Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Ameryka będzie się wycofywać. Co dalej z Europą?

Europa musi przygotować się na to, że priorytetem dla sił zbrojnych USA jest przyszłości Azja. Jednocześnie pojawia się wielka szansa dla Polski – co jednak wymaga współpracy i rozmów z Niemcami
Wesprzyj NK
W „Nowej Konfederacji” opisywaliśmy rok temu amerykańską politykę strategicznego sekwencjonowania. Przypomnijmy za Wesem Mitchellem, który opisał w doskonałym tekście dla Maraton Initiative historyczne przykłady tej polityki, że jest to jeden ze sposobów radzenia sobie przez dominujące mocarstwo z potencjalnym problemem walki na dwa fronty. W przytaczanych przez Mitchella przypadkach mocarstwa stosowały różne instrumenty, począwszy od przekupienia przeciwnika na teatrze drugorzędnym (z sukcesem Bizancjum przeciwko Hunom) przez wzmocnienie wewnętrznej bazy gospodarczej kosztem zwiększonych wydatków wojskowych i powstrzymywania (porażka Wenecji z Osmanami) do odwrócenia sojuszy i nawiązanie kontaktu z „odwiecznym” wrogiem (z sukcesem – Austria przeciwko Prusom i Wielka Brytania przeciwko Niemcom). Długofalowa polityka USA wobec sił kontestujących dominację hegemona, czyli Chin, jako zagrożenia głównego oraz Rosji, uznawanej za front drugorzędny, odwołuje...

Chcesz uzyskać darmowy dostęp do całości materiału?

Zaloguj się do swojego konta lub utwórz nowe konto i zapisz się do newslettera

radca prawny, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego, doktor nauk prawnych (Uniwersytet Śląski w Katowicach), zarządzający funduszami nieruchomości, CCIM (Certified Commercial Investment Member), przedsiębiorca. Onegdaj reprezentant Polski U-16 w piłce nożnej. Dziś uprawia triathlon i biegi górskie.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

4 odpowiedzi na “Ameryka będzie się wycofywać. Co dalej z Europą?”

  1. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy pisze:

    Od momentu dogadania Iranu z Saudami i ZEA przez Chiny cały czas piszę nieustannie, że USA wycofają się ASAP z Europy – najpierw ratować siła petrodolara w Zatoce – petrodolara zagrożonego wyparciem przez petrojuan. A druga rzecz – muszą skoncentrować się na utrzymaniu Tajwanu, bo musza utrzymać ciągłość blokady pierwszego łańcucha wysp, a ponadto przejęcie Tajwanu przez Chiny oznaczałoby odwrócenie wciąż posiadanej przewagi technologicznej Zachodu w procesorach – na korzyść Chin. W Zatoce USA postara się siłą obrócić Saudów, ZEA i resztę ponownie na posłuszeństwo USA – skończy się to pokazowym zniszczeniem Iranu.. Niestety powstanie próżnia strategiczna – i zapewne Chiny w ramach kontry geostrategicznej delegują Pakistan do zajęcia Iranu i odtworzenia ciągłości korytarza lądowego od Chin do Zatoki. Ta wojna USA [i Izraela] będzie moim zdaniem pyrrusowym zwycięstwem nad Iranem – tylko przesili nowy poziom eskalacji i skrajności dynamiki procesów antyamerykańskich na Bliskim Wschodzie – do zupełnie nowego poziomu. Sedno sprawy w tym, że USA z Izraelem mają dosyć siły do zniszczenia Iranu jako gracza militarnego – ale nie mają siły, by Iran okupować, ani siły, by zatrzymać Pakistan przed zajęciem Iranu. Dlaczego akurat Pakistan? – bo, prócz radykalizacji i przeniesienia problemów wewnętrznych w zwycięską „świętą wojnę” przeciw szyitom – na poziomie strategicznym Pakistan jest „świętą krową” – ani Izrael ani USA nie zaatakują ATOMOWEGO Pakistanu. Wystarczy, że po zniszczeniu potencjału wojskowego Iranu przez USA i Izrael, Chiny zapewnią strategiczne wsparcie i związanie Indii – a wtedy Pakistan zostanie wypuszczony w zwycięski marsz na zachód – zupełnie odwracając chwilowe zwycięstwo USA i Izraela. Oczywisty gambit – tylko nie dla USA i Izraela…. Opisany proces „pro” oraz „contra” to kwestia dekady. Radzę zapamiętać tę prognozę – i porównać do 10 lat z realem… A co do Tajwanu – oczywiste jest, że na końcu Tajwańczycy poczują się Chińczykami – i dogadają się z Chińczykami z kontynentu. Bo Chiny kontynentalne to większy i pewniejszy klient. W gruncie rzeczy Tajwan wykorzystuje USA do podbicia stawki negocjacyjnej warunków układu z Chinami kontynentalnymi, tak by mieć wyjątkowe przywileje – i cały rynek do dyspozycji poprzez wszelkie chińskie formaty handlowe. Bo USA mają dla Tajwanu raczej kij, niż marchewkę – strategowie USA otwartym tekstem niebacznie mówią, że nie dopuszczą do przejęcia Tajwanu przez Chiny i zbombardują kluczowe kompleksy produkcji i B+R TSMC. Oczywiście Pekin z Taipei postarają się, by Waszyngton odegrał rolę w ustawionym teatrzyku bez tracenia „twarzy” – czyli jako „szacowna” strona porozumienia, w myśl którego Tajwan będzie „neutralny” [czyli bez sił armii chińskiej na wyspie] – Pekin wystawi Waszyngton jako „konstruktywną stronę” dzięki której „świat uniknie konfrontacji” i takie tam opowieści sprzeda się w mediach – a faktycznie USA będą musiały grać dobrą minę do złej gry. W sumie – TSMC będzie produkowało na cały świat, a chińskie okręty uzyskają otwarte przejście na Pacyfik. Pekin będzie nawet skłonny pójść na zjednoczenie Korei – co Waszyngton będzie „sprzedawał” jako „zwycięstwo demokracji nad autorytarnym reżymem”. Faktycznie owoce zbierze Pekin – bo po zjednoczeniu USA będzie musiało wycofać swoje siły z przyczółka koreańskiego. A Korea i tak ciąży ekonomicznie do Chin – de facto zjednoczona Korea wyjdzie z aliansu USA-Japonia-Korea Płd. Obie sprawy – tzn. porozumienie nt Tajwanu i zjednoczenia Korei mam za naczynia połączone – rozgrywka jest bardziej skomplikowana – tu raczej stawiam na zamknięcie tego połączonego gambitu do ca 12 lat. A efektem będzie też docelowy obrót Japonii na Chiny – oczywiście też po zaciekłych targach pod stołem. Dlatego powtarzam po raz N-ty, szanse wygranej Chin względem USA o hegemonię globalną mam za 4:1 [i to mimo kłopotów strukturalnych Chin] – dlatego Polska powinna bardzo rozważnie postępować, ślepe żyrowanie USA musi się skończyć, tym bardziej, że tak naprawdę USA zostawi nas w Europie, czego obecna ekipa nie chce dostrzec. Jedyny sojusz realny to sojusz regionalny z państwami zagrożonymi przez Rosję – od GIUK, NORDEFCO – przez Bałtyk, Morze Czarne, nawet Kaspijskie. A gwarancje atomowego parasola USA są żadne – bo Waszyngton nigdy nie zaryzykuje Nowego Jorku z Warszawę czy Helsinki. Interoperacyjność i wspólną politykę, wymianę technologiczną i ekonomiczną – trzeba budować z państwami regionu – a USA to „druga linia” – znacznie mniej ważny gracz w konkretnej rozgrywce. Dlatego nie żyrujmy antychińskiej polityki obecnej ekipy – lepiej wyczekać z boku konfliktu w Azji – i dołączyć do zwycięzcy – iezależnie, kto nim zostanie. Ja obstawiam 4:1 na Chiny kontra USA – ale na wet gdybym się pomylił – to silny sojusz regionalny zajęty SWOIMI SPRAWAMI – będzie potraktowany partnersko czy przez Chiny czy USA po ustaleniu kwestii hegemonii globalnej. I nie ma co czekać na dobra [a raczej złą] wolę Waszyngtonu w kwestii NATO Nuclear Sharing i rakiet z głowicami US Army na naszym terenie. W ramach sojuszu regionalnego trzeba tę sprawę SKUTECZNEGO strategicznego odstraszania jądrowego wziąć we własne ręce. I to ASAP, nie czekając na kopanie studni do pożaru… Niestety – takie czasy przyszły – idzie o PRZETRWANIE względem rosnącej determinacji Kremla do realizacji już SWOJEGO supermocarstwa Lizbona-Władywostok. Do czego Kreml będzie dążył ZA WSZELKĄ CENĘ – bo ten plan daje największą wygraną najmniejszym kosztem. I dlatego jestem pewien, że Kreml w miarę słabnięcia pozycji Rosji dojdzie za kilka lat- dekadę do wniosku „nie mamy nic do stracenia, a wszystko do zyskania”. Użycie wariantu „deeskalacyjnego” broni jądrowej czy nawet kilku głowic taktycznych to wariant i tak optymistyczny. Powtarzam – musimy ASAP stworzyć sojusz regionalny – REALNIE SUWERENNY względem USA [które ma być partnerem – a nie jedynym decydentem] – i musimy stworzyć sojusznicze siły strategicznego odstraszania jądrowego. Waszyngton to nie „pan i władca” – tylko partner – coraz słabszy w Europie. A Berlin i Paryż nadal roją samobójcze mrzonki o równoprawnym udziale z Kremlem w supermocarstwie Lizbona-Władywostok, dlatego oparcie się Polski czy sojuszu regionalnego o żądne hegemonii i centralizacji Berlin, Paryż czy Brukselę – to bardziej samobójstwo, niż wsparcie. Nie realizują naszych gardłowych celów i interesów – ciekawe, kiedy to dotrze do ślepych entuzjastów centralizacji UE – z założenia robionej po naszym trupie jako suwerenny rozwojowy byt państwowy i ekonomiczny. Stąd cały czas powtarzam – ani Waszyngton – ani Berlin z Paryżem w rękawiczkach Brukseli – tylko sojusz regionalny z graczami jadącymi z nami na jednym wózku w gardłowych kwestiach bezpieczeństwa. Bo to jest najpewniejszy i najbardziej zdeterminowany SOJUSZ REALNY – zresztą silny ekonomicznie i zdolny do wspólnego oparcia się Rosji – ale i hegemonicznym zapędom Berlina z Paryżem.

  2. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy pisze:

    Dla zaniepokojonych zapowiedziami wojny o Tajwan – i USA i Chiny prężą muskuły – ale absolutnie nie chcą iść w eskalację, która zbyt łatwo mogłaby wyjść spod kontroli. Obustronne wyniszczenie się USA i Chin [a choćby i poważne zwarcie – gdzie obie USA i Chiny na gwałt by potrzebowały sprzymierzeńców] to marzenie Rosji [i Berlina i Paryża] – dlatego, to co się medialnie „sprzedaje” z Waszyngtonu czy Pekinu to jedno [bo to kształtuje i ogranicza pole polityczne manewru innych graczy] – natomiast realne ograniczenia eskalacji – i to przez obie strony – to drugie. Jeszcze uwaga – interesy UK ze względu na geografię [GIUK i Arktyka i jej bogactwa] są ważniejsze z NORDEFCO, niż z USA. A dla nas NORDEFCO to najlepszy i najbardziej zdeterminowany sojusz przeciw Rosji. I oczywiście Ukraina i Turcja – ta ostatnia coraz bardziej idąca na wypieranie Rosji z jej dotychczasowych stref wpływów. Rola USA jest dwuznaczna – używa Ukrainę do osłabienia Rosji, by ta w końcu uznała się za junior-partnera USA w obliczu słabnięcia Rosji wobec Chin. W sumie – przeciw Rosji – ale i przeciw hegemonii Berlina i Paryża w rękawiczkach Brukseli – tylko regionalny sojusz zagrożonych i zdeterminowanych graczy – jest sojuszem REALNYM. Co do atomu – albo sojusz wytworzy go suwerennie [zwłaszcza ze Szwedami i Finami], albo zbudujemy z Ukraina formalny [choć luźny w praktyce] byt prawny – by „boczną furtką” wejść w posiadanie atomu. Bo Ukraina po złamaniu w 2014 Traktatu Budapesztańskiego 1994 stała się ponownie prawnie [w pełni legalnie – podkreślam] państwem atomowym z prawem do 1300 głowic plus środków przenoszenia. Ogólnie biorąc – wielka gra Polski powinna polegać na dołączeniu do NORDEFCO z UK na północy – i Ukrainy i Turcji na wschodzie i południu. I drugie – pozyskanie w ramach jak najszerszego sojuszu regionalnego – skutecznego odstraszania strategicznego. Bałtowie dołączą do sojusz w sposób naturalny [domykając Bałtyk], a potem dołączą kolejni do źródła realnej siły – zapewne najpierw Rumunia, Słowacja. I choćby ze względu na balans wobec hegemoniczno-centralistycznych zapędów Berlina i Paryża w rękawiczkach Brukseli – także Czesi czy „duszona” Bułgaria, a potem spora część Bałkanów. Czyli nie tylko siła militarna – ale także ekonomiczna – a w sumie widzę w tym ścieżkę nowej Europy po zrolowaniu planów hegemonii tandemu Berlin-Paryż.

  3. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy pisze:

    NORDEFCO powstało w odpowiedzi na „reset” Obama-Putin, ogłoszony niesławnego 17 września 2009 z anulowaniem tarczy antyrakietowej w Polsce – zapewne data wybrana nieprzypadkowo na życzenie Putina. Zostaliśmy zdradzeni i sprzedani Rosji wraz z Ukrainą – a NATO z USA na czele przestało być realnym gwarantem bezpieczeństwa. Miesiąc później nasza rola została jednoznacznie określona w ćwiczeniach ZAPAD2009 – gdzie demonstrowano atak jądrowy na Warszawę. W ten sposób Kreml sprawdził sojusz z USA – okazało się, że i Waszyngton i reszta stolic na czele z Berlinem i Paryżem – akceptują nowy układ wpływów – zero obrony Polski. Poprzednia ekipa poszła na poddanie się Moskwie i próbowała balansować Moskwę oparciem się na Berlinie i Paryżu. Bez sensu – bo od od 2004, gdy powstała „oś pokoju Paryż-Berlin-Moskwa” w opozycji do ataku USA na Irak w 2003 – te trzy stolice weszły na wspólną ścieżkę wyparcia USA i budowy swojego supermocarstwa. Co wyszło już w 2006 – przy zatwierdzaniu NORD Stream 1 – bo wtedy jeszcze Polska była traktowana przez USA jako żelazny wschodni przyczółek w NATO i w UE. Gdy Waszyngton wpadł w 2009 na „genialny” pomysł odwróconego Kissinger’a [skaptowania Rosji przeciw Chinom] – był to pomysł przyjęty z wielkim entuzjazmem i na Kremlu i w Berlinie i Paryżu. „Dobra nasza” – łaskawie zgodzili się na wycofanie wszystkich ciężkich sił US Army z Europy – co do jednego Abramsa – ostatni wyekspediowano w 2011. Kreml zażądał rozwiązania II Floty US Navy – tej od blokady GIUK – i Amerykanie z entuzjazmem na to poszli – by przerzucić kolejne siły przeciw Chinom. Jesienią 2010 [po szczycie w Deauville] Kreml-Berlin-Paryż wypuściły sondę próbną zapowiedzią budowy „nowej lepszej Unii Euroazjatyckiej od Lizbony do Władywostoku” – co USA w swej pysze zaakceptowały, sądząc, że to konsolidacja ICH SOJUSZU przeciw Chinom – do głowy im nie przyszło, że ta trójka montuje SWOJE KONKURENCYJNE supermocarstwo i ani myśli wspierać USA przeciw Chinom, a wycofywanie sił lądowych USA z Europy i osłabianie projekcji siły morskiej na Atlantyku – to właśnie spełnienie marzeń tej trójki. Przed „generalną próbą” zadeklarowania „nowej lepszej unii od Lizbony do Władywostoku” były w lutym przedrukowane na siłę wybory prezydenckie w Ukrainie – i czułe na łamanie demokracji serce Waszyngtonu ani drgnęło – a potem wypadek w kwietniu w Smoleńsku – gdzie naruszono dosłownie wszystkie strategiczne procedury „head” NATO – a śledztwo w sprawie samolotu wojskowego eskadry transportowej poprowadzono jak dla samolotu cywilnego – i tu również Waszyngton nie widział [i nie widzi do tej pory] nic niewłaściwego. Dzięki temu korzystnemu wypadkowi i Waszyngton i Kreml mogły rozwijać przyjaźń i współpracę – a Polska, która zbytnio wyszła przed szereg w 2008 z Gruzją przeciw Rosji – nauczyła się pokornie słuchać. Dlatego właśnie – konkretnie po deklaracji „nowej lepszej unii euroazjatyckiej od Lizbony do Władywostoku” – próba balansu Moskwy poprzedniej ekipy na oparciu się o Berlin – była zupełnie bezsensowna – bo to były dwie TE SAME strony obcego interesu supermocarstwowego – które całą „zawadzającą” ich planom Europę Środkową chciały zdemontować jako suwerenne byty. W rezultacie w szybkim tempie poprzednia ekipa stała się chcąc-nie chcąc [ale REALNIE] najemnymi kompradorami od demontażu Polski – w „polskich” rękawiczkach. Czy poprzednia ekipa miała inna opcję, niż wybór między dżuma, a cholerą [Kremlem, a Berlinem]. Oczywiście że TAK. Wracając do 2009 – gdy tylko Skandynawowie zrozumieli, że NATO i USA przestały być gwarantem przeciw Rosji, która właśnie w 2008 weszła na ścieżkę rozszerzania wpływów siłą [Gruzja] – po atomowych ćwiczeniach ZAPAD 2009 [demonstracji ataku atomowego na Warszawę w październiku 2009] – Skandynawowie bardzo szybko z punktu widzenia geostrategicznego dogadali się i 9 grudnia 2009 stworzyli format wojskowy NORDEFCO – ALTERNATYWNY wobec NATO – obejmujący wszystkie państwa Skandynawii i Islandię. W tym Szwecję i Finlandię – bo ta ostatnia ani myślała do powrotu do finlandyzacji jak za zimnej wojny. I to była REALNA ALTERNATYWA dla Kremla, Waszyngtonu – i Berlina z Paryżem. Ś.p. Lech Kaczyński – gdyby był naprawdę wielkiego formatu politykiem – natychmiast by jeszcze w 2009 dołączył Polskę do NORDEFCO – zapewne odbyło by się to z Bałtami. Tak samo po Smoleńsku – rządzący, mając pełnię władzy – mogli [zamiast bezsensownego i kontrskutecznego „balansowania” Moskwy Berlinem] – dołączyć Polskę do NORDEFCO. Zamiast tego wybrali Berlin i uległość Moskwie, a demontaż wojska na wschodzie tylko oddalił nas od ewentualnego sojuszu. Sternicy powinni najpóźniej w 2010 po wejściu do NORDEFCO zacząć proces odwrotny – rozbudowy armii na wschodzie – i budowanie interoperacyjności na każdym poziomie w ramach NORDEFCO. No i szukając dodatkowego wsparcia w UK i w krajach PIIGS przeciw dominacji Berlina i Paryża. Od 2015 nowa ekipa „dobrej zmiany” dalej – jakby nigdy nic nie zaszło 17 września 2009 i potem w Smoleńsku – uwiesiła się ślepo na klamce Waszyngtonu. A powinna zacząć od sojuszu z NORDEFCO – a potem z USA od zadawania bardzo niewygodnych pytań o zdradę Polski przez USA – by na nowo ustawić nowe reguły gry – zwłaszcza po wyjściu UK z UE – co skazuje USA na Polskę – i to bezalternatywnie. W nowym układzie nie my USA – tylko USA winno nam płacić grube pieniądze [i transfery technologiczne i specjalne prawa handlowe] za CZASOWE wspieranie Waszyngtonu i za pobyt sił USA w Polsce – piszę „czasowe wspieranie Waszyngtonu” – czyli dopóki nam płacą i dopóki nam to się opłaca. Teraz – gdy USA wychodzą z Europy do Zatoki ratować petrodolara zagrożonego wyparciem przez petrojuan – TYM BARDZIEJ winniśmy przestać ślepo wieszać się klamki Waszyngtonu – który zostawia nas przeciw niedźwiedziowi – i oprzeć całą politykę na sojuszu REALNYM [militarnym-politycznym-ekonomicznym-technologicznym] graczy zagrożonych przez Rosję od Arktyki [NORDEFCO z UK] po Morze Czarne i nawet Kaspijskie. Także z graczami z drugiej strony Rosji – wejść w maksymalny sojusz czy przynajmniej współpracę z Koreą Płd i Japonią. Sumując – cała polityka i strategia Warszawy wszystkich ekip od 2009 do dnia dzisiejszego jest całkowicie błędna – oparta na fałszywym [i wpojonym narodowi] dylemacie alternatywy rzekomo wyłącznie między Waszyngtonem, a Berlinem. Musimy stworzyć SWÓJ SOJUSZ – z NORDEFCO jako rdzeniem. Polska z Ukrainą da w centrum duże siły lądowe – razem z NORDEFCO i Bałtami zamkniemy Bałtyk jako „mare nostrum” wypychając Rosję – a NORDEFCO z UK daje siły powietrzne, które do końca dekady staną się SILNIEJSZE od rosyjskich. W takich warunkach sojusz stanie się partnerem dla Turcji – a to pozwoli rozpraszać siły Rosji od Arktyki po Morze Kaspijskie. Interoperacyjność – owszem, oparta o standardy NATO – ale bez USA jako nadrzędnego kontrolera. I własne siły jądrowego odstraszania ASAP – z UK, ze Skandynawami [zwłaszcza Szwedzi i Finowie], czy z Ukrainą – ale i z Koreą Płd i Japonią. Nieśmiałe prośby Polski o NATO Nuclear Sharing – odrzucone przez Waszyngton – będą tylko MINIMUM, które Waszyngton sam skwapliwie zaproponuje, gdy Polska wejdzie w sojusz z NORDEFCO i innymi graczami zagrożonymi przez Rosję. Jeżeli USA nie rozmieszcza rakiet [najlepiej hipersoników] z głowicami jądrowymi w Polsce i na Flance – jako REALNEFO zabezpieczenia – trzeba będzie pójść we własne sojusznicze odstraszanie jądrowe. Wszystko bez patrzenia na Waszyngton, Berlin, Paryż, czy ich rękawiczki – czyli Brukselę. Nasze interesy zagrożonych graczy na Flance są skrajnie sprzeczne z USA – bo te chcą utrzymania Rosji – co prawda osłabionej przez Ukrainę [po to ta wojna jest] – by w końcu Kreml zgodził się zostać junior-partnerem USA – mając alternatywę wchłonięcia przez Chiny. A w takim układzie Rosja zostanie dalej supermocarstwem – i docelowo, choćby za kilka dekad znowu zacznie ekspansję. Zresztą – to może się zdarzyć znacznie szybciej – gdyby USA przywróciły Pax Americana 2.0 [np. do roku 2040] – dla naszego regionu oznaczałoby to nową Jałtę ponad naszymi głowami – bo USA na pewno by dały wynagrodzenie CUDZYM terytorium swemu „zasłużonemu” sojusznikowi. Czas wybudzić się z romantyzmu i mitów o „przyjaźni” i „wartościach” – liczą się tylko NASZE interesy i NASZA racja stanu w świecie rządzonym wyłącznie siłą.

  4. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy pisze:

    I dla „opornych” – gdy Skandynawowie zorientowali się wiosną, że USA wyjdzie z Europy do Zatoki ratować siła petrodolara – natychmiast zadeklarowali integrację sił powietrznych NORDEFCO. Wiedzą, że USA wyprowadziły ich w pole – Finlandia i Szwecja weszła do NATO – co Kreml odbiera jako bezpośrednie zagrożenie swego rdzenia siły strategicznej – czyli bastionu Siewieromorska – i zostali „wystawieni” na konfrontację z Rosją. Są słabi lądowo – „piętą Achillesa” NORDEFCO jest długa lądowa granica Finlandii z Rosją – 1340 km – praktycznie nie do obrony. Dlatego wzmacniają SWÓJ format wojskowy NORDEFCO – i dlatego z otwartymi ramionami przyjmą i Polskę i Bałtów [i zapewne Ukrainę] do NORDEFCO. My budujemy rdzeń sił lądowych – zapewniamy z Bałtami domknięcie i wyrzucenie Rosji z Bałtyku [w tym neutralizację bastionu Królewca] – oni dają silne lotnictwo – i kontrolę i Bałtyki i Arktyki [z UK]. A przy wspólnej grze przeciw Rosji z Turcją – siły Rosji – zwłaszcza siły lądowe – zostaną rozproszone [niezdolne do koncentracji i uderzenia] przez NASZ sojusz od Arktyki po Morze Czarne i Kaspijskie. Od razu mówię – nie chodzi o działania ekspedycyjne WP w Finlandii – chodzi o wiązanie przez Polskę i Ukrainę [i Turcję] gros sił lądowych Rosji. Czyli wiązanie przez „power in being” AKTYWNYMI siłami – zapobiegając WYPRZEDZAJĄCO agresywnej koncentracji sił Rosji. W zamian – szybkie wsparcie „parasola lotniczego” NORDEFCO [zaś NORDEFCO wspierane przez UK – lotnictwem i Royal Navy]. I wspólna tarcza antyrakietowa sojuszu – niezależna ani od Waszyngtonu – ani od Berlina. Realny sojusz graczy na jednym wózku – i realna interoperacyjność na każdym poziomie – i zbiorcza nowa siła polityczna i ekonomiczna regionu – i realny balans dominacyjnych zapędów Berlina z Paryżem.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo