Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Zamilknąć nie znaczy zapomnieć

Podczas gdy my wciąż mówimy o projekcie neojagiellońskim, którego nie ma, Berlin twardo milczy o niemieckiej Europie, która na naszych oczach powstaje
Wesprzyj NK
Podczas gdy my wciąż mówimy o projekcie neojagiellońskim, którego nie ma, Berlin twardo milczy o niemieckiej Europie, która na naszych oczach powstaje. Rozważania o „koncepcji jagiellońskiej” przywodzą na myśl bardzo popularny wiersz Słowackiego: „Szli krzycząc: Polska! Polska!”. Jak wiadomo z poezji, „Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka/Spojrzał na te krzyczące i zapytał: »Jaka?«”. Dokładnie tak samo jak z Polską u Słowackiego jest też z ideą neojagiellońską. Jej zwolennicy nie potrafią bowiem od lat skonstruować pragmatycznej i realistycznej strategii dla Polski w regionie. Sama idea, owszem, brzmi pięknie. Tyle że nie żyjemy już jednak w XIV w. i nie mamy andegaweńskich księżniczek na wydaniu. Mało tego, nasze plany budowania regionalnego bloku na razie spełzają na niczym i pomija się nas w...

Chcesz uzyskać darmowy dostęp do całości materiału?

Zaloguj się do swojego konta lub utwórz nowe konto i zapisz się do newslettera

Współpracownik Nowej Konfederacji. Doktor nauk politycznych. Pracownik Uczelni Łazarskiego. Absolwent Louisiana State University, Ośrodka Studiów Amerykańskich UW oraz Instytutu Filologii Angielskiej UAM. Stypendysta Fundacji Fulbrighta, a także członek Philadelphia Society. Autor tekstów publicystycznych i naukowych z zakresu filozofii polityki oraz politologii porównawczej.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

3 odpowiedzi na “Zamilknąć nie znaczy zapomnieć”

  1. Jan K. pisze:

    Widziałem kiedyś taki fragment filmowy z posiedzenia niemieckiego rządu. Świętowano akurat jakiś duży sukces dla Niemiec, chyba sportowy:
    jeden z ministrów w przypływie radości wziął niemiecka flagę ze stołu i zaczął nią machać. Na to podeszła do niego kanclerz Merkel, wyrwała mu ta flagę i go zganiła jak dziecko 🙂

    Niemcy to protestancka kultura czynu. My to postsowiecka kultura ględzenia, nasycona pustosłowiem i manią wielkich frazesów bez definicji, używanych do wzbudzania krótkotrwałej, emocjonalnej reakcji mas. Na dodatek prawie cała główna narracja polityczno – społeczna zawiera jakąś dziwaczną fiksację na osobach, przez co większa część społeczeństwa postrzega politykę tak, jak grupa docelowa kolorowych magazynów dla pań postrzega świat show-biznesu.
    Oczywiście, myślę, że na utrzymaniu politycznej indolencji polskiego społeczeństwa szczególnie zależy obcym ośrodkom, które stosują wyrafinowaną przemoc psychologiczną o zasięgu całego narodu.

    A tak poza tym, każde imperium potrzebuje idei przewodniej, która wytwarza siłę moralna przyciągającą inne społeczeństwa do współuczestnictwa. Póki co Polska nie jest w stanie ustalić własnej tożsamości, a co dopiero opisać ją racjonalnym językiem zrozumiałym dla innych. W tej sytuacji nie tylko nie mamy możliwości, ale i nie mamy prawa do własnej strefy wpływów, ba niektórzy będą kwestionować czy takie bezhołowie powinno mieć w ogóle własną podmiotowość ( podobnie jak wielu Polaków myśli o swoich wschodnich sąsiadach).

  2. pezetel pisze:

    Analizy pozycji międzynarodowej Polski zazwyczaj należą do jednej z dwóch kategorii: tych których autorzy nie wyobrażają sobie alternatywy wobec lukrowanej wizji Polski w sfederowanej UE albo tych, którzy autorzy snują nierealistyczne wizje w rodzaju idei neojagiellońskiej. Dlatego z wielką przyjemnością przeczytałem tekst p. Michała, który pozostaje poza tymi schematami. Zgadzam się z większością tez autora, zaczynając od tej podstawowej: że potęga zależy w długim okresie zasadniczo od jednego tylko czynnika: prężnej i dynamicznej gospodarki. Dlatego jeżeli komuś marzy się odwoływanie do dziedzictwa Jagiellonów (a wnioskuję że jest takich osób niemało), to sugeruję nie patrzyć na stare mapy ale na (mniej przemawiające do wyobraźni) dane o strukturze społecznej I Rzeczypospolitej. Jeżeli koniecznie chcemy budować na tej tradycji, to stwórzmy państwo które będzie na tyle atrakcyjne, że twórczy i kreatywni Ukraińcy, Białorusini, Słowacy, Węgrzy, czy nawet Żydzi zechcą tu przyjeżdżać, pracować i pomnażać wspólny dobrobyt. Zmienianie granic i branie odpowiedzialności za bezpieczeństwo i stabilizację naszych sąsiadów są, jak zauważa autor zupełnie niepotrzebnym kosztem. Natomiast możliwość przyciągnięcia twórczych, bliskich kulturowo i łatwo się asymilujących imigrantów staje się bieżącą koniecznością, biorąc pod uwagę katastrofalną sytuację demograficzną. Reasumując, nie potrzebujemy dziś neo-jagiellonizmu jako idei geopolitycznej; potrzebujemy natomiast spójnej strategii społeczno-gospodarczej. Jeżeli chcecie, możemy nazwać ją podejściem jagiellońsko-wokulskim.

  3. patriota1 pisze:

    Niemcy dobrze wiedzą co robić aby bez wojny utrwalić swoją dominacje w Europie za pomocą użytecznego dla nich narzędzia jakim jest tzw. unia europejska. Czy to to w systemie przeliczania głosów, który był bardzo korzystny dla Niemców (a nie wg powierzchni państw), którzy akurat w tym momencie bardzo nastawili się na przyznawanie wszystkim swoim ziomkom obywatelstwa niemieckiego w innych krajach aby mieć jak najwięcej obywateli a tym samym jak najwięcej głosów, a tak bardzo torpedowane nawet w Polsce system nicejski przez nich samych czy to w dotowaniu zakupu nowych maszyn, który bardzo dużo produkuje niemiecki przemysł, zakup niemieckich maszyn z unijnych środków czyli tak w rzeczywistości z naszych składek a napędzający niemiecką gospodarkę, czy to wejście zagranicznych banków (bardzo często niemieckich) u których bardzo mocno zadłużają się polskie samorządy chcące zrealizować unijne dotacje a które odsetki i same długi będziemy musieli spłacać my sami czyli wszyscy Polacy przez dziesiątki lat czystego haraczu a które to środki mogłyby iść na rozwój naszych technologii i naszego przemysłu, polscy naukowcy znaleźli by prace w Polsce a nie za granicą na zmywaku czy w szklarni. Gdyby nie daj panie Boże wybuchła jakaś wojna to Polska tak jak teraz, bez przemysłu wogóle nie jest w stanie się obronić i będzie uzależniona od zagranicznych czyli np. niemieckiego przemysłu a wtedy Niemcy mogą powiedzieć nie sprzedamy Wam broni bo sami chcemy przyłączyć Wasze o ziemie sprzed 1939 roku do Niemiec. Polska zadłużona, bez własnego przemysłu, bez patriotycznych elit, zdemoralizowana i wyludniona nie da rady się obronić. Na to wszystko zgadzają się rządy liberałów w Polsce a nawet często im w tym pomagają, nie muszę chyba wymieniać nazw partii ani nazwisk. Smutne to ale obym był złym prorokiem.

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo