Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Recenzja „The Great Delusion” Johna Mearsheimera – prof. Bogdan Góralczyk

Wesprzyj NK

Jeden z najważniejszych współczesnych teoretyków w dziedzinie stosunków międzynarodowych, długoletni profesor Uniwersytetu w Chicago John Mearsheimer dwukrotnie w ostatnich latach na krótko odwiedzał Polskę, czego efektem były nie tylko wywiady i obecność w naszych mediach, ale przede wszystkim wydanie po polsku jego kluczowej pracy z 2001 r., wznowionej w 2014 r, „Tragizm polityki mocarstw”.

To w niej najgłębiej uzasadnił i zaprezentował on swoją teorię i pojmowanie stosunków międzynarodowych, przede wszystkim pomiędzy wielkimi mocarstwami. Sam zdefiniował ten nurt myślenia, który reprezentuje, jako „realizm ofensywny”. Patrząc na świat z tych właśnie pozycji, trzeźwego realisty, a nie oderwanego od rzeczywistości ideologa, zdefiniował tam wiele pojęć oraz postawił szereg śmiałych tez, np. takich, że „systemy wielobiegunowe są bardziej narażone na wybuch wojny niż dwubiegunowe”, czy – w kontekście szybko rosnących Chin, którymi się odrębnie zajął w rozszerzonym wydaniu z 2014 r. – że „antagonizm chińsko – amerykański jest nieunikniony”.

„Wielkie złudzenie”, wydane w 2018 r., jest kolejną szeroką prezentacją tego realistycznego nurtu myślenia oraz wyciągnięciem wielu wniosków dla sceny światowej już pod koniec drugiej dekady XXI stulecia. Chodzi więc o okres, gdy do władzy w USA doszła administracja Donalda Trumpa (praktycznie tu jeszcze nie analizowana, choć zaznaczona).  która szybko zamieniła poprzednie (liberalne) wartości na grę twardych interesów, czyli politykę  siły, a więc bliską pojmowaniu konceptualistów takich, jak właśnie Mearsheimer.

Tym razem Autor wychodzi ze śmiałej tezy, że po wielkim politycznym  ideologicznym triumfie USA oraz Zachodu bezpośrednio po rozpadzie ZSRR, celnie ujętym przez Francisa Fukuyamę głośną formułą „końca historii”, a więc tym samym podejściu nie uznającym alternatywnych rozwiązań wobec liberalnej demokracji oraz wolnego rynku, globalny hegemon USA i jego sojusznicy lub akolici zafundowali – sobie i światu – „wakacje od realizmu”.

Tymczasem zmiany, których doświadczamy w XXI stuleciu, a szczególnie po kryzysie gospodarczym 2008 r., gdy błyskawicznie wyłoniła się potęga Chin, Rosja wyszła z szoku „ery Jelcyna” i znowu nabrała cech asertywności, natomiast oparta na liberalnych wartościach Unia Europejska popadła w poważne tarapaty (by ograniczyć się tylko do najważniejszych kwestii i procesów) sprawiły, iż na nowo na scenę wróciły państwa narodowe, a wraz z nimi odwieczna gra interesów.

Albowiem, w przekonaniu Autora, „dwoma głównymi mechanizmami stojącymi za współczesnym systemem międzynarodowym były nacjonalizm oraz polityka równowag sił”. Owszem, „liberalizm i nacjonalizm mogą ze sobą współistnieć, ale jeśli się ze sobą zderzą, to zawsze wygrywa nacjonalizm”. A dzieje się tak nawet mimo tego, że mocno ideologiczny w założeniach i zasadach liberalizm, jak też liberalne państwa, „mają mentalność krzyżowców”, tzn. próbują za wszelką cenę kształtować zewnętrzną scenę na swoją modłę. I mimo to przegrywają.

Takie właśnie założenia ideowe sprawiają, iż praca Johna Mearsheimera ma cały szereg atutów w kontekście ewentualnego przyswojenia jej treści czytelnikowi polskiemu. Należałoby do nich przede wszystkim zaliczyć:

  • zdefiniowanie realnej potęgi USA na obecnej światowej scenie, a nie tylko potraktowanie ich jako wzorca czy modelu ideowego;
  • skuteczną próbę zdefiniowania nowego układu sił (Autor nie posługuje się pojęciem „koncertu mocarstw” w sytuacji, gdy „Chiny są jedynym państwem na globie, które w realny sposób mogłoby się przeciwstawić potędze USA”);
  • wskazanie władzom USA, że „nie mają innego wyboru, jak tylko powrócić do realistycznej polityki zagranicznej, a to choćby tylko z tego zasadniczego powodu, by zatrzymać Chiny od zajęcia pozycji regionalnego hegemona w Azji”;
  • podważenie, programowego wręcz założenia szkoły liberalnej, że nie tylko rynek jako rzekomo jedyny porządny regulator nie jest panaceum na bolączki współczesnego świata. Podobnie ściśle powiązana z globalizacją koncepcja gospodarczej współzależności, też wcale nie jest należytą barierą przed wybuchem kolejnych kryzysów czy konfliktów, szczególnie w zderzeniu z prawdziwymi interesami, wychodzącymi z celów i założeń państw narodowych i nacjonalizmów;
  • głęboką krytykę nadmiernie rozwiniętego po 1990 r., a zarazem mocno elitarnego i patrzącego na zwykłych obywateli z góry, politycznego liberalizmu, na wiele sposobów krytycznie w pracy analizowanego;
  • dużą dozę politycznego realizmu w obecnej, wielce rozedrganej i szybko się zmieniającej sytuacji międzynarodowej.

Naturalnie, książka ta, podobnie jak poprzedni i wydany już u nas tom J. Mearsheimera, jest z jednej strony prawdziwą lekcją politycznej trzeźwości oraz pokazem rozsądnego wyjaśniania teraźniejszości (z delikatnym prognozowaniem przyszłości), ale równocześnie jest – z programowego założenia – ostrą krytyką politycznego i ideologicznego) liberalizmu, czy nawet „liberalnej hegemonii”, jak chce Autor.

A ponieważ to ten ostatni w kilku minionych dekadach, po rozpadzie porządku zimnowojennego, dominował na całym Zachodzie, w tym w UE oraz w Polsce, naturalnie tezy tutaj stawiane będą w wielu kręgach traktowane jako dyskusyjne czy kontrowersyjne.

Omawiana praca ukazała się w oryginale przed kolejnym wielkim kryzysem, czyli pandemią z roku 2020, której ostateczne skutki nie są co prawda jeszcze znane i raczej nie prędko będą należycie oszacowane i wycenione (bo w ślad za pandemia idzie gospodarcza recesja), ale dotychczasowy przebieg wydarzeń zdaje się jedynie potwierdzać oceny i opinie J. Mearsheimera. Zgodnie z nimi, na scenę wracają narodowe interesy, polityka siły (power politics), a na najwyższym szczeblu na nowo rozpoczyna się gra mocarstw, albowiem Stany Zjednoczone Ameryki utraciły już, raczej bezpowrotnie, zdaniem Autora (w czym nie jest odosobniony) status „jedynego supermocarstwa”, dyktującego innym swoje rozwiązania.

Natomiast specyficzna co do swego rodowodu i kształtu UE, która – co znamienne – Autor niemal się nie zajmuje (a jeśli już, to tylko w kontekście wydarzeń na Ukrainie), nie mająca większych atutów, poza gospodarką i handlem, z zakresie hard power, wielkim rozgrywającym na scenie globalnej nie jest i raczej nie będzie, o ile się nie zmieni. Co nie znaczy wcale, że bez znaczenia będą takie silne organizmy jak Niemcy, Wielka Brytania czy Francja, a może nawet i Polska, o ile tylko odrobi lekcje politycznego realizmu. Ta książka jest jedną z najlepszych możliwych lektur właśnie pod tym względem.

Wesprzyj NK
politolog i sinolog, profesor. Dyrektor Centrum Europejskiego UW w latach 2016-2020. Był również ambasadorem Polski na Filipinach, w Tajlandii oraz w dawnej Birmie w latach 2003-2008. Zajmuje się stosunkami międzynarodowymi we współczesnym świecie. Specjalizuje się w tematyce Chin. Bogdan Góralczyk pracował jako profesor wizytujący na zagranicznych uniwersytetach, w tym na terenie Chin i Indii. Autor wielu pozycji poświęconych Państwu Środka, w tym książki "Wielki Renesans. Chińska transformacja i jej konsekwencje" oraz "Nowy Długi Marsz. Chiny w erze Xi Jinpinga"

Komentarze

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo