Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Proinflacyjna tarcza antyinflacyjna

Tarcza antyinflacyjna jest jak wystawianie pacjenta z zapaleniem płuc na mróz. W pierwszej chwili pacjent oddycha lepiej, ale później doznaje pogorszenia
Wesprzyj NK

Tytuł być może wzbudza wątpliwości. Wśród entuzjastów aktualnej polityki monetarnej może wywołać nawet złość i sprzeciw. Językoznawcy dostrzegą w nim oksymoron. Ale ekonomiści najprawdopodobniej zgodzą się z tezą, że najnowszy hit Zjednoczonej Prawicy, zwany tarczą antyinflacyjną, nie tylko nie zwalczy skutków inflacji, ale – przeciwnie – wygeneruje kolejne impulsy do dalszego wzrostu inflacji.

Mleko się rozlało

W III kwartał 2021 weszliśmy nie tylko pod rękę z kolejną falą koronawirusa, ale także w atmosferze strachu przed dynamicznie rosnącymi cenami. Inflacja mierzona CPI (indeks cen konsumpcyjnych) za październik zbliża się niebezpiecznie do poziomu 7 proc., a odczyt PPI (indeks cen produkcyjnych) ma już wymiar dwucyfrowy i – jako czynnik inflacjogenny – zapowiada dalszy wzrost CPI.

W listopadzie nie usłyszeliśmy już nierozumnych zapewnień szefa NBP o „przejściowym charakterze inflacji i zagrożeniu deflacją”. Dzisiaj mamy już pewność, że czeka nas długi i bolesny proces wyhamowywania dynamiki wzrostu cen, po tym jak popandemiczny wzrost podaży pieniądza i wpływy tzw. greenflacji (wzrost cen surowców energetycznych) wywołały szoki cenowe. To proces, który rozpoczął się stanowczo za późno, a ospałe reakcje Rady Polityki Pieniężnej okazały się stanowczo za słabe. Dzisiaj więc można tylko lamentować i pozorować działania antyinflacyjne.

Jak rząd zawalczy z drożyzną?

Takim pozorowanym działaniem jest wchodząca w życie 20 grudnia tarcza antyinflacyjna, na którą mają się składać trzy filary: obniżka cen paliw na pięć miesięcy, niższy VAT na gaz ziemny i energię elektryczną w sezonie grzewczym oraz specjalny dodatek osłonowy dla rodzin nisko uposażonych. Obniżka cen paliw ma się dokonać dzięki redukcji wymiaru akcyzy na paliwa do minimalnego poziomu dopuszczalnego w UE oraz zwolnienia obrotu paliwami z podatku od sprzedaży detalicznej. W drugim filarze mamy w okresie styczeń – marzec skorzystać z czasowej obniżki VAT-u na gaz i energię elektryczną (odpowiednio do poziomu 8 i 5 proc.). W końcu trzeci filar to dodatek osłonowy, który ma amortyzować koszty inflacji w zakupach prądu i dóbr żywnościowych. To rocznie od 400 do 1150 zł w zależności od liczebności i dochodów gospodarstwa domowego. Z dodatku ma skorzystać blisko 5 mln rodzin w Polsce. Dodatek osłonowy poszerzy więc strumień transferów socjalnych o kolejne miliardy złotych i nie po raz pierwszy zadziała jako skuteczny instrument pozyskiwania i utrzymywania wiernego szczodremu rządowi elektoratu. Co ciekawe, argumentując sensowność dodatku osłonowego, autorzy tarczy wskazują, że rzekomo Komisja Europejska nie wyraziła zgody na zastosowanie zerowej stawki VAT na dobra żywnościowe. Komisja Europejska z kolei dowodzi, że Polska nie występowała do niej z takim zapytaniem czy wnioskiem. A więc jednak chodzi o interes polityczny!

Rząd szacuje koszty tarczy antyinflacyjnej na ok. 10 mld zł. Sam Premier w dniu ogłaszania założeń tarczy twierdził: „Nie chcemy oszczędzać kosztem obywateli, pokazujemy sprawcze państwo w działaniu, które pomaga obywatelom zmniejszyć ból podwyżek cen”.

Pacjent na mrozie

Autorzy tarczy wskazują, że rzekomo Komisja Europejska nie wyraziła zgody na zastosowanie zerowej stawki VAT na dobra żywnościowe. KE dowodzi, że Polska nie występowała z takim zapytaniem. A więc jednak chodzi o interes polityczny!

Ekonomiści zgodnym chórem przestrzegają przed skutkami tarczy antyinflacyjnej. Twierdzą, że to „gaszenie pożaru benzyną”. Ja osobiście preferuję medyczne paralele i twierdzę, że tarcza antyinflacyjna to wystawianie pacjenta z zapaleniem płuc na mróz. W pierwszej chwili pacjent oddycha lepiej, ale później doznaje pogorszenia stanu.

Rzecz w tym, że rzetelny ekonomista powinien dostrzegać skutki krótkookresowe i długookresowe. O ile, w tej pierwszej kategorii nie ma sporu co do pozytywnych dla naszych portfeli efektów, o tyle analiza skutków w dłuższym czasie przynosi wielkie rozczarowania.

W krótkim okresie wydaje się, że uda się dzięki tarczy uzyskać efekt „uśmierzenia bólu” bo tarcza ma wywołać już w pierwszych dniach spadek ceny paliw nawet o 20-30 groszy na litrze. Tarcza ma też zbuforować radykalny wzrost cen prądu, jaki czeka nas od stycznia. Przytomnie zauważę, że obniżka VATu na prąd i gaz obowiązująca w sezonie grzewczym nie uchroni nas od znacząco wyższych rachunków.

A jakie mogą być skutki w długim okresie? Cóż, w dłuższym horyzoncie czasowym tarcza antyinflacyjna ujawni swoje proinflacyjne oddziaływanie. Po pierwsze, kolejny transfer publicznego pieniądza w formie dodatków osłonowych zwiększa podaż pieniądza i staje się nowym czynnikiem inflacjogennym. Po drugie, ubytek dochodów z akcyzy i VAT (wskutek I i II filara tarczy) pogłębi deficyt i tak trudnego budżetu, a więc wpłynie na dalszy wzrost długu publicznego. Przypominam, że pogarszające się finanse publiczne mają nie tylko wpływ na inflację, ale także na osłabienie złotego. A stąd już nie daleko do efektu kuli śnieżnej i samonapędzającej się inflacji. W końcu, po trzecie, tarcza antyinflacyjna nie przewiduje żadnych środków zaradczych skierowanych do firm. Presja na wzrost kosztów produkcji zatem nie zostanie wyhamowana i już wkrótce odczytamy ją w rosnących wskaźnikach PPI. Te z kolei znajdą swoje oddziaływanie w dalszym wzroście cen dóbr konsumpcyjnych. W tych warunkach oczekiwanie, że inflacja broniona tarczą spadnie o 1 – 1,5 pkt. proc. już w I kwartale 2022 wydaje się być naiwne i nieuprawnione.

Odroczony wyrok

Tarcza antyinflacyjna więc to tylko odroczenie, oddalenie w czasie, a może rozłożenie na dłuższy czas zjawisk inflacyjnych. Eksperci podkreślają, że koalicja rządowa usiłuje dzisiaj walczyć z inflacją, którą sama wywołała, a potem pogłębiła. Rząd wycofuje się dzisiaj histerycznie z rozwiązań podatkowych, które wdrażał całkiem niedawno, nie bacząc na ich inflacjogenne działanie. Dzisiaj bohatersko ogłasza na przykład rezygnację z podatku od sprzedaży detalicznej paliw, wprowadzonego niespełna rok temu. A już rok temu ekonomiści ostrzegali, że taki podatek przełoży się bezpośrednio na wzrost cen paliw. Podobny efekt dotyczy tzw. podatku cukrowego. Warto o tym pamiętać, wszak wszystkie instrumenty zastosowane w tarczy antyinflacyjnej mają oddziaływać tylko przez parę miesięcy. Potem trzeba będzie wrócić do punktu wyjścia. A zatem, tarcza antyinflacyjna nie walczy z inflacją, a oddala ją w czasie.

Skuteczna walka z inflacją wymaga dzisiaj mądrej polityki monetarnej. Podaż pieniądza, stopa procentowa, limity rezerw bankowych – to dzisiaj niezbędne narzędzia antyinflacyjne. Dlaczego są ignorowane, lekceważone? Odpowiedź jest zaskakująco prosta – bo nie przynoszą interesu politycznego, bo mogą wywołać gniew wyborcy pozbawionego dostępu do publicznego grosza i taniego pieniądza, bo – w końcu – polityką monetarną nie udaje się uzyskać korzyści budżetowych, jakie daje inflacja.

Wesprzyj NK
ekonomista, wykładowca akademicki i trener kadr menedżerskich; profesor i rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu. Jest autorem ponad 230 publikacji naukowych, głównie z zakresu ekonomii, badań koniunkturalnych, zarzadzania w kryzysie i zarządzania strategicznego. Od lat prowadzi szeroką działalność propagatorską i publicystyczną

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo