Wpisz kwotę, którą chesz przekazać na rzecz NK
Budżet na rok 2020 pokazuje, że Polska nie jest przygotowana na kryzys, ani nawet na głębsze spowolnienie gospodarcze. Najlepiej świadczy o tym fakt, że mimo wciąż bardzo dobrej koniunktury, rząd dość chaotycznie szuka dodatkowych wpływów, które mają zbilansować budżet. Co więcej, okazuje się, że jest to konieczne nawet przy (chwilowej) rezygnacji z realizacji niektórych obietnic z kampanii wyborczej.
Co prawda, z wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego wynika, że obóz władzy dostrzega na horyzoncie widmo globalnego spowolnienia gospodarczego. PIS jest jednak w pewnym sensie zakładnikiem swojej hojności socjalnej. W tym kontekście, cała „nadzieja” rządu jest w rosnącej inflacji, która systematycznie będzie obniżać realną wartość świadczeń, nie powodując jednak tak silnego buntu jak ten, który niewątpliwie pojawiłby się, gdyby ktokolwiek zdecydował się nominalnie pomniejszyć 500+.
Czy to oznacza, że nasze finanse publiczne są w wielkim niebezpieczeństwie? Odpowiedź brzmi: nie. Badania zespołu kierowanego przez prof. Jerzego Hausnera wskazują, że w przyszłym roku możemy się spodziewać jedynie lekkiego spowolnienia. Będzie to prawdopodobnie obniżenie wzrostu do poziomu około 3% PKB. Jednak, trzeba podkreślić, że jest to wciąż bardzo dobry wynik, choć spadek ze szczytowych 5% można i tak nazwać bolesnym.
Oczywiście, te prognozy opierają się na braku wielkich tąpnięć w światowej gospodarce. Tego jednak nie sposób wykluczyć. Co więcej, może to uderzyć rykoszetem w polskie finanse publiczne. Ale i tu są sygnały, które pokazują, że nasza gospodarka coraz bardziej uniezależnia się od sytuacji u naszych głównych europejskich partnerów gospodarczych (jak Niemcy, Francja, czy Włochy). To pozwala mieć nadzieję, że wspomniany rykoszet nie będzie zbyt silny.
Oszczędności w administracji oznaczają także utrwalenie negatywnej selekcji do pracy w urzędach, która jest spowodowana coraz mniej atrakcyjnymi wynagrodzeniami
W szukaniu równowagi budżetowej widać przede wszystkim koncentrację na stronie dochodowej. Trudno się dziwić, bo to właśnie sukcesy na tym polu pozwoliły PIS w pierwszej kadencji sfinansować swoje wielkie projekty socjalne. Zrezygnowano jednak z kontrowersyjnego pomysłu zniesienia limitu 30-krotności składek (który miał przynieść 5-7 mld zł). Rząd nie ma też odwagi (siły?), aby przy sprzeciwie USA oraz niejednoznacznej postawie UE forsować podatek cyfrowy. Również podatek handlowy został zawieszony co najmniej do połowy roku 2020 (miał mieć dwie stawki: 0,8 procent od przychodu między 17 milionów złotych a 170 milionów złotych miesięcznie, i 1,4 procent od przychodu powyżej 170 milionów złotych miesięcznie).
Ubytki w budżecie rząd próbuje więc uzupełnić wpływami z podniesionej o 10% akcyzy na alkohol i wyroby tytoniowe. Jak wskazują przeciwnicy tego rozwiązania, ze względu na częstszą ucieczkę do szarej strefy, podwyższenie stawki nie musi automatycznie przełożyć się na większe dochody budżetowe. Patrząc jednak na dzisiejszą strukturę spożycia alkoholu, w której coraz większy udział mają produkty z segmentu premium, trudno oczekiwać, żeby taka nieradykalna podwyżka akcyzy (półlitrowa butelka wódki będzie droższa o ok. 1,4 zł.) mogła doprowadzić do ponownego rozkwitu bimbrownictwa.
Nowością jest także to, że premier Mateusz Morawiecki zapowiedział audyt wydatków budżetowych. I chociaż deklarowanie „ograniczenia biurokracji i szukania oszczędności” brzmi jak zaklęcie, to rzeczywiście w związku z cyfryzacją działania administracji istnieje spora przestrzeń do szukania oszczędności. Pytanie jednak, czy cyfryzacja jest już u nas na tyle zaawansowana?
Podsumowując, problem budżetu na rok 2020 jest to, że opisane wyżej doraźne zabiegi, choć prawdopodobnie pozwolą osiągnąć równowagę budżetową, to nie dają nadziei na wyraźną poprawę działania państwa w obszarze usług publicznych takich, jak chociażby służba zdrowia, czy edukacja. Oszczędności w administracji oznaczają także utrwalenie negatywnej selekcji do pracy w urzędach, która jest spowodowana coraz mniej atrakcyjnymi wynagrodzeniami. Taki scenariusz oznacza też konieczność pogodzenia się z tym, że niektórzy ministrowie, w szczególności Jadwiga Emilewicz i Jarosław Gowin, nie będą mieli dostatecznych środków na realizację szeregu tak bardzo potrzebnych dla Polski działań o charakterze prorozwojowym.
***
Pozyskanie nowego eksperta sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności w ramach Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Zielony Ład jest w obecnym kształcie nie do utrzymania i musi zostać głęboko zrewidowany
Może zamiast pomstować na firmy azjatyckie i demonizować ich rządy, wraz z przypisywaniem im nieczystych intencji, warto by było po prostu je naśladować
Wierzymy w świętość prywatnej własności. Przez to penetracja naszej gospodarki przez obcy kapitał sięgnęła poziomu, z jakim mieliśmy do czynienia przed II wojną światową. Czas zmienić myślenie
Rosyjskie twierdzenia, że Moskwa może wojnę prowadzić wiele lat, mają tyle wspólnego z rzeczywistością, co sowiecka propaganda sukcesu
Czy to koniec strefy Schengen? Czy będzie rozejm w Palestynie? Czy Putin zje Trumpa na lunch?
Czy rozpoczną się rozmowy pokojowe w sprawie Ukrainy? Dlaczego zwolniono ministra Kułebę? Kim jest nowy premier Francji?
Zapisz się na listę mailingową i wybierz, na jaki temat chcesz otrzymywać alerty:
Login lub e-mail
Hasło
Zapamiętaj mnie