Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Zielone ludziki w Berlinie?

Angela Merkel kazała uruchomić w kontrwywiadzie komórkę, która bada, czy Rosja, posługując się agenturalnymi metodami, wpływa na opinię publiczną w Niemczech. To odpowiedź na hybrydowe ataki na RFN.


Angela Merkel kazała uruchomić w kontrwywiadzie komórkę, która bada, czy Rosja, posługując się agenturalnymi metodami, wpływa na opinię publiczną w Niemczech. To odpowiedź na hybrydowe ataki na RFN.

„Tchórzliwa hipokrytka stosująca podwójne standardy”, „zbiedniała szara mysz”, „sługuska USA popełniająca polityczne samobójstwo”– to tylko mały przekrój epitetów, jakimi prokremlowskie media tytułują kanclerz Niemiec. Od chwili, gdy Angela Merkel otworzyła granice dla uchodźców Niemcy znalazły się na celowniku Rosji. Kreml, który do perfekcji opanował strategię „dziel i rządź” postanowił wykorzystać destabilizacyjny potencjał kryzysu imigracyjnego, by osłabić „żelazną kanclerz”.

I tak rosyjskie media – stacje telewizyjne Sputnik i Russia Today nadają po niemiecku – porównywały kolońskie wydarzenia z pogromem Żydów dokonanym w listopadzie 1938 roku przez niemieckich nazistów. Zaskakująco dobrze skoordynowany, medialno-polityczny atak idzie w parze z próbami wykorzystania wysokiego potencjału mobilizacyjnego trzymilionowej rosyjskiej społeczności w Niemczech. „Fałszywy” gwałt uchodźców na 13-letniej Niemce rosyjskiego pochodzenia Lisie F. był swoistym sprawdzianem możliwości wpłynięcia na nastroje społeczne w Niemczech i wywołania wewnętrznych niepokoi. Przez cały styczeń rosyjska mniejszość protestowała na ulicach niemieckich miast. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow osobiście podsycał antyniemieckie nastroje, oskarżając Merkel o „tuszowanie zbrodni w imię poprawności politycznej”. Berlin odczuł na własnej skórze metody, jakie Moskwa stosuje od dawna wobec Ukrainy. Sprawa Lisy F. zszokowała niemieckie elity polityczne, które jak dotąd widziały w Rosji wprawdzie mało obliczalnego, ale jednak partnera.

Minęło trochę czasu, zanim Niemcy zorientowali się, że znaleźli się na celowniku Kremla. Prowadzona od lat 70 XX wieku przez kolejne niemieckie rządy „Ostpolitik”, oparta na zasadzie „zmiany przez zbliżenie” zasłoniła niemieckim elitom politycznym realistyczny ogląd rzeczywistości.

Po udanej próbie wojny hybrydowej Kreml przystąpił do dzielenia niemieckiej koalicji rządzącej. Nie jest tajemnicą, że Merkel nie miałaby nic przeciwko temu, by projekt gazociągu Nord Stream 2 nie doszedł do skutku. Jej doradcy wielokrotnie o tym mówili. Kreml negocjuje w tej sprawie więc bezpośrednio z wicekanclerzem, szefem SPD Sigmarem Gabrielem, jednym z czołowych „rozumiejących Rosję” w niemieckim establishmencie politycznym. Rosja stara się także o względy szefa siostrzanej partii rządzącej chadecji, bawarskiej CSU, Horsta Seehofera. Polityk gościł w tym roku już dwukrotnie w Moskwie. Zarówno politycy SPD, z szefem dyplomacji Frankiem-Walterem Steinmeierem na czele, jak i Seehofer naciskają na Merkel, by nie poparła w lipcu b. r. przedłużenia sankcji wobec Rosji.

Ta taktyka wywołała wśród współpracowników pani kanclerz zdumienie. „Uważałem Rosję jak dotąd za partnera i konkurenta. Teraz widzę w niej potencjalnego wroga” – zadeklarował poseł CDU Roderich Kiesewetter.

Do tego dochodzi finansowanie, a co najmniej polityczne wspieranie przez Rosję antyestablishmentowych sił politycznych w Niemczech. Zarówno niedawno powstała i odnosząca pierwsze wyborcze sukcesy Alternatywa dla Niemiec (AfD) otwarcie deklaruje sympatię dla Moskwy, jak i ruch Patriotyczni Europejczycy przeciw Islamizacji Zachodu (Pegida), który widzi w Putinie obrońcę ginącej cywilizacji Zachodu.

Minęło trochę czasu, zanim Niemcy zorientowali się, że znaleźli się na celowniku Kremla. Prowadzona od lat 70 XX wieku przez kolejne niemieckie rządy „Ostpolitik”, oparta na zasadzie „zmiany przez zbliżenie” zasłoniła niemieckim elitom politycznym realistyczny ogląd rzeczywistości. Część tych elit, ta skorumpowana przez Moskwę wciąż przekonuje, że to wszystko jest jednym wielkim nieporozumieniem. Tymczasem nie są to pojedyncze wybryki, lecz elementy systematycznej destabilizacji Niemiec, które były dotąd najbardziej stabilnym filarem w zachodniej wspólnocie. Kto chce wprowadzić w Europie nowe porządki, ten musi zacząć od Berlina. Merkel to w końcu zrozumiała. Kazała uruchomić w kontrwywiadzie specjalną komórkę, która ma zbadać czy Rosja, posługując się agenturalnymi metodami, wpływa na opinię publiczną w Niemczech.

To pierwszy krok we właściwym kierunku, ale nie powstrzyma to Rosji od dalszych prób wpłynięcia na sytuację polityczną Niemiec. „Schröderyzacja” – jak mówią złośliwie i zarazem trafnie Rosjanie – niemieckich elit jest na tyle zaawansowana, że wróg jest bardziej wewnętrzny niż zewnętrzny. Niemcy mogą zapłacić wysoką cenę za lata twardej polityki interesów z Kremlem – jak się okazuje podszytą sporą dawką naiwności.

Tagi: , ,
publicystka wPolityce.pl, członek zarządu Fundacji Macieja Rybińskiego. Urodzona w epoce późnego Gierka, zmuszona do emigracji za Jaruzelskiego, dorastała za Kohla w Niemczech i Thatcher w Wielkiej Brytanii. Zanim los zaprowadził ją nad Sekwanę, za pierwszej kadencji Chiraca. Wróciła nad Wisłę za rządów Jarosława Kaczyńskiego. Ukończyła studia magisterskie z zakresu polityki unijnej i prawa unijnego na Narodowym Instytucie Nauk Politycznych w Paryżu (Sciences-Po). Pracowała m.in. w niemieckim „Welt am Sonntag”, „Der Tagesspiegel”, a także w „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze”. Interesuje się wszystkim, co polityczne, w Polsce i za jej granicami. Oraz ekonomią, kulturą i historią. Wciąż czeka na drugą Irlandię i rozpad strefy euro. W międzyczasie żyje sobie spokojnie i biega z psem po lesie.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

Jedna odpowiedź do “Zielone ludziki w Berlinie?”

  1. Paradoks pisze:

    To wszystko bardzo ciekawe, jednak pierwszą i najważniejszą przyczyną obecnej pogłębiającej się niestabilności Niemiec jest zalewający je wartki potok ludności muzułmańskiej, którego nikt w praktyce nie kontroluje – czy to Putin skłonił Merkel do otwarcia tej śluzy, czy może raczej inni szachiści, np. ci sami, którzy zareagowali na nieśmiałe próby przerwania tego szaleństwa „nagłym objawieniem”, że VW nie spełnia jakichś tam norm, co mogło się przykro odbić na jego bilansie i w konsekwencji wielu, wielu „jobs”? Niewykluczone, że Rosja gra w Niemczech aktywnie i wrogo, z tym że na pewno nie gra tam sama.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo