fbpx
Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu? Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Romantyczny szał wojenny. Trzeba dać mu odpór

Argument „dziś Ukraina, jutro Polska” jest nader wątpliwy. Co więcej, „fabrykowanie konsekwencji” służy próbie wywołania skutków realnych i bliskich w czasie, a nie umiejscowionych w nieokreślonej, rzekomo bezbłędnie przewidywanej przyszłości
Wraz z pełnoskalową rosyjską agresją na Ukrainie, polską debatę zaczął znów ogarniać romantyczny szał. Oto wpływowy prawnik i polityk opozycji, współpracownik Donalda Tuska, ogłasza postulat błyskawicznego przyjęcia Kijowa do NATO z ultimatum natychmiastowego wycofania wobec Kremla, pod groźbą wojny z Zachodem. Oto ambasador na Ukrainie, były wiceminister spraw zagranicznych, publicznie kwestionuje linię własnego rządu i Sojuszu Północnoatlantyckiego w sprawach należących do najbardziej wrażliwych z punktu widzenia ryzyka rozlania się działań zbrojnych. Oto do obozu zwolenników wojskowego włączenia się w konflikt dołącza były wybitny polityk prawicowy, obecnie wybitny konserwatywny myśliciel. Kluczowe pytania do romantyków To oczywiście tylko trzy przykłady z brzegu. Są ich setki. Nastrój romantycznego wzmożenia, w obecnej sytuacji przybierającego często postać podżegania do włączenia się do wojny – lub...

Kup prenumeratę i czytaj NK!

Już od 1 zł/mc

Zaloguj się lub załóż konto
Zajmie Ci to tylko kilka sekund
Przejdź do prenumerat

lub

Kup pojedynczy dostęp do wybranego artykułu
za jedynie 12,90 zł

prezes i założyciel „Nowej Konfederacji”, dyrektor programowy Krynica Forum, dyrektor Wydawnictwa Nowej Konfederacji. Autor książki "Między wielkością a zanikiem. Rzecz o Polsce w XXI wieku", współautor "Wielkiej gry o Ukrainę". Politolog zaangażowany, publicysta i eseista, organizator. Absolwent UMCS i studiów doktoranckich na UKSW. Pierwsze doświadczenia zawodowe zdobywał w Polskim Radiu i, zwłaszcza, w „Rzeczpospolitej” Pawła Lisickiego, później był wicenaczelnym portalu Fronda.pl i redaktorem kwartalnika „Fronda”. Następnie założył i w latach 2010–2013 kierował kwartalnikiem „Rzeczy Wspólne”. W okresie 2015-17 współtwórca i szef think tanku Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Publikował też m.in. w „Gazecie Polskiej”, "Gazecie Wyborczej", „Gościu Niedzielnym”, "Dzienniku Gazecie Prawnej", "Arcanach", „Polsce The Times”, „Super Expressie”, "Fakcie". Pochodzi z Lublina, mieszka w Warszawie.

Komentarze

6 odpowiedzi na “Romantyczny szał wojenny. Trzeba dać mu odpór”

  1. dobieslaw pisze:

    Pełna zgoda, nie wychodzimy przed szereg. Jeżeli, jednak udałoby nam się namówić NATO na “misję pokojową” to uważam, że taka opcja długofalowo zmieniłaby na korzyść dla nas układ sił w naszej części Europy. Osłabiłoby to oczywiście Rosję, ale też pośrednio Niemcy i Francję.

  2. RPKL pisze:

    Odnośnie “dziś Ukraina, jutro Polska” to ja bym nawet zaryzykował tezę, że im dłużej Rosja będzie zaangażowana na Ukrainie, tym bardziej będzie się osłabiać, co z kolei może zmniejszać prawdopodobieństwo, że uderzy na nas, zwłaszcza konwencjonalnie. Nie jest to teza z gruntu nieuprawniona.

  3. RPKL pisze:

    Jak ładnie Pan to ujął “romantycy polityczni”. Czy to na pewno są romantycy? A co, jeżeli nie?

  4. marek pisze:

    PIS celowo podgrzewa wojenne nastroje dla korzyści politycznych. Wojna odwraca uwagę od problemów gospodarczych i pozwala politykom na zwiększenie swojej władzy.
    Warto pamiętać, że wojna o Falklandy wybuchła ponieważ rządząca tam dyktatura doprowadziła do kryzysu gospodarczego, w stolicy kraju odbywały się antyrządowe protesty a po zajęciu wysp przez Argentynę pojawił się spontaniczny wiec poparcia dla władzy.
    Niestety ale pewne elementy tej strategii zaczynam dostrzegać również w Polsce. Myślę, że pomysł wysłania polskich żołnierzy na Ukrainę jest podyktowany kalkulacją korzyści politycznych kosztem polskiej racji stanu. Taka histeria jest niebezpieczna ponieważ odbiera zdrowy rozsądek i prowadzi do wojny.

    Cieszę się, że powstał ten artykuł ponieważ, wojenny amok polskiego społeczeństwa staje się niebezpiecznym. Chciałbym aby Nowa Konfederacja częściej poruszała ten temat.

  5. Pawel Brzezinski pisze:

    Zgadzam się z tezami tego artykułu.
    Mam jednak jedno zastrzeżenie, mianowicie nietrafione są argumenty w stylu:
    “Czy po wejściu do Afganistanu Związek Sowiecki poszedł dalej, czy wręcz przeciwnie? Czy po wojnie w Wietnamie Stany Zjednoczone poszły dalej w Azji?”
    Cele powyższych wojen był zgoła inne, w obecnym przypadku Rosja jasno określiła swoje intencje – chęć wypchnięcia Nato za Odre.
    To tylko taka mała dygresja-realiści szczególnie powinni trzymać dyscyplinę argumentacji.

    Zgadzam się jednak z tezą w 100%.
    Nie można wywijać szabelką dla samego jej wywijania, w obronie honoru, i to jeszcze czyjąś ręką…
    Obecnie czas działa na naszą korzyść, im dłużej Rosja sie wykrwawia tym lepiej dla ogólnego bezpieczeństwa.
    Pomoc na Ukrainie powinna być kontynuowana i rozwijana w obecnej formie w ramach jedności NATO.

  6. m_kurjata pisze:

    @Dobieslaw: Jest kilka możliwych scenariuszy. W jednych układ sił zmieniłby się dla nas korzystnie, w innych nie i trzeba zadać sobie pytanie, czy mamy zdolności, by dopomóc szczęściu i pchnąć układ sił w tym korzystym kierunku. Gdyby np. “misja pokojowa” oznaczała wysłanie sił NATO na Ukrainę, na których sam widok Putin podwinąłby ogon i uznał swoją klęskę, wtedy jako pomysłodawcy moglibyśmy wzmocnić swoją pozycję. Podobnie, gdyby “misja pokojowa” oznaczała włączenie się do wojny, a po wysłaniu sił NATO na Ukrainę Rosjanie postanowili zareagować walką z tymi siłami wyłącznie na terenie Ukrainy, bo np. uznaliby odwetowe ataki na obiekty i miasta na terenie Polski za krok niesportowy i poniżej ich godności. Z pewnością także wtedy, po pokonaniu Rosjan, nasza pozycja w ramach Zachodu by wzrosła.

    Jest jednak i inny możliwy scenariusz. Rosjanie mogliby chcieć przekonać nas, że włączenie się w wojnę na Ukrainę było błędem nie tylko rozbijając połowę naszego wojska, ale i dewastując nam rakietami rafinerie, gazoport, lotniska, fabryki i na dokładkę trochę dzielnic mieszkalnych, cofając nas w rozwoju o 20 lat. Na koniec NATO pewnie by wygrało, ale pozycja Polski względem Niemiec i Francji pogorszyłaby się, a przy negocjowaniu warunków rozejmu najwyżej moglibyśmy próbować podsłuchać pod drzwiami, co tam silniejsi ustalają.

    Wiary, że na obecnym etapie rozwoju polskiego państwa i armii bardziej prawdopodobne byłyby te pierwsze scenariusze niestety nie podzielam. Może i przyjdzie czas, gdy będziemy mogli wybić Rosji zęby, ale dajmy sobie najpierw parę lat na rozwinięcie zdolności. Ukraińcy rozwijali swoje “na wczoraj”, zaczynając 8 lat temu, a nadal nie wiadomo jak skończy się dla nich wojna, mimo gigantycznej pomocy NATO. Wiadomo natomiast, że dekady zajmie im odbudowa kraju do stanu sprzed miesiąca.

    Pozdrawiam,
    Max Kurjata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz