Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Rosja-Ukraina: zaostrzenie, ale nie wojna

Moskwa przygotowuje instrumentarium prawne na ewentualność zaostrzenia relacji z Ukrainą, choć mając do wyboru otwarty konflikt lub eskalowanie napięcia raczej wybierze ten drugi kierunek

Sytuacja niebezpiecznie zaczyna przypominać scenariusz gruziński z roku 2008. Przypomnijmy, Rosja tak długo prowokowała gruzińskiego prezydenta, aż ten podjął decyzje o siłowym rozwiązaniu w Osetii Południowej, co z kolei spowodowało rosyjską odpowiedź, zgodnie uznaną przez świat jako nieadekwatną. Narracja, którą Moskwa prezentuje światu, jest już zresztą przygotowana. To władze w Kijowie, zdaniem rosyjskich polityków i propagandystów, zainteresowane są wzrostem napięcia, a nawet przygotowują serię prowokacji, bo rządzący Ukrainą szukają pretekstu, aby odwlec zbliżające się wybory prezydenckie. Jest też druga wersja, mówiąca, że prezydent Poroszenko i jego obóz dążą do zwarcia, bo w ten sposób rośnie popularność obecnej władzy.

W czasie niedawnej, corocznej konferencji prasowej prezydent Putin mówił o niedawnym incydencie w Cieśninie Kerczeńskiej jako o udaremnionej ukraińskiej prowokacji. Ostrzegał też, że należy spodziewać się następnych. W rosyjskich mediach od dłuższego już czasu opisywane są rozmaite scenariusze zaostrzenia sytuacji. Przywoływani eksperci mówią o spodziewanym natarciu wojsk lądowych, które koncentrują się na terenach przyfrontowych. Pojawiają się informacje o szykowanej „prowokacji chemicznej” w stylu tych, które miały miejsce w Syrii, po to, aby wzburzenie światowej opinii publicznej wykorzystać przeciw Rosji. Ostatnio rosyjskie media zwracają uwagę na to, że Ukraina będzie dążyła do ponownego zaostrzenia sytuacji na Morzu Azowskim, i że w najbliższej przyszłości spodziewać się można powtórki incydentu z 25 listopada. Inną formą eskalowania napięcia w regionach przygranicznych jest podana niedawno informacja o rozpoczęciu w rosyjskim Zachodnim Okręgu Wojskowym manewrów, które trwać będą najbliższe 7 tygodni.

Pojawiają się informacje o szykowanej „prowokacji chemicznej” w stylu tych, które miały miejsce w Syrii, po to, aby wzburzenie światowej opinii publicznej wykorzystać przeciw Rosji

Umiarkowana reakcja zachodnioeuropejskiej dyplomacji na to, co wydarzyło się w Cieśninie Kerczeńskiej, ograniczającej się do wezwania obydwu stron do deeskalacji konfliktu, wskazuje na to, że rosyjska narracja, przynajmniej w Europie, jest skuteczna.

Na to nakłada się spodziewany wzrost napięcia związany z powstawaniem struktur Cerkwi prawosławnej na Ukrainie i trwającym procesem opowiadania się po którejś ze stron ponad trzynastu tysięcy parafii podporządkowanych dotychczas Patriarchatowi Moskiewskiemu. Władimir Putin nazwał powstanie niezależnego od Moskwy organizmu kościelnego na Ukrainie „niemieszczącym się w głowie wydarzeniem”, a patriarcha Cyryl, zwierzchnik rosyjskiej Cerkwi prawosławnej wystąpił z listem otwartym m.in. do liderów państw tworzących tzw. format normandzki ze skargą na prześladowania religijne, jakiemu mają ponoć podlegać zwolennicy związków z Moskwą. Niemało jest też w Rosji ekspertów, którzy wieszczą, a może wiedzą, że już wkrótce spory religijne na Ukrainie przerodzą się w zamieszki, a te w walki i rozlew bratniej krwi.

Trzeba też zwrócić uwagę na przeprowadzoną niedawno nowelizację rosyjskiego prawa o emigrantach. Zmiany sprowadzają się, ujmując rzecz w skrócie, do wprowadzenia szeregu ułatwień dla tych, którzy będą chcieli emigrować do Rosji. Uzasadnieniem dla nowelizacji było ewidentne załamanie się demograficznej polityki rosyjskich władz i przyspieszenie depopulacji, czemu zaradzić może jedynie napływ emigrantów. Jednak to, w jaki sposób projekt ustawy uzasadniał w Dumie rosyjski wiceminister spraw wewnętrznych, skłania do poglądu, że bezpośrednią przyczyną była Ukraina. W jego opinii nowy kształt ustawy jest niezbędny „dla okazania pomocy tym cudzoziemcom (…), którzy przybywają do Rosji z państw, gdzie są oni prześladowani przez władze z motywów politycznych, gdzie miał miejsce przewrót i gdzie trwa wewnętrzny konflikt zbrojny”. O tym, jaką wagę do kwestii emigracji przywiązują rosyjskie władze, świadczy też zmiana w administracji rosyjskiego prezydenta. 23 grudnia opublikowano dekret, w myśl którego całość spraw związanych z polityką emigracyjną przechodzi z kompetencji rosyjskiego rządu do administracji prezydenckiej. Warto też w tym kontekście pamiętać, że największym sukcesem demograficznej polityki rosyjskich władz był jednorazowy przyrost liczby obywateli Rosji w następstwie przyłączenia Krymu.

Wszystko to skłania do poglądu, że Moskwa przygotowuje instrumentarium prawne na ewentualność zaostrzenia sytuacji, choć mając do wyboru otwarty konflikt lub eskalowanie napięcia raczej wybierze ten drugi kierunek.

W niedawnym wywiadzie dla „Komsomolskiej Prawdy”, minister Ławrow, odpowiadając na pytania, czy to nie czas na uznanie niezależności donieckich „republik ludowych” i być może powtórkę scenariusza krymskiego powiedział, że to oznaczałoby „pozostawienie całej Ukrainy faszystom”, bo władze w Kijowie, w jego opinii, to nazistowscy uzurpatorzy. Dodał też, że wojny z Ukrainą Rosja nie rozpocznie, ale jeśli na granicy z Krymem „dojdzie do prowokacji”, to rosyjska odpowiedź nie będzie wcale ograniczona.

 

Fot. Maksymenko Oleksandr, CC BY-NC 2.0

Współpracownik „Nowej Konfederacji”, historyk i manager. Obecnie pracuje w prywatnym biznesie. Wcześniej dziennikarz. Publikował na łamach m.in. „Życia”, „Nowego Państwa”, „Wprost”, „Życia Gospodarczego”, „Rzeczypospolitej”. Członek kolegium redakcyjnego „Polityki Polskiej” oraz „Kwartalnika Konserwatywnego” (1997-2000). W latach 1997-2001 doradca ministra Szefa Kancelarii URM oraz ministra finansów.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo