Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Tekst jest fragmentem wywiadu-rzeki Natalii Kołodyńskiej-Magdziarz z prof. Antonim Dudkiem pt. „O dwóch takich, które podzieliły Polskę”, dostępnego w księgarni Nowej Konfederacji (LINK)
Natalia Kołodyńska-Magdziarz: Rządy PiS-u i PO miały spore szczęście, ponieważ NATO i Unia Europejska zapewniały nam bezpieczeństwo i stabilizację, a w gospodarce trwała dobra koniunktura. To pozwoliło na spokojne skupienie się na polityce wewnętrznej i walce o utrzymanie władzy. Był to raczej czas pozbawiony wielkiej polityki czy dużych reform.
Prof. Antoni Dudek: Niestety, z punktu widzenia unowocześniania państwa w dużym stopniu przespaliśmy minione piętnastolecie. Ostatnim rządem, który próbował przeprowadzić w Polsce głębsze reformy i to zrobił, był gabinet Jerzego Buzka. Był to rząd, który opierał się jeszcze na paradygmacie reformatorskim rodem z początku lat 90. Zakładał on, że dla rządu nie jest najważniejsza wygrana w kolejnych wyborach, ale to, co się po sobie zostawi, czyli przebudowa państwa. Ten paradygmat ukształtował się za rządów Mazowieckiego, z uwagi na wielość wyzwań, przed którymi stała wówczas Polska, m.in. w obliczu bankructwa państwa PRL-owskiego, zarówno politycznego, jak i ekonomicznego. Nie było wyboru – trzeba było reformować.
Przemiany te miały dwie fazy. Pierwsza to cztery pierwsze rządy postsolidarnościowe z lat 1989–1993, potem w czasach koalicji SLD-PSL ten zapał reformatorski nieco osłabł, choć należy pamiętać, że równocześnie żadnej z wcześniejszych reform nie cofnięto. Bardzo charakterystyczne jest, że teraz plan Balcerowicza jest krytykowany z wielu stron, w tym oczywiście ze strony lewicowej, ale nikt nie potrafi mi wytłumaczyć, dlaczego SLD w latach 1996-1997, kiedy już miał swojego prezydenta, nie próbował cofnąć tych zmian. Faktem jest jednak, że w 1993 roku, gdy władzę przejęła koalicja SLD–PSL, Polacy byli już zmęczeni reformami. Waldemar Pawlak cały czas powtarzał, że trzeba dać Polakom odpocząć. Potem rząd Buzka jednak zaryzykował i powrócił do reform, ale zapłacił za to wysoką cenę – zarówno AWS, jak i UW nie znalazły się w 2001 roku w kolejnym Sejmie.
Czy było warto?
Można długo dyskutować, czy wszystkie te zmiany były udane. Części nie da się zweryfikować, ponieważ np. reforma ochrony zdrowia oparta na kasach chorych została bardzo szybko zdemontowana przez rząd Millera, który wprowadził NFZ z wbudowanym weń i odczuwalnym do dziś mechanizmem „równania w dół”. Tymczasem powołane przez rząd Buzka kasy chorych, które miały ze sobą konkurować w walce o pacjenta, stwarzały szansę na realną poprawę funkcjonowania służby zdrowia, także za sprawą jej częściowej decentralizacji. Nie wiemy, czy by ją wykorzystały, bo nie dano im na to szansy, ale podam tylko jeden przykład – Śląskiej Kasy Chorych – że tak być mogło. To tam w 2001 roku zdołano wprowadzić elektroniczne karty ubezpieczenia zdrowotnego. Ogólnopolski system eWUŚ (Elektronicznej Weryfikacji Uprawnień Świadczeniobiorców) zaczął działać dopiero dwanaście lat później, a takie systemy jak e-zwolnienie czy e-recepta na początku obecnej dekady! To spektakularny przykład wyjątkowej nieudolności kolejnych rządów SLD, PiS i PO w zakresie informatyzacji służby zdrowia, która z oczywistych względów stanowi pierwszy krok na drodze do poprawy jej stanu. Dlaczego tak się działo? Ponieważ istniało lobby, które dobrze żyło z niespójności i nieszczelności systemu. Sam szef śląskiej kasy Andrzej Sośnierz mówił o tym, że po wprowadzeniu systemu kart elektronicznych okazało się, że istnieją lekarze, którzy są w stanie wystawić jednego dnia 200 recept na ten sam lek. Można domyślić się, z czego to wynikało. To wtedy ujawniła się po raz pierwszych skala działania mafii lekowych, a na służbie zdrowia żerowano i wciąż się żeruje także na inne sposoby.
Z reform rządu Buzka najbardziej udana była reforma samorządowa, a najmniej emerytalna
Z reform rządu Buzka najbardziej udana była reforma samorządowa, a najmniej emerytalna. Skutkiem tych zmian było jednak to, że z początkiem XXI wieku w świadomość polskich elit politycznych została wdrukowana informacja: nie warto podejmować reformatorskiego ryzyka, bo jeśli ktoś zacznie znaczące reformy, to z dużą pewnością przegra wybory, a może nawet nie znajdzie się w następnym Sejmie.
Był to też czas, kiedy kończyła się faza zmian, jakich wymagano od nas w związku z wejściem do Unii Europejskiej. Musiał je dokończyć rząd Millera, który negocjował ostatnią część porozumienia akcesyjnego. Niemniej jednak rządy SLD nie były reformatorskie, co i tak nie uchroniło ich przed klęską, która była związana z aferami, zwłaszcza aferą Rywina.
Potem także trzymano się zdania, że „ciepła woda w kranie” jest lepsza niż reformy.
Nie przypadkiem Robert Krasowski użył tego określenia pod adresem pierwszego rządu Tuska. Platforma niezwykle konsekwentnie trzymała się owej taktyki. Choć był jeden wyjątek, który do dziś jest dla mnie zagadką. Nie umiem ostatecznie odpowiedzieć, dlaczego Donald Tusk zdecydował się na reformę emerytalną w takiej formie. Mam tu zresztą swoją hipotezę, ale nawet jeśli jest ona prawdziwa, to Tusk i tak nigdy się do tego nie przyzna. Przypuszczam bowiem, że Tuskowi tę reformę zasugerowali jego przyjaciele z Unii Europejskiej i Berlina. Namówiono go, aby Polska dała przykład i wprowadziła rewolucyjną reformę systemu emerytalnego, gdyż wiadome było, że Europa się starzeje, a nikt nie palił się do trudnych społecznie zmian polegających na podnoszeniu wieku emerytalnego. Polska reforma była wyjątkowo radykalna i dzięki temu Donald Tusk miał być postrzegany jako wielki reformator, co z pewnością pomogło mu w zabiegach o stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Wszak był człowiekiem, który pokazał Europie kierunek zmian. Moim zdaniem to jedyne logiczne wytłumaczenie, dlaczego unikający wszelkich reform Donald Tusk nagle zdecydował się na tak ekstremalny krok.
Przypuszczam, że Tuskowi reformę emerytalną zasugerowali jego przyjaciele z Unii Europejskiej i Berlina
To była jedyna naprawdę znacząca reforma na przestrzeni ośmiu lat rządów Platformy Obywatelskiej i później Tusk twierdził, że to przez nią przegrała kolejne wybory, co jest tylko częściową prawdą, ponieważ tych czynników było znacznie więcej. Przede wszystkim politycy PO w analizie przyczyn swojej porażki z 2015 roku ignorują fakt, że zaniedbali polską prowincję, a motywem przewodnim ich działalności było przesłanie: „chcesz żyć lepiej, to przeprowadź się do dużego miasta”. To był ów słynny polaryzacyjno-dyfuzyjny model rozwoju. Liderzy PO zlekceważyli to, że większość Polaków wciąż mieszka w małych miejscowościach i nie chce się stamtąd przenosić, oczywiście poza młodymi, których niestety w skali całej Polski mamy zdecydowanie za mało, by utrzymać dotychczasowe tempo rozwoju gospodarczego i dalej skracać dystans dzielący nas od Zachodu. PiS popadł z kolei w drugą skrajność i zajmuje się głównie prowincją, gdzie jest większość jego elektoratu, a duże miasta mają radzić sobie same. Mamy więc starcie: Polska małomiasteczkowa kontra Polska wielkomiejska. Oczywiście żaden z tych modeli nie jest dobry, ponieważ zamiast skrajności potrzebujemy zrównoważonego rozwoju.
Przy okazji reformy emerytalnej PO warto też zauważyć, że zupełnie nie potrafiono jej PR-owo sprzedać i wytłumaczyć ludziom, dlaczego należy ją przeprowadzić. Ta reforma i nieporadność przy jej wprowadzaniu znacznie ułatwiła zadanie PiS-owi, który uderzył demagogicznym hasłem, że Polacy „nie mogą pracować aż do śmierci”, co trafiło na podatny grunt. Głównym przekazem było to, że kobieta, zamiast przejść na emeryturę w wieku 60 lat, przejdzie na nią w wieku 67 lat i te 7 lat bardzo przemawiało do wyobraźni. Kompletnie pominięto fakt, że byłby to proces stopniowy i dopiero w 2040 roku kobiety przechodziłyby na emeryturę w takim wieku. Tymczasem PO powinno zacząć kampanię informacyjną od pokazywania na konkretnych przykładach, dlaczego bez zmiany systemu kobiety, statystycznie żyjące dłużej od mężczyzn, będą po przejściu na emeryturę w wieku 60 lat otrzymywać dramatycznie niskie świadczenia. Jednocześnie twórcy ustawy zupełnie pominęli inne możliwości, zwłaszcza uwzględnienie stażu pracy jako głównego kryterium przy przechodzeniu na emeryturę. Wówczas każdy zainteresowany mógłby przejść na emeryturę po przepracowaniu np. 40 lat, bez względu na wiek.
W przeciwieństwie do PO ich konkurenci z PiS-u bardzo dużo mówili o reformach i rzeczywiście chcieli je przeprowadzać. Co ważniejsze, o ile za ich pierwszego rządu było to utrudnione ze względu na niestabilność koalicji z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin, to po 2015 roku, kiedy mieli samodzielną większość oraz swojego prezydenta, nic już nie stało na przeszkodzie realizacji ich wizji. Zaczęli więc reformować, ale bilans tych zmian wygląda w mojej ocenie bardzo słabo.
Sprawą absolutnie fundamentalną, a zarazem najtrudniejszą do zmiany, jest tak naprawdę niezadowalający poziom wielu nauczycieli. Tego nie da się zrobić kolejną reorganizacją szkół
Pierwsza, bardzo spektakularna reforma dotyczyła szkolnictwa. Jej główną ideą była likwidacja gimnazjów oraz cofnięcie decyzji rządu Tuska o wysłaniu sześciolatków do szkół. Moim zdaniem spór o to, czy lepsza jest szkoła dwu-, czy trzystopniowa, ma drugorzędne znaczenie, tymczasem zdominował on dyskusję polityczną na temat reform szkolnictwa. Przywrócenie 8-klasowej szkoły podstawowej kosztowało spore pieniądze, ale nie przybliżyło nas w żaden sposób do rozwiązania najważniejszych problemów naszego systemu edukacyjnego.
Tymczasem sprawą absolutnie fundamentalną, a zarazem najtrudniejszą do zmiany, jest tak naprawdę niezadowalający poziom wielu nauczycieli. Tego nie da się zrobić kolejną reorganizacją szkół, bo nauczyciele przeczekali już w niezmienionej kondycji wiele reform i wielu ministrów. Nie da się też tego zmienić w cztery lata, ponieważ jest to proces, który wymagałby konsekwentnych działań przez kilka kadencji. Aby bowiem rozwiązać największy problem polskiego szkolnictwa, trzeba przestawić nauczycieli z modelu szkoły dwudziestowiecznej, a niektórych nawet dziewiętnastowiecznej, na model przystający do dzisiejszych czasów.
Chodzi między innymi o to, by przestać ignorować istnienie internetu i dostępności wujka Google oraz wszystkich konsekwencji, jakie to ze sobą niesie. Młodzież wciąż jest faszerowana ogromną ilością wiedzy faktograficznej, której i tak nie jest w stanie trwale przyswoić. W rezultacie nadal króluje zasada 3Z – zakuć, zaliczyć, zapomnieć. Dużo więcej korzyści przyniosłaby nauka wyszukiwania informacji, analizowania ich i wyciągania wniosków. Dodatkowo przydałoby się w polskiej szkole znacznie więcej wiedzy praktycznej, np. pierwsza pomoc medyczna, nauka jazdy samochodem, obsługi różnych programów komputerowych i oczywiście zdecydowanie więcej nauki języków obcych. Towarzyszyć temu powinno oczywiście radykalne odchudzenie podstawy programowej z wielu przedmiotów.
Pierwsze nieśmiałe kroki zostały w tym kierunku już poczynione, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb. Tym bardziej że znacznie łatwiej zmienić podstawę programową czy liczbę lekcji z takiego czy innego przedmiotu, niż mentalność i świadomość nauczycieli, którzy mają je prowadzić. W 2022 roku dzieci i młodzież wciąż spędzają większość czasu, ucząc się tego samego, czego ja uczyłem się przed czterema dekadami, po czym będąc już na studiach i tak nie pamiętają większości rzeczy, jakie wedle ministerialnych zarządzeń i programów powinien znać maturzysta. Reforma PiS-u niestety zupełnie zignorowała ten problem. Kolejną wartą poruszenia kwestią jest zbyt duża liczebność klas. Tu teoretycznie miał pomóc niż demograficzny, ale bardziej przyczynił się on do likwidacji części szkół niż do zmniejszenia liczby uczniów w oddziałach. Oszczędności na edukacji, za co niestety poza rządem ponosi odpowiedzialność także samorząd, to najbardziej antyrozwojowe działanie.
W 2022 roku dzieci i młodzież wciąż spędzają większość czasu, ucząc się tego samego, czego ja uczyłem się przed czterema dekadami
Niezwykle ważne jest także nowoczesne wyposażenie szkół. Niestety pieniądze, które można było na to przeznaczyć, poszły na reorganizację i wymianę przysłowiowych tabliczek i pieczątek. Jednym słowem reforma minister Zalewskiej zakończyła się w mojej ocenie stratą czasu i pieniędzy.
Niemal identycznie wygląda kwestia reformy szkolnictwa wyższego. Jarosław Gowin chwalił się tym, że ta reforma, w przeciwieństwie do wcześniej omawianej, była szeroko konsultowana. Niestety konsultacje te polegały na dogadaniu się z rektorami szkół wyższych, że w zamian za poparcie zmian, dostaną znacznie większą władzę nad pracownikami, niż mieli kiedykolwiek po 1989 roku. W ten sposób Gowin mógł ogłosić, że jego reforma ma rzekomo szerokie poparcie środowiska akademickiego, co – mówiąc delikatnie – nie było prawdą. Gowin nie ośmielił się ruszyć feudalnego systemu awansów akademickich i wprowadzić realnej konkurencji wśród pracowników wyższych uczelni, pozostawiając to w gestii rektorów. Jak na razie skorzystał z tego na naprawdę dużą skalę wyłącznie rektor Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, który przeprowadził tam ewidentną czystkę polityczną. Obawiam się, że po zakończeniu obecnej kadencji władz akademickich i najzacieklejszej w dotychczasowych dziejach polskiego świata akademickiego walce o fotele rektorskie, w jego ślady pójdzie wielu innych włodarzy uczelni. Tyle tylko, że to nie będzie miało wiele wspólnego z realną konkurencją, a jedynie spowoduje przeniesienie do uniwersytetów i akademii świetnie nam znanego ze świata urzędów i spółek Skarbu Państwa mechanizmu czystek politycznych.
Gowin nie ośmielił się ruszyć feudalnego systemu awansów akademickich
Swoistą zgniłą wisienką na reformatorskim torcie przygotowanym przez Gowina stał się absurdalny system ewaluacji, który od początku opierał się na irracjonalnym założeniu, że można stworzyć taki sam mechanizm oceny dokonań naukowych np. w astrofizyce i filologii polskiej. A już doszczętnie skompromitowały go kolejne, w większości oparte na kryteriach politycznych i klasycznym kumoterstwie, wielokrotne zmiany w punktacji czasopism i wydawnictw naukowych, będące z kolei autorskim dziełem ministra Czarnka.
Opisane tu reformy nie były udane, nie doprowadziły jednak na szczęście do międzynarodowego skandalu. Niestety nie można tego powiedzieć o pseudoreformie sądownictwa Zbigniewa Ziobry. Jak dotąd jedynym realnym rezultatem tej deformy pozostają: wojna wewnątrz korporacji sędziowskiej, która będzie trwała jeszcze długo po zakończeniu rządów pana Ziobry, oraz długotrwały konflikt z Unią Europejską, który już przyniósł Polsce straty liczone w miliardach euro. A sądy? Te działają nawet gorzej niż wcześniej, co PiS próbuje zrzucić na sabotaż ze strony sędziów.
Prof. AD jak zwykle wszystko na odwrót… Akademickie oderwanie od rzeczywistości?!
Bardzo fajny artykuł, który mocno rozjaśnia mój światopogląd. Pozdrawiam
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Artykuł z miesięcznika:
Zybertowicz miał rację, przedstawiając obraz wejścia na górski szczyt, z którego miał być lepszy widok na naszą przyszłość – a widać tylko przykrywające wszystko dookoła morze chmur. Ale to nie ja sam na nim jestem, jak sugerował profesor – ale my wszyscy
Szkoła pruska od czasów Fryderyka Wilhelma I jedynie się rozrasta. Jeśli prace domowe zostałyby zniesione lub znacząco ograniczone, oznaczałoby to, że dożyliśmy historycznego momentu, w którym państwowa szkoła po raz pierwszy dokonała samoograniczenia.
Czy jest możliwa centralnie przeprowadzona reforma edukacji w kraju tak spolaryzowanym przez polityczne emocje, rozkręcające się – z niewielkimi pauzami – od upadku systemu komunistycznego?
Usprawnienie dyplomacji, poprawa sytuacji demograficznej, rozwój gospodarczy – ale przede wszystkim wzmocnienie armii i poprawa sprawności władzy wykonawczej. To powinny być priorytety nowego rządu
PO, PiS, Lewica i Trzecia Droga mają w zakresie edukacji wiele wspólnych punktów programowych – na przykład darmowe posiłki w szkołach. Jednak propozycji zmian gruntownych jest bardzo niewiele. Pozostaje głównie „gaszenie pożarów”
Przede wszystkim brakuje nauczycieli. Dramatyczna sytuacja panuje w szkołach branżowych i techników. Za matematykę, fizykę czy chemię biorą się nauczyciele nauczania wczesnoszkolnego, którym brakuje godzin
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie