Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Musztardą w kryzys, czyli od matrycy VAT do austerity

Nowa matryca VAT była potrzebna, ale niewiele zmieni. Obniżki podatków mogłyby pomóc w wyjściu z koronakryzysu, jednak rządzący wyeksploatowali w zasadzie cały potencjał budżetu. Czeka nas więc raczej zaciskanie pasa
Wesprzyj NK

Temat podatków zarówno w debacie publicznej, jak i w plotce ulicznej staje się niezwykle gorący. Podatki dawno już nie wzniecały tylu emocji i spekulacji. Dzieje się tak po pierwsze za sprawą tzw. matrycy VAT, dumnie i szumnie wdrożonej od 1 lipca br. Po drugie – za sprawą trwającej kampanii wyborczej, wszak politycy zawsze do wyborów obiecują obniżki podatków, żeby po wyborach je podnieść. Po trzecie w końcu, podatki to temat dnia. Tli się bowiem kryzys pandemiczny, który domaga się uruchomienia skutecznego instrumentarium walki z nim, w tym zmian w polityce podatkowej.

Nowa matryca VAT z zupełnie niezrozumiałych przyczyn wywołuje tak wiele emocji. To zabieg czysto techniczny, który reguluje i ujednolica stawki VAT w przypadkach, w których podobne lub spokrewnione produkty były opodatkowane różnymi stawkami. Osławionym już przykładem jest musztarda i sos musztardowy, mniej znanym, ale równie intrygujący jest przykład różnych stawek VAT na prezerwatywy smakowe i bezsmakowe. Do kanonu dylematów vatowskich przeszedł już przypadek muszli klozetowej – bez montażu VAT wysoki, z montażem VAT niższy. W istocie polska ustawa o VAT to lektura trudniejsza od czytania Talmudu w oryginale. Konia z rzędem temu, kto rozumie intencje ustawodawcy. Biznes, ale także aparat skarbowy od dawna oczekiwały uporządkowania tabel VAT – i taki sens ma właśnie matryca. To tylko, albo aż technikalia. Zadziwiają więc i śmieszą dumne komunikaty premiera i prezydenta o tym, że nowa matryca VAT przyniesie obniżkę cen. W praktyce te manewry nie dadzą żadnych istotnych skutków finansowych po stronie budżetu państwa, ani po stronie budżetu gospodarstwa domowego. Stanieje musztarda, ale podrożeją ośmiorniczki. Nie zapominajmy jednak, że trwa kampania wyborcza, więc można wykorzystać majstrowanie przy VAT jako nośny motyw propagandowy.

W istocie polska ustawa o VAT to lektura trudniejsza od czytania Talmudu w oryginale. Konia z rzędem temu, kto rozumie intencje ustawodawcy

Poważniejszy problem tkwi w tym, że o ile rządzący bardzo chętnie manipulują podatkami, to rzadko czynią to w celach stymulowania gospodarki. Częściej polityka podatkowa stanowi proste narzędzie fiskalizmu, a jej zmiany mają zwykle na celu zasilenie budżetu w dodatkowy strumień przychodów. To właśnie z tych przyczyn od paru lat tkwimy w Polsce w prowizorycznym rozwiązaniu, tj. przy sztucznie podniesionej podstawowej stawce VAT z 22 do 23 proc.  Mimo licznych obietnic powrotu do niższej stawki, pozostanie ona niezmieniona aż do 2022 roku. Dzisiaj obniżka VAT o jeden punkt procentowy może oznaczać dla budżetu utratę od 6 do 11 mld zł, więc – jak zgodnie twierdzą ekonomiści – w najbliższej perspektywie nie ma na to szans. A szkoda, bo takie rozwiązanie byłoby szczególnie pożądane dzisiaj, w czasie eskalującego kryzysu gospodarczego.

Obniżkę podatków należałoby dzisiaj postrzegać jako narzędzie wsparcia gospodarki dotkniętej skutkami pandemii oraz pobudzenia popytu konsumpcyjnego i inwestycyjnego. To dlatego właśnie wiele gospodarek przygotowuje cięcia fiskalne. Na przykład Niemcy interwencyjnie zredukowali stawki VAT. Główna stawka do końca tego roku będzie wynosiła 16 a nie 19 proc., a niższa spada z 7 do 5 proc. Podobne decyzje podejmowały gospodarki rozwinięte dekadę temu w reakcji na dekoniunkturę po wielkim kryzysie finansowym. Pomimo problemów budżetowych, wiele krajów postawiło w tamtym czasie na łagodzenie fiskalizmu. Szwecja obniżyła wtedy swoje podatki znacząco. Holandia, Estonia, Słowacja wprowadziły radykalnie niższe stawki CIT. W innych krajach stosowano liczne ulgi inwestycyjne w podatkach. Te wszystkie zabiegi znacznie zbuforowały rozmiary kryzysu i złagodziły jego skutki.

Wiele gospodarek przygotowuje cięcia fiskalne. Na przykład Niemcy interwencyjnie zredukowali stawki VAT. Główna stawka do końca tego roku będzie wynosiła 16 a nie 19 proc., a niższa spada z 7 do 5 proc.

Niestety w Polsce obniżki podatków są mało prawdopodobne. Problem w tym, że w okresie prosperity ostatnich 5 lat rządzący wyeksploatowali w zasadzie cały potencjał budżetu i zakładając naiwnie, że koniunktura będzie trwała wiecznie, obciążyli budżet wydatkami socjalnymi (więc de facto sztywnymi) w ogromnej skali. Aktualna sytuacja budżetu, uwzględniając negatywne oddziaływanie kryzysu zarówno po stronie wpływów, jak i wydatków, wydaje się definitywnie oddalać nas od opcji obniżki podatków w przewidywalnej perspektywie. W tym roku bowiem polski budżet poniesie olbrzymie nadzwyczajne wydatki na minimalizowanie skutków załamania gospodarczego. Z wstępnych szacunków wynika, że poziom deficytu budżetowego w 2020 roku wyniesie ok. 180 mld zł, windując rozmiary deficytu z planowanego 0 proc. do 8,4 proc. PKB. Według niektórych analityków, nie można wykluczyć gorszego scenariusza, tj. deficytu sięgającego ponad 10 proc. PKB. Dług publiczny na poziomie przynajmniej 1,15 bln zł osiągnie wartość 55,2 proc. PKB, wobec planowanych 43 proc. W ten sposób kryzys covidowy zdetonuje kryzys finansów publicznych.

Czego więc musimy się spodziewać? Choć to niezbyt popularna konstatacja, a z pewnością nieprzysparzająca popularności autorce, to jednak zaryzykuję i pożegnam PT Czytelników zapowiedzią polityki zwanej austerity. Oznacza to ostre cięcia w wydatkach oraz podwyżki podatków. W polskim, bardziej swojskim wydaniu to będzie bolesne zaciskanie pasa, tym bardziej bolesne, że nastąpi po okresie radosnej polityki rozdawnictwa. Cóż, w trakcie trwania kampanii wyborczej rządzący tego Państwu nie powiedzą. Polskie austerity ujawni się po wyborach.

 

Wesprzyj NK
ekonomista, wykładowca akademicki i trener kadr menedżerskich; profesor i rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu. Jest autorem ponad 230 publikacji naukowych, głównie z zakresu ekonomii, badań koniunkturalnych, zarzadzania w kryzysie i zarządzania strategicznego. Od lat prowadzi szeroką działalność propagatorską i publicystyczną

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

Jedna odpowiedź do “Musztardą w kryzys, czyli od matrycy VAT do austerity”

  1. Sherlock00 pisze:

    Śmiem twierdzić, że nawet gdyby politycy powiedzieli, że podniosą po wyborach podatki, to i tak część społeczeństwa by tego nie zrozumiała, nie uwierzyła, zignorowała, bo zakłada, że pieniądze w budżecie państwa /rządu biorą się z niczego, albo lepiej, to rząd, ministrowie ze swojej kasy daj. 🙂 Bo mają. 🙂

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo