Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Koniec ery nadmiaru. Nadchodzi po-wolność, era troski?

Wciąż trwa Wielki Wyścig po otaczające nas zasoby. Wciąż czujemy presję, żeby brać w nim udział, żeby być pierwszym, żeby kogoś wyprzedzić. Zmiana jednak nieubłaganie nadchodzi. I będzie miała swoje konsekwencje.
Wesprzyj NK

Esej powstał w ramach programu „Zielony Ordokonserwatyzm” Nowej Konfederacji, Fundacji Futura Iuventa i Fundacji Światowy Ruch Katolików na Rzecz Środowiska.

Więcej na stronie: Zielony Ordokonserwatyzm – Nowa Konfederacja. Jeśli chcesz pomóc nam w rozwijaniu projektu, możesz to zrobić TUTAJ.

Era nadmiaru – czas dominacji widocznego wszędzie, wciąż trwającego nieustannego wyścigu po nieograniczone (w domyśle) zasoby, przy minimalnych kosztach pokrywanych z zasobów w tej rywalizacji zdobywanych. Zapoczątkowana w świecie mającym swoją strukturę przyczynową w większości przypadków niekompensacyjną, w którym przeważa gaussowski rozkład prawdopodobieństwa.

Era troski – nadchodzący czas dominacji coraz bardziej widocznego wyścigu po ograniczone zasoby demograficzne nowych pokoleń, przy maksymalnych kosztach nie mających pokrycia w posiadanych zasobach. Finansowana na ten moment rosnącym długiem w dwóch wymiarach – pracy przyszłych pokoleń i obciążenia środowiskowego. Oparta o wielowymiarowe, bezskalowe sieci powiązań, które tworzymy między sobą, potęgowane dzięki osiągnięciom cyfrowej rewolucji. Prowadzi do świata o kompensacyjnej strukturze przyczynowej, w którym coraz większą rolę odgrywają procesy zaczynające podlegać potęgowym rozkładom prawdopodobieństwa.

Współczesny świat nas przygniata. Rośnie ilość informacji. Wszystko wokół zmienia się coraz prędzej. Coraz krócej trwają trendy. Gęstnieje sieć wzajemnych zależności. Rośnie zapotrzebowanie na pracę psychologów, kiedy coraz trudniej przychodzi nam poradzić sobie z budzącą emocje złożonością współczesności. Nadmiar tych emocji zaczyna przysłaniać nam podstawę naszego niebywałego sukcesu – rozprzestrzenienia się po krańce ziemi – unikalność narzędzia jakim dysponujemy tylko my, ludzie: naszego umysłu.

Unikalność ta polega na tym, że obserwując świat wokół nas budujemy sobie w głowie jego modele. Następnie porównujemy je z rzeczywistym przebiegiem zdarzeń, próbując przewidzieć konsekwencje naszych wyobrażeń o funkcjonowaniu świata, oszacować prawdopodobieństwo przyszłych wydarzeń i odnieść z tych przewidywań korzyści. Działając zespołowo, tworząc sieci społeczne, wykorzystujemy tą niezwykłą właściwość naszych umysłów do kumulacji wiedzy zachodzącej znacznie szybciej, niż u wszystkich innych stworzeń na ziemi, korzystających tylko z kumulacji wiedzy zachodzącej poprzez sieci genowe.

Zagnieżdżeni w otaczającym nas środowisku gramy więc w innej lidze, niż wszyscy pozostali. Naszą podstawową ligą jest nie liga różnicujących się gatunków, a liga różnicujących się umysłów. Grając w niej jesteśmy w stanie osiągnąć dodatkową kumulację wiedzy o tym, jak działa świat i obrócić tę wiedzę na naszą korzyść.

Zagnieżdżeni w otaczającym nas środowisku gramy więc w innej lidze, niż wszyscy pozostali. Naszą podstawową ligą jest nie liga różnicujących się gatunków, a liga różnicujących się umysłów

Posiadając taką niebywałą umiejętność, jakże kiedyś – wobec wielkości dzisiejszej ludzkiej populacji – nieliczni, otoczeni przez nieograniczone zasoby innych gatunków oraz materiałów rozpoczęliśmy Wielki Wyścig.

Wielki wyścig

Jest to wyścig o korzystanie z tego bezmiaru różnorodności, który nas otaczał. Wyścig, jako strategia przetrwania, jest również podstawą działań całej ziemskiej biosfery, jednym z jej trzech K (więcej w moim artykule „Ponowoczesność. Ex-centryczne spojrzenie na palące problemy nowoczesnego świata” na łamach Nowej Konfederacji[1]) – konkurencją o ograniczone lokalne zasoby. Ale my, startując w innej lidze nie tylko walczymy o lokalne zasoby, ale – podnosząc do potęgi pozostałe dwa K: koewolucję i koopetycję – konkurujemy dziś o zasoby globalne. Koewolucja potęguje nasze możliwości w wymiarze eksperymentów z różną organizacją działania zbiorowości, pozwalając na znajdowanie efektywniejszych w danych okolicznościach form współpracy. Koopetycja, jako połączenie konkurowania i współpracy, pozwala potęgować różnicowanie się w oparciu o kumulację wiedzy przenoszonej między różnymi społecznościami jako odkrycia nauki i techniki, a nie tylko prowadzić bezwzględną walkę ze wszystkimi o biologiczne przetrwanie.

Otaczający nas świat, poddany oddziaływaniu unikalnej własności naszych umysłów, pozwalającej odkrywać wciąż nowe jego wymiary, zdobywać dostęp do wciąż nowych jego zasobów, otworzył przed nami erę nadmiaru. W erze tej budujemy nasze bezpieczeństwo, stabilność struktur społecznych, uczestnicząc w wielkim wyścigu po nieograniczone – jak uważamy – w stosunku do rozmiarów ludzkiej populacji zasoby.

Pułapka Malthusa

Wielki wyścig miał też dla podlegających działaniu 3K ludzkich społeczności swój dodatkowy wymiar. Wymiar demograficzny. Każda innowacja dająca dostęp do nowych zasobów, pozwalała na wychowanie większej liczby potomstwa. A więc na dodatkową przewagę zarówno w obszarze indywidualnym dzięki więzom rodzinnym, jak i zbiorowym dzięki więzom społecznym. Przewagę dotyczącą bezpieczeństwa opartego o następstwo pokoleń.

Oded Galor w swojej książce „Podróż ludzkości. O pochodzeniu bogactwa i nierówności”[2] opisując tą fazę rozwoju społeczeństw określa ją mianem „pułapki Malthusa”. Stanu, w którym wszelkie innowacje dające ludziom dostęp do nowych zasobów konsumowane są przez wzrost liczebności populacji.

Pułapkę, która wydawała się być bez wyjścia, kolejne społeczności zaczęły jednak opuszczać. Decydującą rolę w tym procesie miała rozwijająca się edukacja, której celem było przygotowanie pracowników do powstających przedsiębiorstw produkcyjnych. Oded Galor tak określa przyczynę, dla której powiodła się niektórym krajom ucieczka z tej pułapki: „Nowe możliwości dostępne zwłaszcza dla osób wykształconych skłaniały rodziców do inwestowania większej części zarobków w kształcenie dzieci” (tamże, str. 112).

Złota era nadmiaru

Opuszczenie pułapki Malthusa pozwalało państwom zdobywać dodatkowe przewagi w wielkim wyścigu o nieograniczone zasoby, który trwa do dzisiaj. Nastała złota faza eksploatacji w erze nadmiaru. Dzięki oparciu emisji pieniądza o dług wciąż bardziej licznych, choć już nie tak licznych jak poprzednio, następnych pokoleń wystarczało kapitału nie tylko na prowadzenie wojen światowych, ale też na finansowanie wzrastającego poziomu życia przede wszystkim w najbardziej rozwiniętych przemysłowo krajach świata.

Dzięki coraz bardziej powszechnej edukacji i związanej z tym eksplozji możliwości nauki i techniki dokonano rewolucji energetycznej, ograniczając o wiele rzędów wielkości korzystanie z fizycznej pracy ludzi i zwierząt. Pojawiały się wciąż nowe, bardziej efektywne energetycznie technologie. Dokonano zielonej rewolucji pozwalającej na zwiększenie produkcji żywności bez konieczności ponoszenia kosztów udostępnienia dodatkowej ziemi pod uprawy. Dokonano w końcu cyfrowej rewolucji potęgującej usieciowienie społeczne oraz ilość i dostęp do wytwarzanej nieustannie przez nasze umysły informacji.

Opuszczenie pułapki Malthusa pozwalało państwom zdobywać dodatkowe przewagi w wielkim wyścigu o nieograniczone zasoby, który trwa do dzisiaj. Nastała złota faza eksploatacji w erze nadmiaru

Miarą postępu osiągnięć ludzkości został wskaźnik PKB – produkt krajowy brutto, obrazujący rzeczywiście dokonujący się w tych czasach wzrost zamożności i poziomu życia obywateli większości państw świata. Miara ta pozwalała porównywać miejsca poszczególnych państw i ich związków w rankingach wyścigu po nieograniczone, jak się wydawało, zasoby. Wysokie miejsce w takim rankingu było bezpośrednim świadectwem posiadanej, w stosunku do pozostałych rywali, potęgi mającej gwarantować bezpieczeństwo i pomyślność w przyszłości.

Nowy wymiar nadmiaru

Każdy wyścig ma jednak w świecie materialnym swój kres. Mimo rozwoju technologii, dokonywania wciąż nowych naukowych odkryć, przestajemy być współcześnie pewni, że nadal możemy się ścigać. Zasoby świata wokół nas nie są przecież niewyczerpane. Tylko ograniczona długością życia skala naszego myślenia i działania utrudnia nam dostrzeganie tego faktu i jego konsekwencji. Zbyt rzadko zadajemy sobie pytanie, czy starczy naszym społecznościom czasu i dostępnych zasobów na rozwiązanie jutrzejszych niedoborów, kiedy oślepiają nas jeszcze przyzwyczajenia do rozrzutnego korzystania z kurczącego się nadmiaru?

Jesteśmy natomiast już dzisiaj pewni, że powielanie obecnych schematów działania najbogatszych państw świata prowadzi do nadmiaru, którego uwzględnienie wymusi na wszystkich zmianę dotychczasowej oceny sensu, a nawet samej możliwości podtrzymywania dotychczasowego wyścigu. I to pewni nawet pomimo przewidywań co do stabilizacji wielkości ludzkiej populacji[3], jako efektu opłacalności inwestycji w edukację dzieci w podnoszących stopniowo poziom życia najbiedniejszych państwach świata.

Z ery nadmiaru pozostaje nam bowiem skłonność do marnotrawstwa oraz związana z tym, coraz bardziej widoczna i wykładniczo rosnąca góra śmieci – szybko tracących użyteczność produktów trudnych do ponownego przetworzenia i wykorzystania, lub wręcz nierozkładalnych do postaci neutralnej dla otaczającego nas środowiska. Góry odpadów powstają także w trakcie procesów wytwarzania, dystrybucji i opakowywania tych produktów.

Jesteśmy natomiast już dzisiaj pewni, że powielanie obecnych schematów działania najbogatszych państw świata prowadzi do nadmiaru, którego uwzględnienie wymusi na wszystkich zmianę dotychczasowej oceny sensu, a nawet samej możliwości podtrzymywania dotychczasowego wyścigu

W przyrodzie ożywionej koniec każdego procesu jest początkiem następnego. W antropogenicznym systemie złożonym coraz większa ilość końcowych stadiów życia wytwarzanych produktów nie ma już swojego adresata. A kosztów tego obciążającego świat działania nie potrafimy oszacować, więc ich nie uwzględniamy. Dzisiejsza miara bogactwa – PKB – wręcz pozwala rejestrować produkcję odpadów, choćby w postaci coraz bardziej wymyślnych opakowań, sprzyjających spontanicznym decyzjom zakupowym, jako powiększanie osiąganego przez nas dobrobytu.

Widocznym dla wszystkich szyderstwem z tej używanej już ponad 100 lat miary jest obserwowany wzrost PKB Rosji, osiągany podczas tocznej przez nią wojny z Ukrainą. Remonty i produkcja czołgów, rakiet, pocisków, min, mundurów, a nawet guzików do nich powiększa rosyjskie PKB. W ten sposób Rosja, zubażając swoich mieszkańców, poświęca własne oraz zrabowane przez siebie zasoby na produkcję broni obracanej przeciwko sąsiadom, jak i własnym obywatelom, raportując jednocześnie wzrost wciąż kluczowego dzisiaj dla ekonomistów wskaźnika.

Jedyny nadmiar, jakim w nadchodzącej przyszłości będziemy dysponować, poza rosnącymi górami śmieci, to widoczny zewsząd nadmiar informacji. Efekt działania zasobu, który pozwolił nam grać w innej lidze, niż wszystkie pozostałe organizmy na ziemi – potencjału naszych umysłów. Zasobu, którego granic wciąż nie potrafimy sobie wyobrazić. Choć tego nie widzimy wyścig o ten ostatni nadmiar dawno już się rozpoczął. Ale zanim o nim wspomnę warto przyjrzeć się najpierw konsekwencjom przemijania złotej ery nadmiaru.

Jutrzenka nowej ery?

Opuszczanie przez kolejne kraje pułapki Malthusa i spadek dzietności dyktowany chęcią inwestowania w potencjał już urodzonych dzieci, kosztem ich ostatecznej liczby w rodzinie, które opisuje w swojej książce Oded Galor jest nie tylko jutrzenką nowej ery. Ma ono również swoje daleko idące konsekwencje, których efekty dopiero zaczynają się w pełni ujawniać.

Jedną z najmniej dostrzeganych, a niezwykle ważnych konsekwencji jest postępujący brak chętnych do obsadzania niektórych, systemowo ważnych ról społecznych. Jest to zjawisko odwrotne do opisywanego przez Gunnara Heinsohna w książce „Synowie i władza nad światem”[4] zjawiska youth bulge. Czyli momentu, w którym dzięki zdobyczom nauki i techniki gwałtownie rośnie przeżywalność dzieci. Przy utrzymującym się na nie zmienionym poziomie współczynniku dzietności powoduje to w krótkim czasie gwałtowny wzrost liczby młodych członków społeczności, dla których w dotychczasowym systemie zaczyna brakować atrakcyjnych dla nich miejsc w społecznym podziale pracy, odpowiadających posiadanym przez nich zdolnościom, wrażliwościom i budowanym na ich podstawie aspiracjom.

Nadmiar chętnych na obsadzanie najbardziej odpowiednich dla nich miejsc w społeczeństwie, w stosunku do możliwości jakie oferuje dany kraj i jego bezpośrednie otoczenie, mobilizuje ludzi do godzenia się na bardziej ryzykowne czy mniej optymalne z ich punktu widzenia ścieżki osobistego rozwoju. Co jednak wydarza się, kiedy pojawia się rosnący niedomiar, kiedy nie rodzą się następne pokolenia w liczbie wystarczającej dla zastępowalności pełnionych dotychczas ról społecznych?

Warto zadać sobie to pytanie i dokonać refleksji czy przy nadmiarze adekwatnych możliwości i niedomiarze chętnych będą wybierane życiowe opcje bycia żołnierzem? Bycia osobą duchowną – księdzem, zakonnikiem, zakonnicą? Czy znajdą się w wystarczającej liczbie chętni na poświęcenie swojego życia profesjom poddanym dużym emocjom społecznym jak nauczyciel czy pielęgniarka? Czy będzie możliwa, mimo niewątpliwego zainteresowania licznych rzesz kibiców oddanych sportowemu wielkiemu wyścigowi i rywalizacji, przemocowa hodowla sportowych rekordzistów na dotychczasową skalę?

Potencjał naszych umysłów, ich kreatywność wciąż wydaje się niewyczerpana, ale kiedy kolejne kraje opuszczają pułapkę Malthusa i przestają mieć nadmiar swoich talentów – Rosja, Chiny, Iran i szereg innych – powinno nas to skłonić do zastanowienia się, co już teraz dzieje się z tymi umysłami, których potencjał chcemy jako społeczeństwa eksploatować.

Globalny koniec ery nadmiaru

Przez wiele lat niedobory ludzi lub pracochłonnych towarów w najbogatszych państwach świata, wywołane zmniejszeniem dzietności jako rezultatu rodzicielskich inwestycji w wykształcenie i osiąganie lepszej pozycji materialnej i społecznej przez kolejne generacje, były uzupełniane migracją nadwyżek ludnościowych z państw pozostających jeszcze w pułapce Malthusa, albo migracją w ich kierunku niektórych miejsc pracy. Proces ten cały czas trwa ale wyraźnie traci rozpęd i sens.

Rosja, podobnie jak wiele innych krajów dotkniętych przekleństwem posiadanych przez nie bogactw naturalnych (Norwegia jest tutaj chlubnym wyjątkiem), nie potrzebuje potencjału swoich obywateli. Jej elity eksploatując surowce i odnosząc korzyści z tą eksploatacją związane nie potrzebują dodatkowych chętnych do podziału łupów. Potrzebują coraz dłuższych jachtów, coraz bogatszych rezydencji w najdroższych miejscach świata, coraz bardziej ekskluzywnych butelek wina. A zamiast zainwestować zarabiane na ropie i gazie pieniądze w edukację młodych ludzi z najbiedniejszych rejonów, ze spokojem patrzą, jak przepala się ich w mobilnych krematoriach lub mrozi w wagonach-chłodniach i pakuje do cynkowych trumien płynących szerokim strumieniem z frontu na Ukrainie.

Chiny zużywają zasoby swoich ludzi w fabrykach produkujących nadmiar przedmiotów na rzecz bogatych jak i biednych krajów płacących długiem. Bogaci długiem mającym mieć pokrycie w pracy przyszłych pokoleń, które się u nich nigdy nie narodzą. Biedni długiem, który ma co najwyżej częściowe pokrycie w posiadanych przez nich mineralnych i żywnościowych zasobach, o ile uda się ich zmusić w jakiś sposób do jego uregulowania.

Rosja, podobnie jak wiele innych krajów dotkniętych przekleństwem posiadanych przez nie bogactw naturalnych, nie potrzebuje potencjału swoich obywateli

Zachód marnuje zasoby swoich ludzi we wciąż trwającym wyścigu za poziomem życia, który nie ma pokrycia w istniejących zasobach materialnych i demograficznych współczesnego świata. A jednocześnie, zalewany płynącym zewsząd strumieniem towarów szybko zamieniających się w trudno usuwalny odpad, eksportuje tą rosnącą górę śmieci na cały świat.

Zużywanie największego naszego zasobu – naszych kreatywnych umysłów – w trwającym wciąż wielkim wyścigu o nieograniczone zasoby otaczającego nas świata, nie jest jedynym sposobem, w jaki marnotrawimy potencjał, który będzie nam potrzebny aby poradzić sobie z konsekwencjami fałszywego paradygmatu nadmiaru. Robimy to od lat i wciąż na wiele różnych sposobów.

Marnotrawstwo potencjału kreatywności

Przyzwyczajeni przez stulecia do nadmiaru ludzi i pojawiającego się, falami kryzysów lub rewolucji naukowo-technicznych, bezrobocia ciągle żyjemy w obliczu marnotrawstwa posiadanych przez nas talentów i możliwości. Talenty te marnujemy już na starcie kiedy, pomimo niewątpliwych osiągnięć współczesnej medycyny, wciąż jest ona oparta prawie wyłącznie o statystykę ze względu na koszty, nie uwzględniając głębiej spersonalizowanego podejścia do pacjenta. Różnimy się wiekiem, płcią, rasą, garniturem genowym, indywidualnym metabolizmem, mikrobiomem, a wciąż akceptujemy to, że te różnice nie są wystarczająco dobrze odzwierciedlone w badaniach nad nowymi i dotychczasowymi lekami czy technikami medycznymi. Akceptujemy więc nierzadkie sytuacje, kiedy leki i terapie dając fałszywą nadzieję nie pomagają lub wręcz szkodzą.

Jedno z największych osiągnięć zachodniej medycyny – antybiotyki, które uratowały niezliczoną ilość żyć, używamy na masową skalę w hodowlach przemysłowych. Hodowla przemysłowa, czyli stłoczenie na niewielkiej przestrzeni – niespotykanej w naturze – dużej liczby mało zróżnicowanych żywych organizmów, bez antybiotyków nie mogła by efektywnie działać. Nieuniknione w takiej sytuacji nadmierne uwalnianie ich do środowiska połączone z nadużywaniem ich w leczeniu ludzi, może w czasie krótszym niż jedno pokolenie pozbawić nas tej zbawiennej osłony. Czy w pogoni za nadmiarem taniego, niskiej jakości odżywczej mięsa nie marnujemy więc jednego z historycznie największych medycznych sukcesów? Przypadki zakażenia superbakteriami, najczęściej najmłodszych lub najstarszych z nas, odpornymi na wszystkie dotychczasowe antybiotyki zdarzają się coraz częściej.

Przyzwyczajeni przez stulecia do nadmiaru ludzi i pojawiającego się, falami kryzysów lub rewolucji naukowo-technicznych, bezrobocia ciągle żyjemy w obliczu marnotrawstwa posiadanych przez nas talentów i możliwości

Akceptujemy przyjęty system edukacji, który oparty jest o świadomość nadmiaru dzieci. Jeżeli w tym systemie ktoś się nie dostosuje, ktoś sobie nie poradzi, to trudno. Jeżeli dziecko opuści szkołę nieprzygotowane do wymagań współczesnego, zmiennego, przeładowanego informacjami i rozchwianego nie gasnącymi emocjami współczesnego świata, to nie może to być wina obecnego systemu nauczania. Mamy wciąż za wzór ideał ucznia-odtwórcy, realizującego radośnie i ufnie przygotowane wcześniej schematy. Dlaczego jednak ten właśnie schemat jest już nieaktualny i ograniczający nasze efektywne działania w dzisiejszym, zmiennym i coraz mniej przewidywalnym świecie? Dlatego, że wypracowane sposoby działania, recepty na sukces, mają coraz krótszą datę ważności. Zmienność to czas nauki tworzenia recept, a nie uczenia się tylko ich odtwarzania[5].

W tym samym czasie w domu roztaczamy nad dziećmi system coraz szczelniejszej opieki i kontroli. W obawie przed utratą zainwestowanych w mniejszą liczbę potomstwa środków zapominamy, że wolność (nie polegająca oczywiście na puszczaniu dzieci samopas) jest im potrzebna, aby nauczyły się samodzielności i odpowiedzialności. Nie na darmo Jordan Peterson pisząc „12 życiowych zasad”[6] jako 11-tą zasadę przyjął: „Nie przeszkadzaj dzieciom, gdy jeżdżą na deskorolce”. Krępując je odtwórczym systemem w szkole i nadmiernymi obawami w domu marnotrawimy, jakże potrzebną dzisiaj, część ich kreatywnego potencjału.

Marnujemy potencjał ludzi o umiejętnościach i wrażliwościach potrzebnych do wykonywania prac, które zamiast automatyzować wysłaliśmy za granicę. Człowiek nie jest czystą tablicą – najnowsze badania psychologii behawioralnej i kognitywistyki prowadzą do wniosku, że rodzimy się częściowo nadpisani[7]. Z pewnymi wrażliwościami, zdolnościami i inklinacjami przypisanymi indywidualnie. Łatwiej nam się jest rozwijać i różnicować dlatego, ponieważ nie walczymy wszyscy między sobą o tę samą pozycję. Ale jeżeli niektóre prace w ramach międzynarodowej wymiany powierzamy w dominującej większości lub nawet w całości krajom uboższym, nierozwiniętym, to jednocześnie pracę ludzi z wrażliwościami i talentami właściwymi dla jej wykonywania wyceniamy na nieakceptowalnym dla nich poziomie nie tylko zubażając ich, ale i marnując bezpowrotnie ich osobisty potencjał.

Marnujemy także potencjał kobiet. Wprawdzie nie żyjemy już w czasach, kiedy jeden z największych umysłów matematycznych w historii – Emmy Noether – latami nie mogła objąć profesury na Uniwersytecie w Getyndze pomimo rekomendacji Feliksa Kleina i Dawida Hilberta[8]. Wciąż większość kobiet na świecie żyje w warunkach uniemożliwiających im zdobycie jakiegokolwiek wykształcenia. W krajach, w których natomiast bariery te szczęśliwie zostały ograniczone lub pokonane, dominującym paradygmatem, koncentrującym uwagę społeczeństwa i polityków, jest trwający wciąż wielki wyścig o nieograniczone (w domyśle) zasoby. Walka. A potencjałem kobiet są relacje, więzi, opieka, troska, których deficyt zaczynamy coraz bardziej odczuwać.

Marnujemy potencjał osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów, co po wielekroć jest eksponowane w mediach jako widoczny wyrzut sumienia każdej w zasadzie ekipy rządzącej. Potrafimy, jako społeczeństwo, w tym samym czasie wydawać pieniądze na zasiłki dla bezrobotnych, a jednocześnie akceptować fakt, że niemała grupa osób praktycznie nie ma szans choćby zbliżyć się do możliwości, które posiadają nawet najmniej zamożne grupy społeczne. Gdyby każda osoba z niepełnosprawnością była Stephenem Hawkingiem, byłaby w stanie sama sfinansować opiekę dla siebie i swoich bliskich. Ale czy to oznacza, że możemy czuć się z tego marnotrawstwa rozgrzeszeni?

Marnujemy potencjał ludzi o „krótkim loncie”, tych którzy mają krótki czas pomiędzy silnym bodźcem a reakcją. Współczesna psychologia behawioralna uważa długość tego czasu, co do rzędu wielkości, za indywidualną predyspozycję trudną, czy wręcz niemożliwą do radykalnej zmiany, co pokazuje słynny „marschmallow test” Waltera Mischela[9]. Ale przecież jako osobniczo zróżnicowaną – niesłychanie społecznie potrzebną. W niektórych sytuacjach życiowych decyzje należy podejmować szybko, bez zbędnej zwłoki. W niektórych warto dokonać długiego namysłu. Obie role społeczne są potrzebne. Dlaczego więc wiedzy tej nie uwzględniamy w procesie nauczania? Dlaczego nie wyposażamy ludzi o „krótkim loncie” w procesie edukacji w umiejętności opanowywania chęci zbyt szybkiego działania pod wpływem silnych emocji, aby potrafili lepiej wykorzystać czas dostępny dla ich umysłów na myślenie krytyczne, tylko wydaje nam się, że wystarczy zapełnić nimi później więzienia?

Marnujemy potencjał imigrantów i tworzymy niepotrzebne napięcia społecznie w i tak pełnym emocji otoczeniu. We współczesnym, skomunikowanym na wszelkie możliwe sposoby świecie, migracji ludzi pomiędzy państwami nie da się uniknąć. Niezależnie więc od prowadzonej przez poszczególne kraje polityki migracyjnej warto dbać o jak najszybsze wyjaśnianie ich statusu, a dla tych, którzy zostają w kraju, do którego wyemigrowali, warto mieć jasne oczekiwania co do ich przyszłości wsparte udzielaną im pomocą i efektywną kontrolą jej pożytkowania. Jakże konkretnie i dobitnie mówiła o tym Ayaan Hirsi Ali: „Czy imigranci muszą być zawsze sprawdzani i dowodzić swojej przydatności? Tak. Kluczowe znaczenie ma to, czy uda się ich włączyć do społeczeństwa, a nie wyłącznie litość wobec nich. Zawsze trzeba mówić o jasnych procesach i wytyczać granice. Właśnie wtedy może się pojawić wzajemne zaufanie. Tylko wtedy”[10].

Możliwości rozwijania wrażliwości i talentów, z którymi się rodzimy mogą wydać owoce tylko wśród innych ludzi. Wiele jeszcze prac z różnych obszarów będzie automatyzowanych. Możliwości związane z AI ograniczą zapotrzebowanie również na profesje, które wydawały się jeszcze niedawno atrakcyjne – w bankowości, IT czy urzędach. Ale nie możemy pozwolić aby posiadane przez nas wrażliwości i talenty były marnowane. Kai Fu Lee w książce „Inteligencja sztuczna, rewolucja prawdziwa”[11] tak napisał o przyszłości naszej aktywności: „Dostrzegam trzy szerokie kategorie takiej działalności: opieka, usługi dla wspólnoty, edukacja. Staną się one trzema filarami nowej umowy społecznej, która będzie wynagradzała działania społecznie korzystne w ten sam sposób, w jaki obecnie wynagradzamy działania ekonomicznie wydajne”. Czy nie są to te działania i profesje, o których wspomniałem powątpiewając czy na ich wykonywanie znajdą się chętni w sytuacji rosnącego niedomiaru demograficznego? Czy to nie te rodzaje działalności są materialnie wyceniane na poziomie dalekim od atrakcyjności?

Sens życia ludziom nadają inni ludzie. Zapominamy o tej prawdzie wciąż jeszcze zaabsorbowani trwającym siłą rozpędu wielkim wyścigiem. Tymczasem, w dobie nadmiaru informacji, z którym nasze umysły radzą sobie coraz gorzej, rozpoczął się właśnie Nowy Wielki Wyścig.

Nowy Wielki Wyścig

Nadmiar informacji, przekraczający nasze zdolności do ich przyswajania i racjonalizowania, przyprawia nas niejednokrotnie o ból głowy i roznieca emocje prowadzące do naszyzmu[12] – naturalnego, negatywnego behawioralnego wymiaru globalnej złożoności. Ale nasze indywidualne problemy nie oznaczają, że cyfrowa rewolucja, która potęguje zdolność umysłu człowieka do generowania nowych informacji i dzielenia się nimi z innymi osobami, nie jest źródłem mocy dla tych, którzy mają sposób, żeby i z tego jedynego nadmiaru, który wydaje się być dziś faktycznie niewyczerpywalny, skorzystać.

Między naszymi umysłami a algorytmami przetwarzania danych, które zostawiamy na różnych poziomach w sieciach wzajemnych połączeń realizowanych z cyfrowym wspomaganiem, jest znacząca asymetria informacyjna. Nas boli głowa, a Big Techy wykorzystując informacje, które zostawiamy w sieci, nasze doświadczenie i emocje, destylują je do postaci nadwyżki behawioralnej i przetwarzają w produkty do analizy predykcyjnej, które przewidują co zrobimy teraz, wkrótce i później. Produkty te z kolei, jak opisywała to Shosana Zuboff w książce „Wiek kapitalizmu inwigilacji”[13], stanowią przedmiot obrotu na rynkach prognoz behawioralnych przynosząc beneficjentom tej żyły złota gigantyczne dochody i dając im do ręki władzę, której zakres, skalę i potęgę zaczynamy dopiero dostrzegać.

Niezależnie od tego, czy informacje, które w coraz większej ilości produkujemy będą służyły zdobywaniu i umacnianiu władzy politycznej, czy tylko/aż będą na nas wpływać w celu pomnażania majątków właścicieli algorytmów, wyścig o to nowe złoto, nową ropę naftową naszych czasów nabiera tempa. Przoduje w nim amerykański klan GAFA – Google, Amazon, Facebook (teraz Meta) i Apple – skupując kolejne firmy; oraz jego chińskie odpowiedniki – Tencent, Baidu, Alibaba. Każdy chce sobie coś uszczknąć z tego wciąż rosnącego informacyjnego tortu, a dodawane są do niego kolejne poziomy.

Między naszymi umysłami a algorytmami przetwarzania danych, które zostawiamy na różnych poziomach w sieciach wzajemnych połączeń realizowanych z cyfrowym wspomaganiem, jest znacząca asymetria informacyjna

Największe emocje budzi dzisiaj ChatGPT firmy OpenAI, za którym stoi potęga Microsoftu, Amazona i Elona Muska. Po piętach drepcze mu Bard firmy Google, LLaMy Mety i kolejne rozwiązania, które na podstawie naszego języka naturalnego i uczenia maszynowego rozpoznającego wzorce dostępne w informacjach, które zostawiamy w sieci, są w stanie destylować na potrzeby swoich użytkowników odpowiedzi na pytania i realizować zadania na zmiennym, ale dość wysokim poziomie wiarygodności.

Emocje nie mogą nam jednak przesłaniać faktu, że rosnąca potęgowo ilość informacji potrzebuje mocy obliczeniowej i kolejnych serwerowni oraz centrów przetwarzania danych, których efekty uboczne coraz bardziej przypominają pracę elektrociepłowni. Moc obliczeniowa potrzebna do szkolenia modeli AI podnosi to wciąż rosnące zapotrzebowanie do kolejnej potęgi, konsumując energię w tempie szybszym niż przewiduje prawo Moora. Przypomnijmy – prawo Moora mówiło o tym, że gęstość upakowania tranzystorów w układach scalonych (w dużym uproszczeniu można to zobrazować w postaci mocy obliczeniowej) co dwa lata podwaja się. Moc obliczeniowa potrzebna do szkolenia modeli AI podwaja się dzisiaj co 3-4 miesiące[14].

Skoro więc nowy wielki wyścig o produkowany przez każdego z nas nadmiar informacji można sprowadzić do wyścigu o zasoby, których nie może dla wszystkich na ziemi do osiągnięcia poziomu życia najbogatszych państw świata wystarczyć, to pozostaje nam zadać sobie jedno fundamentalne pytanie: jak projektujemy świat?

Jak projektujemy świat?

Najlepszą metodą przewidywania przyszłości jest jej tworzenie.

Peter Drucker[15]

Stając kiedyś do wielkiego wyścigu o nieograniczone zasoby, które nas otaczały, ograniczani przez pułapkę Malthusa zaspakajaliśmy swoje życiowe potrzeby przez wieki na podobnym, niezbyt wysokim poziomie. Opuszczając ją i nadal uczestnicząc w wielkim wyścigu niepostrzeżenie przekroczyliśmy granicę między potrzebami wynikającymi z konieczności podtrzymywania struktur społecznych w jakich żyjemy, a potrzebami przez nas wymyślonymi.

Dan Norman, kognitywista, projektant behawioralny i guru świata designu posłużył się w swojej wydanej w 1996 roku książce „User-Centered System Design: New Perspectives on Human-Computer Interaction”[16] powstałym w latach 70-tych pojęciem projektowania ukierunkowanego na człowieka – „human-centred design”. W książce napisanej ponad 20 lat później – „Design for a Better World: Meaningful, Sustainable, Humanity Centered”[17] – przyznał, że to dzisiaj nie wystarcza, bo skala wyzwań przekracza wąsko rozumiany antropocentryzm. Człowiek jest przecież tylko częścią znacznie większej całości, której nie powinien zaniedbywać, pod rygorem błędów mogących prowadzić do katastrofy. Dlatego pojęciem według niego właściwym powinno być projektowanie ukierunkowane na ludzkość – „humanity-centered design”.

W tak zaproponowanym spojrzeniu na projektowanie ludzkich poczynań Dan Norman proponuje skupić się na całym ekosystemie ludzi, wszystkich żywych istot i środowiska fizycznego, w którym jesteśmy zanurzeni. Przyjąć długoterminowy, systemowy punkt widzenia, zdając sobie sprawę z tego, że większość komplikacji współczesności wynika ze współzależności wielu części. Wiele najbardziej szkodliwych implikacji dla społeczeństwa i ekostruktury, w której społeczeństwo jest zagnieżdżone, ujawnia się dopiero po latach lub nawet dekadach.

Uczestnicząc w wielkim wyścigu, żyjąc cały czas w paradygmacie otaczających nas nieograniczonych zasobów, zaczęliśmy wykorzystywać kreatywność naszych niezwykłych umysłów do kreowania potrzeb. A nieograniczony potencjał spiętych w wielowymiarową sieć umysłów oznacza nieograniczone potrzeby. W ten sposób potencjał naszego największego kapitału, jaki posiadamy, zaczyna obracać się przeciwko nam.

Biorąc pod uwagę, że otaczające nas zasoby nie są jednakże nieograniczone, a wszechogarniające marnotrawstwo i rosnące góry śmieci jako konsekwencje wielkiego wyścigu zaczynają stanowić centralny problem XXI wieku, czy nie jest już najwyższy czas, aby kreatywność w kreowaniu potrzeb zastąpić kreatywnością w rozwiązywaniu problemów? Dzisiejszy, coraz bardziej złożony i przebodźcowany świat potrzebuje zauważenia i docenienia jak bardzo systemowe, złożone, pogmatwane są jego problemy, oparte na wielu zależnościach spiętych spiralami sprzężeń zwrotnych. Tylko na tej drodze zacznie się po-wolność, era troski.

Po-wolność, era troski

Po-wolność – wartość mająca kluczowe znaczenie dla organizacji życia indywidualnego i zbiorowego w antropocenie. W wymiarze społecznym oznacza uznanie wyższości solidarności nad konkurencję; po-wolność gospodarcza oznacza oderwanie działalności ekonomicznej od zasady ekstensywnego wzrostu na rzecz rozwoju w zgodzie z zachowaniem zasobów społecznych i środowiskowych; po-wolność w polityce prowadzi do wykorzystania jako źródła mocy współzależności, a nie dominacji; po-wolność osobista wyraża się w praktykowaniu troski.

Edwin Bendyk[18]

Nazwa dla dziejącego się na naszych oczach przełomu cywilizacyjnego i jego definicja, zaproponowana przez Edwina Bendyka, wydają mi się niezwykle celne. Wielki Wyścig i Nowy Wielki Wyścig dzieją się w coraz większym pośpiechu, rodzą coraz większy zamęt, coraz silniejsze emocje. Obciążają zarówno środowisko naturalne wokół nas, jak i środowisko naszego umysłu wewnątrz nas, uderzając w ten sposób w jedyny naprawdę niewyczerpalny zasób, jaki mamy.

Jakich więc kluczy użyć, aby otworzyła się przed nami era troski? Będzie ich wiele, ponieważ ogarnięci gorączką ścigania się o nieograniczone zasoby zamknęliśmy przed sobą opcję tworzenia lepszej przyszłości na wiele różnych sposobów. Próbując je nazwać zacznę najpierw od zwrócenia uwagi na język, w którym dokonujemy opisu świata, jaki tworzymy. Jest nim wciąż abstrakcyjny, bezczasowy, ogólny i uniwersalny język odchodzącego do historii, oświeceniowego nowoczesnego świata. A świat jest opisywalny w kontekstowym, czasowym, szczegółowym i lokalnym języku złożoności1. Bez zmiany języka, jakim opisujemy świat, nie poradzimy sobie z konsekwencjami jego złożoności.

Jakich więc kluczy użyć, aby otworzyła się przed nami era troski? Będzie ich wiele, ponieważ ogarnięci gorączką ścigania się o nieograniczone zasoby zamknęliśmy przed sobą opcję tworzenia lepszej przyszłości na wiele różnych sposobów

Złożone problemy, opisane właściwym językiem, posiadają niejednokrotnie proste rozwiązania. Można to prześledzić na przykładzie zarządzania procesami przemysłowego wytwarzania. W 1913 roku Henry Ford, uruchamiając swoją pierwszą linie produkcyjną, użył miejsca do zarządzania procesem osiągania celu. W latach 1948-78 Taiichi Ohno, tworząc zasady lean manufacturing, użył do tego zapasów. W 1984 roku, podsumowując swoje doświadczenia managerskie, Eli Goldratt użył czasu do zarządzania procesami osiągania celu. My dzisiaj, chcąc zacząć adresować zgodnie z naturą efekty naszych działań, możemy użyć, do zarządzania wzbudzanymi przez nas procesami, śmieci.

Śmieci

W naturze pojęcie śmieci traci swój sens, ponieważ w tym systemie złożonym koniec każdego procesu jest początkiem następnego. Zbyt wiele jednak procesów w antropogenicznym systemie złożonym który tworzymy, przynosi w trakcie trwania takiego procesu i na jego końcu rzeczy, które nie ulegają dalszemu przetwarzaniu, nie mając swoich odbiorców. Śmieci zawsze powstają lokalnie, w jakimś czasie, w jakimś miejscu i kontekście. Śmieci nikt nie chce, nikt ich nie pożąda. Śmieci przemieszczają się coraz dalej od miejsca swojego powstawania, szukając dla siebie najsłabszego ogniwa w łańcuchu globalnych powiązań.

Śmieci z Wielkiej Brytanii, z Niemiec lądują niejednokrotnie w Polsce. Zużyta elektronika w Afryce. Tworzywa sztuczne na Dalekim Wschodzie. Globalny obrót śmieciami jest nie tylko pudrowaniem dolegliwych efektów ubocznych Wielkiego Wyścigu ale i areną oszustw, nadużyć i korupcji. Dlatego śmieciami warto zarządzać lokalnie przetwarzając je jak najbliżej miejsca ich powstawania. Jeżeli chcemy konsumować, to jednocześnie bierzmy na siebie odpowiedzialność za końcowe koszty wypadania używanych przez nas przedmiotów z cyklu ich użyteczności, zamiast przerzucać je na inne kraje, przekupując ich elity lub lokalnych oszustów, nie wywiązujących się później z podejmowanych zobowiązań.

Śmieci nikt nie chce, nikt ich nie pożąda. Śmieci przemieszczają się coraz dalej od miejsca swojego powstawania, szukając dla siebie najsłabszego ogniwa w łańcuchu globalnych powiązań

Jedynym rozsądnym sposobem oceny wartości rzeczy, które wytwarzamy jest ich pełna wycena – zarówno kosztów wytworzenia jak i utylizacji, czyli przywrócenia ich, tak jak w przyrodzie, z powrotem do cyklu nieustannego przetwarzania. A ponieważ świat jest kontekstowy, czasowy, szczegółowy i lokalny, nie jest możliwe stworzenie jednej, ogólnej i globalnej miary, którą będziemy te koszty oceniać. Tak pisał o tym przenikliwie w swojej książce „Tworzenie bogatego świata” Vaclav Smil[19]: „Powinienem podkreślić, że z powodu różnych sposobów działania i różnych konsekwencji jakościowych (w tym wielu zmian fizycznych, przekształceń chemicznych i ingerencji w strukturę i funkcjonowanie ekosystemów), różnych skutków przestrzennych (od lokalnych po globalne) oraz różnego czasu trwania (od efemerycznych do konsekwencji odczuwalnych przez tysiąclecia) nie jest możliwe stworzenie rankingu niekorzystnego wpływu na środowisko” (tamże, str. 194).

Wycena kosztów przywracania zużywanych przez nas zasobów z powrotem do cyklu nieustannego przetwarzania jest możliwa lokalnie. Inna będzie w Europie, inna na Bliskim Wschodzie, w Chinach, w USA, w Australii. Będzie ona zależna od lokalnego kontekstu i na pewno zmieni ocenę dotychczasowej opłacalności produkcji wielu wyrobów, zmieniając zarówno rodzaj używanych materiałów oraz sposób jak i miejsce ich wytwarzania.

Jakże często przecież w praktyce stykamy się z sytuacją, w której produkty „eko” są drogie, a więc opłaca się sięgać po ich nieprzetwarzalne lub przetwarzalne w drogi sposób zamienniki. A dzieje się tak tylko dlatego, że ta druga część ceny, którą płacimy wspólnie, jako społeczność, nie jest w ogóle wyceniana, a ich utylizację opłacamy za pieniądze wspólne, z podatków, wpadając w paradoks „wspólnego pastwiska” – kto więcej konsumuje i przysparza społeczności odpadów, ten nie ponosi z tego tytułu żadnej dodatkowej indywidualnej odpowiedzialności. Tyle dowiadujemy się z etykiet na produktach o ich składzie, o miejscu ich wytworzenia, a nic zgoła o koniecznościach, które pojawią się, jak stracą one swoją użyteczność.

Jakże często produkty, które kupujemy są projektowane aby minimalizować koszty ich wytwarzania, bez konieczności oceny kosztów ich wypadania z cyklu użyteczności. Jakże często produkty nam potrzebne i usługi, z których korzystamy są wykonywane dzięki taniej energii – taniej, bo nie zawierającej w swojej cenie nieodwracalnych konsekwencji działań zrealizowanych dla jej wyprodukowania. Tylko dlatego, że tych konsekwencji nie daje się natychmiast zobaczyć, albo występują one w miejscach, których dostrzeżenie jest możliwe dopiero z perspektywy globalnej.

Świadome dostrzeganie konsekwencji własnych działań, jako pochodna tego jakie wnioski nasze umysły wyciągają z nieustannego budowania modeli przede wszystkim swojego najbliższego otoczenia, najprościej odbywa się lokalnie. Wtedy nie potrzebujemy do oceny sytuacji dodatkowych pośredników na drodze potrzebnej nam informacji – jakie są skutki naszych działań widać natychmiast. Im dłuższy jest łańcuch zdarzeń, im bardziej złożone są relacje między nimi, im mniej oczywiste są napędzające rozwój realizowanych procesów sprzężenia zwrotne, tym bardziej niezbędna jest refleksja korygująca pułapki myślenia opisane w książce Daniela Kahnemana[20].

Błędy poznawcze, o których pisze Kahneman, są nieuniknione. Ale ludzka społeczność potrafi sobie z nimi poradzić: „Organizacje radzą sobie z unikaniem błędów lepiej niż jednostki, bo z natury rzeczy myślenie przebiega w nich wolniej i mają możliwość nakładania sobie uporządkowanych procedur”. Dysponując rzetelną informacją opierającą się głównie o dane zbierane lokalnie, umiejąc ją ustrukturyzować, ująć w karby procedur i wesprzeć potencjałem posiadającej własne środki i uprawnienia zarządcze samorządności, damy sobie szansę na rzeczywiste i owocne zmierzenie się z problemem właściwej wyceny kosztów przywracania zużywanych przez nas zasobów z powrotem do cyklu nieustannego przetwarzania. Wsparciem tego procesu ze strony państwa może być przygotowująca nas dobrze do życia we wspólnocie edukacja.

Edukacja

W dobie nadmiaru informacji, których ilość przekracza nasze ludzkie zdolności jej racjonalizowania, a w konsekwencji obniża nasze poczucie bezpieczeństwa i prowadzi do generowania niewygasających emocji zmniejszających naszą mentalną przestrzeń na myślenie krytyczne, zmiana modelu edukacyjnego staje się coraz powszechniej dostrzeganą koniecznością. Potrzebujemy edukacji uczącej nas lepiej rozumieć swoje emocje i nimi zarządzać, lepiej rozumieć innych ludzi i otwierać się na ich potencjał w zespołowej pracy pozwalającej dostrzegać i efektywnie rozwiązywać przygniatające nas problemy. Jest to jedyny sposób na zamianę nieustrukturyzowanych, zaśmiecających nam głowę informacji w sensowne propozycje tworzenia przyszłości.

I to nie edukacja elit, ale edukacja dla wszystkich. Wykształcone na zachodnich uniwersytetach elity państw rozwijających się po powrocie do swoich ojczyzn zbyt często wykorzystywały zdobywaną wiedzę do zdobycia i utrwalenia swojej władzy nad resztą słabiej lub wcale nie wykształconego społeczeństwa, przechwytując skutecznie owoce jego pracy przez opisywane przez Darona Acemoglu i Jamesa Robinsona instytucjonalne ramy wyzyskujące[21].

Bez zmiany systemu nauczania obywatele również tych najbardziej rozwiniętych państw świata padną łupem Big Techów, przechwytujących ich nadwyżkę behawioralną, i polityków zorganizowanych wciąż w partie polityczne homogeniczne w swoich sposobach postrzegania świata, przekonane, że tylko jeden sposób patrzenia na świat jest tym właściwym. Natura wyposażyła nas jednak w zróżnicowane, indywidualne wrażliwości i zdolności po to, abyśmy byli w stanie lepiej rozwiązywać złożone problemy, budując zespoły ludzi, którzy się wzajemnie uzupełniają, zachowując dzięki temu zdolność do zamieniania nieuniknionych w złożonym świecie konfliktów w rozwiązywalne dylematy.

A naprawdę jest się czym zajmować. Nadmiar informacji rodzi zamęt i przesterowuje systemy społeczne, które tworzymy utrudniając nam dostrzeganie rzeczywistych zagrożeń. A pierwszym i niebanalnym zagrożeniem, swoistym oknem rozwojowym dla cywilizacji współczesności jest potrzebna do tworzenia lepszej przyszłości energia.

Energia

Dotychczasowy sposób produkowania i pożytkowania energii oparty jest o scentralizowane systemy zaburzające cykl obiegu węgla w przyrodzie. Węgla, który jest osią życia rozwijającego się w trwających już miliony lat cyklach stabilizujących dość wąskie warunki dostępne dla przeżycia nas i gatunków, które nas otaczają.

Natura wyposażyła nas jednak w zróżnicowane, indywidualne wrażliwości i zdolności po to, abyśmy byli w stanie lepiej rozwiązywać złożone problemy, budując zespoły ludzi, którzy się wzajemnie uzupełniają

Edwin Bendyk w swojej książce „W Polsce, czyli wszędzie”[22] zwraca uwagę, że konieczność przejścia z nieodnawialnych zasobów opartych na węglu i jego pochodnych wymaga niemałych nakładów konsumujących energię. Odkładanie nieuniknionych działań na bliżej nieokreśloną przyszłość i to w sytuacji problemów ekologicznych, klimatycznych i rosnącego zapotrzebowania na energię generowaną przez wciąż trwający Wielki Wyścig i Nowy Wielki Wyścig, doprowadzi do daleko idących zaburzeń lub wręcz do cywilizacyjnej katastrofy.

Przyszłość wytwarzania energii, co widać już we wdrażanych rozwiązaniach i kierunkach poszukiwań naukowców i inżynierów, nie będzie raczej związana ze scentralizowanymi systemami, w ramach których spalając paliwa oparte na węglu dystrybuujemy energię z centrum jej wytwarzania na coraz dalsze peryferia. Przyszłość należy do systemów rozproszonych, zdecentralizowanych. Nie ma też jednego, złotego i ostatecznego patentu na cudowny sposób produkowania energii. Świat jest kontekstowy, czasowy, szczegółowy i lokalny. I warto energię pozyskiwać właśnie w ten sposób.

W jednych miejscach będą to wiatraki, odbierające przy okazji nadmiar energii z atmosfery, która przyczynia się do wzmacniania gwałtowności zjawisk pogodowych. W innych ogniwa słoneczne, może już niedługo powierzchnie perowskitowe. Lokalne biogazownie przetwarzające nadwyżki odpadów biologicznych w prąd, ciepło i nawóz uzupełniający ubytki próchnicy w glebie. Minielektrownie wodne powstające na bazie systemów retencji wody, której w tej chwili tak w wielu miejscach brakuje. Być może również minireaktory jądrowe, przynajmniej w miejscach, w których będzie to uzasadnione lokalnymi warunkami. Technologie budowy energetycznej sieci rozproszonej są już dostępne, choć potrzebne będą na jej budowanie niemałe nakłady.

Wytwarzanie energii w tak rozproszonych i czasowo zmiennych źródłach wymaga wsparcia swojego bezpiecznego funkcjonowania magazynami energii. Niezależnie od prac prowadzonych nad nowymi, pojemniejszymi, wytrzymującymi więcej cyklów ładowania bateriami, np. opartymi nie o lit, ale o sód czy produkcją z nadmiarów energii paliw syntetycznych opartych na węglu, najbardziej obiecującym kierunkiem wydaje się elektroliza wody. Czyli magazynowanie energii w postaci wodoru, którego późniejsze spalanie nie zaburza cyklu obiegu węgla w przyrodzie. Woda bowiem, która jest produktem spalania wodoru nie jest osią życia, a jedynie niezbędnym dla jego istnienia rozpuszczalnikiem.

Czy nadejdzie era troski? Oby…

Szukając kluczy do otwarcia ery troski opisałem trzy, które uważam za decydujące o naszej przyszłości: śmieci, edukację i energię. Czy zechcemy ich użyć? Rozglądając się wokół siebie wciąż widzę trwający powszechnie Wielki Wyścig. Jadąc samochodem obserwuję wskaźnik średniego zużycia paliwa lub – w przypadku hybrydy czy elektryka – energii, regulując szybkość swojej jazdy tak, aby przewidując przyszłe wydarzenia na drodze zużyć jej jak najmniej. I nie mogę przestać się dziwić, jak w gorączkowych manewrach przyspieszania, hamowania, wyprzedzania kierowcy wokół mnie przepalają 30-40% więcej energii niż ja, tylko po to, aby być kilka samochodów przede mną lub zdążyć przejechać na pomarańczowym świetle i być o kilkadziesiąt sekund wcześniej w miejscu, do którego zdążają.

Przecież jedyny powód, dla którego jeszcze kilkanaście lat temu należało się spieszyć – punktualność, padł w obliczu możliwości wzajemnego się informowania jakie daje nam smartfon, który posiadają w zasadzie wszyscy. Ale wciąż trwa przecież Wielki Wyścig po otaczające nas zasoby. Wciąż czujemy presję, żeby brać w nim udział, żeby być pierwszym, żeby kogoś wyprzedzić.

Zmiana jednak nieubłaganie nadchodzi. I będzie miała swoje konsekwencje. W świecie nieograniczonych zasobów wystarczy wygrać wyścig o władzę. W świecie ograniczonych zasobów sposób sięgnięcia po władzę zdeterminuje silnie jej dalszą trajektorię, ponieważ jej zdobycie jest tylko warunkiem dostatecznym dla jej trwania. Warunkiem koniecznym jest, respektujące złożoność, zbiorowe, interdyscyplinarne i interpersonalne rozwiązywanie problemów, dokonywane w wolnej od niszczących emocji przestrzeni naszych umysłów, wspartej przez elity rządzące reformą edukacji, a pozwalającej na myślenie krytyczne.

Chcąc rozwiązać dobrze i pokojowo problemy współczesnego świata, wciąż mamy wybór. Możemy wybrać troskę o nieograniczony potencjał naszych umysłów lub przemocowy wyścig o ograniczone zasoby

Tymczasem trwa wyścig elit dotychczasowych i nowych ośrodków państwowych, cywilizacyjnych i kulturowych po zasoby obywateli zdobywanych podstępem (Chiny – uzależnienie), przemocą (Rosja – podbój) lub tworzeniem przyciągających atraktorów bogactwa, pokoju społecznego, nieskrępowanej działalności naukowej. Postępowanie przemocowe, realizowane wciąż przez wiele państw świata wobec własnych obywateli, staje się swoistym repellerem, źródłem odpychania tworzącym imigrantów, a wymagającym dla swojego utrzymania ilości przemocy proporcjonalnej do skali migracji i to często w krajach, które nie mają już reprodukcji prostej.

Elity Zachodu korzystają wciąż ze zdobyczy w ramach Wielkiego Wyścigu, które przyniosły im trwającą do dzisiaj przewagę nad pozostałymi krajami. Ze zdobywanych wciąż jeszcze łatwo dóbr materialnych i – coraz częściej – z nadwyżki behawioralnej użytkowników globalnej sieci, jaką tworzymy. Ale chcąc kontynuować dotychczasowy wyścig, prowadzący do marnotrawstwa talentów, energii i zasobów otaczającego nas środowiska oraz produkcji rosnącej ilości śmieci, zderzą się z efektami działania dwóch kluczowych imperatywów behawioralnych – niechęci przed stratą i poczucia sprawiedliwości. U tych bowiem, którzy chcieliby korzystać w podobnym stopniu ze zdobyczy przemijającej właśnie ery nadmiaru, a nie mogą, emocje z tym związane najpierw napędzać będą imigrację, a potem gniew.

Chcąc rozwiązać dobrze i pokojowo problemy współczesnego świata, wciąż mamy wybór. Możemy wybrać troskę o nieograniczony potencjał naszych umysłów lub przemocowy wyścig o ograniczone zasoby. Troska jest żywiołem kobiet. I to pełniejsze wykorzystanie ich potencjału może być głównym i decydującym czynnikiem wpływającym na bieg wydarzeń w XXI wieku. Kluczem koniecznym do otwarcia ostatniego zamka w drzwiach prowadzących do ery troski.


[1] Przemysław Gębala, „Ponowoczesność. Ex-centryczne spojrzenie na palące problemy nowoczesnego świata”, Nowa Konfederacja, 05.12.2022 r., URL: https://nowakonfederacja.pl/ponowoczesnosc-ex-centryczne-spojrzenie-na-palace-problemy-nowoczesnego-swiata/, dostęp 21.06.2023 r.

[2] Oded Galor, „Podróż ludzkości. O pochodzeniu bogactwa i nierówności”, Wydawnictwo Zysk i S-ka 2022.

[3] Hans Rosling, „Factfulness. Dlaczego świat jest lepszy niż myślimy…”, Wydawnictwo Media Rodzina 2018.

[4] Gunnar Heinsohn, „Synowie i władza nad światem”, Wydawnictwo WAiP 2009.

[5] Przemysław Gebala, „Świat może działać lepiej”, URL: https://nowakonfederacja.pl/swiat-moze-dzialac-lepiej, dostęp 06.07.2023.

[6] Jordan B. Peterson, „12 życiowych zasad: Antidotum na chaos”, Wydawnictwo Fijorr Publishingv 2018.

[7] Steven Pinker, „TABULA RASA. Spory o naturę ludzką”, Wydawnictwo GWP 2012.

[8] URL: https://pl.wikipedia.org/wiki/Emmy_Noether, dostęp 06.07.2023.

[9] Walter Mischel, „Test Marshmallow. O pożytkach płynących z samokontroli”, Wydawnictwo Smak Słowa 2015.

[10] URL: https://wyborcza.pl/7,179012,27011447,ayaan-hirsi-ali-gilead-juz-istnieje-nie-da-sie-pogodzic-islamu.html, dostęp 06.07.2023.

[11] Kai-Fu Lee, „Inteligencja sztuczna, rewolucja prawdziwa. Chiny, USA i przyszłość świata”, Wydawnictwo Media Rodzina 2019.

[12] Przemysław Gębala, „Polska na rozstajach, czyli pułapka Naszyzmu”, URL: https://nowakonfederacja.pl/polska-na-rozstajach-czyli-pulapka-naszyzmu/, dostęp 06.07.2023.

[13] Shoshana Zuboff, „Wiek kapitalizmu inwigilacji. Walka o przyszłość ludzkości na nowej granicy władzy”,Wydawnictwo Zysk i S-ka 2022.

[14] URL: https://wyborcza.pl/7,179012,29610572,brudny-sekret-sztucznej-inteligencji-el-pais.html, dostęp 06.07.2023.

[15] URL: https://pl.wikiquote.org/wiki/Peter_Drucker, dostęp 06.07.2023.

[16] Donald A. Norman, “User Centered System Design: New Perspectives on Human-computer Interaction”, CRC Press 2018.

[17] Donald A. Norman, “Design for a Better World: Meaningful, Sustainable, Humanity Centered”, The MIT Press 2023.

[18] Edwin Bendyk, „Punkt Nemo. Skok do krainy po-wolności”, Polityka nr 44, 28.10.-3.11. 2020.

[19] Vaclav Smil, „Tworzenie bogatego świata”, Wydawnictwo Naukowe PWN 2016.

[20] Daniel Kahneman, „Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym”, Wydawnictwo Media Rodzina 2012.

[21] Daron Acemoglu, James A. Robinson, „Dlaczego narody przegrywają”, Wydawnictwo Zysk i S-ka 2012.

[22] Edwin Bendyk, „W Polsce, czyli wszędzie”, Wydawnictwo Polityka 2020.

Wesprzyj NK
Stały współpracownik „Nowej Konfederacji”, absolwent UAM na kierunku fizyka teoretyczna. Sekretarz redakcji i dziennikarz drugiego po Gazecie Wyborczej prywatnego tytułu prasowego w Polsce: Wielkopolskiej Gazety Handlowej. Członek zespołu redakcyjnego, a później również wydawca pisma konserwatystów i liberałów „Stańczyk”. Publikował też w tygodnikach „Najwyższy Czas!” i „Solidarność”. Przedsiębiorca. Zajmuje się tematyką złożoności i jej wpływem na zarządzanie we wszystkich jego aspektach, szczególnie w kontekstach psychologii behawioralnej i ewolucyjnej, biologii, medycyny, teorii sieci, teorii chaosu i probabilistyki. Zwolennik wprowadzenia nowych pojęć zdolnych opisywać złożoność współczesnego świata i jej konsekwencje. Na łamach Nowej Konfederacji zaproponował pojęcie Naszyzmu i nową definicję Teorii Ograniczeń (Theory od Constraints – TOC). Miłośnik dobrego wina w każdej postaci – białego, żółtego, pomarańczowego, różowego, czerwonego oraz bąbelkowanego na wszelkie możliwe sposoby.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Możliwość komentowania została wyłączona.

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo