Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Nie rozbijajmy antykomunistycznego mitu

Narodowcy protestując przeciwko manifestacji KOD z okazji rocznicy Czerwca '76 uderzają w jeden z niewielu wspólnych mianowników opowieści o polskości.

Fraza „wydarzenia radomskie” zaczyna przyjmować nowe znaczenie. Tym razem chodzi o przepychanki i bijatykę między działaczami Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego a Komitetu Obrony Demokracji. Bardzo wiele wskazuje na to, że to młodzi narodowcy byli agresorami: najpierw przyszli zakłócić manifestację KOD zorganizowaną z okazji rocznicy tych historycznych „wydarzeń radomskich”, z 1976 roku, potem prowokowali ich próbując zdejmować im kaszkiety, wyrywali flagi (widać to na nagraniach), aż w końcu skopali jednego z demonstrantów.

Sprawę bada policja i trudno stuprocentowo wyrokować, kto zaczął, jednak ta wersja jest bardzo prawdopodobna i jeśli się potwierdzi, a MW, ONR i współpracujące z nią organizacje nie odetną się od tych którzy brali w tym udział (czytaj: nie potępią zajścia i nie wywalą na zbity pysk ze swoich szeregów tych bandytów), właściwie trudno będzie traktować te stowarzyszenia – w tym kształcie i takim składzie osobowym – jako pełnoprawnych uczestników życia publicznego.

Sprawa ma jednak szerszy kontekst niż tylko przemoc pod politycznym płaszczykiem. Do tej pory wydawało mi się, że demonstrację mającą na celu uczczenie wydarzeń, jakie miały miejsce 41 lat temu (organizowane pod jakim bądź szyldem), może tylko jakiś zakuty komunista, jeśli z narodowymi naleciałościami, to z czegoś na kształt Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”, nie zaś z organizacji chcących „raz sierpem, raz młotem” bić „czerwoną hołotę”. Przypomnijmy, że za hasłem „Radom ’76” kryją się strajki zorganizowane w tym mieście (a także jednocześnie w Ursusie), brutalnie spacyfikowane przez milicję i ZOMO. Uczestnicy strajków i protestów byli szykanowani, robiono z nich pospolitych bandytów. To im, wspólnie, pomagali harcerze z „Czarnej Jedynki” (np. Antoni Macierewicz), działacze Klubu Inteligencji Katolickiej (Henryk Wujec), postpepeesowcy (Jan Józef Lipski), „Komandosi” tacy, jak Adam Michnik czy Jacek Kuroń i przedstawiciele niezależnej Palestry (Jan Olszewski). Cokolwiek sądzić o późniejszej działalności tych osób, wykazały się wtedy ogromną empatią wobec osób pozbawionych podstawowych praw przez autorytatny reżim i ogromną odwagą.

Polska w obecnej formie zbudowana jest bowiem na wspólnym antykomunistycznym micie, w ramach którego kolejne bunty przeciwko władzy PZPR traktowane są w kategoriach quasi-powstań narodowych

Na bazie tej pomocy powstał Komitet Obrony Robotników. Odwoływanie się do spuścizny KOR przez KOD jest oczywiście groteskowe, jednak nie można odbierać tej organizacji prawa do czczenia pamięci tamtych dni. Trzeba być albo totalnym ignorantem, albo rozszalałym nienawistnikiem (albo cynikiem żerującym na cudzej niewiedzy), by widzieć w KOD organizację postkomunistyczną; to, że w opozycji totalnej swoją reprezentację widzą także byli esbecy, którzy się do niej przyklejają, ma związek z tym, że ich dotychczasowy związek zawodowy, czyli Sojusz Lewicy Demokratycznej, jest aktualnie na politycznym marginesie, a z KOD mogą – ze swojego punktu widzenia – widzieć nadzieje w odwróceniu działań, jakie przedsięwziął obecny rząd.

Wspólna pamięć o takich wydarzeniach, jak te z czerwca 1976 to jedna z niewielu kwestii, które jeszcze nas Polaków łączą. Polska w obecnej formie zbudowana jest bowiem na wspólnym antykomunistycznym micie, w ramach którego kolejne bunty przeciwko władzy PZPR traktowane są w kategoriach quasi-powstań narodowych. To bardzo szeroki wspólny mianownik, dający szerokie pole manewru, jeśli chodzi o interpretację tego, co się działo w latach 1944-1989 na polskich ziemiach, ale jednak co do zasady tworzący wspólną opowieść o czasach, w których nasza suwerenność i wolność były mocno ograniczone, czasach, które szczęśliwie się już skończyły. Narodowcy, zamiast cieszyć się z tego, że wykracza on poza wąskie opłotki prawicy, starają się wykluczyć z wyznawania go sporą część społeczeństwa. Wydaje mi się to dość mało narodotwórcze.

Politolog, dziennikarz, tłumacz, współpracownik Polskiego Radia Lublin. Pisze doktorat z ekonomii i finansów w Szkole Doktorskiej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Publikował i publikuje też m.in. w "Gościu Niedzielnym", "Do Rzeczy", "Rzeczpospolitej", "Gazecie Wyborczej", "Tygodniku Powszechnym" i "Dzienniku Gazecie Prawnej". Tłumaczył na język polski dzieła m.in. Ludwiga von Misesa i Lysandera Spoonera; autor książkek "W walce z Wujem Samem", "Żadna zmiana. O niemocy polskiej klasy politycznej po 1989 roku", "Mała degeneracja", współautor z Tomaszem Pułrólem książki "Upadła praworządność. Jak ją podnieść". Mąż, ojciec trójki dzieci. Mieszka w Lublinie.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

3 odpowiedzi na “Nie rozbijajmy antykomunistycznego mitu”

  1. Bogdan Rink pisze:

    Autor pisze: „Polska w obecnej formie zbudowana jest bowiem na wspólnym antykomunistycznym micie….”. I tu właśnie tkwi problem, że ten mit jest ANTYKOMUNISTYCZNY! Nie jest tak, że propaguję tutaj marksistowsko-leninowski komunizm. Ale daleko nie zajedziemy, jeżeli łączyć nas będzie sprzeciw PRZECIWKO CZEMUŚ. Łąćzyć nas powinna walka O COŚ!!! Walczyć powinniśmy o demokrację w bardzo różnych dziedzinach, o gospodarkę, która zaspakaja rzeczywiste potrzeby ludzi, a nie kreuje masę nowych potrzeb, walczyć powinniśmy wreszczie o Polskę chrześcijańską (co się w sposób naturalny sposób łączy z walkę o Polskę demokratyczną, jak i o gospodarkę nastawioną na zaspakajanie rzeczywistych, a nie wydumanych, potrzeb). Na pewno można by tu zrobić stosunkowo długą listę postaci, które walczyły przeciwko komunizmowi, a mimo to nie zasługują na nasze poparcie. Przynajmniej jedna z nich jest bardzo dobrze znana. Jej nazwisko zaczyna się na literę H, ale co do tej postaci, to raczej nie mam obaw, żeby ktoś ją tu popierał 🙂 .

  2. DeS pisze:

    Sękowskiego już dopada relatywizacja poprawności politycznej: „nie można odbierać tej organizacji prawa do czczenia pamięci tamtych dni” – a to niby dlaczego nie?
    Czy byłym gestapowcom i hitlerowcom pozwalano na oficjalne obchodzenie np. rocznic wybuchu II wojny światowej?
    W KOD-zie są ci, którzy byli po stronie ZOMO w 1976r (i ich potomkowie). To zdrajcy i potomkowie zdrajców. Miejsce zdrajców jest tylko i wyłącznie na gałęzi, gdyż zdrajcy nigdy nie mają takich samych praw jak inni obywatele.

    Dopóki Sękowski nie zrozumie tego tak oczywistego faktu, dopóty powinien wstrzymać się z publikowaniem swych polit-poprawnych idiotyzmów, gdyż jest to typowa propaganda „pożytecznego idioty”.

  3. Górnik pisze:

    @ DeS
    Nie zgodzę się z tobą.
    Walka z komuną to najświeższy z etapów spajających cały naród. I jako taki powinien być używany do spajania, bo choć możemy się różnić i nie zgadzać to jednak jesteśmy zaledwie stronami tej samej monety, wszyscy jesteśmy Polakami. A odmawianie prawa do posiadania swoich poglądów, to dopiero zakrawa na ucisk i cenzurę.
    Co do świętowania wybuchu II WŚ to akurat w Niemczech byli hitlerowcy dość licznie i państwowo brali w nich udział przez wiele lat. Wynikało to z dość iluzorycznego procesu denazyfikacji równie skutecznego co nasza dekomunizacja, obie były nie wykonalne w swoim czasie.
    Po 54 latach komunizmu w Polsce większości społeczeństwa znajdzie się komunista/partyjny w rodzinie.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo