Nie masz czasu na zapoznanie się z całością artykułu?
Wystarczy, że klikniesz ikonę „oznacz artykuł do przeczytania później”. Wszystkie zapisane publikacje znajdziesz w profilu czytelnika

Nowoczesna przeciw demokracji?

Program Nowoczesnej od poprzednich programów polskich partii liberalnych różni to, że poza ogólnymi zaklęciami o barierach biurokracji zawiera otwarte groźby represji wobec wrogów politycznych.

Program Nowoczesnej od poprzednich programów polskich partii liberalnych różni to, że poza ogólnymi zaklęciami o barierach biurokracji zawiera otwarte groźby represji wobec wrogów politycznych.

Jeśli program Nowoczesnej jest liberalny, to blisko mu do liberalizmu Thomasa Hobbesa, w którym by dać obywatelom wolność, trzeba ukrócić walkę frakcji, a społeczeństwo radykalnie  odpolitycznić. Słowem: zbudować oświecony despotyzm. Jeśli bowiem coś różni program Nowoczesnej od poprzednich programów polskich partii liberalnych, to to, że poza ogólnymi zaklęciami o inwestycjach czy barierach biurokracji zawiera też otwarte groźby represji wobec wrogów politycznych.

Kluczowy jest tutaj punkt 13 w pierwszym rozdziale programu: „Wprowadzimy przepisy ograniczające lub delegalizujące działalność organizacji o charakterze rasistowskim, szowinistycznym i szerzącym nienawiść wobec słabszych oraz organizacji anarchistycznych, występujących przeciwko państwu i jego instytucjom. Będziemy bronić państwa przed ekstremizmami z lewej i prawej strony sceny politycznej”.

Przepis musi dziwić, bo przecież polskie prawo (Art. 256 KK) już zakazuje propagowania ustrojów totalitarnych lub nawoływania do nienawiści na tle różnić narodowościowych, etnicznych i rasowych. Chcąc walczyć z patologiami, wystarczyłoby ten przepis stosować. No chyba, że Nowoczesna chce pójść dalej i stosując dość niejasną kategorię organizacji anarchistycznych, ekstremistycznych i występujących przeciwko państwu zdelegalizować, na przykład, Kluby Gazety Polskiej czy Klub Ronina i ścigać nieformalne grupy anarchistyczne.

Psującą polską politykę walkę z obecnym rządem sugeruje z kolei punkt 8. Mówi on o takiej zmianie przepisów o Trybunale Stanu, by realnie pociągać polityków do odpowiedzialności karnej. Punkt 12 mówi przy tym o konieczności wprowadzenia „bezwzględnego wykluczenia z życia publicznego osób winnych przestępstw przeciw racji stanu, demokracji i państwu”. Do tego program deklaruje wprost: „Będziemy konsekwentnie ścigać ich sprawców”. Czyżby przestępstwa polityczne miały jakoś bardziej wykluczać niż inne? A w ogóle, kto i kiedy tę kategorię do polskiego prawa wprowadził? I cóż to jest owa racja stanu i kto o jej naruszeniu decyduje? Dlaczego wreszcie to partia polityczna ma ścigać sprawców? No chyba, że uznajemy, jak to już kiedyś bywało, że to określona partia jest wcieleniem postępu, dobra i rozwoju, więc to ona sama najlepiej wie kogo należy ścigać

Intelektualiści z Nowoczesnej popadają w nastroje już bez mała antydemokratyczne

Co więcej, uwagi o monitorowaniu i kontrolowaniu skrajnej prawicy, lewicy i anarchistów nie są bynajmniej rzucone przypadkiem czy mimochodem.  Program powtarza ten wątek aż dwa razy, drugi raz w rozdziale 19, punkt 9. Ten polityczny plan, wymieniany zarówno na początku dokumentu jak pod koniec, staje się wręcz jednym z jego głównych elementów.

Nie wiadomo tylko, jak to się ma do puntu 6 w trzecim rozdziale: „Dopilnujemy by państwo było neutralne światopoglądowo i ideologicznie. Nie narzucało jakiejkolwiek wizji politycznej, religijnej czy osobistej”. Najwyraźniej twórcy programu czytali Pojęcie polityczności Carla Schmitta i podobnie jak niemiecki filozof nie uważają liberalizmu (nawet uzbrojonego) za pogląd polityczny, a co najwyżej pseudopolityczny.

To miło, że dzisiejsi liberałowie-globaliści mają takie poważne lektury.  Wydaje się jednak, że schmittiańskie inspiracje poszyły za daleko. Intelektualiści z Nowoczesnej popadają bowiem w nastroje już bez mała antydemokratyczne. Co gorsza, Nowoczesna zdaje się przy tym otwarcie zniechęcać do ustroju demokratycznego również stronników PiS.

Ferwor ugrupowania Ryszarda Petru zaczyna wręcz coraz bardziej przypominać hasła tajlandzkich Żółtych Koszul, które obaliły populistycznego premiera Taksina Shinawatrę, a potem jego siostrę Yingluck Shinawatrę. Tyle, że Shinawatrowie przy wszystkich swoich mankamentach i korupcjogenności byli jednak politykami demokratycznymi. Żółte Koszule, natomiast, choć rekrutowały się głównie z lepiej sytuowanej, liberalnej ludności miejskiej, by wygrać musiały się w końcu wesprzeć na wojsku. Junta rządzi do dziś. W decydującym momencie, podważając władzę ostatniego legalnie wybranego szefa rządu, władzę generałom przekazał zaś tajlandzki Trybunał Konstytucyjny.

Co do wartych autentycznego namysłu elementów programu Nowoczesnej, to na uwagę zasługuje chyba przede wszystkim postulat kadencyjności parlamentarzystów i samorządowców. Reszta jest zaś typową globalistyczną retoryką o zwiększaniu zagranicznych inwestycji i wolności gospodarczej bez wymieniania konkretów, zwłaszcza, jeśli chodzi o polski biznes i fakt, że znalazł się on w pułapce średniego rozwoju. Co gorsza, liberalizm gospodarczy dotyczy też tych rozwiązań, które ewidentnie się nie sprawdziły. Ogłoszone na osobnej konferencji prasowej komentarze do – zarysowanych jedynie w programie – planów reformy emerytalnej zakładają faktyczny powrót OFE.  Aż strach pomyśleć co jeszcze wymyśli liberalny Lewiatan, a raczej Lewiatan-Ryś, taki na miarę naszych możliwości.

Współpracownik Nowej Konfederacji. Doktor nauk politycznych. Pracownik Uczelni Łazarskiego. Absolwent Louisiana State University, Ośrodka Studiów Amerykańskich UW oraz Instytutu Filologii Angielskiej UAM. Stypendysta Fundacji Fulbrighta, a także członek Philadelphia Society. Autor tekstów publicystycznych i naukowych z zakresu filozofii polityki oraz politologii porównawczej.

Nasi Patroni wsparli nas dotąd kwotą:
9 717 / 26 000 zł (cel miesięczny)

37.37 %
Wspieraj NK Dołącz

Komentarze

Dodaj komentarz

Zobacz

Zarejestruj się i zapisz się do newslettera, aby otrzymać wszystkie treści za darmo