klimatu? Dość powszechnie znanym faktem jest to, że hodowla zwierząt jest bardzo obciążająca dla środowiska i w szczególności daje nam duże emisje gazów cieplarnianych. W związku z tym nie możemy pozwolić sobie na coraz to większe spożywanie mięsa i nabiału jak ma to miejsce w wielu bogacących się społeczeństwach. Pozytywnym zjawiskiem jest to, że coraz więcej osób jest tego świadoma i celowo wybiera dietę bezmięsną. Jest to tańsze, zdrowsze i przyjaźniejsze dla klimatu.
Jakie są Pani zdaniem najważniejsze działania instytucjonalne w Polsce i w Europie?
Z tych tematów, które mnie interesują mogę powiedzieć, że prężnie rozwijane są obserwacje zmian zachodzących w środowisku oraz przygotowywanie prognoz i udostępnianie danych. Dzięki temu osoby zainteresowane dysponują informacjami, które pozwalają dostosować plany upraw, inwestycje, czy nawet sposób życia związany, bądź mogący zaszkodzić środowisku. Są również programy europejskie, dzięki którym wszystkie ośrodki, czy to badawcze, czy informacyjne, mogą czerpać sprawdzone informacje na temat zmian klimatu. Podsumowując, działka informacyjna niezwykle prężnie się rozwija, co może pomóc w zwalczaniu negatywnych skutków zmian klimatu.
Tekst ukazał się w ramach projektu dofinansowanego z dotacji Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej w ramach linii projektowej „Deutsch-Polnische Bürgerenergie fürs Klima” finansowanej ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec.
Czy w obecnej sytuacji, posiadając wszystkie dane ta temat nieodwracalności zmian klimatycznych i ich kaskadowych następstwach, unia europejska podejmuje się nadal walki z zmniejszeniem emisji CO2 czy raczej będzie koncentrować się na przystosowaniu do tych zmian?
Ostatnimi czasy zdecydowanie bardziej cenię wypowiedzi o zmianach klimatu osób z wykształceniem technicznym niż naukowców, którzy się nimi zajmują. Po pierwsze mam wrażenie, że ci naukowcy mają skłonność szukania rozwiązania poprzez odsunięcie rozwoju technologicznego niż właśnie szukania rozwiązania przy jego pomocy. Dobrze ponad rok temu widziałem raport według którego emisja dwutlenku węgla na świecie znacząco wyhamowała, w najbliższych latach przewidywano pik i spadek, a autorzy sugerowali, że może warto zacząć myśleć o zaradzeniu kolejnym problemom np. zanieczyszczeniu oceanów. Niedługo potem byłem na spotkaniu gdzie pewna pani grzmiała o polskich elektrowniach oraz nie potrafiła zrozumieć, że dzięki nowoczesnym technologiom zamiana starego bloku energetycznego na nowy tez powoduje zmniejszenie emisji. Inna pani ostatnio w komentarzach próbowała podważyć jakikolwiek sens misji kosmicznych, które przecież odgrywają istotną rolę w monitorowaniu i rozumieniu tych zagrożeń, twierdząc, że lepiej wydać te pieniądze „na ziemi” . Po drugie jak już środowiska związane z ekologią się za coś zabiorą to nic z tego nie wychodzi. Chyba najlepszym przykładam jest ta europejska transformacja energetyczna. Dużo o niej mówiono, a czy jesteśmy liderem w jakiejkolwiek technologii alternatywnych źródeł energii? Tymczasem Chiny, będące dotychczas chłopcem do bicia dla ekologów, chcą stać się przyjazne klimatowi i środowisku.
Dlaczego nigdy nie słyszy się o tym że w historii Ziemi były okresy gdy średnia temperatura była wyższa o 4-5 stopni Celsjusza a życie miało się świetnie? Było nawet bujniejsze niż dziś? Taki np eocen. Grama lodu nie było na Ziemi. Na terenach podbiegunowych temperatura nie spadała poniżej 10 stopni. Żyły sobie tam gady i rosły palmy. Stężenie CO2 wynosiło 1400ppm gdy dziś to 400ppm. Rośliny rosły w oczach. A co było gdy średnia temperatura była niższa o 5 stopni? W Warszawie był lodowiec o wysokości dwóch kilometrów i nawet mamut nie miałby szans przeżyć
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Zachodnia gospodarka nie potrzebuje topornego protekcjonizmu, a raczej przemyślanej strategii rozwojowej oraz takich narzędzi interwencyjnych (pośrednich i bezpośrednich), które stymulować będą jej największe atuty i przewagi konkurencyjne
Zielony Ład jest w obecnym kształcie nie do utrzymania i musi zostać głęboko zrewidowany
Może zamiast pomstować na firmy azjatyckie i demonizować ich rządy, wraz z przypisywaniem im nieczystych intencji, warto by było po prostu je naśladować
Wierzymy w świętość prywatnej własności. Przez to penetracja naszej gospodarki przez obcy kapitał sięgnęła poziomu, z jakim mieliśmy do czynienia przed II wojną światową. Czas zmienić myślenie
Rosyjskie twierdzenia, że Moskwa może wojnę prowadzić wiele lat, mają tyle wspólnego z rzeczywistością, co sowiecka propaganda sukcesu
Globalna cena baryłki ropy na poziomie 50 dolarów byłaby jednym z największych ciosów dla Rosji od początku wojny. Taka cena przybliżyłaby również zwycięstwo Ukrainy
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie