Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Superbohaterowie płci obojga, o których popkultura opowiada od prawie stu lat, posiadają wprawdzie ponadnaturalne siły, ale są też ludźmi z krwi i kości, ze wszystkimi słabościami i wadami. Także Superman, który co prawda pochodził z innej planety, ale jego podwójne życie też narażone było na niepowodzenia, szczególnie w sferze osobistej, tożsame z doświadczeniami i traumami zwykłego człowieka. Batman, obrońca Gotham przed przestępczością, stracił rodziców jako dziecko, Spider-Man to przecież nastolatek, jeden z naszych kolegów ze szkolnej ławki z liceum, dodatkowo naznaczony traumą po śmierci swojego wujka Bena. Daredevil bronił przed przestępczością mieszkańców Hell’s Kitchen, ale sam stracił wzrok na skutek wypadku. Można przyjąć założenie, że zarówno postaci z komiksów, jak i późniejszych adaptacji telewizyjnych i kinowych przy całych swych przewagach wynikających z siły, szybkości czy inteligencji jednocześnie ilustrowały obawy, lęki i problemy, z którymi w realnym życiu spotykali się czytelnicy i widzowie. Bariery codzienności, ze względu na przyjętą konwencję, wielokroć ukazywano w sposób wyolbrzymiony i przejaskrawiony, ale dzięki postawie bohaterów efekt katharsis dla odbiorców był zwielokrotniony.
W XXI wieku to się nie zmieniło. Nadal muszą walczyć ze złem zagrażającym światu, choć jego natura się zmienia. Czy ich przeciwnicy mają swoje pierwowzory w naszej rzeczywistości? Przyjrzyjmy się, z jakimi demonami przyszło walczyć współczesnym superbohaterom. A zarazem zastanówmy się, jaki wpływ mają ekranowe przygody na kształtowanie naszych opinii i zachowań, szczególnie w czasach pandemii.
Człowiekiem jestem takim jak ty, bez względu na kolor skóry
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że problem rasizmu został solidnie przepracowany. Zarówno przez instytucje polityczne, jak i społeczności. Jednak przypadki rzeczywiste, jak choćby głośna sprawa związana ze śmiercią George’a Floyda i pojawieniem się w związku z nią ruchu Black Lives Matter przypominają, że kwestie te nie zostały rozwiązane. A przynajmniej nie tak jakby życzyła sobie jedna ze stron. Jako że temat nie jest obcy twórcom komiksów i ich filmowych adaptacji, znalazł on odbicie w głośnych i dyskutowanych produkcjach. Przyjrzyjmy się kilku przykładom.
Grupa Flag Smashers to anarchiści pragnący zjednoczenia ludzkości bez barier narodowych, etnicznych czy rasowych. Nie cofają się przed aktami terroru, ale zarazem mają swoje racje. Przemoc ich nie usprawiedliwia, ale chęć zapewnienia innych schronienia, opieki i pożywienia budzi sympatię
Serial stacji HBO „Strażnicy” („Watchmen”) z 2019 roku oparty na wielokrotnie nagradzanym komiksie Allana Moore’a w telewizyjnej wersji, której twórcą jest Damon Lindelof (odpowiedzialny wcześniej za takie telewizyjne produkcje jak „Lost” czy „The Leftovers”) to raczej wykorzystanie uniwersum i postaci, by opowiedzieć jak najbardziej aktualną historię. W przeciwieństwie do kinowego filmu w reżyserii Zacka Snydera, będącego dość wierną adaptacją pierwowzoru, serial należy uznać za twórcze rozwinięcie. Angela Abar (zarazem superbohaterka używająca miana Sister Night) prowadzi śledztwo w sprawie białych suprematystów, którzy dopuścili się rasistowskich ataków w mieście Tulsa w stanie Oklahoma. Przez cały sezon mamy ukazane retrospekcje dotyczące wydarzeń z roku 1921, gdzie w wyniku zamieszek na tle rasowym życie straciło kilkadziesiąt osób (przeważnie o czarnym kolorze skóry), a kilkaset zostało rannych. Dwa przenikające się plany czasowe wzajemnie się uzupełniają, bo poruszają analogiczny problem, dając jednocześnie autorom scenariusza możliwość przedstawienia swojego punktu widzenia. Minęło prawie sto lat od tragicznych wydarzeń, dokonało się wiele zmian, zarówno na gruncie społecznym, jak i ekonomicznym, nie sprawiło to jednak, że nienawiść i agresja oparta o uprzedzenia rasowe zniknęły.
Twórcy serialu „The Falcon And The Winter Soldier”, którego akcja dzieje się po wydarzeniach z filmu „Avengers: Engame” podeszli do tematyki rasowej w nieco odmienny sposób. Spór o to, kto ma godnie zastąpić Kapitana Amerykę, wpisali w doświadczenia ludności czarnoskórej. Z fabuły dowiadujemy się, że wcześniej istniało kilku pretendentów do tego miana. Wybrano Steve’a Rogersa, ponieważ wpisywał się w amerykański mit o wysokim, białym blondynie ratującym przed zagrożeniami kobiety i dzieci. Jeden z czarnoskórych superżołnierzy spotkał się z szykanami, a w konsekwencji – z zapomnieniem. Falcon odkrywa prawdę i przywdziewając strój amerykańskiego symbolu oddaje zarazem hołd tym, których pominięto. Dzięki jego staraniom przywrócona zostaje ich pamięć i godność. Mieliśmy tu do czynienia z konsekwentnym przełożeniem wydarzeń z komiksowego pierwowzoru na język serialu. Warto przypomnieć, że spory o to, jak ma wyglądać konkretny bohater cyklicznie powracają do debaty publicznej, szczególnie w Internecie. Zarazem stanowi to część szerszej dyskusji dotyczącej popkultury. Czy w postać Jamesa Bonda powinien wcielić się aktor czarnoskóry lub kobieta?
Stojąc razem w kolejce po kredyt
Kryzys roku 2008 i jego następstwa, a także obecna pandemia dotknęły praktycznie każdego z nas. Wydawało by się, że obdarzony supermocami bohater jest wolny od problemów związanych z wiarygodnością kredytową, zebraniem funduszy na komorne czy opłaty za prąd, o zakupie żywności nie wspominając. Okazuje się, że serialowy świat dogania rzeczywistość. Wspomniany już Falcon chce pomóc swojej siostrze w remoncie rybackiej łodzi, która stanowi podstawę utrzymania rodziny. Niestety, żaden bank nie chce udzielić pożyczki. Nieważne, że jesteś superbohaterem, jednym z Avengersów. Twoja zdolność kredytowa jest niewystarczająca. Widz śledzący ten wątek na ekranie telewizora czy monitora natychmiast czuje więź z bohaterem. Sytuacja jest tak swojska, jakby wyrwana z życia. Wielu z widzów przeżyło coś podobnego, czy to bezskutecznie walcząc o pożyczki, czy to natrafiając na mur urzędniczej bezsilności i systemowego odrzucenia. Ten zabieg fabularny sprawia, że nawiązuje się głębsza więź emocjonalna z ekranowymi wydarzeniami i ich uczestnikami, a widzem.
„The Falcon And The Winter Soldier”, porusza także problem uchodźców. W nieco zawoalowanej formie, ale stanowiącej istotny element fabuły. Grupa Flag Smashers to anarchiści pragnący zjednoczenia ludzkości bez barier narodowych, etnicznych czy rasowych. Nie cofają się przed aktami terroru, ale zarazem mają swoje racje. Przemoc ich nie usprawiedliwia, ale chęć zapewnienia innych schronienia, opieki i pożywienia budzi sympatię. Odnaleźć można tu analogie miedzy uniwersum Marvela, a naszą rzeczywistością. Osoby, w obronie których walczą Flag Smashers to te, które powróciły ze stanu unicestwienia po pokonaniu Thanosa. Są one osadzane w obozach przejściowych, a ich egzystencja i przetrwanie wiszą na włosku. Czyż nie nasuwa to skojarzeń z uchodźcami w naszym świecie? Uciekają, czy to z powodów zmian klimatycznych, wojen czy przyczyn ekonomicznych. Stanowią zagrożenie dla istniejącego porządku. W filmowym uniwersum Marvela mają oni swoich obrońców, takim stanie się zapewne też nowy Kapitan Ameryka, który na własnej skórze doświadczył niepowodzeń. Można pokusić się o pytanie czy my, tu i teraz, także potrafimy rozwiązać problemy nurtujące ludzkość.
Sąsiedzi, których nie chcemy znać
W jednej z najnowszych produkcji Netflixa, włoskojęzycznym serialu „Zero”, mamy do czynienia z problemem, który jest zrozumiały praktycznie w każdym zakątku globu. Potężny deweloper, wykorzystując swoje wpływy, ale też korzystając z pomocy przestępców chce przejąć ziemię w mediolańskiej dzielnicy Barrio, wyburzyć stare domy, a na ich miejscu wybudować nowoczesne, luksusowe osiedle. W obronie mieszkańców oraz ich domostw staje Omar, syn emigrantów z Somalii. Nastolatek, u którego od wpływem silnych emocji objawia się dar niewidzialności, wraz z grupą przyjaciół podejmuje starania o ujawnienie machlojek związanych z działaniami korporacji. Oglądając „Zero” poczułem się jak w domu, bowiem w moim rodzinnym mieście od lat toczy się spór o atrakcyjne tereny zielone w północnej części miasta pomiędzy mieszkańcami a czołowa firmą budująca osiedla. W serialowym świecie Omar i jego przyjaciele jawią się jako obrońcy tradycji przed nowoczesnością, która brutalnie ingeruje w barwną, choć nie pozbawioną ciemniejszych odcieni społeczność. Tożsamość miejsca pochodzi od ludzi, które je zamieszkują.
Twórcy serialu wybierając określoną postać sugerują widzom, że nawet ktoś, kto wydaje się wyrastać ponad przeciętność nie jest wolny od nieszczęścia czy bycia zranionym
Także w „Zero” pojawia się wątek imigrancki. We włoskim serialu okazuje się, że tożsamość mieszkańców Barrio budowana była przez lata. Społeczność imigrancka przywiozła ze sobą elementy kultury, która wpłynęła na to jak postrzegane jest to miejsce. I choć wiele można mu zarzucić nie sposób nie dostrzec solidarności i współpracy zamieszkujących tę dzielnicę. Ciekawym aspektem poruszonym przez twórców jest przedstawienie dzieci emigrantów i ich rodzin. Nastolatki, mimo pierwszego wrażenia, naprawdę interesują się miejscem, w którym żyją. To właśnie potomkowie emigrantów staną w obronie domów, sklepów, restauracji i placów zabaw. Wydaje się to oczywiste, choć ze względu na panikę antyimigracyjną uprawianą przez niektóre ruchy polityczne często pomijaną, że są to ludzie dokładnie tacy sami jak inni. I można wśród nich znaleźć zarówno kochające się rodziny, osoby zdolne, ale też przestępców czy ludzi, którym życie nie ułożyło się tak jak by tego pragnęli. „Zero”, mimo użycia sztafażu superbohaterskiego, pozwala spojrzeć na te społeczności przez pryzmat normalnych, zwykłych, codziennych zachowań.
Słyszę głosy w mojej głowie, nie powiem o nich nikomu
W innej produkcji ze studia Disneya, „WandaVision”, poruszono zagadnienia depresji i osamotnienia. Główna bohaterka, Wanda Maximoff, jedna z Avengersów, nie może poradzić sobie ze śmiercią ukochanego. Wykorzystując swe supermoce, tworzy fikcyjny świat adaptując rzeczywiste miasteczko. Ułudę, w której żyje i do której zmusza inne postaci podporządkowane jej woli, można uznać zasp osób na odreagowanie traumy. Znamy to – może nawet z losów naszych bliskich i znajomych. Niektóre osoby, nie mogąc pogodzić się ze stratą kreują swój własny świat. Zamykają się w sobie, nawet nie proszą o pomoc, chcąc, by stan nierzeczywisty trwał. Próba dotarcia do pogrążonej w rozpaczy osoby wymaga cierpliwości, delikatności i empatii.
Twórcy serialu wybierając określoną postać sugerują widzom, że nawet ktoś, kto wydaje się wyrastać ponad przeciętność, nie jest wolny od nieszczęścia czy bycia zranionym. Podkreślono zaangażowanie emocjonalne osób bliskich głównej bohaterce oraz ich staranie o przebicia się przez niedostępna barierę. To ważny aspekt, bo nawet, gdy znajdujemy się w całkowicie depresyjnych nastrojach mamy wokół siebie ludzi, którzy mogą nam pomóc. Nie zawsze jesteśmy w stanie o pomoc poprosić, czy też – jak pokazuje fabuła „WandaVision” – nie zawsze jej chcemy. Odżegnujemy się od niej, uciekając w świat wyobrażeń. Izolacja jest stanem pogłębiającym traumę. Mur, który buduje bohaterka jest trudny do rozbicia, ale pamiętać należy, że osoba mogąca podać pomocną dłoń znajduje się niedaleko. A czasem tuż obok.
Uratowałem przed chwilą świat, czuję samotność
Jesteś superbohaterem. Uratowałeś świat. Nikomu nie możesz o tym powiedzieć. Idąc na randkę spóźniasz się lub całkowicie o niej zapominasz. Musiałeś lub musiałaś walczyć z kolejnym zagrożeniem. W szkole idzie nie najlepiej, warto by przyłożyć się do nauki. Tym bardziej, że egzaminy ma horyzoncie. Znamy to z postaci Spider-Mana.
Podobnie jak „Zero”, „Niezwyciężony” wpisuje się w nurt, który Amerykanie określają jako „coming-of-age stories”, czyli filmy i seriale o dorastaniu
Odbicie tych problemów znajdziemy w tegorocznym serialu ze studia Amazon „Niezwyciężony”, autorstwa Roberta Kirkmana znanego z serii „`The Walking Dead”. Mark jest na pozór zwykłym nastolatkiem, w pewnym momencie okazuje się, że jego tatuś – obdarzony wąsami jak w polskiej produkcji z lat 70-tych XX wieku – to zarazem Omni-Man, największy superbohater i obrońca ludzkości. Moce, które uzyskuje Mark, wymagają treningu pod okiem ojca. Pojawiają się nowe obowiązki, bo inwazja kosmitów to nie rurki z kremem. I jak pogodzić burzę hormonów, kiełkującą pierwszą miłość, z koniecznością odgrywania roli obrońcy świata i jego mieszkańców?
Podobnie jak „Zero”, „Niezwyciężony” wpisuje się w nurt, który Amerykanie określają jako „coming-of-age stories”, czyli filmy i seriale o dorastaniu. Młodzi bohaterowie przeżywają pierwszą miłość, konfliktują się z rodzicami, walczą o swoje priorytety, z każdą chwilą dojrzewając i kształtując swoją osobowość. Mimo zdolności mają problemy jak każdy nastolatek. Przeżywają sukcesy i porażki. Odczuwają osamotnienie, z czasem odkrywając moc przyjaźni i współpracy. Z Markiem czy Omarem i ich problemami może się utożsamiać wielu widzów, szczególnie z kategorii wiekowej, do której ta produkcja jest skierowana.
Współczesne produkcje superbohaterskie, mimo konwencji kina fantastycznego, są odbiciem naszych lęków, ale też nadziei. Jeżeli przeprowadzimy analizę ludzkich poczynań i wyciągniemy z niej wnioski, będzie to oznaczało, że fantastyka to nie tylko rozrywka, ale zarazem instrument, dzięki któremu zmienimy nasz świat na lepszy. Świat, w którym inwazję kosmitów, zagrożenie nuklearne czy przestępczość zorganizowaną w zdecydowanej większości przypadków zastąpiły rasizm, bezduszność korporacji i systemów politycznych, samotność i potrzeba radzenia sobie z codziennością i problemami, które ona przynosi.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Artykuł z miesięcznika:
Dziś część starych tekstów „Frondy” źle się zestarzała. Jednak szkoda, że żyjemy w czasach, w których takie świeże, intelektualnie prowokujące pismo zdaje się nie do pomyślenia
Horubała dokonuje polskiego rachunku sumienia. Wypada on fatalnie. Elity po transformacji ustrojowej nie umiały stworzyć dobrze działającego państwa, ale też upadały przez przyziemne słabości: chciwość, pijaństwo, pożądanie
Kiedy wielkie instytucje rywalizują z małymi organizacjami o ograniczone fundusze, pytanie brzmi: czy polski model finansowania publicznych działań nie jest na granicy absurdu?
Polski dorobek medalowy wynika z ponadprzeciętnego wysiłku jednostek, a nie z systemowych działań i ogólnej koncepcji rozwoju sportu – bo jej nie ma. Olimpiada w Polsce nie musi być złym pomysłem, pod warunkiem, że stworzymy taką koncepcję
Prezes Mikosz nie życzy sobie, by znaczki Poczty Polskiej projektowały jakieś korkucie. I nie zawaha się w tym celu sięgnąć po flipnięte w lustrze grafiki stockowe
Laureat literackiego Nobla stara się odmalować poruszającą do głębi wizję. Udaje mu się to, mimo że używa kolorów uważanych dziś za niemodne lub wręcz zapomnianych. I ani myśli flirtować z ideologiami.
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie