Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Nie wiemy, ile czasu potrwa funkcjonowanie kraju w innym trybie i optymizm nakazuje nam myśleć, że normalność zacznie wracać – może już w czerwcu. Im dłużej będzie trwała epidemia i związany z nią lockdown, tym trwalsze zmiany wywoła. Pisanie o możliwych zmianach społecznych „po epidemii” świadczy nie tylko o optymizmie, ale i o nadmiernej pewności. Nie mamy przecież żadnych systematycznych obserwacji, nie widzimy wyraźnego punktu zakończenia. Kryzys epidemiologiczny wzmacnia jednak pęknięcia systemu, i pewne zjawiska są już widoczne. Do nich chciałbym się odnieść. Będą to: po pierwsze – zmiana relacji międzypokoleniowych, po drugie – silny impuls dla cyfryzacji, i wreszcie – po trzecie zmniejszenie przewagi konkurencyjnej miast.
Stracą „stare” instytucje, a przynajmniej stracą na znaczeniu dotychczasowe sposoby realizacji zadań przez nie. Łatwiej teraz uwierzyć, że tradycyjne szkoły, uniwersytety, instytucje kultury, nie są potrzebne w dotychczasowych formach i muszą głębiej sięgać do nowych technologii
Pierwsza z tych kwestii dotyczy zbliżenia wartości różnych pokoleń. Kryzys pandemii wymusza współdziałanie i widać wyraźnie, że widzenie świata i umiejętności cenione przez boomerów muszą zostać uzupełnione nawykami i wartościami milenialsów. Starsze i młodsze pokolenie musi współpracować i skorzystać ze swoich zasobów. Aby przetrwać, mrówka i konik polny muszą się dogadać. Najlepszą strategią okazuje się znane z poprzedniego systemu gromadzenie zapasów, umiejętność napraw i samodzielnego przygotowywania posiłków, uzupełnione o zdolność do przetrwania w izolacji i przenoszenie aktywności do świata cyfrowego. Pracownicy do tej pory działający w tradycyjnych ramach instytucji i organizacji muszą nauczyć się w szybkim czasie obsługi pracy zdalnej, narzędzi komunikacyjnych, wielozadaniowości, a więc wszystkich tych umiejętności, które stanowią codzienność milenialsów. Prezydenci miast kontaktujący się z mieszkańcami za pomocą nagrywanych z urzędu filmów są dobrym tego przykładem. Łączą „starą” potrzebę bliskiego kontaktu z przedstawicielami władzy i nowych narzędzi cyfrowych. To wzmacnia poczucie bezpieczeństwa, ciągłości i przekonania, że „ktoś nad tym wszystkim panuje”.
W sytuacji, gdy państwo zawodzi, powraca stare zaklęcie: każdy musi zadbać sam o siebie. Starsze pokolenie, które zawiodło się na niejednym systemie, wie że przetrwają tylko najsilniejsi. Pokolenie młodsze wierzy w instytucje, które zatroszczą się o słabszych. Kryzys pandemiczny weryfikuje oba skrajne poglądy.
Ciężar funkcjonowania państwa, nie pierwszy raz, przenosi się na jego obywateli – ich kreatywność, zdolność do samoorganizacji. Warto przypomnieć, jak opisywali ten proces wrocławscy socjologowie, badający społeczne reakcje na powódź w 1997 roku, Tam, gdzie niewydolne były struktury państwowe, gdzie nieudolnie prowadzono akcję ratowniczą powstawały struktury oddolne, zdolne do czasowego zastąpienia władzy. Obserwujemy podobne działania także w tym momencie: organizowanie posiłków dla lekarzy, organizowanie pomocy sąsiedzkiej, społeczne zbiórki na zakup respiratorów do szpitali.
Druga konsekwencja to przyspieszenie procesu cyfryzacji. Na epidemii zyska świat cyfrowy, bo nowe rozwiązania technologiczne dobrze sprawdzają się w sytuacji lockdownu: praca zdalna, możliwości kształcenia online, podtrzymywanie kontaktu z innymi, uruchamianie własnej kreatywności w sieci. Stracą „stare” instytucje, a przynajmniej stracą na znaczeniu dotychczasowe sposoby realizacji zadań przez nie. Łatwiej teraz uwierzyć, że tradycyjne szkoły, uniwersytety, instytucje kultury nie są potrzebne w dotychczasowych formach i muszą głębiej sięgać do nowych technologii. To rodzi obawy nauczycieli i akademików, którzy mogą nie wytrzymać konkurencji ze zautomatyzowanymi źródłami.
Od zmiany instytucji i od cyfryzacji nie ma odwrotu, ale w Polsce ten proces przebiega znacznie wolniej. Dobrym przykładem jest nauczanie zdalne, które okazało się prawdziwym wyzwaniem dla nauczycieli, rodziców i uczniów. Wszyscy powoli zaczynają tęsknić za normalnym trybem szkoły. Jednakże od wypróbowanych narzędzi zwiększania umiejętności ciężko będzie odstąpić.
Miasta zostały odarte ze swojej atrakcyjności, zmiana jest obserwowalna na pierwszy rzut oka: zmniejszony ruch na ulicach, wyczuwalne napięcie, gdzieniegdzie dezorganizacja, spustoszone sklepy
Ostatnia konsekwencja dotyczy pogorszenia sytuacji w miastach. Duże miasta nie są najbezpieczniejszym środowiskiem w czasach kryzysu. W gęsto zaludnionych miejscowościach wirus rozprzestrzenia się szybciej. Mieszkańcy, wierzący w samowystarczalność miejskiego środowiska, mają najwięcej do stracenia, najboleśniej też odczuwają objawy kryzysu. Miasta zostały odarte ze swojej atrakcyjności, zmiana jest obserwowalna na pierwszy rzut oka: zmniejszony ruch na ulicach, wyczuwalne napięcie, gdzieniegdzie dezorganizacja, spustoszone sklepy. W końcu wbrew znanej opinii, to nie reprezentanci klas ludowych dokonują masowych zakupów na zapas, tylko miejska klasa średnia. Poza większymi miastami lęk przed skutkami epidemii wydaje się mniejszy, w mniejszym stopniu zmienia się codzienność.
Kryzys ekonomiczny wywołany pandemią będzie najdotkliwiej odczuwalny w miastach i regionach, których głównym źródłem dochodu są usługi, zwłaszcza turystyka. Polskie miasta wykonały w ostatnich latach duży skok rozwojowy i zbudowały znaczącą ekonomiczną przewagę nad innymi formami osadnictwa. Dostały silny impuls rozwojowy w postaci napływu migrantów. W ostatnim czasie miasta musiały jednak poradzić sobie z reformami i rezultatami polityki podatkowej państwa. Sytuacja miast może się teraz pogorszyć, bo mimo zgromadzonego kapitału społecznego samorządy będą musiały przejąć na siebie ciężar wychodzenia z zamknięcia. A to oznacza kłopoty całego kraju.
***
Pozyskanie nowego eksperta sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności w ramach Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Dziś część starych tekstów „Frondy” źle się zestarzała. Jednak szkoda, że żyjemy w czasach, w których takie świeże, intelektualnie prowokujące pismo zdaje się nie do pomyślenia
Horubała dokonuje polskiego rachunku sumienia. Wypada on fatalnie. Elity po transformacji ustrojowej nie umiały stworzyć dobrze działającego państwa, ale też upadały przez przyziemne słabości: chciwość, pijaństwo, pożądanie
Kiedy wielkie instytucje rywalizują z małymi organizacjami o ograniczone fundusze, pytanie brzmi: czy polski model finansowania publicznych działań nie jest na granicy absurdu?
Polski dorobek medalowy wynika z ponadprzeciętnego wysiłku jednostek, a nie z systemowych działań i ogólnej koncepcji rozwoju sportu – bo jej nie ma. Olimpiada w Polsce nie musi być złym pomysłem, pod warunkiem, że stworzymy taką koncepcję
Prezes Mikosz nie życzy sobie, by znaczki Poczty Polskiej projektowały jakieś korkucie. I nie zawaha się w tym celu sięgnąć po flipnięte w lustrze grafiki stockowe
Laureat literackiego Nobla stara się odmalować poruszającą do głębi wizję. Udaje mu się to, mimo że używa kolorów uważanych dziś za niemodne lub wręcz zapomnianych. I ani myśli flirtować z ideologiami.
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie