Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Kryzys męskości czy kryzys mężczyzn?

Pierwsze oznaki kryzysu siły, aktywności i odwagi mężczyzn pojawiły się już w XIX wieku. Wraz z postępem technicznym ten kryzys pogłębia się
Wesprzyj NK

Współczesny mężczyzna jest jak ślimak bananowy – grzmiał kilka lat temu Philip Zimbardo, wybitny psycholog społeczny, współtwórca stanfordzkiego eksperymentu więziennego. „Ślimak bananowy to taki żółty obły robal, który je co popadnie na swojej drodze, ale generalnie porusza się bardzo wolno i nie ma żadnego celu, robi wrażenie jakby nie zmierzał w żadnym konkretnym kierunku” – mówił Zimbardo w wywiadzie dla polskiego „Newsweeka” przed premierą napisanej wspólnie z Nikitą S. Coulombe książki „Gdzie ci mężczyźni?”. „Mamy do czynienia z rekordową liczbą facetów niedających sobie rady w szkole, nieumiejących sprostać dziewczynom w kontaktach społecznych i kobietom w sferze seksualnej” – twierdzą Zimbardo i Coulombe.

Niezależnie jednak od tego, jakie są realne korzenie kulturowej męskości, szereg badań wskazuje, że z tradycyjnie rozumianym zestawem cech męskich, a więc z siłą, aktywnością, zaradnością, odwagą i umiejętnością walki, dziś większy problem mają mężczyźni niż kobiety

Zimbardo i Coulombe nie są jedyni ani pierwsi. Nieodpowiedzialni, leniwi, niedojrzali, słabi, lękliwi, depresyjni, niezaradni – taki obraz współczesnego mężczyzny coraz częściej wyziera nie tylko z kart czasopism lifestyle’owych, ale także z prac socjologów. Profesor Zbyszko Melosik z UAM kryzysowi męskości już w 2002 r. poświęcił całą książkę, a badanie Uniwersytetu Łódzkiego wykazało, że 71 proc. Polaków nie ma wątpliwości: w ciągu ostatnich 10 lat nastąpiły znaczące zmiany jeśli chodzi o rolę mężczyzny i ojca.

Życie cichej rozpaczy

Aby odpowiedzieć na pytanie, czym jest kryzys męskości, i czy faktycznie taki kryzys przechodzimy, należy przede wszystkim zastanowić się, czym jest męskość. Na Zachodzie jest ona tradycyjnie utożsamiana z zespołem cech takich jak siła, aktywność, odwaga, zaradność, ale i agresja lub skłonność do przemocy. Składają się one na tradycyjną „płeć kulturową” mężczyzn, ale przynajmniej część z nich reprezentuje tendencję bardziej uniwersalną: siła i aktywność także w starożytnej filozofii chińskiej są elementami yang, czyli pierwiastka symbolizującego męskość.

Dyskusja na temat źródeł męskości – a przede wszystkim tego, w jakim stopniu wspomniany zestaw cech wiąże się z biologią, a w jakim z kulturą – trwa od dawna. Socjobiologowie (często cytowani przez konserwatystów) skłaniają się ku podkreślaniu biologicznych podstaw męskości, a teoretycy gender studies (utożsamiani w dyskursie publicznym z lewicą) podkreślają czynniki kulturowe, wskazując nieraz, że w ukształtowaniu tradycyjnego podziału ról kobiet i mężczyzn istotną rolę pełniła przemoc i dominacja grupy silniejszej (pierwotnie głównie fizycznie), czyli mężczyzn, wobec grupy słabszej – kobiet. Współcześnie mówi się najczęściej o działaniu obu tych sił: biologicznej i kulturowej. Niezależnie jednak od tego, jakie są realne korzenie kulturowej męskości, szereg badań wskazuje, że z tradycyjnie rozumianym zestawem cech męskich, a więc z siłą, aktywnością, zaradnością, odwagą i umiejętnością walki, dziś większy problem mają mężczyźni niż kobiety.

Pierwsze oznaki kryzysu było widać już w XIX wieku. W 1854 r. Henry David Thoreau pisał w słynnym „Walden”, że „Większość mężczyzn wiedzie życie cichej rozpaczy”. Rosnące, zatłoczone miasta, coraz bardziej wypełnione technologiami, oddalone od natury – pisze Thoreau – nie sprzyjają szlachetnemu życiu. Dziewiętnastowieczna industrializacja i rozwój biznesu, w którego interesie było sprzedanie mieszkańcom miast kolejnych innowacji i usprawnień – to wszystko powoduje, że okazje do mierzenia się z życiem i rzeczywistością stawały się coraz rzadsze. Jeszcze niedawno, by wybrać się do sąsiedniego miasta, trzeba było osiodłać, ujarzmić i odpowiednio poprowadzić konia – rozwój kolei spowodował, że podróż taka przestała wymagać jakiegokolwiek wysiłku poza zakupem biletu w kasie. Aby wyżywić się, nie trzeba już zainwestować własnych sił w uprawę roli czy łowiectwo – wystarczy wybrać się do sklepu. Mężczyzna, który swą tożsamość opierał wcześniej na sprawczości, na zmaganiu i walce (o tym, czy to faktycznie jedyna właściwa podstawa tożsamości, jeszcze się zastanowimy) coraz częściej tracił grunt pod nogami. Sam Thoreau zdecydował się w takiej sytuacji na opuszczenie miasta i zamieszkał w lesie, w zbudowanym przez siebie domu. Po co taki radykalny krok? Thoreau odpowiada jednoznacznie: „abym w godzinie śmierci nie odkrył, że nie żyłem”. Prawdziwe życie to takie, które umożliwia kontakt i zmaganie z rzeczywistością, której emanacją jest przyroda. To tam wykuwają się cechy tradycyjnego, męskiego gender. Nie da się zbudować domu, zasadzić drzewa, obronić się przed wilkami bez siły, aktywności i odwagi. Krytycy z lubością wypominają Thoreau, że nie żył jednak życiem trapera, że w Walden korzystał z pomocy matki i siostry – a jednak nie da się zaprzeczyć: dom zbudował sam, żył dwa lata w lesie, wycofał się z miejskiego życia już w pierwszej połowie XIX wieku. Co więc mają powiedzieć mieszkańcy XXI-wiecznych smart cities, które coraz częściej zaspokajają wszystkie potrzeby mieszkańca bez konieczności wychodzenia z domu?

Polska może być w awangardzie światowych przemian – niewykluczone, że wkrótce zachodni mężczyźni będą zarabiać mniej od kobiet

Siła traci na znaczeniu

Prawdziwy wybuch kryzysu męskości można jednak datować na drugą połowę dwudziestego wieku. Zbiegło się tu kilka istotnych kwestii. Po epoce tradycyjnego przemysłu, kiedy to siła fizyczna, będąca nieodłącznym atrybutem mężczyzn, miała jeszcze – mimo wątpliwości Thoreau – istotne znaczenie, nadeszła era usług i informacji, dziedzin, w których kobiety radzą sobie co najmniej nie gorzej od mężczyzn. Efektem był znaczący wzrost pozycji kobiet na rynku pracy. Jednocześnie rewolucja seksualna i coraz silniejsze ruchy feministyczne sprawiły, że dotychczasowa dominacja mężczyzn zachwiała się w posadach, a następnie runęła. Kobiety zaczęły masowo kształcić się i rozwijać karierę zawodową, konkurując z powodzeniem z mężczyznami niemal na każdym polu. Co prawda do dziś na świecie mamy do czynienia z nierównościami na niekorzyść kobiet, np. nierównościami wynagrodzeń (gender pay gap), jednak nierówności te, zwłaszcza w świecie zachodnim, szybko się zmniejszają. Interesujące jest, że w Polsce, uważanej tradycyjnie za kraj konserwatywny, w którym przynajmniej teoretycznie nierówności między kobietami a mężczyznami powinny być duże, gender pay gap należy do najmniejszych w Europie i wynosi 7,2 proc. (dla porównania, w krajach takich jak Niemcy i Austria, utożsamianych raczej z progresywistycznymi poglądami, luka ta jest większa niż 20 proc.). Co więcej, w trzech województwach w tradycyjnie utożsamianej z konserwatyzmem wschodniej części kraju – podlaskim, lubelskim i warmińsko-mazurskim, kobiety w 2016 r. zarabiały wręcz więcej niż mężczyźni.

Polska może być w awangardzie światowych przemian – niewykluczone, że wkrótce zachodni mężczyźni będą zarabiać mniej od kobiet. Zimbardo wskazuje na rosnącą stopę bezrobocia w grupie mężczyzn, na ich coraz słabsze (w stosunku do kobiet) wykształcenie. Przyczyną jest jednak nie tylko brak ofert pracy i innowacje technologiczne, ale także przemiany kulturowe. Liczba dorosłych mieszkających z rodzicami w Wielkiej Brytanii czy w Stanach Zjednoczonych jest rekordowa, a i w Polsce wskaźnik ten rośnie. Jak wskazuje raport CBOS, coraz częściej z rodzicami mieszkają osoby w wieku od 25 do 44 lat, i dotyczy to częściej właśnie mężczyzn. Zdaniem Zimbardo bezrobocie i brak aktywności zawodowej przestały być piętnem, mężczyźni przestali się ich wstydzić: „Wielu [mężczyzn] szuka długoterminowego schronienia albo w domu rodziców, albo w małżeństwie czy związku partnerskim. Spora grupa facetów zdaje się nie mieć ochoty pracować zarobkowo czy pomagać przy domowych obowiązkach. Z poczuciem samozadowolenia obijają się i poświęcają «własnym sprawom» (…) Niektórzy z tych mężczyzn dokonali nawet reinterpretacji „zależności”, by wyglądała ona na osiągnięcie, a nie na społeczną porażkę”. A więc nie tylko trudności zewnętrzne, ale i kompleks Piotrusia Pana – wieczna niedojrzałość.

Niezależnie od przemian wzorców kulturowych, role mężczyzny i kobiety nie mogą być w pełni zamienne, zwłaszcza w sytuacji, w której dwoje ludzi decyduje się na potomstwo

Amerykański psycholog nie pozostawia na mężczyznach suchej nitki. Są jego zdaniem niezdolni do samodyscypliny, kształtowania nawyków, ciężkiej pracy, a zwłaszcza odraczania gratyfikacji – chcą uzyskać przyjemność już tu i teraz. Dlatego miejsce budowania trwałego, intymnego związku coraz częściej zajmuje internetowa pornografia, a miejsce treningów i nauki – gry video, które dają natychmiastowy efekt. Mężczyźni nadużywają narkotyków, alkoholu, żywią się śmieciowym jedzeniem. W efekcie są często otyli (w Polsce – częściej niż kobiety) i niesprawni fizycznie. To z kolei powoduje spadek potencji seksualnej i negatywne przemiany hormonalne. Mężczyznom brakuje też umiejętności społecznych i śmiałości w świetle zmieniających się ideałów popkultury, gdzie wizerunek „miękki”, metroseksualny, delikatny miesza się z marzeniami o „drwalu” i twardzielu. Wszystkie te porażki odbijają się na ich zdrowiu, które próbują reperować lekarstwami, co powoduje nieraz wejście w „błędne koło”: Zbyszko Melosik zwraca uwagę, że popularność Viagry i leków antydepresyjnych „kwestionuje obraz mężczyzny silnego, potrafiącego poradzić sobie z własnymi słabościami”.

Kultura bezpieczeństwa

Aby mówić o kryzysie męskości, nie trzeba stać po stronie konserwatywnej, tradycyjnej wizji męskości. Cechy takie jak siła, aktywność i zaradność, mogą dotyczyć obu płci – a jednak to przede wszystkim u mężczyzn widać ich osłabienie i zachwianie.

Jakie są przyczyny kryzysu? Niezależnie od przemian wzorców kulturowych, role mężczyzny i kobiety nie mogą być w pełni zamienne, zwłaszcza w sytuacji, w której dwoje ludzi decyduje się na potomstwo. Zostawiając otwartą dyskusję na temat pożądanego stanu, społeczne i kulturowe normy wymagają przede wszystkim od mężczyzny opieki (wydaje się to racjonalne, gdyż czysto biologicznie rzecz biorąc kobiecie trudno okres ciąży – coraz częściej zagrożonej, także ze względu na późniejszą niż kiedyś decyzję o potomstwie – i połogu przetrwać bez wsparcia z zewnątrz). Najważniejsze jest zapewnienie schronienia. Tymczasem sytuacja mieszkaniowa pogarsza się na całym świecie. W Polsce ma to szczególny wymiar – według statystyk brakuje od dwóch do trzech milionów mieszkań. O ile pokolenie urodzone w latach 1945-1970 miało szansę na tanie wykupienie mieszkań komunalnych po transformacji ustrojowej, o tyle kolejne pokolenia, zwłaszcza po skokowym wzrostu cen po roku 2002, nie zawsze miały już tyle szczęścia. Szansa na porażkę jest dużo większa niż wcześniej. Zależność od rodziców często nie wynika więc jedynie z hedonizmu czy rozmyślnego tkwienia w niedojrzałości, a ze zderzenia wymagań życia z możliwościami. Najgorszym rozwiązaniem jest w takiej sytuacji twierdzenie, że te wymagania nie istnieją – co zdają się robić zwolennicy teorii płynności i zamienności ról.

Bardzo istotna jest tu niewyobrażalna dla wcześniejszych pokoleń dostępność „narzędzi szybkiej gratyfikacji” – pornografii, gier i innych wirtualnych rozrywek, dających szybką przyjemność bez konieczności zmagania się ze sobą, z rzeczywistością i z drugim człowiekiem. To uderza przede wszystkim w cechy stereotypowo męskie. Z pewnością ucieczka w świat tego typu działań póki co jest bardziej interesująca dla mężczyzn, a to znów przyczynia się do ich osłabienia. Zarówno z pornografii, jak i z gier komputerowych, korzysta więcej mężczyzn niż kobiet, jednak odsetki w obu kategoriach powoli zbliżają się do siebie, i możliwe, że kryzys siły, aktywności i odwagi niedługo będzie dotyczyć obu płci w takim samym wymiarze. Póki co jednak większe trudności mają mężczyźni. Seksuolog Michał Pozdał mówi: „Prawda jest taka, że mężczyźni – przynajmniej jeszcze na razie – tak przedsiębiorczo, kreatywnie i z rozmachem jak kobiety nie nauczyli się czerpać zysku z nowego porządku”. Może więc mamy do czynienia nie z kryzysem męskości, a z kryzysem mężczyzn?

Paradoksalnie, to właśnie w odpowiedzi na dwudziestowieczne tragedie wywołane przez nazizm i komunizm, po II wojnie światowej zaczęto budować społeczeństwo nastawione przede wszystkim na uniknięcie cierpienia i przemocy (wystarczy prześledzić, jak na przestrzeni XX wieku zaostrzały się przepisy i prawa związane z bezpieczeństwem)

Niezależnie od tego, być może najważniejszą przyczyną obecnego kryzysu jest coś, na co w swojej ostatniej książce, „12 życiowych zasad”, zwraca uwagę psycholog Jordan Peterson. Społeczeństwo zachodnie w obecnym kształcie jest bowiem niezbyt przychylnie nastawione do tradycyjnie męskich cech, takich jak podejmowanie ryzyka czy walka. Przeciwnie, mamy do czynienia z czymś, co można nazwać „kulturą bezpieczeństwa”.

Erich Fromm, mówiąc o ucieczce od wolności, analizował nazizm i inne autorytarne nurty, które zapewniały zwolennikom poczucie bezpieczeństwa za cenę wolności. Paradoksalnie, to właśnie w odpowiedzi na dwudziestowieczne tragedie wywołane przez nazizm i komunizm, po II wojnie światowej zaczęto budować społeczeństwo nastawione przede wszystkim na uniknięcie cierpienia i przemocy (wystarczy prześledzić, jak na przestrzeni XX wieku zaostrzały się przepisy i prawa związane z bezpieczeństwem). Intencje były dobre, natomiast ofiarą kultury nastawionej przede wszystkim na eliminację agresji i ryzyka przy okazji stały się cechy męskie – zdrowa agresja służy bowiem ochronie słabszych, a podejmowanie ryzyka – rozwojowi. Jednocześnie do rozwijania tych cech zachęcano kobiety i zniechęcano mężczyzn, czego efektem jest zjawisko, które opisuje Peterson: dziś kobietom silnym, wykształconym i zaradnym coraz częściej trudno znaleźć partnera, którego będą mogły podziwiać i który sprosta ich oczekiwaniom. Jeśli więc nie chcemy, by masy mężczyzn były bierne i niezaradne, i by tradycyjnie męskie cechy znajdowały karykaturalny, a nieraz naprawdę niebezpieczny wyraz, na przykład w ruchach quasi-nazistowskich – musimy znaleźć w społeczeństwie miejsce dla tradycyjnych męskich cech. Natomiast ich ciemniejszą stronę – zamiast negować i eliminować – trzeba raczej przekształcać w większe dobro.

 

Wesprzyj NK
główny ekspert do spraw społecznych Nowej Konfederacji, socjolog, publicysta (m.in. "Więź", "Rzeczpospolita", "Dziennik Gazeta Prawna"), współwłaściciel Centrum Rozwoju Społeczno-Gospodarczego, współpracownik Centrum Wyzwań Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego i Ośrodka Ewaluacji. Główne obszary jego zainteresowań to rozwój lokalny i regionalny, kultura, społeczeństwo obywatelskie i rynek pracy. Autor zbioru esejów "Od foliowych czapeczek do seksualnej recesji" (Wydawnictwo Nowej Konfederacji 2020) oraz dwóch wywiadów rzek; z Ludwikiem Dornem oraz prof. Wojciechem Maksymowiczem. Wydał też powieść biograficzną "G.K.Chesterton"(eSPe 2013).

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

13 odpowiedzi na “Kryzys męskości czy kryzys mężczyzn?”

  1. Marcin pisze:

    To o czym pisze autor to nihil novi sub sole. Podstawowym problemem jest zmiana paradygmatu patriarchalnego istniejącego u ludów indoeuropejskich od niepamiętnych czasów we współczesny matriarchat kulturowy, co już de facto doprowadziło do zagłady demograficznej i kulturowej potomków „aryjczyków”. Mocno tutaj działali i (ją) starsi. Bardzo dobrze ten problem opisuje wraz z wnikliwą analizą myślenia kobiet przynależnych do ówczesnych klas wyższych powieść Tadeusza Dołęgi Mostowicza – „Trzecia płeć”. To co w międzywojniu było destrukcyjne na poziomie ówczesnych elit zeszło dziś na poziom zdrowych wtedy, klas niższych. W kapitaliźmie bardzo dobrze działa prawo pieniądza Kopernika. Co do kobiet to zauważyłem ciekawą prawidłwość. Te inteligentne, błyskotliwe i często atrakcyjne z reguły co do powyższego przyznają mi rację, a przynajmniej są otwarte na dyskusję. Pozostałe i tak nie rozumieją o czym mówię, wobec czego nie ma nawet możliwości wymiany poglądów. Problem w tym, że tych drugich jest zdecydowanie za dużo.
    Ps. Na wydziałach mechanicznych i na informatyce mało co się zmienia, co do reprezentacji.

  2. inti pisze:

    „Co więcej, w trzech województwach w tradycyjnie utożsamianej z konserwatyzmem wschodniej części kraju – podlaskim, lubelskim i warmińsko-mazurskim, kobiety w 2016 r. zarabiały wręcz więcej niż mężczyźni.”

    Może właśnie to ma ze sobą związek – tam, gdzie społeczeństwo jest w kręgu cywilizacji zachodniej, ale jednocześnie bardziej konserwatywne, tam kobiety zarabiają więcej…

  3. 8urn75n0w pisze:

    @ Realista – W dziwnym damskim towarzystwie się Pan obraca.

  4. Disco volante pisze:

    Już raz tu napisałem, że powyższy tekst jest słaby i wymieniłem powody. Czy mój komentarz został usunięty?

  5. Pampa pisze:

    Charakterystyczny cytat
    „Peterson: dziś kobietom silnym, wykształconym i zaradnym coraz częściej trudno znaleźć partnera, którego będą mogły podziwiać i który sprosta ich oczekiwaniom.” Po prostu nie da się zjeść ciasteczko i mieć ciasteczko. Żelazna niezmienna zasada, im więcej swoich emocji kobieta zostawia w pracy tym mniej będzie ich miała dla domu. Tu współczesne nie potrafią sprostać oczekiwaniom mężczyzn. Dlatego zwłaszcza w Europie zachodniej sprowadzają sobie żony z Europy wschodniej, Rosji, Filipin, które potrafią jeszcze stworzyć dom. Szczególnie widoczne jest to w Skandynawii.

    Pisze autor

    ” by tradycyjnie męskie cechy znajdowały karykaturalny, a nieraz naprawdę niebezpieczny wyraz, na przykład w ruchach quasi-nazistowskich – musimy znaleźć w społeczeństwie miejsce dla tradycyjnych męskich cech.”

    Może zamiast naprawiać poprawiać szukać w nieskończoność, lepiej rozwalić taki nudny i bezpłciowy świat? Niewykluczone, że tkwi to w tych ruchach. Jest to zaprzeczenie obsesji bezpieczeństwa.

    Zagłada demograficzna Europy jest i będzie naprawiana przez napływ imigracyjny. Ci ludzie zdają sobie sprawę z powodów, z jakich ich przyjęto w Europie. Nie sprzedają własnej kultury, zachowań i sporo w tym temacie zmienią.

  6. poqla pisze:

    „Zniewieszczenie” i wycofanie mężczyzn jest jednym z symptomów zbliżającego się upadku cywilizacji. Do takich wniosków między innymi doszli badacze minionych imperiów – Arnold Toynbee, Oswald Spengler, sir John Glubb. W i periach, które osiągnęły apogeum rozwoju czyli pełny dobrobyt i bezpieczeństwo (wszystkich dookoła podbili i podporządkowali) mężczyźni stają się bardziej wycofani, bo nie mają już nic do roboty (spoczęcie na laurach) – wówczas siłą rzeczy rośnie rola kobiet a wraz z tym procesem dane imperium nabiera kobiecych cech tj, następuje wzrost tolerancji, zanik agresywności międzykulturowej, otwarcie na imigrantów i obce grupy etniczne i religijne (vide Merklel). Wtedy następuje coś czego nikt wcześniej nie przewidział (epidemia, najazd barbarzyńców, katastrofa naturalna) a ponieważ społeczeństwo jest już rozleniwione i nastąpił zanik instynktów samozachowawczych i obronnych dane imperium upada.

    Co ciekawe wnioski te są zgodne z wynikami eksperymentu Calhouna na myszach zwanego „mysi raj” lub „mysia utopia” – tam również po osiągnięciu apogeum rozwoju męskie osobniki stały się wycofane i zajmowały się gównie jedzeniem, spaniem oraz dbaniem o własne futerka, nastąpił też spadek dzietności, głównie w wyniku spadku aktywności seksualnej męskich osobników, co doprowadziło do całkowitego wyginięcia mysiej cywilizacji co do ostatniej sztuki.

  7. eszet33 pisze:

    @Pampa
    „Zagłada demograficzna Europy jest i będzie naprawiana przez napływ imigracyjny. Ci ludzie zdają sobie sprawę z powodów, z jakich ich przyjęto w Europie. Nie sprzedają własnej kultury, zachowań i sporo w tym temacie zmienią.”
    Jest w tym stwierdzeniu dużo racji. Paradoksalnie – imigranci muzułmańscy, którzy zostali sprowadzeni do Europy w celu (między innymi) zniszczenia jej chrześcijańskiego dorobku kulturowego – mogą się przyczynić do jej przebudzenia z leniwego letargu… czyli jej męskiej części 😉

  8. Pampa pisze:

    ad poql i eszet33

    Dobrze ujęte. Przykład zwłaszcza Szwecji jest dość obrazowy.

    Pisze autor – „musimy znaleźć w społeczeństwie miejsce dla tradycyjnych męskich cech.”

    Prawdy tyle tylko, że ten proces poszukiwania trwa i trwa, ponieważ nie ma warunków do ich adaptacji. Bez rozgłosu w diecezjach powstają grupy męskie z własnymi z mszami, liturgią. Tam kładzie się nacisk na najtrudniejsze w obecnym czasie wyzwanie – ojcostwo. To jako jedyna naturalna droga sensownego rozwoju i cel życiowy. Co ciekawe, ojcowie rodzin, zwłaszcza licznych osiągają lepsze efekty w pracy. Łatwiej awansują, po prostu jak w dzisiejszych czasach ogarną rodzinę, to w zarządzaniu dają sobie lepiej radę. Wielkim atutem jest tu też motywacja do pracy. Single wypalają się o wiele szybciej. Ojcowie z dwojgiem dzieci są bardziej produktywni od bezdzietnych z jednym dzieckiem.

  9. bolek pisze:

    Nie ma żadnego kryzysu, ci którzy sobie nie radzą wymrą bezpotomnie i git 🙂

  10. Moni pisze:

    Przez jakieś 2 miliony lat kultury łowiecko-zbierackiej mężczyźni chodzili na polowania, gdzie porozumiewali się za pomocą mruknięć i charknięć, żeby nie spłoszyć mamuta, a kobiety w wiosce wspólnie pracowały, zajmowały się dziećmi, plotkami, zielarstwem, przekazywaniem historii i tradycji. Dlatego rozwinęły takie cechy jak współpraca, empatia, gadulstwo, sztuka, komunikacja. Ideał faceta mógł mieć około 20-25 lat, sięgał barami od framugi do framugi, wyglądem i zapachem przypominał bawołu i porozumiewał się za pomocą stęknięć i charknięć 🙂 Ludzie żyli ok. 40 lat, śmiertelność niemowląt sięgała 80%, a napady sąsiednich plemion, rabunki i gwałty były na porządku dziennym. Te miliony lat ciągle siedzą nam gdzieś w podświadomości i kształtują nasze wyobrażenia, ale nie sądzę, by dla ratowania tego męskiego ideału ktokolwiek chciał nas cofnąć w czasie do tej epoki lub jakiejkolwiek innej. Agresywny imperializm kolonialny upadł dawno temu, nie bez przyczyny, a wraz z nim typ europejskiego zdobywcy. Mężczyźni nader często mylą agresywność i wolę walki z przemocą fizyczną, a to przecież nie tak. Dziś mamuty i góry złota Inków są zupełnie gdzie indziej. Wielu mężczyzn z pozoru niewielkich i niezaradnych osiąga ogromne sukcesy na polu biznesu, sportu, nauki i sztuki. Swoją ciężką pracą i dyscypliną zdobywa pozycję, szacunek i setki wielbicielek. I nikt nie odmawia im męskiej atrakcyjności, mimo, że nie wytrzymali by minuty na ringu, ani z karabinem w okopach. Podtatusiali politycy, szefowie banków o kobiecych ruchach i cienkim głosiku, genialni muzycy, którzy wyglądem przypominają ćpunów na odwyku, przewodnicy duchowi i guru, jak Mahatma Ghandi, którzy muchy by nie potrafili skrzywdzić, ale obalali imperia, zawsze są otoczeni stadem wielbicielek. Niepełnosprawny wybitny fizyk Stephen Hawking miał dwie żony i wiele afer miłosnych. Mimo że nie miał zdolności mowy i poruszania został szefem katedry jednego z najlepszych uniwersytetów, prowadził badania i publikował do końca życia. To jest bohaterstwo i charakter, które kobiety szanują i podziwiają. Tacy ludzie mogą rozwijać swój talent dla dobra świata również dzięki temu, że żyją teraz, nie w dobie imperialnej lub innej, dzięki zdobyczom techniki, ustrojowi społecznemu, który zapewnia im wszystko, co potrzebne do życia. Wszystkich tytanów łączy wspaniała agresywna, kreatywna męska energia, samodyscyplina, ciężka praca i świadomość celu, jaki mają w życiu. I jest ich wielu dookoła, bohaterów we własnym domu, wspaniałych ojców rodzin. A to nie jest sprawa systemowa, tylko indywidualny wybór. Zawsze można wybrać piwko, kanapę i porno w internecie, bo nasz wspaniały socjalny, bezpieczny system zapewnia egzystencję trutni i nierobów, tak samo jak geniuszy. Ale trutniem i nierobem zostaje się na własne życzenie. Jeśli płaczecie za konfliktem zbrojnym, który wreszcie ściągnie was z kanapy i zrobi z was prawdziwych mężczyzn, to nie tędy droga. Dla agresywnych jest mnóstwo sportów walki, szkół przetrwania w dziczy, czy wypraw kajakiem przez Atlantyk (szacun). Każdy z nas ma tę energię -talent, iskrę, dar. Odkrycie swojego celu w życiu to jest czasem wyprawa na kraniec świata i cywilizacji. Jeszcze jedno- problemy, które dziś stoją przed ludzkością mają charakter globalny, żadne państwo narodowe, rasa, czy religia w pojedynkę ich nie rozwiąże. Taka sytuacja nie miała jeszcze nigdy miejsca w dziejach i stare imperialne struktury walą się jak zamki z piasku. Jeśli mamy przetrwać jako ludzkość zmiany klimatyczne potrzebny jest nowy paradygmat, nowa historia i narracja, która pozwoli nam działać wspólnie. Szacunek dla ziemi- gai, istot, które ją zamieszkują, bogini-matki, współpraca kultur i myśli technicznej. Innymi słowy- energia żeńska. Każdy ją ma w jakimś stopniu, ale nie wykluczone, że przyszłość faktycznie należy do kobiet 🙂

  11. druga kategoria pisze:

    Państwa socjalne otaczają opieką kobiety i w ten sposób wchodzą w rolę, którą kiedyś pełnił mąż. A co ciekawe, robią to w ten sposób, że to nadal mężczyźni odwalają czarną robotę, ale owoce ich pracy są niewidzialnym strumieniem transferowane do kobiet, które gardzą zwykłymi mężczyznami, bo nie widzą już korzyści, które od nich dostają. Taki pogardzany mężczyzna nie ma więc motywacji żeby się starać, robić karierę itd. bo i tak opresyjne państwo siłą mu zabierze i da kobiecie. Podobnie z rozwodami, które w większości inicjują kobiety, bo to im się opłaca, bo to one dostają pieniądze, a nie muszą się już starać i dbać o związek. Mogą sobie szaleć na tyinderach i mieć setki betaorbiterów, każdego dnia innego kochanka, również kolorowych. Dziś górę wzięła kobieca hipergamia, która wyklucza 80 procent mężczyzn ze związków i zabiera im chęci oraz nadzieję na założenie rodziny. Problemem jest też to, że Polacy są genetycznie brzydcy, a dzisiejsze kobiety, w ślad za modnymi serialami/programami szukają pięknego księcia. Ogólnie ostatnio atakuje się tylko mężczyzn, nie widząc jak podłe stały się kobiety.

  12. Comealive pisze:

    Kobiety sie stały pyskatw, sukowate i agresywne, a mężczyźni stali się potulni i zgodni. Mi jako mężczyźnie przykro mi że mam studia, doświadczenie, kreatywnosc i odwagę a i tak nie mam funduszy na realizację swoich umiejętności. Zarabiam tyle samo co partnerka i muszę wysłuchiwać jej dokazywania, bo czuję się równouprawniona dostając ta sama kasę za chujowa pracę za biurkiem dużego korpo, bez wysiłku. Dla niej praca to forma zarabiania pieniędzy, a dla mnie pasja i sens życia. Dla niej dom… Oto kryzys męskości.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo