Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Koniec sielanki

Rosjanie testują amerykańską administrację. Nie tylko wzrosło natężenie walk na wschodzie Ukrainy, ale też tzw. separatyści zaatakowali specjalną misję monitoringową OBWE w tym regionie.

Rosjanie testują amerykańską administrację. Nie tylko wzrosło natężenie walk na wschodzie Ukrainy, ale też tzw. separatyści zaatakowali specjalną misję monitoringową OBWE w tym regionie.

Relacje amerykańsko-rosyjskie utknęły w dziwnym miejscu. Zdaje się, że obie strony nie wiedzą, na czym stoją i w co grać, co czyni sytuację bardziej niebezpieczną niż gdyby były jasno wytyczone linie demarkacyjne. Nie wiadomo nawet, kto podejmuje decyzje w Moskwie i w Waszyngtonie co do relacji z drugą stroną.

W USA Donald Trump przez opozycję, także wewnątrzpartyjną, jest oskarżany o prorosyjskość i o to, że Moskwa pomogła mu wygrać wybory prezydenckie. Do tego, na tle stosunku do Rosji, występują przeciwko prezydentowi cywilne służby specjalne, z CIA na czele. O tym, z jak dziwną sytuacją mają do czynienia Amerykanie, niech świadczy taki zbieg okoliczności: jednym z największych krytyków Donalda Trumpa jest „jastrząb” senator John McCain, który jednocześnie…. powiedział podczas konferencji w Monachium, że gdyby był prezydentem, sam nie dobrałby lepszej ekipy do spraw międzynarodowych niż Trump. W tym kontekście zwraca uwagę nadreprezentacja emerytowanych wojskowych wśród współpracowników Trumpa zajmujących się bezpieczeństwem.

Te  słowa McCaina padły już po wymuszonej dymisji doradcy ds bezpieczeństwa Michaela Flynna (też były wojskowy), który miał bez porozumienia z prezydentem rozmawiać z rosyjskimi dyplomatami o zniesieniu sankcji. Po tej dymisji rzeczywiście w administracji prezydenckiej górę zaczęła brać frakcja „antyrosyjska”. Do sekretarza obrony, emerytowanego generała Jamesa Mattisa dołączył ostrzegający od dawna przed Rosją kolejny emerytowany oficer Herbet McMaster. Co więcej, oficjalnie stwierdził on parę dni temu, że islamizm nie jest aż takim zagrożeniem dla USA. W domyśle – administracja powinna skupić się na innych zagrożeniach, choćby Rosji. Jest to wbrew linii prezentowanej dotąd przez Trumpa, który twierdził do tej pory, że przede wszystkim należy zniszczyć ISIS i innych islamistów i dogadać się w tej sprawie także z Rosją. W ten czwartek na dodatek Donald Trump mianował na stanowisko dyrektora do spraw Rosji i Europy ekspertkę ds. międzynarodowych Fionę Hill. Hill znana jest również z krytycznych wypowiedzi i analiz o współczesnej Rosji i Putinie.

Rosjanie przygotowali tyle sprzętu logistycznego, że teoretycznie można dzięki niemu przerzucić w ramach manewrów na Białoruś nawet kilkaset tysięcy żołnierzy z ciężkim uzbrojeniem

Jeśli dodamy do tego głośną wypowiedź ambasador USA w ONZ Nikki Haley na temat Rosji („Krym jest częścią Ukrainy. Nasze sankcje pozostaną w mocy, dopóki Rosja nie zwróci kontroli nad półwyspem Ukrainie”), kierunek wydaje się jasny. Z tym, że nie wiadomo, na ile Trump rzeczywiście go chce. W swoim przemówieniu w Kongresie nie wymienił Rosji jani jako zagrożenia, ani jako potencjalnego partnera. Nie wiadomo, czy na te „jastrzębie” tory Trump jest wpychany, czy to taka gra na zdezorientowanie Rosji. A Rosja rzeczywiście wydaje się mocno zdezorientowana. W czasie kampanii w USA i przed zaprzysiężeniem, jak wyliczyła agencja Interfax, Trump był dużo cześciej wymienianym w  rosyjskich mediach politykiem niż Putin. Zapanowała trumpomania. Dusząca się od sankcji Rosja wzięła za dobrą monetę zapowiedzi nowego otwarcia w relacjach USA-Rosja padające w kampanii z ust Trumpa. Tymczasem, nic z tego.

Pozostaje coraz ostrzejsze „testowanie” tej kształtującej się administracji. Nie tylko wzrosło natężenie walk na wschodzie Ukrainy, ale też tzw. separatyści zaatakowali specjalną misję monitoringową OBWE w tym regionie przechwytując ich drona. USA stanowczo potępiły ten incydent. Rosja uznała też „paszporty” fałszywych „republik” na wschodzie Ukrainy.  Jak ujawnił dziennik „New York Times”, Rosja w tajemnicy rozmieściła też nowe rakiety samosterujące, naruszając układ o likwidacji pocisków rakietowych średniego i krótszego zasięgu z 1987 r. Ten układ był symbolicznym początkiem końca „zimnej wojny”.

Jednocześnie rośnie rosyjski nacisk na prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę. Niektórzy eksperci obawiają się, że to wstęp do „Anschlussu” Białorusi. Eksperci NATO z zaniepokojeniem obserwują też przygotowania do zaplanowanych na późne lato tegorocznych manewrów Zapad na Białorusi. Rosjanie przygotowali tyle sprzętu logistycznego, że teoretycznie można dzięki niemu przerzucić w ramach manewrów na Białoruś nawet kilkaset tysięcy żołnierzy z ciężkim uzbrojeniem. Jak to w wypadku Rosji, nie wiadomo, czy to zastraszanie, testowanie, czy wstęp do rzeczywistych działań. Z drugiej strony, towarzyszą temu wciąż dyplomatyczne i pojednawcze słowa pod adresem Waszyngtonu płynące ze strony rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa. Trudno powiedzieć, czy to skoordynowane, czy też różne grupy albo resorty prowadzą własną politykę.

Oczekiwania w Moskwie co do Trumpa był naprawdę wielkie. Tym większe narasta rozczarowanie i nerwowość. Jeżeli Trump nie wyciągnie jednak ręki do Putina, zaczną się w Rosji rozliczenia i szukanie winnych, a więc jeszcze większa nieprzewidywalność.

Tagi: ,
Dziennikarz, współpracownik m.in. Polskiej Agencji Prasowej, „Rzeczpospolitej”, „Dziennika Bałtyckiego”, zastępca redaktora naczelnego portalu Rebelya.pl

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

2 odpowiedzi na “Koniec sielanki”

  1. yhhh pisze:

    Putin trzyma Trumpa za jaja. Wystarczy jedno pytanie na konferencji prasowej o kontakty z ludźmi DJT przed wyborami i wylewna odpowiedź Putina, aby uruchomić w USA komisje śledcze które mogą wysadzić cała administrację w powietrze. Problemem dla obu jest „Deep State” w USA, które po kolei odstrzeliwuje niewygodnych nominatów.

  2. Janina pisze:

    Zauważmy, że wielkie wojny nie wybuchają gdy nie ma jednego silnego ośrodka władzy. Nie da się zorganizować napaści jeżeli nie dyryguje tym jeden człowiek z bezwzględnym posłuchem. Gdy piszecie, że resorty w Moskwie mogą prowadzić swoje odrębne polityki to jak wyobrazić sobie jakąkolwiek napaść czy inwazję w Europie? To by się rozsypało już na początku operacji….

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo