Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Wprowadzenie pakietu Fit for 55 może na stałe zmienić europejską gospodarkę oraz wpłynąć na życie każdego z nas w dobry lub zły sposób, w zależności od tego, jak proces osiągania neutralności klimatycznej zostanie przeprowadzony. Działania w ramach Fit for 55 mają sprawić, że Europa osiągnie do 2030 r. zmniejszy o 55% emisje gazów cieplarnianych względem roku 1990. Do 2050 r. ma osiągnąć zerową emisję netto. W skład pakietu wchodzi 13 wniosków ustawodawczych. Cel ten ma być osiągnięty m.in. dzięki zmianie w systemie handlu emisjami (ETS), zaostrzeniu wartości docelowych wskaźników redukcji emisji w przypadku budynków, transportu drogowego i krajowego transportu morskiego, rolnictwa, odpadów i małych sektorów przemysłu; ograniczeniu zużycia energii i produkowanie jej w większym stopniu z OZE; wreszcie – zmniejszeniu emisyjności nowych samochodów (po 2035 wszystkie nowe samochody mają być bezemisyjne).
Czy Fit for 55 może uratować planetę? Nie, ponieważ Europa to nie cały świat. Jednak jednocześnie dwie największe gospodarki świata – USA i Chiny – zadeklarowały, że chcą osiągnąć neutralność klimatyczną odpowiednio w 2050 i 2060 roku. Prawdopodobnie podobną deklarację wygłoszą też Indie. Pora skończyć więc z mitem, że Europa jest w swoich działaniach osamotniona, co więcej – musi się starać, by nie stracić tytułu lidera. Powinna to też być ważna wskazówka dla polskich polityków – nie rozmawiamy już o tym, „czy chcemy dążyć do neutralności klimatycznej”, ale „jak”.
Europa, Stany Zjednoczone czy Chiny zdążyły się już rozwinąć, wykorzystując brudne źródła energii. Czy etyczne jest więc, że teraz zabronią innym tego samego?
Czy to wystarczy? Zdaniem dr. Zbigniewa Karaczuna – nie. Wskazuje on, że co prawda Unia obrała dobry kierunek, jednak nie mamy aż tyle czasu – żeby zatrzymać zmiany wywołane działalnością człowieka, musimy obniżyć emisję aż o 65% do 2030 roku, a neutralność klimatyczną osiągnąć do 2040. Najnowszy raport IPCC (Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu ONZ) również jasno mówi, że zmiany klimatyczne postępują szybciej niż dotychczas zakładano – w związku z czym do 2030 roku należy zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych o połowę, a w roku 2050 – do zera. Dr Joanna Remiszewska-Michalak podkreśla, że najważniejsze jest najbliższe 10 lat, m.in. dlatego, że wzrost globalnych temperatur powoduje uwalnianie się gazów zakumulowanych w wiecznej zmarzlinie – i w przyszłości możemy nie być w stanie zapanować nad tym procesem.
Z krytyką spotkały się również poszczególne elementy pakietu, np. nie wprowadzono zapisów, które ograniczałyby spalanie drewna (biomasa zaliczana jest przez UE do odnawialnych źródeł energii, przez co w ostatnich latach wzrósł na nią popyt). Dyskusje wywołuje również nowy system handlu emisjami, w tym objęcie systemem min. transportu i budynków.
Zdarzają się też bardziej zdecydowane głosy, mówiące wprost, że to kapitalizm i stawianie na ciągły wzrost gospodarczy doprowadziły do takiego stanu, więc z kapitalizmem właśnie przede wszystkim należy walczyć. Zwolennicy tego poglądu mają rację co do jednej kwestii: największe obecnie gospodarki rozwijały się na koszt przyszłych pokoleń, niszcząc ich planetę. Często jednak antykapitaliści nie chcą zauważyć drugiej strony medalu – ten rozwój dał milionom ludzi lepsze życie, wolne od głodu, chłodu i wielu chorób. Jest to ważne w kontekście ochrony klimatu, ponieważ różne modele, na podstawie których projektowane są polityki, zakładają, że Afryka czy Ameryka Południowa będą dalej emitować tyle samo gazów cieplarnianych co teraz. Oznacza to, że ich gospodarki nie będą się rozwijać. Europa, Stany Zjednoczone czy Chiny zdążyły się już rozwinąć, wykorzystując brudne źródła energii. Czy etyczne jest więc, że teraz zabronią innym tego samego? Co więcej, po wprowadzeniu systemu CBAM (obciążenie importu towarów do Unii w wysokości zależnej od emisji CO2, towarzyszącej ich wytworzeniu) towarom wyprodukowanym w krajach, które nie wprowadzą wyższych standardów klimatycznych, będzie trudniej konkurować na europejskim rynku ceną z towarami z państw, które takie standardy wprowadziły.
W ramach porozumienia paryskiego funkcjonuje już ciekawy mechanizm – kraj, któremu nie uda się zmniejszyć emisji na swoim podwórku, może pomagać zmniejszyć ją w innym kraju
Jest to oczywiście dobre posunięcie z punktu widzenia klimatu i europejskiej gospodarki. Jednak stanowi kolejną barierę na drodze krajów rozwijających się. Nie możemy bowiem oczekiwać od biedniejszych regionów, że przestaną się rozwijać w imie neutralności klimatycznej. Wydaje się więc, że jedynym sposobem, żeby zmniejszyć globalnie emisję gazów cieplarnianych, jest pomoc tym krajom – tak, by mogły przeskoczyć „brudny” etap rozwoju. W ramach porozumienia paryskiego funkcjonuje już ciekawy mechanizm – kraj, któremu nie uda się zmniejszyć emisji na swoim podwórku, może pomagać zmniejszyć ją w innym kraju. Z mechanizmu tego skorzystała Szwajcaria, która po wyczerpaniu możliwości redukowania emisji u siebie zawarła już umowy z Peru i Ghaną (Peru otrzyma wsparcie 200 tys. energooszczędnych pieców). W ten sposób Szwajcaria chce zredukować dwutlenek węgla o blisko 34 milionów ton do 2030 roku. Oczywiście, by skutecznie walczyć ze zmianami klimatycznymi, potrzeba o wiele większego wsparcia w tym zakresie, wydaje się to jednak krokiem w dobrą stronę.
Drugim ważnym pytaniem w kontekście Fit for 55 jest to, czy założone cele są realne. Okazuje się, że jak najbardziej tak. Mamy potrzebną technologię. W Unii Europejskiej za 75% emisji odpowiada energetyka – tu odpowiedź jest prosta, należy postawić na OZE i energię jądrową. Należy też dążyć do zastępowania nieefektywnych energetycznie budynków budynkami zero- lub plusenergetycznymi, które łatwo ogrzać i ochłodzić (w obliczu zmian klimatycznych, efektywne chłodzenie będzie coraz ważniejsze). We wszystkich dostępnych sektorach mamy już technologie, które pozwalają nam na drastyczną redukcję emisji. Dysponujemy także technologią pozwalającą na wyłapywanie dwutlenku węgla z atmosfery. Według ONZ technologia ta jest niezbędna do osiągnięcia neutralności klimatycznej. Jej upowszechnienie pozwoliłoby nam również zachować nasz dotychczasowy styl życia. Niestety póki co jest ona stanowczo zbyt droga (jedynie przez rok koszt ten wyniósłby równowartość połowy PKB Stanów Zjednoczonych).
Nawet w przypadku tańszych technologii pieniądze są problemem, który blokuje ich efektywne wykorzystanie. Po pierwsze, mamy do czynienia z silnymi grupami interesu. Istnieją dowody na to, że firmy naftowe już w latach 60. wiedziały, że wykorzystywanie paliw kopalnych wpływa na zmiany klimatu, co więcej, wydawały miliony na kampanie, które miały podważyć wnioski naukowe w tym obszarze. W momencie, kiedy nie dało się już dłużej zaklinać rzeczywistości, firmy zmieniły strategię – zaczęto przerzucać winę na ludzi, wmawiając jednostkom, że to oni swoimi wyborami muszą ratować planetę. Nawet wśród tych, którzy są zwolennikami zmian, dochodzi do starć. Przykładowo w Unii Europejskiej Niemcy robią obecnie wszystko, by zablokować budowę kolejnych elektrowni atomowych, w zamian proponując OZE. Jednak OZE wymaga wsparcia, które najłatwiej zapewnić budując elektrownie gazowe. Dziwnym trafem to właśnie Niemcy wybudowały ostatnio gazociąg Nord Stream 2, za pomocą którego mogą zaopatrywać Europę w rosyjski gaz.
Dysponujemy także technologią pozwalającą na wyłapywanie dwutlenku węgla z atmosfery. Według ONZ technologia ta jest niezbędna do osiągnięcia neutralności klimatycznej. Jej upowszechnienie pozwoliłoby nam również zachować nasz dotychczasowy styl życia
Po drugie, zielona transformacja jest niezwykle kosztowna. Prezes Banku Ochrony Środowiska przedstawił wyliczenia, według których transformacja w samej Polsce w ciągu najbliższych 10 lat pochłonie minimum 300 mld euro, z czego 20-25% stanowić będą środki publiczne i europejskie. Natomiast wiceminister klimatu, Jacek Ozdoba, podczas Europejskiego Forum Cyberbezpieczeństwa Cybersec stwierdził, że „Nikt nie jest w stanie wyliczyć, ile to będzie kosztować”.
Z kosztami związany jest również chyba najpoważniejszy zarzut wobec Fit for 55: że program najbardziej obciąży zwykłych obywateli, zwłaszcza tych najbiedniejszych. Związane będzie to z podwyżkami cen energii (sytuacja Polski pod tym względem jest dość trudna z uwagi na to, że energetyka wciąż opiera się na węglu), transportu, a co za tym idzie towarów (potęgować to będzie wspomniany już system CBAM). W analizie Polskiego Instytutu Ekonomicznego możemy przeczytać, że średnioroczny wzrost kosztów zużycia energii wyniósłby 44 proc. w transporcie i 50 proc. w sektorze budynków dla gospodarstw domowych z pierwszego (najbiedniejszego) kwintylu dochodowego. Innymi słowy – prawdopodobne jest, że skutki polityki klimatycznej najbardziej odczują ci, którzy najmniej przykładają się do niszczenia klimatu – np. po podwyższeniu cen biletów lotniczych, w związku z opodatkowaniem paliwa lotniczego oraz wycofania darmowych praw do emisji dla tego sektora, zwykłego Kowalskiego przestanie być stać na wakacje z rodziną w Grecji.
Firmy naftowe już w latach 60. wiedziały, że wykorzystywanie paliw kopalnych wpływa na zmiany klimatu. Wydawały miliony na kampanie, które miały podważyć wnioski naukowe
Z drugiej strony wspomniany dziś prezes BOŚ ocenia, że Polski nie stać na nieponoszenie tych kosztów, ponieważ koszty alternatywne mogą być dużo wyższe. Środowisko naukowe jest zgodne, że mogą one być ogromne. W jednym z badań oszacowano, że światowe PKB może spaść w tym stuleciu o 37% z powodu zmian klimatu, co związane jest z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi i wywołanymi przez nie zniszczeniami infrastruktury. Co więcej, ocieplanie się klimatu skutkować będzie kolejnymi migracjami – m.in. do Europy, która ucierpi dużo mniej niż Afryka. Może się więc okazać, że poprzedni kryzys migracyjny to była dopiero zapowiedź tego, co nas czeka. Już teraz odczuwamy w Polsce wzrost cen żywności związany m.in. z wieloletnią suszą oraz innymi ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, a sytuacja będzie się pogarszać. Upały już teraz zabijają 500 tysięcy osób rocznie, w kolejnych latach ofiar będzie więcej (sprzyja temu polska moda na wycinanie drzew i betonozę). Według Banku Światowego w przypadku braku interwencji krajów rozwiniętych wobec zmian klimatycznych tylko do 2030 roku 100 milionów ludzi dołączy do 1,2 miliarda żyjących w skrajnej biedzie. Europejski Bank Centralny przeprowadził symulację, zgodnie z którą zielona transformacja, pomimo dużych kosztów wejściowych, będzie wiązała się z niższymi kosztami niż zmiany klimatu – według scenariusza, w którym niepodejmowane będą żadne formy walki ze zmianami klimatu, europejski produkt krajowy brutto może obniżyć się o 10 proc.
Fit for 55 może być dla krajów takich jak Polska szansą na modernizację gospodarki. Jesteśmy w momencie, w którym tak czy inaczej musimy przeprowadzić transformację energetyczną. Zwłaszcza że nasza gospodarka jest stosunkowo energochłonna – więc bez zmian w tym zakresie nie będziemy konkurencyjni. Być może więc zamiast być dyżurnym hamulcowym polityki klimatycznej, warto byłoby przejść do konstruktywnej krytyki tam, gdzie jest ona potrzebna, jednocześnie zabiegając o jak największe wsparcie, tak żebyśmy mogli przejść przez te procesy w jak najmniej bolesny sposób.
Upały już teraz zabijają 500 tysięcy osób rocznie, w kolejnych latach ofiar będzie więcej (sprzyja temu polska moda na wycinanie drzew i betonozę)
Walka z globalnym ociepleniem jest więc możliwa i opłacalna ekonomicznie w dłuższej perspektywie. Jednak w najbliższych latach będziemy odczuwać przede wszystkim jej koszty. W tej sytuacji Fit for 55 wymaga niezbędnego dopracowania, tak by transformacja była sprawiedliwa. Bez tego nie tylko ucierpią najbiedniejsi, ale zmiany mogą przynieść efekt przeciwny do zamierzonego. Już teraz widzimy reakcje na podwyżki cen paliw, ogrzewania i prądu. Trudno wymagać, by osoba, która nie może ogrzać swojego domu zimą myślała o korzyściach, jakie jej poświęcenie przyniesie dla przyszłych pokoleń. Rządy prawdopodobnie przerzucą odpowiedzialność na Brukselę i jej politykę klimatyczną. Francja, co do zasady wspierająca unijną politykę klimatyczną, wyraziła już swoje zaniepokojenie, argumentując, że obawia się kosztów, jakie pakiet przyniesie dla gospodarstw domowych. Francuski eurodeputowany, Pascal Cardin, nazwał unijną propozycję rewizji ETS „politycznym samobójstwem”, ostrzegając, że grozi ona wywołaniem niepokojów społecznych podobnych do ruchu żółtych kamizelek z 2018 r. Komisja Europejska nie podziela tych obaw, uważając, że podwyżka cen paliw była tylko jednym i nie najważniejszym czynnikiem w przypadku żółtych kamizelek. Jednak żeby neutralizować to ryzyko, wprowadzony ma być fundusz społeczny, którego jednym z głównych beneficjentów miałaby być Polska. Tego typu działania są niezwykle ważne, ponieważ powszechny bunt przeciwko polityce klimatycznej może sprawić, że rządy zaczną się z niej wycofywać, a to z kolei może nas przybliżyć do najbardziej niebezpiecznych scenariuszy związanych z globalnym ociepleniem.
Reasumując – Fit for 55 wymaga poprawek, ponieważ wprowadzony w obecnym kształcie powoduje zbyt duże ryzyko, że jego koszty zostaną przerzucone na najbardziej bezbronne grupy społeczne. Zielona transformacja jest niezbędna, ale albo będzie sprawiedliwa – albo nie uda się jej przeprowadzić.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Artykuł z miesięcznika:
Czy państwo zdaje egzamin w obliczu tragedii? Zarówno do narracji PiS-u, jak i PO należy podejść sceptycznie
Nierówne standardy, techniczne uzależnienie i rosnące koszty produkcji stawiają rolników w trudnej sytuacji. Import oparty na globalizacji, techniczna kroplówka czy uprawy ekologiczne – jakie wyjście jest najlepsze?
Wojna na Ukrainie przyspieszyła rewolucję energetyczną. Europa zdywersyfikowała dostawy paliw kopalnych, stawiając na nowe technologie
Szczególne zaniepokojenie wzbudzają przypadki przeniesienia wirusa z ptaków na inne gatunki zwierząt, co zwiększa ryzyko jego mutacji i adaptacji do organizmów ludzkich. Pojawiły się nowe przypadki zakażeń u krów w USA
Podstawowym i błędnym założeniem polityki klimatycznej UE było oddzielenie ochrony klimatu od ochrony środowiska i przyrody. Umożliwiło to inflację „ochrony klimatu” względem ochrony środowiska
Europejski Zielony Ład forsuje „ochronę klimatu” zamiast całościowej ochrony środowiska i przyrody. Sprzyja to interesom wielkoskalowego rolnictwa przemysłowego, które niszczy środowisko i pogłębia kryzys. Jednak istnieje alternatywa
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie