Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Czy Chiny pozwą cały świat?

Odmowa przyznania przez Światową Organizację Handlu Chinom statusu gospodarki rynkowej może oznaczać początek wojny gospodarczej, na której stracą wszyscy.
Wesprzyj NK
Odmowa przyznania przez Światową Organizację Handlu Chinom statusu gospodarki rynkowej może oznaczać początek wojny gospodarczej, na której stracą wszyscy.   Chiny od kilku dni powinny mieć status gospodarki rynkowej. Stany Zjednoczone, Unia Europejska i Japonia uznały jednak, że Państwo Środka nie spełnia kryteriów. Na reakcję Chin nie trzeba było długo czekać. Pozwały one Waszyngton i Brukselę za używaną przez nie metodę obliczenia dumpingu, „niesprawiedliwą” i godzącą w chiński eksport. Może to być początkiem długiej i wyczerpującej wojny handlowej, na której obie strony mogą tylko stracić. Zgodnie z umową o przystąpieniu ChRL do Światowej Organizacji Handlu (WTO) w grudniu 2001 r., Chiny po 15 latach, czyli dokładnie 11 grudnia 2016 r. automatycznie otrzymają status gospodarki rynkowej (Market Economy Status – MES)....

Chcesz uzyskać darmowy dostęp do całości materiału?

Zaloguj się do swojego konta lub utwórz nowe konto i zapisz się do newslettera

Aleksandra Rybińska
Stały współpracownik Nowej Konfederacji, publicystka wPolityce.pl, członek zarządu Fundacji Macieja Rybińskiego. Urodzona w epoce późnego Gierka, zmuszona do emigracji za Jaruzelskiego, dorastała za Kohla w Niemczech i Thatcher w Wielkiej Brytanii. Zanim los zaprowadził ją nad Sekwanę, za pierwszej kadencji Chiraca. Wróciła nad Wisłę za rządów Jarosława Kaczyńskiego. Ukończyła studia magisterskie z zakresu polityki unijnej i prawa unijnego na Narodowym Instytucie Nauk Politycznych w Paryżu (Sciences-Po). Pracowała m.in. w niemieckim „Welt am Sonntag”, „Der Tagesspiegel”, a także w „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze”. Interesuje się wszystkim, co polityczne, w Polsce i za jej granicami. Oraz ekonomią, kulturą i historią. Wciąż czeka na drugą Irlandię i rozpad strefy euro. W międzyczasie żyje sobie spokojnie i biega z psem po lesie.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

2 odpowiedzi na “Czy Chiny pozwą cały świat?”

  1. Piotr pisze:

    Dzisiaj widziałem informację, że UE zamierza objąć wytwarzanie cementu systemem opłat za emisję CO2. (Warto zaznaczyć, że CO2 **musi** powstawać przy produkcji cementu, bo jest po prostu jednym z produktów reakcji chemicznej w której otrzymuje się cement. Nie ma możliwości jego wyeliminowania, ani nawet ograniczenia.) Na uwagę, że spowoduje to zalanie Europy tańszym cementem z Chin i wykończenie rodzimych producentów, urzędnicy odpowiedzieli, że mają zamiar cła zaporowe na cement z Chin.

    Przy takich różnicach w obciążeniu niektórych branż jest więc chyba oczywiste, że nie jest możliwa normalna konkurencja między zachodnimi i chińskimi producentami. Tylko nie jestem pewien, czy to akurat Chiny są tutaj tą stroną, które powinna otrzymać status gospodarki nierynkowej…

  2. Leszek Niedziela pisze:

    Zgadzając się co do diagnozy obecnego patologicznego stanu przede wszystkim rynków finansowych, ale także kwestii handlu rozliczanego pustym pieniądzem, chciałbym dorzucić do dyskusji własne przemyślenia. Obecnie Świat boryka się z nadmiarem pieniądza dłużnego nie mającego żadnego pokrycia, czego skutkiem są bańki spekulacyjne. Najpopularniejszym pomysłem na uzdrowienie sytuacji jest powrót do parytetu złota. Osobiście nie uważam tego za dobre rozwiązanie. Pamiętajmy, że Deutsche Bank przyznał się do manipulacji na rynku złota. Jeżeli jeden bank może wpływać na rynek złota, nie jest to dobry sposób na gwarantowanie wartości pieniądza. Uważam, że parytet złota prowadzi do błędnej spirali inflacji. Wzrost cen złota pozwala na dodatkową emisję pieniądza. Złoto, jako jedyna forma gromadzenia bogactwa dająca 100% gwarancję wartości, w konsekwencji przyciąga znaczną część oszczędności powodując dalszy wzrost cen i emisji kolejnego pieniądza. Spowoduje to realny spadek wartości pozostałych oszczędności i samego pieniądza, ze względu na coraz wyższą cenę złota.
    Innym pomysłem jest waluta na bazie SDR, czyli koszyka najważniejszych walut światowych. Moim zdaniem, jest to dokładna kopia kryzysu subprime z 2008 roku, gdy stworzono „nowy produkt” łącząc różnej jakości kredyty hipoteczne. Jeśli nową jakością ma być SDR, na bazie obecnie bankrutujących walut, to ja dziękuję, dopóki będę miał wybór nie skorzystam.
    Chcę poddać pod dyskusję pomysł waluty z parytetem energii. Jednostka waluty powinna odzwierciedlać stałą, niezmienną porcję energii. W ten sposób będziemy mieli gwarancję wartości waluty. Rynek energii jest o wiele większy od rynku złota i ma znacznie stabilniejszy popyt i podaż, dzięki czemu o wiele ciężej nim manipulować. Zniknie możliwość stosowania podatku inflacyjnego. Powszechna wiedza o produkcji energii, wiele surowców sprawi, że w przypadku zawyżania cen energii pojawią się nowi dostawcy. Obniżki cen będą wspierały rozwój całej gospodarki. Energię trudno przechowywać, ale każdy kraj posiada jakieś surowce, energetyczne kopalne, czy też w formie sprzyjających warunków dla rozwoju energetyki słonecznej lub wiatrowej, czy też każdy inny rodzaj surowców pożądanych w obecnych czasach. Chcąc chronić środowisko, poziom emisji CO2 może być podstawą opodatkowania producentów energii i wsparcia producentów niskoemisyjnych.
    Ustalenie wartości danego dobra, towaru jest niemożliwe stosując waluty mające wartości umowne, co za tym idzie rozstrzygnięcie takich sporów nieobiektywne. Stosując natomiast jednostki energii, można określić ile energii potrzeba do wyprodukowania danego dobra, przetransportowania go z punktu A do punktu B. Sprzedaż poniżej tej wartości byłaby dumpingiem, natomiast jeżeli ktoś chce sprzedawać po wartości minimalnej bez żadnego zysku jest jego wolną wolą. Oczywiście celem takiej sprzedaży jest wyniszczenie konkurencji, dlatego kwestią do zastanowienia jest czy np. do wartości minimalnej nie doliczać jakieś prowizji przekazywanej lokalnym producentom.
    Jeśli chodzi o emisję pieniądza, to po pierwsze pozbawiłbym banki tej możliwości przez stosowanie systemu rezerw cząstkowych, jako przyczyny obecnych problemów. Banki powinny powrócić do roli wyłącznie pośrednika finansowego, ryzykującego własnym kapitałem, a nie oszczędzających. Prawo emisji pieniądza powinno należeć wyłącznie do narodu, bezpośrednio poprzez dochód podstawowy, lub pośrednio przez budżet państwa na inwestycje infrastrukturalne, łącznie z inwestycjami na rynku energii w przypadku manipulacji lub koncentracji podmiotów.
    Kontrolę emisji pieniądza i kwestię podatków uregulowałbym następująco. Podatki dochodowe powinny być zlikwidowane. Głównym źródłem wpływów powinien być VAT oraz nowa emisja pieniądza w połączeniu z podatkiem od bazy monetarnej. Jako że pieniądz odzwierciedla określoną porcję energii, nie można zmniejszać jego wartości ujemnymi stopami procentowymi. Obecnie najwięksi i najbogatsi dzięki optymalizacji nie płacą podatków, dzięki fundacjom unikają podatków spadkowych. Niech każdy zarabia jak najwięcej i nie płaci podatku dochodowego, tylko powszechny podatek od kapitału, od środków w banku, czy według daty/numeru emisji pieniądza papierowego. Od tego się nie ucieknie.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo