Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Od czasów Mao Chiny znają dang’an, tajne akta dokumentujące życie każdego człowieka, przedstawiające jego upodobania i antypatie, karierę i wiarygodność polityczną. Była to teczka, z którą człowiek szedł przez życie, ale której nigdy nie mógł sam obejrzeć. O istnieniu tych papierowych teczek ostatnio już prawie zapomniano – a teraz po raz pierwszy zostaną poskładane w całość.
Przyjęte w 2016 roku państwowe wytyczne wyjaśniają w „Przyspieszeniu oprogramowania do wymierzania kar”, że celem jest „automatyczna weryfikacja, automatyczny nadzór i automatyczne karanie każdego, kto zawiedzie zaufanie”. Teraz już nigdzie nie będzie luk, nikt się nie prześliźnie.
I chociaż rząd najpóźniej od 2014 roku pracuje intensywnie nad tym systemem, to większość Chińczyków dotychczas o nim nie słyszała. Jeden z moich pekińskich przyjaciół tylko macha ręką: „Jaka to różnica, wobec tego państwa i tak wszyscy jesteśmy nadzy”. Jeśli chodzi o interwencję partii i państwa, to oczekiwania co do zachowania sfery prywatności są w Chinach bardzo niewielkie i naznaczone fatalizmem. Zupełnie jakby było niemożliwe, żeby być bardziej nagim niż nagi. To jednak jest możliwe, kiedy ktoś zagląda ci do środka głowy.
TEKST JEST FRAGMENTEM KSIĄŻKI „CHINY 5.0. JAK POWSTAJE CYFROWA DYKTATURA”. KUP KSIĄŻKĘ KAI STRITTMATTERA W NASZEJ KSIĘGARNI
Fakt istnienia tego systemu przesącza się do świadomości publicznej bardzo powoli – im bliżej roku 2020, im więcej wypływa czarnych list osób „naruszających zaufanie” i im więcej konkretnych przypadków nagradzania i karania pojawia się w partyjnych mediach. Wielu Chińczyków, którym opowiadałem nieco o tym systemie, mówiło mi, że byłoby wspaniale, gdyby w społeczeństwie panowało większe zaufanie. Kiedy jednak pewna państwowa szkoła średnia w Weifang wiosną 2018 roku obwieściła, że od teraz o przyjęcie do niej nie mogą się ubiegać dzieci, których rodzice znajdują się na czarnych listach, od razu posypały się gromy o zbiorowej odpowiedzialności rodziny za czyny wszystkich jej członków, po raz pierwszy pojawiły się też tak pełne oburzenia komentarze w sieci.
Najbardziej znanym w Chinach projektem pilotażowym wiarygodności społecznej nie jest projekt państwowy, lecz pochodzący z sektora prywatnego: Sesame Credit jest częścią aplikacji Alipay, używanej do operacji bezgotówkowych przez sześćset milionów klientów. Każdy klient Alipay może sobie aktywować Sesame Credit – wtedy zostaje zaszeregowany na skali od trzystu pięćdziesięciu do dziewięciuset pięćdziesięciu punktów. Algorytm oceniający te dane jest tajemnicą, jednakże twórcy tego programu podali do publicznej wiadomości pięć filarów do klasyfikowania użytkowników: obok tożsamości użytkownika, jego zdolności do spłacania długu i sposobu postępowania z pieniędzmi w przeszłości zaliczają się tu także ulubione sposoby zachowania oraz kontakty osobiste.
Przyjęte w 2016 roku państwowe wytyczne wyjaśniają w „Przyspieszeniu oprogramowania do wymierzania kar”, że celem jest „automatyczna weryfikacja, automatyczny nadzór i automatyczne karanie każdego, kto zawiedzie zaufanie”
Li Yingyun, dyrektor techniczny projektu, wymienił następujące przykłady: „Ktoś, kto przez dziesięć godzin dziennie gra w gry wideo, zostanie zaklasyfikowany jako osoba bezproduktywna. Kto z kolei często kupuje pieluszki, zostaje zaklasyfikowany jako rodzic z wyższym zmysłem odpowiedzialności”. Szanghajski portal pisał, że częste zmiany miejsca zamieszkania będą skutkowały odjęciem punktów. „Poza tym na twoją ocenę na Sesame wpływa również liczba punktów twoich przyjaciół”. To jasny przekaz – trzymaj się z dala od znajomych, których system źle ocenia.
Sesame Credit współpracuje z Baihe, największym chińskim biurem matrymonialnym online, gdzie osoby poszukujące partnera promują się za pomocą swojego konta punktowego. Ci z najwyższymi ocenami – królowie punktacji – bez problemu otrzymują kredyty i cieszą się błyskawicznym przyznawaniem wiz do takich krajów jak Luksemburg czy Singapur. Alipay coraz uważniej patrzy na Zachód. Podróżujący Chińczycy mogą płacić aplikacją Alipay w wielu miejscach w USA czy w Europie, a aplikacja w czasie rzeczywistym wysyła do Chin dane o ich transakcjach oraz współrzędne geograficzne.
Ten system wydaje się bardzo zaawansowany, ale przyszłość komercyjnych projektów wiarygodności jest wciąż niepewna. Ludowy Bank Chin wydał prywatnym przedsiębiorstwom osiem pozwoleń na prowadzenie projektów pilotażowych, ale w końcu zdecydował, że żadnemu nie udzieli licencji na oficjalne prowadzenie. Bank powoływał się na konieczność ochrony danych, poza tym nie można zapominać o „konflikcie interesów” samych przedsiębiorców.
Wielu użytkowników w Internecie argumentowało, że Alibaba wykorzystuje stworzony w tym samym koncernie system zachęt przede wszystkim do zwiększania obrotu na własnych portalach, ostatecznie jest to podobno raczej program do utrzymywania klientów niż do zwiększania kompetencji społecznych jego użytkowników. Pojawiły się już pierwsze opisy, w jaki sposób można manipulować tym systemem – w jednym z artykułów na Weibo hakerzy przechwalali się, że na zlecenie płacącego klienta tak podkolorowali jego dane na Alipay, że w konsekwencji zostały ocenione wyżej i otrzymały więcej punktów. „Jest prawdopodobne, że w miarę rozwoju systemu kredytu społecznego pojawiać się będą kolejne sposoby fałszowania danych” – czytamy w sprawozdaniu MERICS.
Najbardziej znanym w Chinach projektem pilotażowym wiarygodności społecznej nie jest projekt państwowy, lecz pochodzący z sektora prywatnego: Sesame Credit jest częścią aplikacji Alipay, używanej do operacji bezgotówkowych przez sześćset milionów klientów
Twórcy tego systemu podkreślają zalety „wiarygodności społecznej”. „System ogranicza oszustwa, które kosztują rynki Chin co najmniej dziewięćdziesiąt miliardów dolarów rocznie. Dzięki elektronicznemu obiegowi pieniądza otwiera też dostęp do kredytów setkom milionów dyskryminowanych – rolnikom, robotnikom czy studentom, a zatem wszystkim, którzy do tej pory nie mieli szansy udokumentowania swojej zdolności kredytowej. I wreszcie projekt ten ma być ogromnym programem napędzającym koniunkturę, ma uwolnić konsumpcję.
Jest to również wizja, która u wielu budzi lęk. Pisarz Murong Xuecun kwituje ten system jednym słowem: Straszne!
– Oni mówią o zaufaniu. W rzeczywistości chodzi o kontrolę, o to, by twoje najbardziej osobiste sprawy ujrzały światło dzienne. Co się stanie, kiedy jako młody człowiek niewłaściwie wypowiesz się w Internecie? No tak, nie zostanie zapewne od razu aresztowany. Ale może odbiorą ci paszport? Albo prawo jazdy. Prawdopodobnie zamrożą ci konto w banku.
Od czasu, gdy rząd zamknął pisarzowi konta na Weibo i od kiedy nie może on publikować powieści ani scenariuszy, utrzymuje się, sprzedając przez Internet to kosmetyki, to truskawki albo melony.
– Jeśli ten system zadziała, to Chiny prześcigną Orwellowską Oceanię – przestrzega Murong Xuecun. – A ja jako politycznie niepewny ptaszek otrzymam naprawdę mizerną ocenę. Może nie będę mógł już nigdy wyjechać za granicę, jeździć pociągami, może zostanę wyrzucony z mieszkania… No i wtedy będę sypiał pod mostem.
Na spotkanie pisarz spóźnia się przeszło godzinę – agenci urzędu bezpieczeństwa przeczytali nasze prywatne wiadomości na WeChat i wiedzieli, że się umówiliśmy, więc do ostatniej chwili próbowali go skłonić do odwołania spotkania.
Niektórzy jeszcze pocieszają się myślą, że ten nowy system nadzoru i inwigilacji po prostu nigdy nie będzie funkcjonował, ponieważ stanowi wielkie wyzwanie techniczne – wiąże się z koniecznością skumulowania w jednym miejscu wszystkich danych, ich jakości i stosownej ewaluacji. I ponieważ KPCh zna długą historię prób cywilizowania tego narodu, które spływało po nim jak woda po gęsi. Mimo niezliczonych kampanii mieszkańcy Pekinu nadal plują na ulicę, a mieszkańcy Szanghaju w biały dzień chodzą w piżamach do handlarzy warzyw.
Czy byłoby bardziej pocieszające, gdyby na końcu ten system – zmanipulowany, nieefektywny i przesiąknięty korupcją, która do dzisiaj cechuje naszych urzędników – mógł nagradzać i karać obywateli? Bardzo możliwe, że jego twórcy w końcu poniosą porażkę: mechanizm oceny wiarygodności społecznej nie zadziała, ale za to być może będzie doskonale funkcjonowała kontrola polityczna.
System wydaje się bardzo zaawansowany, ale przyszłość komercyjnych projektów wiarygodności jest wciąż niepewna. Ludowy Bank Chin wydał prywatnym przedsiębiorstwom osiem pozwoleń na prowadzenie projektów pilotażowych, ale w końcu zdecydował, że żadnemu nie udzieli licencji na oficjalne prowadzenie
Jednakże o tym, kto i dlaczego utraci zaufanie, koniec końców decydować będzie partia. Jeśli ktoś w Rongcheng, partyjnym laboratorium przyszłości na wschodnim wybrzeżu, będzie się oddawał wirtualnie „nielegalnym czynnościom religijnym” – sformułowanie to odnosi się przede wszystkim do zakazanego i surowo prześladowanego ruchu Falun Gong – wówczas zostanie pozbawiony całych stu punktów. Więcej stracić nie można. Podobnie będzie sankcjonowane „negatywne” zachowanie online, kiedy ktoś na przykład na Weibo będzie pisał komentarze „mające szkodliwy wpływ na społeczeństwo”. A kto zdecyduje, co jest szkodliwe, co negatywne, a co jest tylko plotką? Dyrektor Huang Chunhui nie ma wątpliwości:
– Podejmuje się tylko spraw bezspornych i udowodnionych.
– Udowodnionych wyrokami sądowymi?
– Nie tylko. Wystarczy nam też ocena urzędu bezpieczeństwa.
Sprawy bezsporne w kręgach policyjnych i bezpieczeństwa publicznego – to wystarczy.
System obejmuje „społeczną wiarygodność” nie tylko poszczególnych osób, ale także przedsiębiorstw i organizacji – ściślej mówiąc, wszystkich organizacji działających w Chinach, a zatem również obcokrajowców i ich organizacji. Tutaj też coraz bardziej widoczne jest polityczne ukierunkowanie. Prawdziwie niezależne od rządu organizacje (NGO) i tak z trudem działają od 2017 roku, kiedy weszło w życie prawo o ich kontrolowaniu. W 2018 roku niektórym organizacjom pozarządowym – w Chinach zaliczają się do nich również blisko związane z partią fundacje: Heinricha Bölla czy Konrada Adenauera – rozdano podręcznik. Istota tego prawie czterdziestostronicowego projektu instrukcji działania jest taka, że organizacje pozarządowe i fundacje, ale także kierujący nimi ludzie powinni się podporządkować systemowi wiarygodności społecznej i w przyszłości zbierać lub tracić punktu za każdy swój krok. „Narażenie na niebezpieczeństwo zjednoczenia i narodowej jedności Chin” – minus sto punktów dla fundacji i minus pięćdziesiąt dla kierującego jej pracami prezesa. „Potwarz” albo „publikacja szkodliwych informacji”? – tak samo. Czy to znaczy, że każda krytyka Xi Jinpinga i KPCh jest teraz tabu i że tabu jest każde wyrażenie sympatii czy poparcia dla demokracji na Tajwanie? I że na przykład Fundacja Heinricha Bölla traci punkty, ponieważ któryś z jej przedstawicieli w Berlinie pojawił się na imprezie związanej z Tybetem lub Tajwanem? Czy zatem KPCh próbuje w ten sposób eksportować swoje wartości i polityczne wizje? Ten projekt właśnie to sugeruje. Można też zbierać punkty dodatnie. Na przykład kiedy „wspiera się przyjaźń między narodami” (od pięciu do dziesięciu punktów). Albo kiedy się czynnie wspiera „budowę partii” od „podstawowych komórek Komunistycznej Partii Chin” (od pięciu do dziesięciu punktów). Komórka partii komunistycznej w Fundacji Konrada Adenauera? Wolno przyjść, że CDU znacznie mnie się to podoba niż Pekinowi.
Niektórzy jeszcze pocieszają się myślą, że ten nowy system nadzoru i inwigilacji po prostu nigdy nie będzie funkcjonował, ponieważ stanowi wielkie wyzwanie techniczne – wiąże się z koniecznością skumulowania w jednym miejscu wszystkich danych, ich jakości i stosownej ewaluacji.
Zhang Zheng, ekonomista i profesor Uniwersytetu Pekińskiego, zachwyca się zaletami tego systemu. Tym, że dzięki niemu wkrótce będzie można położyć kres działalności kiepskich przedsiębiorstw, przekupnych lekarzy, stosujących kary cielesne nauczycieli i skorumpowanych urzędników. Przestrzega też jednak przed niebezpieczeństwami, przed nadmierną koncentracją władzy państwowej i przed jej nadużywaniem. Właśnie dlatego jest przeciwko tworzeniu centralnego banku danych, który będzie bazą dla wszystkich innych banków danych w kraju. Wszystkowiedzący narodowy bank danych byłby mózgiem chińskiego społeczeństwa.
Potężna Narodowa Komisja Rozwoju i Reform sprawuje nadzór nad wprowadzeniem tego systemu i w tej chwili rozważa założenie takiego centralnego banku danych, mówi Zhang Zheng.
– My jednak uważamy, że to niebezpiecznie.
– My, czyli kto?
– My, akademicy – odpowiada profesor.
Przyznaje jednak zaraz, że „są też inne głosy”, które w systemie takim jak chiński liczą się zapewne bardziej niż opinia akademików.
– Naszym problemem jest to, że nie mamy żadnego busoli, nie mamy się na kim wzorować. To całkowicie dziewiczy teren – mówi profesor. – Ale to powoduje też, że ta sprawa jest tak bardzo zajmująca. – Pochyla się do przodu, wprost zachwycony: – Takiego systemu jeszcze w historii ludzkości nie było! Nigdzie na kuli ziemskiej. Jesteśmy pierwsi! To naprawdę pasjonujące.
Inaczej niż stary totalitaryzm, ten nowy może zrezygnować z terroru na co dzień; wystarczy, że przemoc będzie funkcjonowała podprogowo jako stale obecna groźna możliwość
Pierwsi. To byłoby ostrzeżenie dla wszystkich demokracji, w których koncerny i urzędy śnią swój własny sen o big data. I właśnie dlatego może wydawać się innym pociągający: „Chiński autorytaryzm wspomagany technologią IT będzie atrakcyjnym wzorem i dostarczycielem technologii dla innych krajów autorytarnych”, prorokuje MERICS. Niemiecki uczony i znawca Chin Sebastian Heilmann mówi nawet o „cyfrowym leninizmie”.
W rzeczywistości przeżywamy właśnie powrót totalitaryzmu w cyfrowych szatach. Chińska Republika Ludowa zawsze była dyktaturą. Jednakże państwem totalitarnym, które próbuje się dostać do ostatnich zakamarków mózgu swoich poddanych i którego oko nawet w sypialni strzeże najintymniejszych ludzkich relacji – takim państwem Chiny były tylko przez kilka lat w czasach Mao Zedonga. Nowy totalitaryzm byłby znacznie doskonalszy niż ten, który znamy w wydaniu Mao i Stalina, miałby bowiem możliwość interwencji i sterowania na niewyobrażalną skalę, ponieważ mózg każdego z nas jest zapisany na smartfonie, ponieważ nasze życie krok po kroku, myśl za myślą, przeżywamy i zapisujemy w cyfrowej sieci. A co najważniejsze: inaczej niż stary totalitaryzm, ten nowy może zrezygnować z terroru na co dzień; wystarczy, że przemoc będzie funkcjonowała podprogowo jako stale obecna groźna możliwość. I tak wejdzie w życie, wśliźnie się w nie, początkowo cicho i niezauważalnie, i uczyni obywateli swoimi wspólnikami.
Czyż to nie byłoby wspaniałe?
– Czyż nie byłoby to najlepszy ze wszystkich światów, gdyby za kilka dekad nie trzeba było mówić o systemie ani o jego regułach? – zapytała mnie w Szanghaju Zhao Ruiying, kierowniczka działu odpowiedzialna za wprowadzanie systemu kredytu społecznego w mieście. – Może uda nam się to zrobić i dojdziemy do punktu, w którym nikt się już nie odważy myśleć o naruszaniu zaufania. Do punktu, w którym nikomu w ogóle nie przyjdzie do głowy, żeby szkodzić naszemu społeczeństwu! – Spojrzała na mnie promiennym, radosnym wzrokiem. – W tym punkcie nasza praca byłaby zakończona.
A na świecie istniałby już nowy człowiek.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Partia nowego prezydenta, Laia Ching-te, stawia na niepodległość. Jednak w najbliższym roku sytuacja na Tajwanie może ukształtować się korzystnie dla Chin.
Umarł „drogi, stary przyjaciel narodu chińskiego”. Czy Ameryka pozostanie znaczącym partnerem dla gospodarek Azji? Co chce wywalczyć Putin na Bliskim Wschodzie?
Jak zmienił się przez dekadę chiński projekt Nowego Jedwabnego Szlaku? Co wydarzyło się w Strefie Gazy? Czy Rosja dostarcza Korei Północnej technologie satelitarne? Czemu ośmiu byłym indyjskim wojskowym grozi śmierć w Katarze?
W Nowym Delhi powstało G20+1. Nowy korytarz ekonomiczny ma połączyć Indie i Europę. Zabójstwo lidera sikhów poddało testowi stosunki Nowego Delhi z Ottawą i Waszyngtonem
Stany Zjednoczone konsekwentnie przędą sieć sojuszy na Indo-Pacyfiku. Chinom udało się poszerzyć grupę BRICS, która ma być głosem globalnego Południa
Koncepcja „wschodniej despotii” była prawie od samego początku krytykowana, jednak pokutuje na Zachodzie do dzisiaj. Odkrycia ostatnich dekad obaliły jej założenia. Dopiero dziś pierwsi sekretarze KPCh mają władzę, o jakiej dawni cesarze nie mogli nawet marzyć
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie