Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Marek Biernacki przygotował rewolucję w oświadczeniach majątkowych. Jego odejście z Ministerstwa Sprawiedliwości postawiło ten projekt pod wielkim znakiem zapytania.
W czasie festiwalu spekulacji na temat składu rządu Ewy Kopacz nikogo w mediach głównego nurtu nie interesowało to, że na rok przed wyborami przetasowania w resortach będą mieć istotne merytoryczne konsekwencje. Niewejście Marka Biernackiego do nowego gabinetu nawet przez sympatyzujących z nim prawicowych publicystów skwitowane zostało jako kolejny znak dryfowania Platformy Obywatelskiej w lewo. Tymczasem znacznie istotniejsze jest co innego: dalsze losy przygotowanej przez poprzedniego ministra sprawiedliwości ustawy rewolucjonizującej kwestię oświadczeń majątkowych. Projekt znalazł się na celowniku zagrożonych nim grup interesów. Czy brak Biernackiego w rządzie skaże jego polityczny testament na pożarcie przez te lobby?
To pewnie najpoważniejsze rozczarowanie dawnych zwolenników PO, że zamiast likwidować przywileje w sektorze publicznym, obniżać podatki i zmniejszać zatrudnienie w urzędach, siedem lat rządów Tuska przyniosło jeszcze więcej regulacji, więcej danin, więcej urzędników. Jak na ironię z chwilą wyjazdu wieloletniego premiera do Brukseli pod znakiem zapytania stają losy jednej z nielicznych reform, która akurat przywileje urzędników miała ograniczać, zwiększając kontrolę obywateli nad funkcjonariuszami publicznymi. Mowa o Ustawie o oświadczeniach o stanie majątkowym osób pełniących funkcje publiczne.
Milion jawnych oświadczeń
Projekt Biernackiego jest radykalny. Po pierwsze, to kompleksowe i systemowe uregulowanie obowiązków składania oświadczeń przez osoby pełniące funkcje publiczne, dziś wynikających z 30 rozproszonych aktów prawnych. Po drugie, projekt zakłada znaczące rozszerzenie katalogu funkcjonariuszy zobowiązanych do składania oświadczeń majątkowych. Zwiększa ich liczbę z ok. 500 tys. do ok. 900 tys. osób. Po trzecie, oświadczenia majątkowe miałyby też być w pełni jawne. Każdy obywatel miałby możliwość zapoznania się z nimi (poza oświadczeniami funkcjonariuszy służb specjalnych i niektórych służb mundurowych) w Biuletynie Informacji Publicznej. Dotychczas było tu tak wiele wyjątków i wyłączeń, że nawet znawcom tematu trudno się było w tym połapać. Po czwarte, wypełniane dziś ręcznie oświadczenia zastąpione zostaną oświadczeniami elektronicznymi, dzięki czemu docelowo nieporównywalnie prostsze będzie analizowanie i porównywanie ich treści.
Dotychczas obowiązkiem składania oświadczeń majątkowych objęci byli m.in. politycy, najwyżsi rangą urzędnicy, sędziowie, prokuratorzy. Nowa ustawa rozszerza ten katalog m.in. o członków zarządów i głównych księgowych spółek skarbu państwa i ich spółek córek, asystentów sędziów, notariuszy, pracowników urzędów zarabiających minimum średnią krajową, inspektorów sanitarnych, inspektorów pracy, celników, policjantów, egzaminatorów prawa jazdy, rektorów uczelni publicznych, członków komisji lekarskich ZUS i KRUS. Co wywołuje szczególny opór większości zainteresowanych środowisk, powszechna jawność oświadczeń obejmie również tych, którzy dotychczas mieli obowiązek składania oświadczeń, ale bez ich publikacji: sędziów, prokuratorów, najwyższych rangą urzędników, takich jak prezes NBP czy prezes NIK. Także… prezydenta Polski.
Powyższa lista sama w sobie dobrze wyjaśnia istotę reformy: tam, gdzie mamy do czynienia z uprawnieniami tworzącymi przestrzeń do korupcji, tam potrzebna jest jawność.
Opór grup interesu
Choć projekt znany jest od niedawna (do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów trafił w maju br.), to już zdołał napotkać falę krytyki: głównie ze strony samych zainteresowanych. Tylko w ramach uzgodnień międzyresortowych pojawiły się wyrażane przez przedstawicieli kolejnych ministerstw oskarżenia m.in. o „tani populizm”, zapędy do inwigilacji, łamanie praw człowieka i konstytucji (z uwagami zgłoszonymi w ramach konsultacji, uzgodnień i opiniowania zapoznać się można na stronach Rządowego Centrum Legislacji). Negatywne opinie na temat projektu opublikowały Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Rządowe Centrum Legislacji i Rada Legislacyjna przy Premierze. Najbardziej bodaj kuriozalne uwagi sformułował wiceminister skarbu państwa Zdzisław Gawlik, który w postulacie jawności oświadczeń majątkowych dostrzegł, że minister sprawiedliwości „stara się schlebiać najniższym, z gruntu populistycznym oczekiwaniom. W praktyce otwiera pole do lustracji, oznaczającej zalew donosów i insynuacji, w której prym zapewne wieść będą zawistni sąsiedzi, pokrzywdzeni obywatele, brukowce i jedyni sprawiedliwi”. Czytając te słowa, trudno uniknąć skojarzeń z popisami retorycznymi przeciwników ujawnienia współpracy z komunistyczną bezpieką.
Ataki zorganizowanych grup interesu na projekt Biernackiego wymagają przeciwwagi. Niestety tej jak na razie nie widać
Przeciwko jawności oświadczeń opowiedziały się niemal jednogłośnie organizacje zrzeszające przedstawicieli kolejnych grup interesów, m.in.: Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”, Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich, Konferencja Rektorów Polskich Uczelni Technicznych, Stowarzyszenie Inspektorów Pracy, Ogólnopolskie Stowarzyszenie Referendarzy Sądowych, NSZZ „Solidarność”. W opiniach kolejnych organizacji pojawia się dość typowa linia argumentacji, analogiczna choćby do uwag zgłaszanych w czasie prac nad otwarciem dostępu do zawodów regulowanych: założenia projektu uznać należy za słuszne, jednak… specyfika konkretnego zawodu czy instytucji każe wyłączyć z katalogu podmiotów objętych ustawą np. rektorów czy pracowników ZUS.
Sztuka dezinformacji, czyli atak zegarkiem Nowaka
Nie może dziwić, że tak powszechnemu „oficjalnemu” oporowi grup interesów wobec projektowanych zmian towarzyszyć muszą bardziej wyrachowane próby zablokowania ustawy.
Najbardziej kuriozalny atak rozpoczął „Dziennik Gazeta Prawna” publikacją z 27 sierpnia „Nie będzie kary za zegarek ministra”. Na okładce prestiżowego branżowego dziennika mogliśmy przeczytać: „Czy były minister transportu Sławomir Nowak uniknie kary za złożenie nieprawdziwych informacji o stanie swojego majątku? Wszystko wskazuje na to, że tak. Pomóc mu może projektowana ustawa o oświadczeniach majątkowych, jeśli wejdzie w życie w kształcie proponowanym przez resort Marka Biernackiego. Zgodnie z nią nie będzie stanowiło przestępstwa niewpisanie do deklaracji przedmiotów o wartości do 20 tys. zł. Dziś ten próg ustalony jest na 10 tys. zł. A biegli wycenili zegarek ministra Nowaka na między 11 a 15 tys. zł”. Gazeta powoływała się na licznych, w większości anonimowych, rozmówców, którzy przekonywali, że wejście w życie nowej ustawy oznaczać będzie uwolnienie byłego ministra transportu od odpowiedzialności.
Zarzuty mogłyby brzmieć poważnie, gdyby nie to, że w projekcie od początku obecny był artykuł 53, który wprost stanowił, iż „do oświadczeń majątkowych, których obowiązek złożenia powstał przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy, stosuje się przepisy dotychczasowe”.
Dla autorów medialnego ataku okazało się to nieistotne. Nieważne było też to, że już wcześniej kazus Nowaka pojawiał się w ramach debaty nad ustawą jako argument na rzecz poszerzenia jawności, a podnoszony był… po stronie samego projektodawcy! Na łamach wydawanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości pisma „Na wokandzie” już w maju mogliśmy przeczytać: „Niezgodność tego, co były minister Sławomir Nowak miał na przegubie, z tym, co wpisał do swego jawnego oświadczenia, zaowocowała aktem oskarżenia i zakończyła, jak się wydaje, jego błyskotliwą karierę w tzw. służbie publicznej. Gdyby – tak jak w przypadku sędziów – wgląd w oświadczenie Sławomira Nowaka miał tylko jego zwierzchnik lub Urząd Skarbowy, oczywiście włos by mu z głowy nie spadł. Straszak, jakim jest możliwość skonfrontowania oświadczeń z różnych lat i publicznego postawienia pytania o przyczyny ewentualnego nagłego wzbogacenia się, może więc być czynnikiem ograniczającym pokusy władzy”.
Słuchając przeciwników ujawnienia majątków urzędników, trudno uniknąć skojarzeń z popisami retorycznymi przeciwników ujawnienia współpracy z komunistyczną bezpieką
Niestety dziennikarze większości redakcji ochoczo przeklejali skandalizujące fragmenty tekstu z „DGP” i nie zadawali sobie trudu, by zapoznać się nie tylko z kluczowym w tym kontekście artykułem 53, lecz także z meritum projektu. Szkoda, bo projekt Biernackiego poszerzałby akurat pole popisu dla mediów jako kontrolerów władzy. Komu (nie) zależy na reformie
W kontekście sprawy Nowaka i afery taśmowej przeprowadzenie projektu pozwoliłoby PO na wykazanie pewnej zdolności do autorefleksji. Dalszy los ustawy zależy dziś coraz mniej od determinacji odsuniętego Biernackiego, bardziej od woli i planów jego następcy Cezarego Grabarczyka i nowej premier. Jednak również od aktywności opozycji, mediów, strony społecznej. Ataki zorganizowanych grup interesu wymagają przeciwwagi. Niestety tej jak na razie nie widać.
Na poziomie publicystycznej diagnozy wszyscy zgadzają się, że rozrost biurokracji jest problemem. Reforma oświadczeń majątkowych mogłaby być choćby częściowym remedium. Brakuje jednak proreformatorskich grup interesów gotowych je wspierać. Dotyczy to także Prawa i Sprawiedliwości. I można przypuszczać, że to ostatnie się nie zmieni. Wszak działacze największej partii opozycyjnej są dziś przekonani, że za rok przejmą pełnię władzy: wraz z setkami tysięcy urzędniczych etatów. Po co poddawać te „konfitury” rygorom nowej ustawy?
Chociaż reforma potencjalnie poszerza możliwości działania organizacji pozarządowych, to na horyzoncie brakuje takich, które w interesie wspólnym zaangażowałyby się w pilnowanie projektu. W konsultacjach społecznych, obok organizacji zrzeszających objętych projektem ustawy, głos zabrało tylko kilka NGO-sów zajmujących się interesem publicznym, a i one – poza Fundacją Batorego i Stowarzyszeniem 61 – podały w wątpliwość powszechną jawność oświadczeń (Fundacja Panoptykon, Instytut Spraw Publicznych).
Subkultura budżetówki czy etos służby publicznej?
Poza wymiarem kontrolnym i antykorupcyjnym omawiana reforma ma niebagatelne znaczenie kulturowe. Przypomnijmy, że polski sektor publiczny jest bezprecedensowo przerośnięty: zatrudniony jest w nim niemal co czwarty pracujący (3,5 mln etatów w sektorze publicznym to 24 proc. wszystkich zatrudnionych). Nie przekłada się to jednak na jakość usług publicznych, jak np. w Skandynawii. Generuje natomiast koszmarne marnotrawstwo i korupcję.
By to zmienić, konieczna jest nie tylko polityczna gotowość do politycznych reform, lecz również zmiana mentalności Polaków. Według przeprowadzonych na zlecenie Akademii Koźmińskiego badań „Postawy ekonomiczne w czasach niepewności” jedynie co piąty z badanych chciałby szukać zatrudnienia w sektorze prywatnym, aż 61 proc. zaś wskazuje właśnie na sektor publiczny jako miejsce wymarzonej pracy. Trudno z optymizmem patrzeć w przyszłość, gdy najwygodniejszym miejscem zatrudnienia większości społeczeństwa jawią się skorumpowane i niewydajne biurokratyczne molochy. Choć jest to w pewien sposób zrozumiałe: praca w sektorze publicznym kojarzy się zapewne przeciętnemu Polakowi z dobrymi zarobkami i wygodą, bez większych obowiązków.
Tymczasem reforma oświadczeń majątkowych może wnieść wkład w budowę etosu służby publicznej. Przypominając urzędnikom i innym pracownikom sektora o potrzebie pokory i samoograniczenia.
W ramach konsultacji do rzeczonego projektu prezes ZUS podnosił, że wejście w życie reformy „może spowodować odejście z pracy wykwalifikowanych i cennych merytorycznie pracowników zatrudnionych obecnie w podmiotach publicznych”. A wydawać by się mogło, że obowiązek ujawniania majątku nie powinien przecież budzić oporów uczciwych funkcjonariuszy publicznych…
Np. sędziowie już składają oświadczenia materialne, ale nie są one jawne. Dlaczego wszyscy nie składają tych oświadczeń? Dlaczego Pani sędzia Kowalska, może być większą oszustką od pracującego na czarno na budowie Jana Kowalskiego. Wszyscy, albo nikt i tyle.
Nie wiem czy chwalony powyżej projekt chroniłby przed problemem, który może przedstawię na przykładzie: – jak wynika z oświadczeń majątkowych dostępnych w internecie, dyrektorzy pewnego urzędu miasta zarabiają przec. ok. 12.000 zł miesięcznie. W oświadczeniach majątkowych wpisują, że nie mają żadnych oszczędności, papierów wartościowych, lokat, dóbr – niczego, jedynie mieszkanie komunalne i stary samochód. No cóż może przejadają tych kilka tysięcy miesięcznie i nic nie oszczędzają. Nic z tego oświadczenia nie wynika, fałsz aż kłuje w oczy… Tymczasem szeregowy pracownik urzędu (zarabiający ok. 2200zł / mies) , który na skutek jakichś tam przepisów stemplował wydawane zaświadczenia stempelkiem z dopiskiem 'z upow. prezydenta’, jest stanowczo pouczany w tym samym urzędzie, że powinien podając oświadczenie powołać się na przeliczony przez swój bank stan kredytu na dzień na 31 grudnia (prowizja ok. 150-200zł), wpisać wartość mieszkania na podstawie corocznej wyceny rzeczoznawcy itp. Ale szef tegoż samego urzędu mówi prasie, że on swoją chatę wycenił na oko, bo się nie zna… I co? Nic…. A inny pracownik ma sprawę w prokuraturze o fałszywe oświadczenie, bo zapomniał o swoim wynagrodzeniu, które w wysokości niecałych 2000zł wpłynęło na konto w ostatnich dniach grudnia – zataił stan konta! Chodzi mi o to, że chyba dopóki będą działać mechanizmy prawa dla równych i równiejszych, to nawet objęcie oświadczeniami sprzątaczek, skończy się rozliczaniem sprzątaczek z 10 groszowego błędu w oświadczeniu , przy udawaniu, że w oświadczeniach najwyższego kierownictwa jest wszystko w porządku. Myślę, że jest to dość istotny problem.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Artykuł z miesięcznika:
Jeżeli teraz mamy problemy z łącznością i komunikacją, to aż strach pomyśleć, jak będzie w sytuacji realnego niebezpieczeństwa
Czy Indie zmieniają bieg światowej polityki? Jak wyglądają relacje międzynarodowe z perspektywy jednego z najważniejszych graczy w Azji?
Jaką rolę odgrywają Indie w dynamicznie zmieniającym się ładzie światowym? Dlaczego ich pozycja w geopolityce Azji jest kluczowa dla przyszłości globalnych relacji międzynarodowych? Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w najnowszej książce Shivshankara Menona byłego Sekretarza Spraw Zagranicznych Indii.
„Ostatni Etap” to nie tylko analiza polityczna – to także historia współczesnej Polski i jej miejsca na mapie świata.
Poszukujemy osoby na stanowisko ASYSTENT ZESPOŁU w wymiarze 8 godzin dziennie. Oczekujemy znajomości pakietu Office, dobrych zdolności organizacyjnych, samodyscypliny i zaangażowania
Dołącz do nas w debacie dotyczącej przyszłości Unii Europejskiej i roli, jaką może odegrać Polska. Wspólnie zastanowimy się nad kluczowymi wyzwaniami i możliwościami, które stoją przed naszą wspólnotą w nadchodzącej kadencji.
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie