Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Bardzo istotna sprawa, bardzo ciekawy artykuł, ale przyczepię się. Nie podoba mi się „helikopterowe” spojrzenie na dziecko i jego rozwój. „zwrócili pieniądze, ale czasu nie zwrócili”..Do tego wstęp o tym, że dziecko będzie pozywać rodzica…to wszystko tworzy trochę narrację „helikopterową”. Przecież to nie jest ta, że dzieciak to TV, który zjeżdża z taśmy i ma spełniać pewne normy i jak ktoś na taśmie popełnił błąd lutując kabelek czy coś, to czas stracony i po TV/ po dzieciaku.
Paradoksalnie to takie właśnie podejście jest przyczyną opisywanych problemów w jakimś stopniu. Ci rodzice podeszli do dziecka, włąśnie jak do jakiejś plasteliny, z której trzeba ulepić coś już jakoś określonego i coś co można określić jakimiś parametrami i te parametry chcieli podnieść, no ale uwaga uwaga! tak parametrów się nie podnosi. Poprzez media parametry o zgrozo się obniżają …na litość Boską. Dzieciak to dzieciak. Jak oglądał bajki Disneya to czasu bezpowrotnie nie stracił i świat mu się nie zawalił a życie nie skończyło.
„Szare komórki po prostu obumierają i nie możemy na to nic poradzić.” Otóż istnieje sposób na spowolnienie procesu degeneracji mózgu i jest to również naukowo przebadane. Tym sposobem jest praktykowanie medytacji, co serdecznie wszystkim polecam. I jest to również jedna z tych rzeczy, którą trzeba robić „w realu” i najlepiej w grupie – chociaż media elektroniczne próbują wejść również w tę sferę i powstają aplikacje na smartfony do medytacji, co jest totalnym absurdem…
W rzeczywistości wyniki badań wydają się bardziej zniuansowane, więc może warto by nieco stonować tekst, a na pewno tytuł – https://theness.com/neurologicablog/index.php/children-and-screen-time/.
Jako stosunkowo świeży inżynier obserwując starszych kolegów po fachu czy równieśników doszedłem do dwóch istotnych wniosków: Żyjemy w czasach pogardy do twardej wiedzy. Byłem kształcony w myśl zasady pomijania lub pobłażliwego traktowania niektórych zagadnień, bo jak zechcę to sprawdze je w internecie. Tymczasem zastanowiłem się kiedyś co gdybym nie miał dostępu do tych wszystkich podanych na tacy tabelic, wartości, danych? Chyba wiele lat nauki poszłoby na marne. Tutaj osoby, które uczyły się nawet pozornie bezużytecznych rzeczy wypadają o wiele lepiej. Po drugie zajmując sie skomplikowanymi zadaniami projektowymi mam do dyspozycji masę narzędzi komputerowych wyręczających mnie w wielu aspektach. Ja jeszcze mam zacięcie żeby czasem coś policzyć ręcznie, przeanalizować samemu. Ale jeśli ktos go nie ma, a jego praca nie wymaga wysiłku umysłowego? a technologia wyręcza go nawet z przepisania czegoś, bo można skopiować. Już teraz mam spory problem z głupotą, a wkrótce dojdą inne efekty uboczne jak choćby wspomniana demencja. Należy się na to przygotować, bo to wcale nie tak odległa przyszłość.
Problem z relacjami z rowieśnikami, otyłością i depresją wywołane przez technologie? Brzmi jakby rodzice posyłali swoje dziecko w wieku 6 lat do szkoły i dalej zapominali o wychowaniu. Ono samo nie odkryje jak rozwijać relacje z przyjaciółmi albo rozgrywać konflikty z przeciwnikami. Jakby samo decydowało o tym ile i czego może zjeść wtedy i wtedy i otyłość była jego winą a nie wynikiem przyswojonego od rodziny sposobu bycia. Nawet jeśli nie byłoby od kogo przyswajać szkodliwych zachowań to w takim razie gdzie byli rodzice, którzy stanowiliby pozytywny wzór do naśladowania? Ich psim obowiązkiem jest to dziecko ukształtować. Wszyscy powtarzają, że wobec starszych ma się zobowiązania ale starsi zapominają o tym, że w drugą stronę to też tak działa i osiadają na laurach.
„Ci zaś, którzy (tak jak np. dzieci w USA) na bezpośrednie relacje poświęcają 2 godziny dziennie, a na korzystanie z mediów elektronicznych 7 godzin dziennie, odzwyczajają się od kontaktu twarzą w twarz” A to dziecko nie ma opcji kontaktu z innymi ludźmi przez Internet? Nie ma mediów, które by pozwalały im utrzymywać relacje rówieśnicze? Co z Discordem, Teamspeakiem, Messengerem, Telegramem albo Snapchatem? Wszyscy widzą tylko Instagrama bo podejmowanie jego tematu jest kasowe a to dopiero wierzchołek góry lodowej wszystkich social mediów jakich się używa na codzień. Pokolenie Y tego nie zrozumie.
Nawet jeśli używałoby go do czegoś szkodliwego jak owy problem pornografii to gdzie jest kontrola rodzicielska? I teraz nie mówię już tylko o lekceważeniu swoich dzieci ale też ignoranctwie w stronę programów, które dostęp do pornografii by ograniczyły. Obrona przed przestępcami internetowymi to też kwestia niebycia ignorantem i edukacji w tę stronę. Piotr Konieczny z Niebezpiecznika już wystarczająco się produkuje żeby to nagłaśniać ale nadal znajdują się ludzie, którzy boją się chociaż podjąć rękawicę żeby przemyśleć temat.
O tych wierutnych bzdurach, że rzekomo tablica stanowi lepszą pomoc dydaktyczną od tableta to już nie wspomnę. To musiała tylko napisać osoba, która nie próbowała dawać swoim uczniom używać elektronicznych pomocy na lekcji. Gdyby elektronika faktycznie była w tym gorsza nigdy nie powstałoby Wolphram Alpha, Khan Academy, a dla młodszych uczniów Zintegrowana Platforma Edukacyjna. Aż dziwne, że tak wykształconej redaktorce przez myśl nie przeszło, że dziecko łatwiej przyswoi materiał z działu np. trygonometrii posługując się animacjami niż często nietrafnymi tłumaczeniami nauczyciela, który przecież też może mieć gorszy dzień i nie starać się tłumaczyć skrupulatnie tematu. Mało tego – elektroniczne podręczniki można publikować za darmo i aktualizacje do nich nie będą zasilać kieszeni nauczycieli, którzy wydają własne książki na nowo z pozamienianymi chronologicznie rozdziałami. Jeśli się utożsamiamy z tą gorszą połową nauczycieli tj. lobby książkowym to też dużo tłumaczyłoby negatywne podejście do technologii.
Elektroniczne pomoce dydaktyczne to bardzo duży i nieunikniony krok naprzód w rozwoju systemu edukacji ale żeby skutki ich wprowadzenia na szeroką skalę były pozytywne to najpierw trzeba nauczyć używania ich nie tylko dzieci ale też nauczycieli, rodziców oraz dziennikarki i dziennikarzy, którzy piszą skrajnie radykalny artykuł po przeczytaniu raptem jednej książki.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Zybertowicz miał rację, przedstawiając obraz wejścia na górski szczyt, z którego miał być lepszy widok na naszą przyszłość – a widać tylko przykrywające wszystko dookoła morze chmur. Ale to nie ja sam na nim jestem, jak sugerował profesor – ale my wszyscy
Szkoła pruska od czasów Fryderyka Wilhelma I jedynie się rozrasta. Jeśli prace domowe zostałyby zniesione lub znacząco ograniczone, oznaczałoby to, że dożyliśmy historycznego momentu, w którym państwowa szkoła po raz pierwszy dokonała samoograniczenia.
Czy jest możliwa centralnie przeprowadzona reforma edukacji w kraju tak spolaryzowanym przez polityczne emocje, rozkręcające się – z niewielkimi pauzami – od upadku systemu komunistycznego?
Usprawnienie dyplomacji, poprawa sytuacji demograficznej, rozwój gospodarczy – ale przede wszystkim wzmocnienie armii i poprawa sprawności władzy wykonawczej. To powinny być priorytety nowego rządu
PO, PiS, Lewica i Trzecia Droga mają w zakresie edukacji wiele wspólnych punktów programowych – na przykład darmowe posiłki w szkołach. Jednak propozycji zmian gruntownych jest bardzo niewiele. Pozostaje głównie „gaszenie pożarów”
Przede wszystkim brakuje nauczycieli. Dramatyczna sytuacja panuje w szkołach branżowych i techników. Za matematykę, fizykę czy chemię biorą się nauczyciele nauczania wczesnoszkolnego, którym brakuje godzin
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie