Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Viagra dla otyłych. Big Pharma ma swój kamień filozoficzny

Otyłość nigdy nie była bardziej dochodowym rynkiem dla międzynarodowych graczy w branży farmaceutycznej. Czy do gry na tym rynku szykuje się Elon Musk?
Wesprzyj NK

Tekst jest częścią nowego cyklu „Klinika NK” Stanisława Maksymowicza. O zdrowiu, geopolityce i nauce  co tydzień we wtorek w otwartym dostępie.

Pod koniec kwietnia 2022 roku Elon Musk tweetnął: „W międzyczasie semaglutyd (znany również jako Ozempic/Rybelsus) wydaje się skuteczny w kontrolowaniu apetytu, z niewielkimi skutkami ubocznymi”. Akcje duńskiej firmy Novo Nordisk zaczęły piąć się do góry, a dostępność jej leku na cukrzycę typu 2 zaczęła spadać. Przyglądając się notowaniem wspomnianej firmy z ostatniego roku, wyraźnie widzimy silny trend wzrostowy. Niewątpliwie powiązany z problemem pandemicznej otyłości.

Akcje Novo Nordisk, producenta leku Ozempic (źródło: google.com)

Dostępność leku Ozempic w Polsce (źródło: www.gdziepolek.pl)

Czym jest wspomniany przez miliardera lek? Wykorzystana w nim substancja semaglutyd to „analog ludzkiego glukagonopodobnego peptydu-1 (GLP-1), hormonu inkretynowego, charakteryzujący się homologią z ludzkim GLP-1 w 94%. Semaglutyd wybiórczo wiąże się z receptorem GLP-1 i go aktywuje” (za: Medycyna Praktyczna). Może wystarczy tego naukowego bełkotu. W dużym skrócie receptor GLP-1 odpowiada m.in. za regulowanie stężenia glukozy we krwi i… łaknienia. Zatem skutkiem ubocznym jego stosowania u cukrzyków jest obniżony apetyt, co wiąże się z redukcją masy ciała. I to znaczną, jak pokazują badania kliniczne. A do tego nie tylko u cukrzyków, ale także u osób niechorujących na tę chorobę.

Stare leki na nowe choroby

Oczywiście lek nie został wymyślony w celu redukcji tkanki tłuszczowej, a właśnie by pomóc osobom z cukrzycą typu 2. Ale niewątpliwie to uboczny efekt i masowe stosowanie semaglutydu w procedurze off-label, czyli niezgodnie z charakterystyką produktu wywindowało ceny akcji firm nim handlujących. Sytuacja dla koncernów wymarzona, zupełnie jakby odkryć kamień filozoficzny, który zamienia poślednie metale w złoto.

Podobnie było z wieloma lekami, np. z popularną Viagrą, lekiem na zaburzenia wzwodu, który pierwotnie został stworzony jako środek do leczenia nadciśnienia tętniczego. Nie odniósł jednak zamierzonego sukcesu. Ale okazało się, że wywołuje silny i trwały skutek uboczny w postaci wzwodu. W ruch ruszyły machiny marketingowe, które przeprowadziły kompletny rebranding leku i sprzedaż pod nową nazwą wywodzącą się z sanskryckiego słowa oznaczającego tygrysa. Promując przy okazji nową-starą chorobę: zaburzenie erekcji. Inny przykład to stosowany do leczenia powiększonej prostaty finasteryd, odpowiednio rozrzedzony i promowany do walki z męskim łysieniem. Proceder szukania nowego wykorzystania dla „starych” leków jest zresztą jedną z podstawowych strategii koncernów farmaceutycznych, zwykle niezwykle opłacalną.

Mający dostęp do recept i leków lekarze i farmaceuci jedzą je garściami. Podobnie celebryci. Tymczasem leków przeciwko cukrzycy zaczyna brakować dla chorych

Leków na otyłość jest oczywiście więcej. Co należy podkreślić, wszystkie mogą poważnie negatywnie wpływać na zdrowie pacjentów. Powinny być więc stosowane zawsze ze wskazań medycznych i pod kontrolą lekarza. Tajemnicą poliszynela jest, że mający dostęp do recept i leków lekarze i farmaceuci jedzą je garściami. Podobnie celebryci, którzy mają przy sobie zawsze żelazny zapas tabletek na odchudzanie, ograniczających łaknienie. Tymczasem leków przeciwko cukrzycy zaczyna brakować dla chorych. A w poszukiwaniu Ozempicu w aptekach pacjenci-klienci podróżują dziś nawet kilkaset kilometrów, podaje portal mgr.farm.

Szaleństwo odchudzania…

Epidemia otyłości na świecie ma swoje korzenie w rozwoju systemu kapitalistycznego i przemian społeczno-politycznych, które dokonały się na przełomie XIX i XX wieku. Jest więc konsekwencją rozwoju krajów zachodnich, zmiany stylu życia i diety oraz sposobu, w jaki wykonywana jest praca. Oraz globalizacji.

Mieliśmy więc zarówno czas, by nauczyć się walczyć z tym problemem, jak i niezbędne do tego  narzędzia. Jednak mimo dużych nakładów na profilaktykę i promocję zdrowego stylu życia, z czego słynęła pierwsza dama Michelle Obama, nasze ciała są coraz cięższe. Współczesne szaleństwo walki z nadwagą i otyłością nie powinno więc dziwić. Szczególnie, gdy spojrzymy na dane.

Podstawową miarą nadwagi i otyłości jest współczynnik BMI (Body Mass Index). W oparciu o klasyfikację WHO osoby dorosłe z BMI od 25 do 30 są definiowane jako osoby z nadwagą, a osoby z BMI 30 lub więcej jako otyłe. Jednak zarówno nadwaga, jak i otyłość stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia.

Według statystyk OECD z 2019 roku, wynikających z pomiarów pacjentów przez lekarzy, ponad 73 proc. mieszkańców USA zmaga się z obydwoma problemami, 67 proc. w Finlandii i na Węgrzech, 64 proc. w Wielkiej Brytanii i 60 proc. w Niemczech. Najniższy współczynnik ma Japonia (27 proc.) a z państw europejskich Francja (49). W Polsce dostępne są tylko dane raportowane przez samych pacjentów i według nich z problemem zmaga się prawie 57 proc. obywateli. W większości przypadków na przestrzeni ostatnich lat zanotowano też wzrost przypadków nadwagi i otyłości. Oczywiście samych osób otyłych, czyli już ze znacznym problemem z wagą, jest odpowiednia mniej, ale nadal są to wartości obejmujące znaczące części populacji (ostatnie statystyki z 2016 roku dostępne po kliknięciu).

A weźmy pod uwagę fakt, że są to dane sprzed pandemii, która problem jeszcze pogłębiła. Według danych amerykańskiej agencji CDC, aż w 16 stanach odnotowano ponad 35-procentowy wzrost wskaźnika otyłości. Winnymi okazały się stres, siedzący tryb życia i ograniczenie kontaktów społecznych. Nie inaczej jest w innych częściach zachodniego świata.

Jakie są konsekwencje otyłości? Choroba ta może prowadzić do: cukrzycy, miażdżycy, nadciśnienia, chorób serca, zwyrodnienia stawów i niedoczynności tarczycy. Może być też przyczyną udaru a nawet chorób nowotworowych. Jest więc naczelną chorobą cywilizacyjną, stojąca według WHO za co najmniej 2,8 miliona zgonami rocznie.

…i globalny głód

Szokujące jest jednak to, że gdy cały „zachodni” świat zmaga się z otyłością, głód jest nadal globalnym problemem. Według danych Organizacji Narodów Zjednoczonych codziennie z głodu cierpi ponad 811 milionów ludzi czyli prawie 10 proc. populacji. Po kilku latach spadków, w skutek pandemii COVID-19 i innych kryzysów humanitarnych, znów obserwowany jest w tym zakresie wzrost: w latach 2019-20 o ponad 160 milionów. Tymczasem jedzenia teoretycznie nie brakuje, co pokazuje epidemia otyłości. Ale oczywiście nie o ilość tu chodzi, a o relacje władzy i podział systemu światowego, który utrzymuje niezbędne do funkcjonowania globalne nierówności.

W Polsce dostępne są tylko dane raportowane przez samych pacjentów. Według nich z nadwagą i otyłością zmaga się prawie 57 proc. obywateli

Efekty tego wielkiego rozwarstwienia widać w postaci epidemii, którą trudno porównać do czegokolwiek innego na świecie. Głód i niedożywienie zabijają bowiem więcej ludzi, niż HIV/AIDS, malaria i gruźlica razem wzięte. A każdego dnia jest to 25 tysięcy ludzi, w tym ponad 10 tysięcy dzieci umierających z głodu, podaje ONZ. To ponad 9 milionów ludzi rocznie! Ponad 6 milionów więcej, niż z powodu otyłości.

I tu wchodzi realna polityka, rządząca światem: walka z głodem nie jest priorytetem w międzynarodowym dyskursie. Jest bowiem fatalnym biznesem – raczej ograniczonym do lokalnych watażków w najbiedniejszych krajach. Nie jest też specjalnie potrzebna mocarstwom, bo nie przynosi żadnych efektów poza wizerunkowymi, które nie należą do głównej agendy i wysokiej polityki, jak pokazałem to w poprzednim tekście (Geozdrowie, czyli globalna anarchia, 26 kwietnia 2022). A walka z otyłością? To przynajmniej bardzo opłacalny interes.

Jak bardzo? Według raportu firmy analitycznej Visiongain, światowy rynek leków przeciwko otyłości wyceniany był na 2,4 miliardy dol. w 2020 r.. Roczny wzrost szacowany jest natomiast na ponad 14 proc., co daje 5,4 mld dol. w 2026 roku i jakieś 11 miliardów w 2031 roku.

Przestaje więc dziwić zainteresowanie tematem Elona Muska. Czy oznacza to jego planowane wejście w branżę farmaceutyczną? Nikt nie wie, co się kryje w jego głowie, ale po zakupie Twittera za ponad 44 miliardy nic nas już nie zdziwi. Zresztą Musk już rozpoczął badania nad wykorzystaniem interfejsu mózg-maszyna (Neuralink Corp.) do leczenia m.in. choroby Parkinsona i otyłości właśnie. Trudno jednak nie ulec wrażeniu, że po wcześniejszej zapowiedzi sfinansowania walki z globalnym głodem, kierowanie się w stronę otyłości brzmi jak ponury żart z naszej cywilizacji. A może po prostu jest objawem dwoistości silnie spolaryzowanego świata?

Wesprzyj NK
Stały współpracownik „Nowej Konfederacji”, ekspert ds. zdrowia, adiunkt w Collegium Medicum UWM w Olsztynie, doktor socjologii, członek Polskiego Towarzystwa Socjologicznego i Polskiego Towarzystwa Komunikacji Medycznej, wykładowca socjologii zdrowia i medycyny dla studentów kierunków medycznych. W swojej pracy naukowej podejmuje problemy komunikacji medycznej, technologii medycznych, jakości życia i funkcjonowania chorych na choroby rzadkie oraz zachowań zdrowotnych. Autor stałej rubryki „Klinika NK” o zdrowiu, geopolityce, technologii i nauce.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo